poniedziałek, 21 lutego 2011

194.

Pierwszy tydzień po wyjściu Aśki ze szpitala mijał wolno i niestety nie bezproblemowo. Mimo że dziewczyna wciąż nie czuła się najlepiej, nie miała zamiaru spędzać czasu w łóżku. Sebastian musiał chodzić do pracy, więc nie miał możliwości cały czas jej pilnować.
- Aśka, tu chodzi o twoje zdrowie, nie rozumiesz tego? - powiedział w końcu zniecierpliwiony.
Trzeciego dnia po powrocie z komendy zastał ją na podwórku, grającą z Krzysiem i psami w piłkę. Rzadko złościł się na narzeczoną, ale tym razem nie wytrzymał.
- Dobrze się już czuję - odparła natychmiast. - Nie chcę leżeć w łóżku…
- Więc przynajmniej nie ruszaj się z domu - warknął mężczyzna, rzucając jej koc z szafki.
- Niedługo pójdę do pracy i co wtedy? - odburknęła nachmurzona. - Też będziesz mnie pilnować?
- W ogóle nie powinienem pozwalać ci wracać - powiedział dużo ostrzej niż było to konieczne.
Aśka zmrużyła oczy, skrzyżowała ręce na piersiach i zaśmiała się teatralnie.
- Myślisz, że możesz mi czegoś zabronić? - zapytała jadowitym tonem.
- Ktoś musi, skoro sama nie masz za grosz odpowiedzialności.
- Tak? To patrz.
Wstała, zarzuciła na siebie kurtkę i wyszła, zostawiając osłupiałego Sebastiana. Chwilę później w drzwiach pojawiła się Daria, patrząc na wujka z uniesionymi brwiami.
- Aśka poszła z psami do lasu - powiedziała z wahaniem. - Jesteś pewien, że to dobry pomysł? Robi się naprawdę zimno.
Seba wzruszył ramionami. Był zły i na Aśkę, i na siebie, ale zdawał sobie sprawę, że w tym momencie niewiele może zrobić. Gdyby poszedł jej szukać, dziewczyna uparłaby się jeszcze bardziej i kto wie, jak by się to skończyło.
Większość popołudnia spędził w oknie, wypatrując narzeczonej. Było już całkiem ciemno i zaczynał się coraz bardziej niepokoić. Daria podsycała tylko nerwową atmosferę, mamrocząc za jego plecami o nieodpowiedzialności i dziecinnym zachowaniu. W końcu, kiedy minęła już siódma, usłyszał szczęk klucza w zamku. Zszedł na dół i zmierzył ukochaną nieprzychylnym spojrzeniem. Zignorowała to, gruchając do psów przesadnie głośno. Zdjęła buty i kurtkę i minęła go, nie dając po sobie poznać, że w ogóle zauważyła jego obecność. Przywitała się teatralnie z Darią, po czym poszła na górę. Sebastian dostrzegł jej przemoczone ubrania, czerwone policzki i błyszczące oczy. Dobrze wiedział, że ich sprzeczka zakończy się gorączką i modlił się, żeby noc minęła w miarę spokojnie.
Niestety jego życzenia pozostały tylko życzeniami. Aśka wzięła długą kąpiel, czując, jak rośnie jej temperatura. Chciała za wszelką cenę udowodnić Sebastianowi, że miała rację, a niestety gorączka to przekreślała. Po wyjściu z łazienki szybko czmychnęła do łóżka, mając nadzieję, że mężczyzna nic nie zauważy.
Jeśli jednak chodziło o Aśkę, Sebastian zawsze był bardzo spostrzegawczy. Wystarczył jeden rzut oka, żeby natychmiast wszystko zrozumiał. Usiadł na brzegu łóżka i bez słowa podał jej termometr.
- Daj mi spokój - warknęła ostrzegawczo, bo jej samopoczucie pogarszało się z minuty na minutę.
- Dobra - powiedział zniecierpliwiony. - Przepraszam, zadowolona?
- Nie - odparła ostro, siadając i patrząc Sebastianowi w oczy. - Naprawdę nie rozumiesz, o co mi chodzi?
- A ty naprawdę nie rozumiesz, co przeżywałem, kiedy byłaś w szpitalu? Nie rozumiesz, że dałbym wszystko, żeby to się już nigdy nie powtórzyło?
Poczuła, jak gwałtownie atakują ją wyrzuty sumienia. Jak mogła być tak egoistycznie nastawiona do życia?
- Przepraszam - powiedziała cicho, spuszczając wzrok.
- Nie przepraszaj, po prostu zmierz temperaturę.
Kiedy chwilę później podawał jej tabletki i otulał kołdrą, czuła się fatalnie i to wcale nie była wina gorączki. Nie mogła uwierzyć, że zachowała się tak podle względem kogoś, kogo kochała nad życie.
Nigdy więcej nie wracali już do tego tematu, ale spór na długo został w ich pamięci. Aśka zaczęła poważniej podchodzić do kwestii swojego zdrowia i bez marudzenia stosowała się do zaleceń lekarza. Sebastian jednak także się nagiął. Dał jej więcej swobody i starał się nie narzucać swojej woli. Niestety wycieczka do lasu musiała pozostawić po sobie ślad i był już początek marca, kiedy wreszcie Aśka wróciła do pracy.
- Kurczę, minął prawie rok… - westchnęła, rozglądając się po biurze.
- No to na dobry początek raporciki - zakpił Bartek i położył przed nią stos dokumentów.
Aśka westchnęła, ale ku rozbawieniu chłopaków uśmiech wcale nie zniknął z jej twarzy.
- Wiecie, że nawet za tym tęskniłam? - powiedziała, szukając swojego ulubionego długopisu. - Pamiętaj, że bierzemy pierwszą sprawę! - dodała z entuzjazmem.
Sebastian tylko puścił asystentowi oczko i dołączył do narzeczonej.
- Herbatki? - zagadnął
- A może kawki? - zaproponowała nieśmiało. - Już nie biorę chemii, piersią też nie karmię…
- Ok, będzie kawka - odparł mężczyzna.
Odprowadziła go wzrokiem i wróciła do papierów. Chyba po raz pierwszy wypełniała je z takim entuzjazmem. Chwilę później usłyszała jakieś hałasy na korytarzu i zaintrygowana podążyła w ich kierunku.
- Gdybyś się skupiła na pracy, nie popełniałabyś takich błędów! - krzyczała Kaśka.
Następnie z biura asystentów wyleciał plik dokumentów i wylądował pod nogami czerwonej ze złości Julity.
- Nie jesteś moim szefem! - odparowała natychmiast.
- Tak?! To może zapytamy, co szef o tym myśli!
- Z wielką chęcią!
Kaśka wypadła wściekła z biura, złapała z ziemi dokumenty i skierowała się na schody, a za nią podążyła Julita. Jeszcze przez chwilę słychać było podniesione głosy.
- Cześć Asiu - mruknął przygnębiony Bartek, wychodząc z biura. - Fajnie, że wróciłaś.
- Też się cieszę - odparła. - Co im jest?
- Nie jesteś na bieżąco - wtrąciła się Ania, która także obserwowała całe zajście, stojąc w drzwiach swojego biura. - Tak jest od roku niemal codziennie.
- Nie da się z nimi pracować - mruknął Bartek. - Nie mam pojęcia, co się dzieje z Kaśką. Zawsze była oazą spokoju…
Aśka spojrzała znacząco na Anię, która tylko skinęła głową. Dla nich zachowanie asystentki wcale nie było takie niezrozumiałe. Bartek z westchnieniem wrócił do siebie, ale zanim dziewczyny zdążyły przedyskutować sprawę, na korytarzu pojawił się Seba z dwoma kubkami kawy.
- Znowu nasze złośnice szaleją? - zapytał zdawkowym tonem.
- Ano.
- Biedny Bartek, niedługo nam chłopak osiwieje.
Podał Asi gorący napój i z uśmiechem stwierdził, że przygląda mu się jakby był ósmym cudem świata.
- No dobra, ja wracam do papierów - westchnęła Ania.
Komisarze weszli do biura, ale Sebastian zauważył, że dziewczyna jest zamyślona. Usiadła na parapecie i upiła łyk gorącej kawy.
- Mmm… moja ulubiona - powiedziała z uśmiechem. - Słuchaj, one tak zawsze?
- Kaśka i Julita? Tak, to u nich normalka.
- A Kaśka i Bartek… - zawahała się.
- No z Bartkiem się nie kłóci… - odparł Seba trochę zaskoczony. - To znaczy wiesz, czasem tak, bo w końcu ile można słuchać tych awantur… Święty straciłby cierpliwość.
- Ale… no tak, masz rację - westchnęła, postanawiając w duchu, że porozmawia na ten temat z przyjaciółką.
Taka okazja nadarzyła się już kilka godzin później. Kiedy weszła do kuchni, zastała tam Kaśkę, która przygnębiona jadła precelki.
- Smacznego - zagadnęła Aśka i włączyła czajnik.
- Hej, Asiula. Miło znowu cię tu widzieć.
- Tak, zauważyłam właśnie, że strasznie się cieszysz - zakpiła.
Do kuchni weszła Ania i uśmiechnęła się na widok przyjaciółek.
- O, widzę, że jesteśmy w komplecie - zauważyła zadowolona. - To świetnie.
Kaśka podniosła wzrok i zaskoczona stwierdziła, że policjantki siadając obok, nie odrywając od niej wzroku.

- Co jest? - mruknęła.
- Powiedz nam, co cię tak bardzo denerwuje w Julicie? - zaczęła Aśka rzeczowym tonem.
- Nie macie tyle czasu, żebym zdołała wszystko wymienić - odburknęła.
- To może inaczej… czy Julita umawia się z Bartkiem?
Ania zachłysnęła się sokiem i, krztusząc się, spojrzała na przyjaciółkę. Aśka tylko poklepała ją po plecach, ale nie odrywała wzroku od asystentki.
- Nic mnie to nie obchodzi - odparła dziewczyna po chwili.
- Jasne - zakpiła Ania, kiedy już zdołała złapać oddech.
- Kasiu, a dlaczego ty po prostu nie zaproponujesz Bartkowi jakiejś kolacji czy czegoś takiego? - zapytała Aśka łagodnie.
- A niby dlaczego miałabym to robić?
- Nie było mnie tu prawie rok, a wy dalej swoje. Zrób wreszcie pierwszy krok.
- Ja nic do niego nie mam - odparowała szybko, ale na jej policzkach wykwitły rumieńce.
- A ja jestem primabaleriną - zapiła Ania. - Kaśka, ślepy by zauważył.
- Chyba że by był facetem… - sprostowała Aśka. - Oni nigdy nie widzą takich subtelności.
- No dobra, więc ślepa by zauważyła. Spróbuj, tyle lat znasz Bartka.
- Tylko że on się wciąż gapi na tą… Julitkę - Kaśka wypowiedziała jej imię, jakby było najgorszą obelgą.
- A co się dziwisz? Założy mini i dekolt i po sprawie - skwitowała Aśka. - W końcu to tylko facet, nie wymagaj zbyt wiele.
- Facet, tak? Twój Sebastian też jest facetem i nawet na nią nie spojrzy - prychnęła.
Ania rozbawiona zauważyła, że Aśka wyprostowała się na krześle i przywołała na twarz wystudiowaną obojętność, chociaż nie dała rady ukryć zadowolenia.
- Sebastian to Sebastian - odparła Anka ze śmiechem. - Kaśka, naprawdę powinnaś coś z tym zrobić.
Policjantka tylko westchnęła. Widać było, że nie ma ochoty na dalszą rozmowę, bo wstała i wyszła z kuchni. Dziewczyny posłały za nią smutne spojrzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz