sobota, 26 lutego 2011

197.

- Więc została jeszcze jedna kwestia - zaczął po chwili Seba.
- Wiem, o co masz do mnie żal - odparła dziewczyna. - O seks.
- To nieprawda.
- Prawda. Chcesz, żeby wszystko było jak dawniej. Nie możesz zrozumieć, dlaczego się zmieniłam.
Mówiła całkiem spokojnie, ale widać było, że to dla niej bolesny temat.
- Nie, Asiu. Mylisz się i to bardzo. Nie zależy mi na seksie. I wiem, dlaczego się zmieniłaś, dlaczego trudno ci dojść do siebie.
- Nigdy nie będzie tak, jak było. I może to dobrze, że poruszyłeś ten temat przed ślubem - powiedziała, spuszczając wzrok.
- To nie ma związku - odparł mężczyzna stanowczo. Przez chwilę milczeli i znowu to Sebastian odezwał się pierwszy. - Pamiętasz, jak kiedyś kochaliśmy się tylko przy zgaszonym świetle? - zapytał.
Aśka uśmiechnęła się pod nosem.
- Głupia byłam…
- Bałaś się, tak jak teraz - sprostował.
Dziewczyna podniosła wzrok i spojrzała mu w oczy. Jeszcze przed chwilą miała ochotę się kłócić, ale teraz sama poczuła potrzebę rozwiązania tego problemu.
- Nie potrafię nic z tym zrobić - wyznała.
- Może na dobry początek zdejmij perukę? - zaproponował Seba łagodnie.
Zawahała się. Po chwili jednak postanowiła spełnić jego prośbę. “Czas się dowiedzieć, na ile bezinteresownie mnie kochasz” - pomyślała. Sięgnęła do peruki i zdjęła ją powoli. Jej mina mówiła, że tylko czeka na jakikolwiek fałszywy ruch Sebastiana. On jednak stanął na wysokości zadania. Przysunął sobie krzesło, usiadł obok niej i przez chwilę patrzył na nią ze spokojem. Od ostatniej serii chemioterapii minęło raptem kilka tygodni, ale na jej głowie pojawiły się już pierwsze jaśniutkie i bardzo delikatne włoski, które w tej chwili bardziej przypominały niemowlęcy meszek. Z każdą chwilą wyglądała na bardziej przybitą. Dłonie splotła na kolanach i utkwiła w nich spojrzenie. Sebastian pogłaskał ją delikatnie po głowie.
- Nie sądziłem, że tak szybko zaczną odrastać - powiedział ze szczerym uśmiechem.
Nie odpowiedziała. Nadal siedziała przygnębiona. Seba wyjął jej z dłoni perukę, wziął ją delikatnie na ręce i położył na łóżku.
- Niedługo nie będziesz musiała jej nosić - mruknął, całując delikatnie wnętrze jej dłoni.
- Szkoda, że pierś mi nie odrośnie - odparła cicho, ale wciąż na niego nie patrzyła.
- A może powinnaś pomyśleć o rekonstrukcji? Skoro tak bardzo to przeżywasz… Może to by ci pomogło?
- Chyba bym nie mogła - powiedziała bez entuzjazmu. - Wolę już nic nie zmieniać. I tak czuję do siebie obrzydzenie.
- Naprawdę już nigdy nie pozwolisz mi się dotknąć? - zapytał Sebastian spokojnie. Odpowiedzi się nie doczekał. Złapał dziewczynę delikatnie za brodę i zmusił, by na niego spojrzała. - Zdejmij chociaż stanik, proszę.
Podniosła się i bez słowa spełniła kolejną jego prośbę. Po chwili odłożyła na krzesło stanik i poduszeczkę i położyła się z powrotem obok Sebastiana. Nie protestowała, kiedy rozchylił jej szlafrok i przesunął dłoń po klatce piersiowej.
- Nie boli cię? - odezwał się cicho.
- Nie. Czuję wszystko normalnie, tak jak przed operacją.
Sebastian objął ją i przytulił do siebie. Poczuł, że powoli zaczyna się odprężać. Leżeli tak przez chwilę, ciesząc się swoją bliskością, ale w końcu Asia przerwała ciszę.
- Naprawdę ci to nie przeszkadza? - zapytała nieśmiało.
- Absolutnie nie - odparł Seba ze spokojem. - To może przejrzymy te suknie od Rafała? - zaproponował z uśmiechem.
- Ok.
Próbowała wykrzesać z siebie choć odrobinę entuzjazmu, żeby sprawić Sebastianowi przyjemność, ale to nie było łatwe. Sięgnął po katalog i rzucił go na łóżko obok dziewczyny.
- Ania miała podobną, prawda? - zagadnął, wskazując na okładkę.
- Tak, cudnie wyglądała - mruknęła z pewną nostalgią w głosie.
- Ty i tak będziesz najpiękniejszą panną młodą na świecie - szepnął jej do ucha i zaczął delikatnie całować po szyi.
- Wiesz co, jestem zmęczona. Możemy dokończyć innym razem?
- Jasne.
Następnego dnia na komendzie od rana ustalali szczegóły przekazania okupu, choć teoretycznie były już im wszystkim dobrze znane. Przed południem pojawili się w parku, zabierając do pomocy Tomka i Kaśkę.
- Trzeba było poprosić Bartka - powiedziała rozbawiona Ania, która siedziała z Aśką w wozie obserwacyjnym. Kaśka i Tomek mieli udawać zakochanych, ale już na pierwszy rzut oka było widać, że idzie im to bardzo opornie. - Przynajmniej byłby wiarygodny.
- Przynajmniej Kaśka byłaby wiarygodna - poprawiła ją Asia.
Tymczasem Sebastian krążył po parku, obserwując siedzącego na ławce ojca zaginionych dzieci. Zdawał sobie sprawę, że cały plan może się w każdym momencie rozsypać, bo mężczyzna nie wyglądał na kogoś, kto dostosuje się do poleceń.
- Jedynka - mruknęła Aśka, - widzisz coś?
- U nas czysto - odparł Tomek.
- Dwójka?
- U mnie też. Chwila, jakiś podejrzany facet idzie od strony Placu.
- Widzę, przygotujcie się.
Wszyscy uważnie obserwowali blondyna w dresach, który zbliżał się do nich szybkim krokiem. Zatrzymał się przy ławce i spojrzał znacząco na ojca dzieciaków.
- Gdzie Natalia i Hubert? - zapytał mężczyzna natychmiast.
- Najpierw kasa.
- Gdzie moje dzieci?!
Blondyn wyrwał mu z rąk kopertę z pieniędzmi i ruszył w kierunku wyjścia z parku.
- Ej!
Komisarze jęknęli zgodnie, kiedy ojciec rzucił się za nim. Porywacz zaczął uciekać w stronę samochodu.
- Aśka, do auta! - zawołał Seba i sam pobiegł w tamtym kierunku.
Spotkali się w samochodzie, dokładnie w momencie, kiedy porywacz odjeżdżał z parkingu. Sebastian uruchomił silnik i ruszył za nim.
- I tak poszło nieźle - mruknął.
Aśka wystawiła na dach koguta, a następnie sięgnęła po radio i zgłosiła fakt ścigania granatowego opla. Rzadko kiedy była tak spokojna podczas akcji, ale tego dnia jakoś wyjątkowo nie czuła adrenaliny. Może dlatego, że sprawa z daleka śmierdziała amatorszczyzną.
- No to ich mamy - mruknął Seba kilka minut później, patrząc jak porywacze wjeżdżają na kolczatkę.
Komisarze także się zatrzymali i dobiegli do samochodu porywaczy w momencie, kiedy mundurowi ich skuwali. Ku ich ogromnemu zadowoleniu okazało się, że na tylnym siedzeniu leżą związane dzieci - Natalka i Hubert.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz