wtorek, 15 lutego 2011

189.

Następny dzień mijał w pozornie wesołej atmosferze. Zarówno komisarze jak i Daria byli bardzo przybici, ale starali się z tym nie obnosić ze względu na Krzysia. Wspólnie skończyli przygotowania, a potem zjedli wigilijną kolację. Kiedy przyszedł czas na prezenty, Sebastian wziął Asię na kolana i obserwowali, jak Daria i Krzysiek otwierają kolorowe pudełka.
- To dla was - powiedział chłopiec w pewnym momencie, podając komisarzom spory pakunek.
- Zrobiliśmy go we dwoje - dodała Daria. - Nie bardzo wiedzieliśmy, co by się wam spodobało...
Asia rozwinęła papier i oczom narzeczonych ukazał się śliczny album w twardej okładce. Otworzyła go machinalnie, by na pierwszej stronie zobaczyć ich wspólną fotografię sprzed kilkunastu lat. Czuli na sobie spojrzenia dzieci, ale w tym momencie istnieli tylko oni. Wspomnienia wywołane zdjęciami były tak żywe, że Aśce stanęły w oczach łzy. Poczuła, że Sebastian przytula ją do siebie mocniej.
- To śliczny prezent - powiedziała w końcu wilgotnym głosem. - Bardzo wam dziękujemy.
Tej nocy nie mogła spać. Wciąż wracała myślami do albumu. Było w nim mnóstwo fotografii, o których istnieniu już dawno zapomniała. Dopiero je oglądając, zdała sobie sprawę, że naprawdę zna Sebastiana szmat czasu. Jednak największe emocje wywołała ostatnia strona, gdzie było jedno puste miejsce. To tam właśnie miało znaleźć się ich ślubne zdjęcie. Teraz szczerze żałowała, że tak zwlekała z ceremonią. Gdyby nie jej bezsensowne życzenia, już dawno byłaby żoną Sebastiana. A tak? Miała spore wątpliwości, czy w ogóle dojdzie do ślubu, a nawet jeśli, jak takowy miałby wyglądać.
Czas pobytu Sebastiana w Polsce minął niezwykle szybko. Uroczystość chrzcin Kubusia została zorganizowana skromnie, ale znalazły się tam wszystkie osoby bliskie komisarzom. Zabrakło jedynie matki Sebastiana, ale to akurat nikogo nie dziwiło. Asia do końca miała nadzieję, że się pojawi. Wysłała jej zaproszenie w tajemnicy przed narzeczonym, ale najwyraźniej serce niedoszłej teściowej nie zmiękło.
Ania i Rafał zostali rodzicami chrzestnymi Kuby. Oboje byli bardzo przejęci swoją rolą, ale oczywiście zadowoleni. Dla Aśki nie był to najszczęśliwszy dzień, po pierwsze dlatego, że jej wygląd budził zainteresowanie wśród ludzi, a po drugie zbliżał się przecież nieuchronnie wyjazd Sebastiana.
Przyjaciele musieli bardzo długo go przekonywać, nim podjął decyzję o kolejnym rozstaniu z narzeczoną. W końcu zgodził się wyjechać na dwa tygodnie, czyli do czasu kolejnych badań. Gdyby nadal nie było poprawy, miał natychmiast wrócić do Polski.
W styczniowy poranek tuż po otrzymaniu wyników, Aśka siedziała na ławce pod kliniką i wpatrywała się w kartkę, czytając raz po raz opinię lekarza, jakby miała nadzieję, że zmieni ją intensywnym spojrzeniem. Ania przyjechała po nią spóźniona kilkanaście minut. Kiedy zauważyła przyjaciółkę, przysiadła się do niej bez słowa.
- No i co ja mam mu powiedzieć? - zapytała cicho Aśka.
- Najlepiej prawdę.
- Nie mogę mu tego zrobić...
- Przecież to nie twoja wina - powiedziała Ania łagodnie.
- To wszystko jest takie trudne - westchnęła. - Gdyby tu chodziło tylko o mnie, byłoby mi lżej.
- Wiem. Ale związek to nie tylko przyjemności czy nawet wspieranie w trudnych chwilach. Czasem trzeba po prostu razem cierpieć.
- Zostawię go samego z dwójką dzieci... Kubuś jest jeszcze taki malutki, potrzebuje mnie - mówiła cicho.
- Asia, nie mów takich rzeczy. Wyzdrowiejesz, rozumiesz?
- Wiesz co jest najgorsze? - zapytała, bawiąc się paskiem od torebki. Ania przyglądała jej się uważnie, ale nie zdobyła się na żadną reakcję. - Że nie potrafię podjąć żadnej decyzji.
- Decyzji?
- No tak. Nie chcę reszty życia spędzić na zmianę w szpitalu i łazience - westchnęła. - Ale przecież nie mogę pozbawić Sebastiana nadziei.
- Nie możesz się poddać...
- Nie poddaję się - odparła Asia, wciąż nie patrząc na przyjaciółkę. - Po prostu chciałabym nacieszyć się tym, co nam zostało. Po co sięgać po coś, co może okazać się poza naszym zasięgiem? Może lepiej zrobić wszystko, żeby zapamiętać się od tej dobrej strony?
- Nie mogę tego słuchać - powiedziała Anka, próbując złością zasłonić rozpacz.
- Przepraszam, masz rację. Nie powinnam nikogo tym obciążać.
Ania pokręciła głową z niedowierzaniem. Czasem było naprawdę ciężko obcować z kimś, kto zawsze chce być w porządku. Już otwierała usta, żeby zaatakować przyjaciółkę, kiedy zadzwonił jej telefon. Rzuciła tylko kobiecie wrogie spojrzenie i odebrała. W miarę rozmowy jej twarz coraz bardziej bladła, a oczy robiły się większe. W końcu pożegnała się z Rafałem i spojrzała na Aśkę w taki sposób, że po jej plecach przebiegły dreszcze.
- Co się stało? - zapytała natychmiast.
- Dostaliśmy dzisiaj wezwanie do porwania dziecka. Sprawa była o tyle dziwna, że dzwoniła do nas dyrekcja szkoły, z której uprowadzono chłopca - mówiła Ania ostrożnie, cały czas uważnie obserwując reakcje przyjaciółki. - Jego rodzice nie odbierali telefonów, dlatego zgłosili się prosto do nas.
- Ale dlaczego tak się zdenerwowałaś?
- Rafał sam tam pojechał, bo ja byłam umówiona z tobą. I widzisz... Na miejscu okazało się, że ten zaginiony chłopiec...
- No wyduś to wreszcie! - ponagliła ją Aśka.
- Ten chłopiec to Krzyś - wyznała wreszcie Ania.
Zapadła cisza. Aśka wpatrywała się w przyjaciółkę z niedowierzaniem. Minęła pełna minuta, nim dotarły do niej wypowiedziane słowa. Zagryzła wargi i zgniotła w dłoni kartkę z wynikami. Ania obserwowała ją ze strachem.
- Wyłączyłam telefon wchodząc do szpitala - powiedziałą w końcu policjantka, jakby to było w tej chwili najważniejsze.
- Asiu...
- Jedziemy na komendę - zarządziła dziewczyna, zrywając się z ławki.
Wrzuciła wyniki do najbliższego śmietnika i pierwsza dotarła do samochodu. Ania nie próbowała jej zniecęcać. Dobrze rozumiała, jak bardzo pani komisarz jest zdenerwowana. Na komendę wpadła jak burza, prosto do biura przyjaciół, gdzie siedzieli Rafał, Bartek, Kamil i Kaśka. Kiedy zauważyli Joasię, zerwali się z miejsc jak na rozkaz. Zaczęli zdawać jej relację, nie czekając na pytania.
- Krzysiek wyszedł na przerwę i już nie wrócił do sali.
- Rozmawiał z nim jakiś facet, ale dzieciaki go nie kojarzą.
- Z monitoringu też nic nie będzie, ktoś zakłócił nagranie...
Policjanci spojrzeli na nią z niepokojem, bo wciąż nie powiedziała ani słowa. Kiedy w końcu się odezwała, jej głos był spokojny i pewny.
- Kamil, zorganizuj ludzi do obstawienia domu i na wszelki wypadek naszego starego mieszkania. Bartek, pojedziesz do szkoły po Darię i przywieziesz ją tu. Wyślijcie kogoś do nas, w szafce w sypialni jest moja broń i legitymacja - mówiła, przerzucając nerwowo papiery leżące na biurku. - W domu jest opiekunka z Kubusiem, muszą mieć ochronę.
- Asia, ty jesteś na zwolnieniu. Powinnaś wrócić do domu i...
- I co? - zapytała nadzwyczaj spokojnie.
Nikt jej nie odpowiedział, za to wszyscy rozeszli się, żeby wypełnić jej polecenia. Kiedy została sama opadła na fotel i ukryła twarz w dłoniach. Przez chwilę siedziała bez ruchu zbierając siły na dalsze działanie. W końcu podniosła się i pewnym krokiem ruszyła w kierunku gabinetu szefa.
Godzinę później siedziała w swoim biurze zakopana w stertach dokumentów. Pierwsze, co przyszło jej do głowy to przejrzenie ostatnich spraw Sebastiana. Podejrzewała, że mogła to być zemsta na komisarzu. Kiedy wzięła do ręki kolejną teczkę, w drzwiach pojawiła się Ania z jakąś kobietą i kilkuletnią dziewczynką. Aśka podniosła wzrok i spojrzała pytająco na przyjaciółkę.
- Karina widziała mężczyznę, który zaczepiał Krzysia. Może rozpozna kogoś w bazie danych - powiedziała Ania.
Aśka kiwnęła tylko głową i wyszła z biura. Zdawała sobie sprawę, że nie jest w stanie zachować spokoju, a jej nerwy będą tylko rozpraszać dziecko, więc wolała zostawić to w rękach przyjaciółki. Na korytarzu wpadła na Bartka i Darię, którzy właśnie przekroczyli próg komendy.
- Co się stało?! - zapytała zaaferowana dziewczyna.
- Krzysiek zniknął ze szkoły, być może ktoś go porwał - odparła Aśka, starając się ignorować przerażone spojrzenie nastolatki. - Pojedziesz z Bartkiem - kontynuowała, zerkając na asystenta znacząco - i sprawdzisz wszystkie miejsca gdzie może być. Ty wiesz najlepiej, co robił w wolnym czasie.
- Ale przecież...
- Daria, rób co mówię, proszę. I nie mów Sebastianowi... ja sama mu powiem. Bartek, masz moją broń? - rzuciła w kierunku policjanta.
- Łap - mruknął, podając jej pistolet i odznakę.
Daria obserwowała ich szeroko otwartymi oczami. Wyglądała na wstrząśniętą.
- Aśka, przecież ty nie możesz... Aśka! Obiecałaś Sebastianowi!
- Pamiętam, co mu obiecałam - powiedziała kobieta, kładąc Darii ręce na ramionach i patrząc prosto w oczy. - Teraz najważniejsze to odnaleźć Krzysia. Muszę wziąć sprawy w swoje ręce. Pozwól mi na to, proszę.
Przez chwilę milczały, mierząc się wzrokiem. W końcu Daria pokręciła głową.
- Sebastian mnie zabije - skwitowała, ale bez dalszych protestów ruszyła z Bartkiem w stronę wyjścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz