niedziela, 20 lutego 2011

193.

Dwa dni później Sebastian siedział przygnębiony na komendzie i wypełniał raporty. Mógł myśleć tylko o ukochanej, a jednak nadal siedział na komendzie i starał się skupić na pracy. Zniecierpliwiony westchnął w duchu, kiedy do biura weszła Anka, a za nią Kasia i psycholog.
- Dobrze, że jesteście - skwitował. - Muszę z wami pogadać.
Dziewczyny wymieniły między sobą znaczące spojrzenia i porozsiadały się w pomieszczeniu.
- Co jest? - zapytała Anka rzeczowym tonem.
- Jak wiecie, wiosną chcieliśmy wziąć z Asią ślub - powiedział podejrzanie spokojnym tonem. - W obecnych okolicznościach… - westchnął i urwał na moment, ale po chwili kontynuował. - Bardzo mi zależy na tym, żeby została moją żoną. Wczoraj rozmawiałem z księdzem i jeśli tylko Asia się zgodzi, udzieli nam ślubu w szpitalu.
Z trudem zignorował koleżanki, które wytrzeszczyły na niego oczy. Chciał mówić dalej, ale nie mógł wydobyć z siebie głosu.
- Oszalałeś - stwierdziła Anka bez cienia wątpliwości w głosie.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytała cicho Kaśka.
- Jak to co? - odparła za Sebę Anka. - Myśli, że Aśka już nie wyjdzie ze szpitala, że tam umrze - powiedziała z wyraźną pretensją.
- A co mam myśleć? Widziałyście, w jakim jest stanie? Widziałyście jej wyniki?
- Wyników jeszcze nie ma - warknęła policjantka.
- Ale były kilka dni temu. Aśka powiedziała, że rezygnuje z chemii. Zresztą, to i tak nic nie dawało.
- Sebastian, nie możesz wyjść z taką propozycją - powiedziała łagodnie psycholog, która do tej pory tylko przysłuchiwała się rozmowie. - Nawet jeśli Asia jest załamana i przeczuwa, że stanie się coś złego, ty nie możesz tego potwierdzać.
- Chcę, żeby wiedziała, jak bardzo ją kocham… - zaczął cicho, ale głos mu zadrżał i umilkł.
- Ona to wie - kontynuowała Ania. - Seba, ona z tego nie wyjdzie, jeśli nie będziecie w to wierzyć. To ty musisz dać jej siłę.
Siedział ze spuszczoną głową i wzrokiem wbitym w biurko. Przestał wierzyć, choć nie wyobrażał sobie życia bez niej. Skąd miałby teraz wykrzesać tyle sił, by na nowo pokładać nadzieję w leczeniu?
- Przyszłyśmy do ciebie - wtrąciła się Kasia, - bo chcemy, żebyś do niej pojechał, podtrzymał ją trochę na duchu. Na pewno czuje się tam bardzo samotna.
- Mam kupę roboty - mruknął Seba bez entuzjazmu.
- Zrobimy za ciebie te papiery - zaofiarowała szybko.
- I będziemy kryć cię przed Starym - dodała gorliwie Ania.
- Jedź do niej - poparła je psycholog. - I udowodnij jej, że ma o co walczyć.
Sebastian podniósł wzrok i przyjrzał się dziewczynom. Wszystkie patrzyły na niego stanowczo. Zaczął się zastanawiać, skąd mają w sobie tyle wiary i już miał się odezwać, kiedy zadzwonił jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz i uśmiechnął się mimowolnie.
- Cześć słoneczko - przywitał się ciepło.
W słuchawce usłyszał tylko urywany szloch. Przerażony zaczął zasypywać ją pytaniami, ale z potoku łez zdołał odróżnić tylko krótką prośbę: “przyjedź do szpitala”. Rozłączył się i zerwał z fotela.
- Coś się stało - poinformował koleżanki. - Muszę do niej jechać.
Droga do szpitala przez zakorkowane miasto była dla niego najdłuższą podróżą w życiu. Pozbawione sensu, ale coraz bardziej przerażające myśli kołatały się w jego głowie, kiedy wreszcie parkował pod szpitalem. Wbiegł na pierwsze piętro i skierował się prosto do sali narzeczonej. Zaskoczony stwierdził, że dziewczyna siedzi na łóżku. “A więc nie jest tak źle - pomyślał zdezorientowany, - skoro może się podnieść…” Chwilę później zauważył, że śmieje się przez łzy do pielęgniarki. Zamarł i przyglądał się tej scenie z niezrozumieniem wypisanym na twarzy. Przerażenie wciąż go nie opuszczało.
Po chwili Aśka go zauważyła. Rozpromieniona zeskoczyła z łóżka, zrywając bezwiednie kroplówkę. Pielęgniarka tylko się uśmiechnęła, kiedy dziewczyna podbiegła do Sebastiana i zarzuciła mu ręce na szyję.
- Brak komórek nowotworowych - wyszeptała mu do ucha, wciąż szlochając.
- Jak to? - mruknął Seba skołowany.
Spojrzał na pielęgniarkę, a ta tylko kiwnęła z uśmiechem głową i wycofała się z sali. Musiała minąć minuta, nim do Sebastiana dotarł sens tych słów. Złapał ukochaną w ramiona i przytulił do siebie mocno. Nie był w stanie nic powiedzieć, ale z jego oczu też pociekły łzy.
- Jak to możliwe? - zapytał cicho mężczyzna.
- Nie wiem - szepnęła Aśka, połykając łzy i patrząc ukochanemu w oczy. - Naprawdę nie wiem.
Wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. Usiedli obok siebie, wciąż się przytulając.
- Boże, Aśka… - powiedział z niedowierzaniem. - Jesteś pewna?
- Tak - odparła, śmiejąc się. - Dwa razy sprawdzali wyniki.
W tym momencie wszystko do niego dotarło. Mocniej przytulił do siebie dziewczynę, czując niewysłowioną ulgę.
- Nie masz pojęcia, jak mnie wystraszyłaś - powiedział cicho, głaszcząc ją po włosach.
- Wiem, przepraszam. Nie mogłam się opanować.
- Nawet nie wiem, co powiedzieć - wyznał. - Tak strasznie się cieszę.
Aśka podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Uśmiechnęła się, widząc na jego policzkach łzy.
- Chyba będzie już lepiej - powiedziała nieśmiało, głaszcząc ukochanego po twarzy.
- Na pewno.
Mimo cudownych wieści jej organizm nadal był wycieńczony i zmęczenie zaczynało brać nad nią górę. Sebastian nakłonił ją do położenia się, otulił kołdrą i, trzymając za rękę, czekał aż zaśnie. Sen zmorzył ją wyjątkowo szybko, choć dzielnie walczyła z opadającymi powiekami. Kiedy wreszcie zasnęła, Sebastian wyciągnął telefon i wysłał Ani smsa, informując ją o gwałtownej poprawie wyników. Uśmiechnął się na myśl o reakcji przyjaciół.
- Panie Sebastianie - zagadnął go nagle lekarz, którego przyjścia nawet nie zauważył. - Proszę ze mną na chwilkę.
Mężczyzna ułożył rękę narzeczonej na prześcieradle i skierował się do gabinetu doktora. Uśmiechał się sam do siebie jak głupi, w pełni świadomy tego, że jego radości teraz nic nie może zmącić.
- Domyślam się, że są państwo bardzo szczęśliwi - rozpoczął lekarz, kiedy usiedli. - Proszę jednak nie zapominać, że pani Joasia musi o siebie dbać.
- Naturalnie.
- Skontaktowałem się z kliniką, w której była leczona, porównaliśmy wyniki i jesteśmy zgodni co do jednego… oboje nie mamy pojęcia, co się właściwie stało. Jeszcze jedna seria chemioterapii na pewno by…
- Nie - przerwał mu stanowczo Sebastian. - Asia zrezygnowała z chemii, a ja już nie będę jej namawiał.
- Rozumiem - powiedział lekarz, choć ton jego głosu wskazywał na coś innego. - W takim razie proszę pamiętać o diecie i odpoczynku. Zapalenie płuc ma bardzo łagodny przebieg, biorąc pod uwagę wyniszczenie organizmu pacjentki, w związku z czym jutro wypuścimy ją ze szpitala. Jeszcze przez tydzień ma przyjmować antybiotyk i nie ruszać się z łóżka.
- Dziękuję - odparł Seba i wstał. Chciał jak najszybciej opuścić gabinet lekarza i wrócić do ukochanej.
Aśka przespała resztę dnia. Kiedy się obudziła, było już całkiem ciemno. Sebastian nadal siedział przy jej łóżku. Uśmiechnęła się do niego i podniosła do pozycji siedzącej.
- Cały czas tu siedzisz? - zapytała, ziewając.
- A jak myślisz? - odparł i pogłaskał ją po policzku. - Lepiej się czujesz?
- Znośnie - mruknęła wymijająco. - Kiedy będę mogła stąd wyjść?
Sebastian uśmiechnął się pobłażliwie.
- Czyli wszystko wraca do normy - skwitował. - Jutro cię wypuszczą.
- Naprawdę? Super!
- Ale przez tydzień masz nie ruszać się z łóżka - zastrzegł szybko mężczyzna.
- A potem… będę mogła wrócić do pracy?
Patrzyła na niego z nadzieją, której dawno u niej nie widział. Odgarnął jej włosy z twarzy i poprawił kołdrę, chcąc zyskać na czasie. W końcu jednak musiał przyznać, że odpowiedzi i tak nie uniknie.
- Jesteś pewna, że to dobry pomysł? Może powinnaś jeszcze dać sobie trochę czasu? - zasugerował ostrożnie.
- Wracasz do Dublina? - zapytała znienacka.
- Nie - odparł Seba stanowczo. - Powiedziałem już Staremu - dodał, uprzedzając kolejne pytanie narzeczonej. - I przyjął do wiadomości.
- No widzisz?
- Co widzę? - zapytał zdezorientowany.
- Już za tydzień moglibyśmy razem pójść do pracy - powiedziała Aśka z pasją.
Sebastian spojrzał na nią z uwagą. Oczy jej błyszczały. Pierwszy raz od dawna widział u niej tyle entuzjazmu.
- Za dwa tygodnie, dobrze? - odparł w końcu.
- No dobrze - zgodziła się dziewczyna niechętnie. - Ale nieodwołalnie.
Mężczyzna uśmiechnął się i przytulił ją. Prawda była taka, że sam nie mógł się tego doczekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz