wtorek, 22 lutego 2011

195.

- Zadowolona? - zagadnęła Ania. - Mówiłam ci, że Seba świata za tobą nie widzi.
- Szczerze mówiąc byłam strasznie zazdrosna, jak szedł do pracy… Myślałam o tej całej Julicie i w ogóle - przyznała.
- A było mnie słuchać…
- Myślałam, że on… - westchnęła. - Wiesz, my od prawie roku nie… - zawahała się i spojrzała na Anię. - Najpierw poród, potem choroba…
- To jeszcze nie powód do zdrady.
- A ja myślę, że właśnie tak. I muszę w końcu coś z tym zrobić.
- Coś? - zapytała Ania nieco zaniepokojonym tonem.
- Ja naprawdę nie mogę sobie wyobrazić, żebym pokazała się Sebastianowi w tym stanie. Nago, oczywiście. Wiem, że on by nie robił z tego problemu, ale… to właśnie jest najgorsze - wyznała. Zauważyła zagubione spojrzenie przyjaciółki, więc mówiła dalej. - Nie chcę, żeby udawał, że mu się podobam.
- A nie bierzesz pod uwagę takiej możliwości, że naprawdę cały czas jesteś dla niego atrakcyjna?
Uśmiechnęła się z politowaniem i już chciała coś odpowiedzieć, ale do kuchni wpadł Sebastian.
- Aśka, zbieraj się, mamy sprawę - oznajmił na wydechu.
Natychmiast ogarnął ją entuzjazm. Zerwała się z krzesła, zapominając o prowadzonej rozmowie i złapała kurtkę, którą Seba trzymał w rękach.
- No, jedziemy? - ponagliła go.
Seba uśmiechnął się znacząco do Ani i wyszedł za narzeczoną.
- Co to za sprawa? - zapytała, kiedy wsiedli do samochodu.
- Chyba napad, ale to wszystko jest jakieś dziwne. Dzwoniła kobieta, mówiła, że ktoś zdemolował jej dom, a potem zaczęła wołać jakąś Agnieszkę i się rozłączyła - odparł policjant.
- Gdzie to jest?
- Dzielnica willowa, na Narewskiej.
Dziewczyna pokiwała głową i włączyła radio. Widać było, że jest w bardzo dobrym nastroju. Na miejscu pierwsza wyskoczyła z samochodu. Wielka willa urządzona w nieco pretensjonalnym stylu raczej nie wzbudzała pozytywnych uczuć.
- Już widzę tą kobietę - mruknęła do Sebastiana. - Pewnie z damą nie idzie się dogadać…
Okazało się, że pani komisarz miała całkowitą rację. Minęło dobrych piętnaście minut, nim udało im się ustalić, że tak naprawdę zdemolowanie domu i kradzież to tylko wierzchołek góry lodowej. Najgorsze było to, że zniknęła dwójka dzieci: dwunastoletnia Natalia i pięcioletni Hubert. Komisarze szybko wezwali techników, zlecili Kamilowi załatwienie podsłuchu na telefony i ruszyli w drogę powrotną.
- Ciężko będzie pracować przy tej kobiecie - mruknął Seba.
- Gdyby to nie chodziło o pięciolatka, pomyślałabym, że od niej nawiali - dodała Aśka. - A tak to pewnie porwanie dla okupu. Patrząc na willę, można wnioskować, że kasy im nie brak.
- Albo jakaś zemsta - prorokował dalej policjant. - Skoro mąż prowadzi dużą firmę, ma też pewnie sporo wrogów.
- Nawiasem, niezły z niego tatuś. Zamiast natychmiast rzucić wszystko i przyjechać do domu, poszedł na jakieś spotkanie biznesowe…
- Kasa, kasa, kasa - podsumował Sebastian.
Kilka minut później weszli na komendę. Wrzucili tylko kurtki do biura i skierowali się do pokoju asystentów. Tam, o dziwo w ciszy, siedzieli Kaśka, Bartek i Julita. Wszyscy nachmurzeni pochylali się nad raportami.
- Cześć pracy - przywitała się wesoło Aśka.
Odpowiedział jej zbiorowy pomruk. Wymieniła z Sebastianem znaczące spojrzenia i przysiadła na biurku Bartka.
- Trzeba nam sprawdzić Bogdana Małeckiego - powiedziała, bawiąc się długopisem. - I jego żonę w sumie też.
- Się robi - burknął asystent.
I tak nie mógł wrócić do papierów, bo Aśka usiadła na jego raportach. Jeszcze przez chwilę komisarze obserwowali, jak Kaśka i Julita, siedząc przy jednym biurku, wypełniają dokumenty. Obie miny miały zacięte i wydawało się, że bardziej skupiają się na unikaniu nawzajem swoich łokci, niż na treści zapisków.
- Chodź Aśka - powiedział Seba teatralnym głosem, - nie będziemy im przeszkadzać.
Chwilę później rozsiedli się w swoim biurze, ale nie mieli pomysłu na dalsze działanie.
- Zastanawiam się - zaczęła w końcu dziewczyna, - po co w ogóle tu przyjechaliśmy.
- Bo nie mieliśmy nic lepszego do roboty? - zasugerował Seba.
- No chyba. Powinniśmy jechać do firmy tego ojczulka.
- Komu w drogę, temu czas - podsumował policjant i podał narzeczonej kurtkę.
Było już po dwudziestej drugiej, kiedy komisarze wrócili wreszcie do domu. Kuba i Krzysiek już spali, a Daria w salonie czytała książkę. Kiedy usłyszała ich głosy, oderwała się od lektury i podniosła głowę.
- Obiad czeka w lodówce - powiedziała bez zbędnych wstępów.
- Nam także miło cię widzieć - odparł Sebastian z uśmiechem.
Daria wywróciła oczami, rzuciła książkę na kanapę i wstała.
- Podgrzeję wam - zaofiarowała się.
- Nie trzeba, ja to zrobię - zaprotestowała szybko Aśka.
- Spokojnie, to tylko obiad - skwitowała nastolatka i poszła do kuchni.
- O co jej chodzi? - zapytał cicho Seba.
- Może jeszcze nie otrząsnęła się po tej sprawie z Damianem.
- A może ma jakieś problemy?
- To mnie pytasz? - mruknęła, drapiąc za uchem Laurę. - Porozmawiaj z nią, jeśli chcesz, ale pewnie i tak nic ci nie powie.
- Niezwykle mi pomogłaś.
Uśmiechnęła się i poszła w ślady Darii, zostawiając Sebastiana sam na sam z wątpliwościami. W końcu dołączył do dziewczyn, ale nawet nie próbował wypytywać siostrzenicy. Zdawało się zresztą, że jej nastrój wcale nie jest taki zły. Po obiadokolacji komisarze zajrzeli jeszcze do dzieci i poszli do swojej sypialni. Zanim oboje skończyli wieczorną toaletę, było już grubo po północy. Aśka siedziała na łóżku i kremowała nogi, a Seba obserwował ją z fotela, bawiąc się machinalnie telefonem.
- Może pogadałabyś z Kaśką, co? - zapytał po długiej chwili milczenia.
- O czym? - mruknęła, nie podnosząc głowy.
- No o Julicie. Przecież tak nie może być.
- Zawsze to Ania pełniła funkcję mediatora - odparła z uśmiechem, zerkając w końcu na narzeczonego.
- Twierdzi, że w tej kwestii jest bezsilna…
- Więc cóż dopiero ja.
- Oj, Asiula…
- Rozmawiałyśmy dzisiaj z Kaśką - powiedziała zdawkowym tonem, - ale niewiele z tego wynika. Ania ma jakby rację… dopóki Kaśka sama nie będzie chciała czegoś z tym zrobić, my nic na to nie poradzimy.
- Ale dlaczego ona tak nie lubi tej całej Julity?
- Wiesz… ja ją rozumiem. Pamiętam jak musiałam pracować ze Sławkiem, choć najchętniej zrzuciłabym go ze schodów.
- To jednak była trochę inna sytuacja - upierał się Seba.
- Owszem.
- Aśka, powiesz mi wreszcie, co jest grane?
Dziewczyna uśmiechnęła się i opuściła nogawkę spodni. Przesadnie wolnymi ruchami zaczęła podwijać drugą.
- Aśka…
- Ależ ty się niecierpliwy zrobiłeś - mruknęła rozbawiona. - Kaśka jest… powiedzmy, że znają się z Bartkiem już jakiś czas, a on nigdy nie wykazał nią zainteresowania. Z kolei od Julity nie odrywa wzroku.
- Gdyby Kaśka nosiła dekolty do pępka, pewnie też by… - zauważył spojrzenie ukochanej i urwał. Uśmiechnął się przepraszająco. - Wiesz przecież, o co mi chodzi…
- Może lepiej niech to się toczy własnym rytmem - skwitowała. - Ja nie zamierzam na Kaśkę naciskać.
Sebastian westchnął tylko, bo nadal nie bardzo rozumiał, co narzeczona chciała mu przekazać. Przez chwilę przyglądał się jej zamyślony, aż w końcu ponownie się odezwał.
- Asiu, może… już czas pomyśleć o naszym ślubie? - zagadnął ostrożnie.
Zamarła z kremem w dłoniach. Po długiej chwili zakręciła go, odłożyła na szafkę i spojrzała wreszcie na Sebastiana.
- Jesteś pewien, że tego chcesz? - zapytała, patrząc mu w oczy.
- Oczywiście. Właśnie dlatego oświadczyłem ci się półtora roku temu - przypomniał.
- Sporo się zmieniło od tego czasu…
- Nie to, że cię kocham.
- Czyli… - zamyśliła się na moment. - Mieliśmy się pobrać na wiosnę.
- Wiosna zaczyna się za dwa tygodnie - powiedział Seba z uśmiechem.
- To może w maju? - zaproponowała dziewczyna.
- To znaczy, że się zgadasz?
- Jeszcze pytasz… - odparła, wywracając teatralnie oczami.
Starała się ukryć podekscytowanie, ale kiepsko jej to wychodziło. W końcu Sebastian wstał z fotela, podszedł do niej i usiadł obok na łóżku. Przez chwilę w milczeniu bawił się jej włosami.
- To co, pójdziemy jutro do kościoła? - odezwał się w końcu.
- Yhy.
Pozwoliła się przytulić i po chwili leżała z głową na kolanach ukochanego. Wszystko zaczynało się układać i czuła się z tego powodu bardzo szczęśliwa. Nie mogło to jednak wymazać z pamięci ciężkiego okresu, który przecież ledwie zdążył się zakończyć.
- Myślałeś o świadkach? - zapytała cicho.
- Ania i Rafał?
- Chciałam się tylko upewnić - powiedziała z uśmiechem.
- Trzeba porozsyłać zaproszenia, znaleźć salę i kupić sukienkę…
- Wiesz… - zaczęła powoli dziewczyna. - Tak, masz rację. Mamy dużo do zrobienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz