Mała zmiana planów. Zamiast miniaturki pojawia się dziś pierwsza część nowego opowiadania, na razie bez tytułu. Postaram się dodawać części co 2-3 dni, oby się udało. Miniaturka pojawi się w międzyczasie, jak wreszcie ją skończę.
Jestem bardzo zaskoczona (oczywiście pozytywnie!) ilością komentarzy pod ostatnim wpisem. Bardzo się cieszę, że ktoś tu nadal zagląda. Mam nadzieję, że Was nie zawiodę :)
***
Za oknem kropił deszcz. Było
już całkiem ciemno, ale okolice komendy dość dobrze oświetlały uliczne
latarnie. W większości dzielnic ruch o tej porze już zanikał, ale na ulicy
Pomorskiej wciąż było gwarno jak w środku dnia. Komendant przygotowywał dużą akcję
i choć powtarzał, że nic nie może wskazywać na jakiekolwiek niecodzienne
wydarzenia, poruszenie policjantów łatwo dawało się odczuć. Minęła już
dwudziesta trzecia, a co chwilę ktoś wchodził i wychodził z budynku; na
parkingu kręciły się rozmawiające grupki ludzi.
Joasia dostrzegała to wszystko
tylko kątem oka. Tak naprawdę więcej uwagi poświęcała małemu pająkowi
wędrującemu po futrynie okna. Siedziała na parapecie z plikiem dokumentów, ale
w głębi duszy czuła, że już nic wartościowego z nich nie wyczyta.
- O czym myślisz? – zapytał
nagle Seba.
Kobieta spojrzała na niego i
zdała sobie sprawę, że musiał ją obserwować od dłuższej chwili.
- O tej akcji – mruknęła,
opierając głowę o ścianę.
- Jak chyba wszyscy… Akurat nam
Stary musiał dowalić to morderstwo. Jakby mało było roboty z przygotowaniem do
akcji.
Aśka pokiwała głową i znowu
spojrzała w okno. Deszcz padał coraz mocniej i grupki rozmówców ulotniły się z
parkingu.
- Dziwnie się czuję –
powiedziała po chwili namysłu. - Zawsze
się cieszyłam na myśl o akcji, a teraz wolałabym siedzieć za biurkiem…
- Nic dziwnego.
Oboje na moment zamilkli,
wspominając wydarzenia sprzed czterech miesięcy. Prowadzili pozornie prostą
sprawę pobicia, od początku mieli jednego podejrzanego, zbierali tylko dowody.
Przeszukując stare magazyny nad Wisłą, znaleźli więcej niż się spodziewali. Nie
było co prawda bezdomnego, który miał być świadkiem pobicia, za to całkiem
ładny skład broni. Oglądali pobieżnie znalezisko, oceniając, czy prócz ekipy
przydadzą się także pirotechnicy, kiedy z drugiej strony dosłyszeli kroki i
echo rozmów.
Bez wahania zgodzili się, że
trzeba od razu zatrzymać podejrzanych. Schowali się jednak za ścianą, żeby
sprawdzić, z kim mają do czynienia i szybko okazało się, że było to słuszne
posunięcie. Do pomieszczenia weszło siedmiu mężczyzn i nie trudno było domyślić
się, że są uzbrojeni. Komisarze wycofali się poza budynek i wezwali wsparcie.
Nie mogli zbyt długo czekać,
więc musiały im wystarczyć dwa patrole. Założyli kamizelki kuloodporne i szybko
omówili plan działania. Sebastian pamiętał, jak Aśka poganiała ich gotowa do
akcji. Wciąż się martwiła, że podejrzani opuszczą magazyny, zanim uda się ich
zatrzymać.
Już od początku wszystko
wyglądało nieciekawie. Kiedy policjanci wrócili do budynku, jednego z mężczyzn
już nie było. Mimo tego komisarze zdecydowali się zatrzymać podejrzanych,
jednak kiedy się ujawnili, wywiązała się strzelanina. Jednemu z mundurowych
udało się postrzelić najmłodszego bandytę, a Sebastian wykorzystał okazję i
obezwładnił drugiego. Wyglądało na to, że akcja zakończy się sukcesem, kiedy
tuż za plecami komisarzy rozległ się dźwięk kroków, niemal niedosłyszalny wśród
huku wystrzałów.
Aśka odwróciła się gwałtownie i dostrzegła
siódmego z bandytów mierzącego w Sebastiana. Strzeliła bez zastanowienia, ale
kilka sekund wystarczyło, by i w jej stronę posypały się strzały. Seba puścił
obezwładnionego mężczyznę i chcąc chronić partnerkę, postrzelił w nogę
najbliżej stojącego.
Chwila nieuwagi nie wydawała
się groźna. Mężczyzna obezwładniony przez Sebastiana nie miał broni, więc
chociaż nie był skuty, nic nie wskazywało, żeby stanowił w tej chwili jakieś
zagrożenie. Oczywiście Seba był doświadczonym policjantem i wiedział, że w
takich sytuacjach lepiej dmuchać na zimne. Odwrócił się więc szybko, chcąc przypomnieć
bandycie, że nadal ma na niego oko, jednak było już za późno. Mężczyzna już
sięgał po broń maszynową i choć Sebastianowi natychmiast udało się go trafić,
bandyta zdążył oddać serię strzałów.
Komisarzowi wystarczyło jedno
spojrzenie, by wiedzieć, że jest bardzo źle. Aśka leżała na ziemi kilka metrów
dalej.
- Jesteś cała? – zawołał,
upewniając się, że postrzelony mężczyzna nie żyje. – Aśka!
Brak odpowiedzi jeszcze
bardziej go zaniepokoił. Rzucił okiem na mundurowych, którzy skuwali
pozostałych bandytów i podbiegł do partnerki.
Na klatce piersiowej kobiety
powiększała się plama krwi. Sebastian bez zastanowienia ucisnął ją dłońmi.
Joasia miała otwarte oczy, wodziła po ścianach jakby zaskoczonym spojrzeniem;
wydawała się skołowana. Potem Seba dostrzegł krew w kąciku jej ust i chwilę
później kobieta zaczęła się krztusić.
Jedno było pewne: kolejnych
dziesięciu minut do przyjazdu karetki Sebastian miał nigdy nie zapomnieć. Jedną
ręką cały czas uciskał obficie krwawiącą ranę, drugą przytrzymywał głowę Joasi,
umożliwiając jej oddychanie. Najpierw po prostu gorliwie zapewniał, że karetka
już jedzie. Kiedy jednak kobieta zaczęła zamykać oczy, kompletnie stracił
głowę. Prawie krzyczał, żeby nie zasypiała, że wszystko na pewno będzie dobrze,
tylko musi zostać przytomna. Kobieta faktycznie otworzyła oczy i spojrzała na
partnera, ale mężczyzna nie poczuł się przez to lepiej. Natychmiast zdał sobie
sprawę, że Joasia wie, jak bardzo jest źle i po prostu się boi. Nigdy nie
powiedział tego na głos, ale miał wrażenie, jakby kobieta wiedziała, że umiera.
On też już to wiedział. O dziwo jednak nie spanikował jeszcze bardziej, wręcz
przeciwnie – całkowicie odzyskał spokój. Udało mu się nawet uśmiechnąć, kiedy
mówił, że nie ma się czego bać, bo on przy niej cały czas będzie.
Zanim przyjechała karetka,
kobieta straciła przytomność. Sebastian przeżył prawdziwy horror, kiedy
ratownicy reanimowali ją przez kilkanaście minut. Obudziła się dopiero tydzień
później, na OIOMie w szpitalu.
- Stary na pewno zrozumie,
jeśli nie zechcesz brać udziału w akcji – powiedział w końcu Sebastian.
Aśka uśmiechnęła się
ironicznie, co momentalnie rozładowało atmosferę.
- No dobra – poprawił się
komisarz ze śmiechem, - może nie zrozumie, ale nie będzie miał wiele do
gadania.
- Minęło dość czasu, muszę po
prostu wziąć się w garść – skwitowała Joasia, zeskakując z parapetu.
Odłożyła dokumenty na biurko i
przeszła się po pomieszczeniu, wyraźnie szukając zajęcia. Na dobrą sprawę już
od paru godzin mogli wracać do domu, ale z doświadczenia wiedzieli, że kiedy
Stary jest wściekły – a zwykle był – lepiej nie wychodzić z komendy przed nim.
Tak więc komisarze cierpliwie czekali na znak, że droga wolna i w międzyczasie
próbowali zrobić coś pożytecznego.
- Wiesz, że pamiętam wszystko z
tamtego dnia? – zagadnęła niespodziewanie kobieta.
Sebastian spojrzał na nią
zaskoczony. Niedługo po przebudzeniu Aśka powiedziała mu, że nie pamięta nic od
momentu postrzału, a lekarz przyznał, że to częste zjawisko. Taki obrót spraw
pasował Sebastianowi, bo wcale nie miał ochoty na rozmowy o szczegółach. Mimo
kilkunastoletniej przyjaźni nigdy wcześniej nie rozmawiali ze sobą w taki
sposób.
- Przypomniałam sobie już po
wyjściu ze szpitala – dodała, wzruszając ramionami, jakby czytała w myślach
partnera.
Komisarz spróbował się uśmiechnąć,
ale niezbyt mu to wyszło. Nie bardzo wiedział, co powiedzieć, jednak Joasia
zdawała się niczego nie oczekiwać.
- W każdym razie… - mruknęła,
przekładając nerwowo teczki z dokumentami. – Bardzo mi wtedy pomogłeś.
Uspokoiłeś mnie.
Uśmiechnęła się jeszcze z
wysiłkiem i wyszła z biura, nie czekając na odpowiedź. Sebastian przez chwilę
patrzył za nią zamyślony. Znał Aśkę dostatecznie dobrze, by wiedzieć, ile
kosztowało ją tych kilka słów.
Kobieta wróciła pięć minut
później z dwoma kubkami kawy. Była już w zupełnie innym nastroju.
- Spotkałam Tomka –
oświadczyła, stawiając przed partnerem napój. – Chłopaki robią zakłady, do
której Stary będzie siedzieć…
- Chyba naprawdę się nudzą…
- Ale Tomek mówi, że możemy
skoczyć na obserwację, jeśli nie mamy nic do roboty.
- Zawsze to lepsze niż
siedzenie tutaj – mruknął Sebastian, mieszając bez entuzjazmu kawę.
- To co? Pijemy i spadamy?
Nocna obserwacja normalnie nie
należała do atrakcji, ale komisarze zdecydowanie woleli pograć w karty w
samochodzie, niż siedzieć w biurze, obserwować nerwowe przygotowania do akcji i
czekać na kolejny wybuch Starego.
Godzinę później Sebastian
zaparkował samochód na Jesionowej. Zauważył po drugiej stronie ulicy budkę z
kebabami i zaproponował, że pójdzie kupić spóźnioną kolację. Kiedy wracał,
dosłyszał końcówkę rozmowy z Tomkiem.
- Co jest? – zapytał, wsiadając
do samochodu i podając Joasi kebaba.
- Coś się dzieje dwie ulice
stąd, mamy to sprawdzić.
Seba wywrócił oczami, ale bez
słowa włączył silnik i wycofał samochód z parkingu.
Znajdowali się na osiedlu na
obrzeżach miasta. Od głównej ulicy – Klonowej, odchodziły w obie strony boczne
– w tym Jaśminowa – i wszystkie nosiły nazwy roślin. Komisarze pokonali
kilkaset metrów i skręcili w kolejną uliczkę, tym razem Świerkową. Były tu
tylko trzy domy blisko głównej drogi, a dalej łąka i las. Na końcu ulicy
komisarze dostrzegli patrol i światła latarek.
Zatrzymali się obok.
Mundurowych znali z widzenia, ale na wszelki wypadek Sebastian pokazał im
odznakę. Jeden z mężczyzn światłem latarki wskazał im fragment łąki oddalony o
kilkadziesiąt metrów. Ani on, ani jego kolega nie przejawiali chęci
wytłumaczenia, co się stało, więc komisarze tylko wymienili się znaczącymi
spojrzeniami i ruszyli we wskazanym kierunku.
- Rozmowni – mruknęła Joasia,
stąpając ostrożnie w wysokiej trawie.
- I zaangażowani.
Aśka miała wielką ochotę
powiedzieć coś jeszcze, ale światło latarki padło akurat na coś, co wyglądało
jak włosy, więc urwała. Zrobili jeszcze kilka kroków i ujrzeli wyraźnie
kobietę. Miała rozerwane i pokrwawione ubrania. Zmierzwione włosy i trawa
całkowicie zasłaniały jej twarz, więc trudno było ocenić jej stan.
Opowiadanie ciekawie się zapowiada,bo już mnie zaczęło wciągać. Zastanawia mnie tylko jedno czy podczas "rozmowy podtrzymującej życie" Asi Sebastian nie powiedział czegoś co wolałby żeby zostało tajemnicą, bo oboje jakoś dziwnie się zachowali poi tym jak Asia powiedziała że pamięta wszystko z tego dnia. Oczywiście czekam na dalsze części opowiadania
OdpowiedzUsuńNo i mamy nowe opowiadanie! Zaczęło się ciekawie, choć nieco tajemniczo. Trudno coś wywnioskować po samym początku, jak trudno cokolwiek wywnioskować. Pojawiło się wspomnienie o akcji, w której Asia omal nie zginęła. Od tego czasu minęły cztery miesiące. Komisarze w momencie, kiedy ich poznajemy zaczynają kolejne śledztwo i są przyjaciółmi... Brzmi całkiem, ciekawie, ale troszkę mnie męczy, jakie relacje połączą ich późnej znów romans? Oj, oby nie tym razem! Lubię czytać Twoje opowiadania, Jowito, więc mam nadzieję, że się nie pogniewasz za tę uwagę. Po prostu chodzi o to, żeby tym razem była to opowieść o takiej rzeczywistej przyjaźni bez żadnych głębszych podtekstów. Zawsze przyda się pewna odmiana, prawda? ;-) Chyba tyle na razie mogę zasugerować. Czekam na nieco więcej informacji, a także na to, jak potoczy się dalej nowa sprawa kryminalna...
OdpowiedzUsuńSam nie wierzę, że to mówię, ale tym razem muszę przyznać rację Alutce. Kolejne opowiadanie o problematycznej miłości, romansidłach, zdradach i rozstaniach byłoby już nudne, wręcz mdłe. A może to jednak będzie historia kryminalna, dotycząca pracy, a nie życia prywatnego? Chyba jednak nie ma co się bawić w zgadywanki, tylko trzeba poczekać na kontynuację.
OdpowiedzUsuń