wtorek, 1 lutego 2011

182.

Następnego dnia rano Joasia ubrała się i spakowała jeszcze przed przyjazdem Sebastiana. Na jego widok uśmiechnęła się z wysiłkiem i pozwoliła pocałować w policzek. Droga do domu trwała i trwała, ale dziewczyna była tak roztargniona, że dopiero kiedy minęli tablicę informującą o opuszczeniu miasta, spojrzała na narzeczonego zaskoczona.
- Gdzie my jedziemy? - zapytała prawie ze złością.
Nie miała najmniejszej ochoty na żadne wycieczki, nawet jeśli były przygotowane z myślą o poprawieniu jej humoru.
- Do domu - odparł z uśmiechem. - Wczoraj wszystko spakowaliśmy, a dzisiaj rano przewieźliśmy. Pomyślałem, że się ucieszysz... - dodał usprawiedliwiającym tonem.
- Och... Cieszę się, oczywiście...
Odwróciła głowę w stronę okna, żeby nie dostrzegł jej miny. Jeszcze kilka tygodni temu skakałaby z radości, ale teraz strach był dużo silniejszy. Jakoś nie potrafiła wyobrazić sobie siebie w dużym domu z ogrodem. Przestrzeń, ludzie, nieskończona liczba rzeczy do zrobienia - to tego się teraz najbardziej bała.
Kilkanaście minut później Sebastian skręcił w leśną drogę. Aśka musiała przyznać, że otoczenie przyrody podziałało na nią kojąco, ale nie złagodziło ani odrobinę jej obaw. Chwilę później jej oczom ukazał się śliczny, duży dom w pastelowym odcieniu żółci z ciemnobrązową dachówką. Otoczenie trudno było nazwać ogrodem, bo na podwórku panował chaos stworzony przez chwasty, zwiezioną ziemię i resztę niewykorzystanych materiałów budowlanych, ale Aśka natychmiast poczuła się jak w domu. Odwróciła się do Sebastiana, uśmiechnęła się i oparła o jego ramię. Objął ją, czując niewysłowioną ulgę.
- Podoba ci się? - zapytał. - Jest jeszcze bałagan, trzeba będzie tu posprzątać, ogrodem zajmiemy się na wiosnę, no a dom pomału umeblujemy, nie chciałem robić tego bez ciebie... - trajkotał, głaszcząc ją machinalnie po ramieniu.
- Jest cudownie - przerwała mu.
Spojrzała na mężczyznę. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, a potem Aśka delikatnie musnęła ustami wargi ukochanego. Czuła się prawie tak jak przy ich pierwszym pocałunku. Objęła go za szyję, choć ból w prawej ręce wciąż jej towarzyszył.
- Kocham cię, wiesz? - szepnęła.
- A ja ciebie - odparł. - Bardzo, bardzo.
Pocałował ją w czoło i uśmiechnął się krzepiąco. Kątem oka zauważył Krzysia wybiegającego z domu. Odsunął się od Joasi, żeby chłopiec mógł się z nią przywitać. Dziewczyna miała łzy w oczach, kiedy Krzyś przytulił się do niej i mówił, jak bardzo się stęsknił.
- Chodźcie do domu - powiedział Seba. - Chłodno jest.
Kiedy Aśka weszła po schodach, zatrzymał ją, łapiąc delikatnie za łokieć. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona, ale on tylko uśmiechnął się figlarnie.
- Co prawda nie jesteśmy jeszcze małżeństwem - zaczął wymijająco, - ale...
Objął ją mocno i wziął na ręce. Aśka roześmiała się. Kiedy przekroczyli próg nowego domu, poczuła się, jakby zostawiła za nim wszystkie problemy. Przywitały ich śmiechy Darii i Krzysia, a z kolejnych kilku godzin Aśka pamiętała tylko nieliczne fragmenty. Mimo zmęczenia prawie cały dzień spędziła w towarzystwie dzieci. Kubusia nie wypuściła z objęć ani na chwilę, chociaż ból nie pozwalał jej zbyt długo nosić go na rękach.
- Wydaje mi się, że nie było mnie o wiele dłużej niż tylko dwa tygodnie - wyznała, kiedy wieczorem leżała na łóżku i wpatrywała się w śpiącego synka.
- Mi też - westchnął Seba. Siedział nad raportami, których nie zdołał wypełnić poprzedniego wieczoru, ale nadal nie widać było postępów. - Bardzo za tobą tęskniliśmy.
Dziewczyna wstała, ułożyła Kubusia w kołysce, otuliła kocykiem i utkwiła spojrzenie w mężczyźnie. Bez słowa wróciła do łóżka i usiadła na nim po turecku, wciąż przyglądając się ukochanemu.
- Sebastian - powiedziała w końcu, - pamiętasz co mi kiedyś obiecałeś?
- Wiele rzeczy - odparł z uśmiechem.
- Chodzi mi o to, że nigdy mnie nie okłamiesz. Nigdy - rzekła dziewczyna dobitnie.
- I nie okłamałem...
- Zatajanie prawdy też w to wliczyliśmy, pamiętasz? - upierała się.
- Asiu, o co ci chodzi? - zapytał Seba zdezorientowany.
- Rozmawiałam z Anią, powiedziała mi o wymianie.
Zapadła krępująca cisza, podczas której Sebastian próbował znaleźć dla siebie jakieś usprawiedliwienie. Wciąż czuł na sobie pełne niemej pretensji spojrzenie ukochanej, co wcale nie pomagało mu zebrać myśli. W końcu z westchnieniem podniósł wzrok.
- Po co miałem ci mówić?
- Choćby po to, żebym wiedziała - odparła łagodnie. - Kiedy ten wyjazd?
- Nie ma żadnego wyjazdu - powiedział Seba stanowczo. - I jakakolwiek dyskusja w tej kwestii jest bezsensowna - zastrzegł.
- Oczywiście nie dziwi mnie twoja reakcja - przyznała spokojnie. Podeszła do mężczyzny, usiadła mu na kolanach i objęła za szyję. - Wiesz, co sobie myślałam, jak leżałam w szpitalu? - zapytała, patrząc mu w oczy. Pokręcił głową, więc mówiła dalej. - Że jeśli będę regularnie ćwiczyć i uważać na siebie, za kilka tygodni albo miesięcy usiądę za swoim biurkiem i wszystko będzie jak dawniej. Oboje dobrze wiemy, że niestety Stary ma tu decydujący głos.
- Staremu nic do tego - burknął Sebastian, nie zastanawiając się zupełnie nad tym, co mówi. - Twoje miejsce wciąż jest wolne i czeka na ciebie, wiesz o tym.
- Owszem, niedługo mogą nawet być dwa wolne miejsca - odparła ze smutnym uśmiechem.
- Aśka, Stary mnie po prostu ochydnie zaszantażował - powiedział mężczyzna. - Dobrze wiedział, że w żadnej sytuacji nie będę chciał cię zostawiać, a teraz w ogóle nie ma o tym mowy.
- Oj, wiesz przecież jaki jest Stary... - uśmiechnęła się lekceważąco. - Najważniejsze jest to, żebyśmy wspólnie znaleźli najlepsze rozwiązanie.
- Ja już znalazłem - oświadczył Seba stanowczo. - Zostaję w domu, a jak Stary mnie wyrzuci, będę miał więcej czasu dla ciebie.
Aśka westchnęła, wywracając teatralnie oczami. Odkąd usłyszała od Ani najnowsze wieści, przeczuwała, że czeka ją ciężka przeprawa. Wiedziała jednak, że muszą to wyjaśnić jak najszybciej.
- Wiesz, za co kocham tę pracę? - zapytała po chwili namysłu, ale nie oczekiwała odpowiedzi. - Nie chodzi wcale o adrenalinę, aktywne myślenie czy co tam jeszcze. Najbardziej podoba mi się to, że mogę pracować z kimś, kogo kocham. - Uśmiechnęła się i pogłaskała go po policzku. - Pewnie, że możemy poszukać innej pracy, chociaż za bardzo nie wiem jakiej... ale to już nie będzie to samo.
Wiedziała, że trafiła w sedno. Sebastianowi także ciężko byłoby zrezygnować z pracy, którą przecież oboje kochali. Mógł to zrobić tylko dla Joasi.
- No i jak ty to sobie wyobrażasz? - odparował. - Przecież to jeszcze nie koniec leczenia. Niedługo zaczynasz chemioterapie, a chyba wiesz, co to oznacza, prawda?
Obiecywał sobie wielokrotnie, że nie wspomni o tym ani razu, więc kiedy padły te słowa, pozostawało mu już tylko zakląć w duchu. Aśka przełknęła ślinę i zrobiła najbardziej neutralną minę na jaką było ją stać, ale odezwała się, dopiero zyskawszy pewność, że głos jej nie zadrży.
- Chemioterapia oznacza masę skutków ubocznych, falane samopoczucie, a co za tym idzie, także fatalny humor. Jeśli zostaniesz, będziemy się tylko wiecznie kłócić, a przynajmniej ja będę się na tobie wyżywać. Więc jeśli chcesz, żeby doszło do ślubu, lepiej będzie wziąć sobie mały urlop od tego związku - dodała żartobliwie.
Niestety Sebastian zrozumiał to opacznie. Dziewczyna w pierwszej chwili zupełnie nie widziała sensu w jego wystraszonej minie, dopiero po chwili ją olśniło.
- Ojej, przecież ja nie to miałam na myśli! - zawołała ze śmiechem. - Sebastian, ja tylko żartowałam! Nie chcę cię narażać na to wszystko, już wystarczająco się napatrzyłeś. A i ja będę się lepiej czuła, wiedząc, że nie widzisz mnie w pewnych sytuacjach.
- Ta rozmowa nie ma sensu - stwierdził, kręcąc głową.
- Dobrze, nie chcesz słuchać delikatnych aluzji, więc powiem wprost: chcę, żebyś pojechał na tą wymianę. To tylko pół roku. Wrócisz na wiosnę, ja będę już pewnie po leczeniu, weźmiemy ślub i wrócimy do pracy.
- Aśka... chcesz zostać tu sama z trójką dzieci? - zapytał niemal błagalnie.
- Nie chcę, ale uważam, że to mniejsze zło. Poza tym, Daria nie jest już dzieckiem, na pewno mi pomoże. Krzysiek jest bardzo samodzielny, a do Kubusia wynajmniejmy opiekunkę przynajmniej na kilka godzin dziennie. Ania i Rafał na pewno nam pomogą.
- Ale ja się nie chcę z tobą rozstawać... w dodatku na pół roku!
- Nie bądź dzieckiem - powiedziała z uśmiechem. - Są telefony, poza tym możemy całymi godzinami siedzieć na skypie.
- Ale przez skype'a nie można się przytulić... - odparł sarkastycznie.
- Dobra, postanowione - skwitowała. - Jutro idziesz do Starego i dowiadujesz się wszystkiego o tej wymianie.
Sebastian nie odpowiedział, przytulił ją tylko delikatnie. Głowa zaczynała go boleć od intensywnych rozmyślań, które i tak nie mogły go nigdzie zaprowadzić. Jakiegokolwiek aspektu nie brałby pod uwagę, za każdym razem wychodziło na to, że ma rację. Ten wyjazd nie wróżył niczego innego i to z setki powodów, a zbliżająca się chemioterapia była tylko jednym z nich. Obiecał sobie w duchu, że wróci do tego rano, po czym wziął Asię na ręce i zaniósł do łóżka. W tym momencie pozostawało tylko nacieszyć się chwilową sielanką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz