wtorek, 2 lipca 2013

1. Bierz życie jakim jest


Mała zmiana planów. Zamiast miniaturki pojawia się dziś pierwsza część nowego opowiadania, na razie bez tytułu. Postaram się dodawać części co 2-3 dni, oby się udało. Miniaturka pojawi się w międzyczasie, jak wreszcie ją skończę.
Jestem bardzo zaskoczona (oczywiście pozytywnie!) ilością komentarzy pod ostatnim wpisem. Bardzo się cieszę, że ktoś tu nadal zagląda. Mam nadzieję, że Was nie zawiodę :)


***


Za oknem kropił deszcz. Było już całkiem ciemno, ale okolice komendy dość dobrze oświetlały uliczne latarnie. W większości dzielnic ruch o tej porze już zanikał, ale na ulicy Pomorskiej wciąż było gwarno jak w środku dnia. Komendant przygotowywał dużą akcję i choć powtarzał, że nic nie może wskazywać na jakiekolwiek niecodzienne wydarzenia, poruszenie policjantów łatwo dawało się odczuć. Minęła już dwudziesta trzecia, a co chwilę ktoś wchodził i wychodził z budynku; na parkingu kręciły się rozmawiające grupki ludzi.
Joasia dostrzegała to wszystko tylko kątem oka. Tak naprawdę więcej uwagi poświęcała małemu pająkowi wędrującemu po futrynie okna. Siedziała na parapecie z plikiem dokumentów, ale w głębi duszy czuła, że już nic wartościowego z nich nie wyczyta.
- O czym myślisz? – zapytał nagle Seba.
Kobieta spojrzała na niego i zdała sobie sprawę, że musiał ją obserwować od dłuższej chwili.
- O tej akcji – mruknęła, opierając głowę o ścianę.
- Jak chyba wszyscy… Akurat nam Stary musiał dowalić to morderstwo. Jakby mało było roboty z przygotowaniem do akcji.
Aśka pokiwała głową i znowu spojrzała w okno. Deszcz padał coraz mocniej i grupki rozmówców ulotniły się z parkingu.
- Dziwnie się czuję – powiedziała po chwili namysłu. -  Zawsze się cieszyłam na myśl o akcji, a teraz wolałabym siedzieć za biurkiem…
- Nic dziwnego.
Oboje na moment zamilkli, wspominając wydarzenia sprzed czterech miesięcy. Prowadzili pozornie prostą sprawę pobicia, od początku mieli jednego podejrzanego, zbierali tylko dowody. Przeszukując stare magazyny nad Wisłą, znaleźli więcej niż się spodziewali. Nie było co prawda bezdomnego, który miał być świadkiem pobicia, za to całkiem ładny skład broni. Oglądali pobieżnie znalezisko, oceniając, czy prócz ekipy przydadzą się także pirotechnicy, kiedy z drugiej strony dosłyszeli kroki i echo rozmów.
Bez wahania zgodzili się, że trzeba od razu zatrzymać podejrzanych. Schowali się jednak za ścianą, żeby sprawdzić, z kim mają do czynienia i szybko okazało się, że było to słuszne posunięcie. Do pomieszczenia weszło siedmiu mężczyzn i nie trudno było domyślić się, że są uzbrojeni. Komisarze wycofali się poza budynek i wezwali wsparcie.
Nie mogli zbyt długo czekać, więc musiały im wystarczyć dwa patrole. Założyli kamizelki kuloodporne i szybko omówili plan działania. Sebastian pamiętał, jak Aśka poganiała ich gotowa do akcji. Wciąż się martwiła, że podejrzani opuszczą magazyny, zanim uda się ich zatrzymać.
Już od początku wszystko wyglądało nieciekawie. Kiedy policjanci wrócili do budynku, jednego z mężczyzn już nie było. Mimo tego komisarze zdecydowali się zatrzymać podejrzanych, jednak kiedy się ujawnili, wywiązała się strzelanina. Jednemu z mundurowych udało się postrzelić najmłodszego bandytę, a Sebastian wykorzystał okazję i obezwładnił drugiego. Wyglądało na to, że akcja zakończy się sukcesem, kiedy tuż za plecami komisarzy rozległ się dźwięk kroków, niemal niedosłyszalny wśród huku wystrzałów.
 Aśka odwróciła się gwałtownie i dostrzegła siódmego z bandytów mierzącego w Sebastiana. Strzeliła bez zastanowienia, ale kilka sekund wystarczyło, by i w jej stronę posypały się strzały. Seba puścił obezwładnionego mężczyznę i chcąc chronić partnerkę, postrzelił w nogę najbliżej stojącego.
Chwila nieuwagi nie wydawała się groźna. Mężczyzna obezwładniony przez Sebastiana nie miał broni, więc chociaż nie był skuty, nic nie wskazywało, żeby stanowił w tej chwili jakieś zagrożenie. Oczywiście Seba był doświadczonym policjantem i wiedział, że w takich sytuacjach lepiej dmuchać na zimne. Odwrócił się więc szybko, chcąc przypomnieć bandycie, że nadal ma na niego oko, jednak było już za późno. Mężczyzna już sięgał po broń maszynową i choć Sebastianowi natychmiast udało się go trafić, bandyta zdążył oddać serię strzałów.
Komisarzowi wystarczyło jedno spojrzenie, by wiedzieć, że jest bardzo źle. Aśka leżała na ziemi kilka metrów dalej.
- Jesteś cała? – zawołał, upewniając się, że postrzelony mężczyzna nie żyje. – Aśka!
Brak odpowiedzi jeszcze bardziej go zaniepokoił. Rzucił okiem na mundurowych, którzy skuwali pozostałych bandytów i podbiegł do partnerki.
Na klatce piersiowej kobiety powiększała się plama krwi. Sebastian bez zastanowienia ucisnął ją dłońmi. Joasia miała otwarte oczy, wodziła po ścianach jakby zaskoczonym spojrzeniem; wydawała się skołowana. Potem Seba dostrzegł krew w kąciku jej ust i chwilę później kobieta zaczęła się krztusić.
Jedno było pewne: kolejnych dziesięciu minut do przyjazdu karetki Sebastian miał nigdy nie zapomnieć. Jedną ręką cały czas uciskał obficie krwawiącą ranę, drugą przytrzymywał głowę Joasi, umożliwiając jej oddychanie. Najpierw po prostu gorliwie zapewniał, że karetka już jedzie. Kiedy jednak kobieta zaczęła zamykać oczy, kompletnie stracił głowę. Prawie krzyczał, żeby nie zasypiała, że wszystko na pewno będzie dobrze, tylko musi zostać przytomna. Kobieta faktycznie otworzyła oczy i spojrzała na partnera, ale mężczyzna nie poczuł się przez to lepiej. Natychmiast zdał sobie sprawę, że Joasia wie, jak bardzo jest źle i po prostu się boi. Nigdy nie powiedział tego na głos, ale miał wrażenie, jakby kobieta wiedziała, że umiera. On też już to wiedział. O dziwo jednak nie spanikował jeszcze bardziej, wręcz przeciwnie – całkowicie odzyskał spokój. Udało mu się nawet uśmiechnąć, kiedy mówił, że nie ma się czego bać, bo on przy niej cały czas będzie.
Zanim przyjechała karetka, kobieta straciła przytomność. Sebastian przeżył prawdziwy horror, kiedy ratownicy reanimowali ją przez kilkanaście minut. Obudziła się dopiero tydzień później, na OIOMie w szpitalu.
- Stary na pewno zrozumie, jeśli nie zechcesz brać udziału w akcji – powiedział w końcu Sebastian.
Aśka uśmiechnęła się ironicznie, co momentalnie rozładowało atmosferę.
- No dobra – poprawił się komisarz ze śmiechem, - może nie zrozumie, ale nie będzie miał wiele do gadania.
- Minęło dość czasu, muszę po prostu wziąć się w garść – skwitowała Joasia, zeskakując z parapetu.
Odłożyła dokumenty na biurko i przeszła się po pomieszczeniu, wyraźnie szukając zajęcia. Na dobrą sprawę już od paru godzin mogli wracać do domu, ale z doświadczenia wiedzieli, że kiedy Stary jest wściekły – a zwykle był – lepiej nie wychodzić z komendy przed nim. Tak więc komisarze cierpliwie czekali na znak, że droga wolna i w międzyczasie próbowali zrobić coś pożytecznego.
- Wiesz, że pamiętam wszystko z tamtego dnia? – zagadnęła niespodziewanie kobieta.
Sebastian spojrzał na nią zaskoczony. Niedługo po przebudzeniu Aśka powiedziała mu, że nie pamięta nic od momentu postrzału, a lekarz przyznał, że to częste zjawisko. Taki obrót spraw pasował Sebastianowi, bo wcale nie miał ochoty na rozmowy o szczegółach. Mimo kilkunastoletniej przyjaźni nigdy wcześniej nie rozmawiali ze sobą w taki sposób.
- Przypomniałam sobie już po wyjściu ze szpitala – dodała, wzruszając ramionami, jakby czytała w myślach partnera.
Komisarz spróbował się uśmiechnąć, ale niezbyt mu to wyszło. Nie bardzo wiedział, co powiedzieć, jednak Joasia zdawała się niczego nie oczekiwać.
- W każdym razie… - mruknęła, przekładając nerwowo teczki z dokumentami. – Bardzo mi wtedy pomogłeś. Uspokoiłeś mnie.
Uśmiechnęła się jeszcze z wysiłkiem i wyszła z biura, nie czekając na odpowiedź. Sebastian przez chwilę patrzył za nią zamyślony. Znał Aśkę dostatecznie dobrze, by wiedzieć, ile kosztowało ją tych kilka słów.
Kobieta wróciła pięć minut później z dwoma kubkami kawy. Była już w zupełnie innym nastroju.
- Spotkałam Tomka – oświadczyła, stawiając przed partnerem napój. – Chłopaki robią zakłady, do której Stary będzie siedzieć…
- Chyba naprawdę się nudzą…
- Ale Tomek mówi, że możemy skoczyć na obserwację, jeśli nie mamy nic do roboty.
- Zawsze to lepsze niż siedzenie tutaj – mruknął Sebastian, mieszając bez entuzjazmu kawę.
- To co? Pijemy i spadamy?
Nocna obserwacja normalnie nie należała do atrakcji, ale komisarze zdecydowanie woleli pograć w karty w samochodzie, niż siedzieć w biurze, obserwować nerwowe przygotowania do akcji i czekać na kolejny wybuch Starego.
Godzinę później Sebastian zaparkował samochód na Jesionowej. Zauważył po drugiej stronie ulicy budkę z kebabami i zaproponował, że pójdzie kupić spóźnioną kolację. Kiedy wracał, dosłyszał końcówkę rozmowy z Tomkiem.
- Co jest? – zapytał, wsiadając do samochodu i podając Joasi kebaba.
- Coś się dzieje dwie ulice stąd, mamy to sprawdzić.
Seba wywrócił oczami, ale bez słowa włączył silnik i wycofał samochód z parkingu.
Znajdowali się na osiedlu na obrzeżach miasta. Od głównej ulicy – Klonowej, odchodziły w obie strony boczne – w tym Jaśminowa – i wszystkie nosiły nazwy roślin. Komisarze pokonali kilkaset metrów i skręcili w kolejną uliczkę, tym razem Świerkową. Były tu tylko trzy domy blisko głównej drogi, a dalej łąka i las. Na końcu ulicy komisarze dostrzegli patrol i światła latarek.
Zatrzymali się obok. Mundurowych znali z widzenia, ale na wszelki wypadek Sebastian pokazał im odznakę. Jeden z mężczyzn światłem latarki wskazał im fragment łąki oddalony o kilkadziesiąt metrów. Ani on, ani jego kolega nie przejawiali chęci wytłumaczenia, co się stało, więc komisarze tylko wymienili się znaczącymi spojrzeniami i ruszyli we wskazanym kierunku.
- Rozmowni – mruknęła Joasia, stąpając ostrożnie w wysokiej trawie.
- I zaangażowani.
Aśka miała wielką ochotę powiedzieć coś jeszcze, ale światło latarki padło akurat na coś, co wyglądało jak włosy, więc urwała. Zrobili jeszcze kilka kroków i ujrzeli wyraźnie kobietę. Miała rozerwane i pokrwawione ubrania. Zmierzwione włosy i trawa całkowicie zasłaniały jej twarz, więc trudno było ocenić jej stan.

3 komentarze:

  1. Opowiadanie ciekawie się zapowiada,bo już mnie zaczęło wciągać. Zastanawia mnie tylko jedno czy podczas "rozmowy podtrzymującej życie" Asi Sebastian nie powiedział czegoś co wolałby żeby zostało tajemnicą, bo oboje jakoś dziwnie się zachowali poi tym jak Asia powiedziała że pamięta wszystko z tego dnia. Oczywiście czekam na dalsze części opowiadania

    OdpowiedzUsuń
  2. No i mamy nowe opowiadanie! Zaczęło się ciekawie, choć nieco tajemniczo. Trudno coś wywnioskować po samym początku, jak trudno cokolwiek wywnioskować. Pojawiło się wspomnienie o akcji, w której Asia omal nie zginęła. Od tego czasu minęły cztery miesiące. Komisarze w momencie, kiedy ich poznajemy zaczynają kolejne śledztwo i są przyjaciółmi... Brzmi całkiem, ciekawie, ale troszkę mnie męczy, jakie relacje połączą ich późnej znów romans? Oj, oby nie tym razem! Lubię czytać Twoje opowiadania, Jowito, więc mam nadzieję, że się nie pogniewasz za tę uwagę. Po prostu chodzi o to, żeby tym razem była to opowieść o takiej rzeczywistej przyjaźni bez żadnych głębszych podtekstów. Zawsze przyda się pewna odmiana, prawda? ;-) Chyba tyle na razie mogę zasugerować. Czekam na nieco więcej informacji, a także na to, jak potoczy się dalej nowa sprawa kryminalna...

    OdpowiedzUsuń
  3. Sam nie wierzę, że to mówię, ale tym razem muszę przyznać rację Alutce. Kolejne opowiadanie o problematycznej miłości, romansidłach, zdradach i rozstaniach byłoby już nudne, wręcz mdłe. A może to jednak będzie historia kryminalna, dotycząca pracy, a nie życia prywatnego? Chyba jednak nie ma co się bawić w zgadywanki, tylko trzeba poczekać na kontynuację.

    OdpowiedzUsuń