poniedziałek, 1 lipca 2013

68. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham


- Wiesz już, gdzie chcesz rodzić? - zapytała w końcu, kiedy cisza zaczęła się przedłużać.
Joasia uśmiechnęła się tylko ironicznie.
- Pytam poważnie - zapewniła lekarka. - To bardzo ważna decyzja, choćby dla twojego komfortu.
- Szczerze mówiąc, jest mi to obojętne - odparła. - Chcę po prostu urodzić i mieć to już z głowy.
- Może zdecydowałabyś się na mój szpital? - zaproponowała Magda, ignorując brak zainteresowania Joasi. - Mamy naprawdę dobrą ginekologię, a poza tym...
- Będziesz miała do mnie blisko? - wpadła jej w słowo policjantka. - W porządku, dla mnie to naprawdę bez znaczenia.
- Powinnaś tam pójść, porozmawiać z położnymi... No dobra, już nic nie mówię - mruknęła, unosząc ręce w obronnym geście, bo Joasia rzuciła jej znudzone spojrzenie.
- Jeszcze zacznij mi nawijać o kocykach i śpioszkach, to poczuję się, jakbym w ogóle nie wychodziła od Anki. Myślałam, że... - urwała nagle i umilkła.
Magda obserwowała wronę wyjadającą z kosza na śmieci resztki hot-doga.
- Że? - ponagliła ją nieco, nie odrywając wzroku od ptaka.
Dopiero kiedy nie uzyskała odpowiedzi, spojrzała na Joasię i zauważyła na jej twarzy grymas bólu.
- Co się dzieje? - zapytała zaniepokojona.
- Boli mnie...
Magda dotknęła delikatnie brzucha policjantki i natychmiast zorientowała się, o co chodzi. Nie chciała jednak jej straszyć, więc kiedy się odezwała, jej głos był spokojny i łagodny.
- Połóż się - powiedziała, - a ja zadzwonię na pogotowie.
- Niby gdzie mam się położyć?
- Tu, na ławce.
Zgodnie z obietnicą zadzwoniła po karetkę, pilnując, żeby Aśka leżała w bezruchu, a potem ukucnęła obok i zaczęła mówić, nie zastanawiając się nawet, o czym. Chciała po prostu zająć czymś uwagę koleżanki, żeby nie skupiała się na bólu ani strachu.
Pół godziny później Joasia była już w trakcie badań. Magda niewiele mogła zrobić, gdyż nie trafiły do szpitala, w którym pracowała. Nie znała tam nikogo, nie należała do rodziny Joasi, więc pozostawało jej tylko czekać na korytarzu. Nie chciała zawiadamiać Sebastiana w obawie, że policjantka mogłaby mieć jej to za złe.
Jeszcze tego popołudnia dziecko przyszło na świat. Badania potwierdziły podejrzenia Magdy - doszło do odklejenia łożyska, w związku z czym lekarze wykonali cesarskie cięcie. Dziewczynka była co prawda wcześniakiem, jednak na tyle silnym, że jej życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo.
Joasia nie zadzwoniła do Sebastiana tego dnia. W ogóle nie miała zamiaru się z nim kontaktować, wiedziała, jak reaguje na każdą wzmiankę o ciąży. Mężczyzna jednak sam postanowił się z nią skontaktować i kiedy nie odpowiedziała na kolejnego z rzędu smsa, w końcu zadzwonił.
Nie był zły, a przynajmniej tego nie okazał. Wysłuchał spokojnie, co się stało, po czym oznajmił, że przyjedzie. Joasia wcale nie chciała go widzieć, ale nie mogła tego powiedzieć. Ich związek i tak wisiał na włosku.
Kiedy Sebastian dotarł do szpitala, było już całkiem ciemno. Poszedł zobaczyć się z Joasią, ale szybko okazało się, że śpi. Postał przy niej przez chwilę, jednak nie zdobył się na żaden przyjazny gest ani nawet uśmiech. Patrzył na nią ze smutkiem, prawie obojętnością.
Pielęgniarkom przedstawił się jako narzeczony Joasi, więc kobiety biorąc go również za ojca dziecka, chętnie wskazały mu właściwego noworodka. Nie był ani szczególnie ładny, ani nawet jego, ale Sebastian poczuł ukłucie żalu. Przez chwilę wyobrażał sobie, jak wyglądałoby jego życie, gdyby Joasia jednak zdecydowała się wychować córkę. Zobaczył domek z ogródkiem i siebie robiącego babki z piasku z małą dziewczynką. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że nie ma w tej wizji Joasi. Westchnął cicho i opuścił szpital.
Przez tydzień pobytu w szpitalu Aśka ani razu nie odwiedziła córki. Już następnego dnia wypełniła dokumenty dotyczące oddania dziecka do adopcji i czekała tylko, kiedy wreszcie będzie mogła wrócić do domu.
Przez cały tydzień spacerowała samotnie po szpitalnych korytarzach i ogrodzie. Sebastian pojawił się raz, przyniósł sok i gazety. Nie został długo, twierdząc, że musi wracać na komendę. O dziecko nie zapytał.
Kalina także pojawiła się w szpitalu raz. Była lepiej nastawiona do siostry, zdawało się, że przebolała już tę sprawę. Joasia wiedziała, że wciąż cały swój czas poświęca na naukę, więc nie miała do nastolatki pretensji. Najbardziej bolało ją, że Ania nie przyjechała ani razu. Tłumaczyła sobie, że w końcu jest w dziewiątym miesiącu ciąży, ale w duchu wiedziała, że powód był inny.
Wyjście ze szpitala powitała z ulgą. Kaliną zrobiła z tej okazji smaczny obiad i spędziła z siostrą dwie godziny, opowiadając o szkole i znajomych. Była w dobrym nastroju. Aśka nie była pewna, co jest tego przyczyną, ale cieszyło ją to. Ich relacje uległy ociepleniu, a teraz było to dla policjantki jeszcze ważniejsze niż kiedyś.
Wieczorem Joasia umówiła się z Magdą na spacer, a bardzo chciała porozmawiać jeszcze z Anią, więc wybrała się do niej wkrótce po obiedzie. Trochę obawiała się tego spotkania, ale chciała w końcu porozumieć się z przyjaciółką. Niestety Ania nie była nastawiona ugodowo.
- Nie rozumiem Cię – powiedziała stanowczo. – Miałaś szansę na prawdziwą rodzinę, Sebastian był gotowy zaopiekować się tobą i dzieckiem.
- Czy ja wyglądam na kogoś, kto potrzebuje opieki? – zapytała Joasia poirytowana.
- Tak. Nie zachowujesz się, jak dorosły człowiek. Nie bierzesz odpowiedzialności za to, co robisz. Za swoje dziecko.
- Według ciebie lepiej, żebym postąpiła wbrew sobie?
- Właśnie w tym problem – stwierdziła Ania z satysfakcją wypisaną na twarzy. – Myślisz tylko o sobie. Sebastiana traktujesz jak obcego, Kalinie nie poświęcasz czasu. Mnie nazywasz przyjaciółką, choć twoje zachowanie wskazuje na coś innego.
- Moje? – zdziwiła się szczerze kobieta. – Przecież to ty nie chcesz ze mną normalnie rozmawiać.
- Bo ci nie przytakuję? Bo nie pochwaliłam twojej decyzji? Nie powiedziałaś mi o ciąży, nie posłuchałaś mnie w sprawie nogi, nie…
- Musiałam to przemyśleć! – zawołała Joasia, nie mogąc już pohamować złości. – Nie dałabyś mi na to szansy! Nigdy nie pozwalasz mi samodzielnie myśleć, zawsze narzucasz własne zdanie.
- I dlatego jej powiedziałaś o ciąży, a mi nie, tak? Bo ona popiera wszystkie twoje bezsensowne decyzje?
Aśka pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Nie wierzę. Więc naprawdę o to chodzi? To zwykła zazdrość?
- Nie pomogłaś mi przez całą ciążę – kontynuowała Ania, jakby w ogóle nie dosłyszała słów przyjaciółki. – Nie potrafiłaś cieszyć się razem ze mną. Nie interesowały cię badania, zakupy. Tylko z Rafałem mogłam się dzielić tą radością. Tylko on jest moim prawdziwym przyjacielem.
Joasia nie odpowiedziała. Przez moment chciała powiedzieć Ani o romansie Rafała, ale szybko zrozumiała, że to wtedy nie zachowałaby się jak przyjaciółka.
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa – powiedziała tylko i wyszła.
Poszła prosto na autobus, ignorując coraz gorsze samopoczucie. Nie miała ochoty na spacer. Była już zmęczona i bolał ją brzuch, ale potrzebowała spokojnej rozmowy.
Magda już czekała na nią w parku. Jak zwykle zjawiła się sporo wcześniej. W ramach powitania uśmiechnęła się i zapytała Joasię o samopoczucie. W odpowiedzi policjantka opowiedziała jej o rozmowie z Anią.
- Chciałam jej powiedzieć, żeby uspokoić własne sumienie – stwierdziła na koniec. – Zapomniałaby o tym, jaka jest na mnie wściekła, znowu byłabym jej przyjaciółką… Bo potrzebowałaby mnie.
- Ania zasługuje na to, żeby wiedzieć.
- Wiem. Ale nie teraz, zaraz rodzi. To najgorszy moment.
- Na to nigdy nie będzie odpowiedniego momentu – zauważyła ostrożnie Magda. – Oczywiście masz rację, nie powinna się teraz denerwować, ale kiedyś będziesz musiała jej powiedzieć.
- Wiem – powtórzyła cicho Joasia.
Przez chwilę kobiety szły w ciszy, a potem policjantka zauważyła wolną ławkę i zaproponowała odpoczynek.
- To chyba koniec – powiedziała nagle. – Między mną i Sebastianem.
- Jeszcze dojdziecie do porozumienia…
- Zbyt wiele się wydarzyło.
- Jeśli się kochacie… - spróbowała ponownie lekarka.
- Czasem to nie wystarcza. Odkąd coś zaczęło się między nami dziać, tylko się ranimy. Najpierw Błażej, Sam… teraz to dziecko. Poza tym… - zawahała się przez moment. – Miałam problemy z Kaliną, o których mu nie powiedziałam… Sama już nie wiem, dlaczego, normalnie bym to zrobiła, ale coś się zmieniło.
- Oboje mieliście ostatnio dużo stresów – powiedziała Magda dyplomatycznie. – Wasz związek jest jeszcze młody, a już został wystawiony na ciężką próbę. To nie jest dobry moment na podejmowanie takich decyzji.
- Nie podejmuję żadnych decyzji. Mówię tylko, że to nieuchronnie zmierza do końca. A ja już nie mam ani siły, ani ochoty, żeby to ratować.

Następnego ranka Joasia pojawiła się w pracy. Nie czuła się jeszcze na siłach, ale wiedziała, że to jedyny sposób na powrót do normalności. Miała nadzieję, że dzięki temu ponownie zbliży się do przyjaciół, a jej relacje z Sebastianem same się ułożą.
Tak się złożyło, że tego dnia było na komendzie mnóstwo pracy. Przedpołudnie komisarze spędzili w terenie, potem do wieczora przesłuchiwali świadków i w końcu zabrali się za papiery. Prawie ze sobą nie rozmawiali, ale oboje mieli cichą nadzieję, że samo przebywanie w swoim towarzystwie przełamie lody.
Kilka minut przed północą na komendzie pojawiła się Kalina. Oczy miała spuchnięte i zaczerwienione, nie ulegało wątpliwościom, że przed chwilą płakała.
- Może zrobię kawę – mruknął Seba i wycofał się do kuchni, zostawiając siostry same.
Joasia podeszła do Kaliny zaniepokojona, ale nim zdążyła zadać pytanie, dziewczyna sama zaczęła mówić.
- Zuzia popełniła samobójstwo – powiedziała przez łzy.
Policjantka zamarła. Przez chwilę zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć. Chciała objąć siostrę, ale dziewczyna gwałtownie ją odepchnęła.
- Była jeszcze przytomna, jak ją znalazłam – płakała. – Powiedziała, że nie może z tym żyć. Z tym, co on zrobił i z tym, co my zrobiłyśmy. Że to nie w porządku.
- Kalina…
- Miała rację! – zawołała dziewczyna. – Zabiłam go! A ty?! Powinnaś od raz to zgłosić!
Nastolatka spojrzała na siostrę bezradnie i z płaczem wybiegła z biura. W drzwiach minęła Sebastiana, który z kamienną twarzą patrzył na partnerkę. Joasia natychmiast się zorientowała, że wszystko słyszał. Pokręciła tylko głową i pobiegła za siostrą.
Komisarze spotkali się dopiero następnego dnia na komendzie. Aśka nie miała już ochoty na nic. W nocy długo rozmawiała z siostrą i wspólnie ustaliły, że dłużej tak się nie da. Z samego rana nastolatka pojechała na policję i przyznała się do wszystkiego. Od razu została zatrzymana.
Joasia w tym czasie poszła do Starego. Wiedziała, że zostanie zwolniona dyscyplinarnie, więc od razu po rozmowie z szefem poszła do biura, żeby spakować swoje rzeczy. Tam spotkała Sebastiana.
- Chyba musimy porozmawiać – zauważył mężczyzna.
Policjantka przerwała na chwilę wyjmowanie drobiazgów z szuflady i spojrzała na niego. Był spokojny, ale wiedziała, że to nie wróży dobrze.
- Mogę cię tylko przeprosić – powiedziała. – Teraz już nie cofnę czasu.
- Nie jestem pewien, czy cokolwiek byś zmieniła, gdybyś mogła – odparł Sebastian ze smutkiem.
- Najbardziej mi przykro, że nic już nie zostało z naszej przyjaźni.
- Może kiedyś uda się to naprawić.
Aśka pokiwała powoli głową i odłożyła na biurko plik dokumentów. Chciała powiedzieć coś więcej, ale w biurze pojawili się asystenci, do których dotarła już informacja o odejściu policjantki. Joasia próbowała to wytłumaczyć i przekonać ich, że nie ma innego rozwiązania i w pewnym momencie zdała sobie sprawę, że Sebastian wyszedł. Chciała już tylko jak najszybciej opuścić komendę, więc złapała swoje rzeczy i ruszyła do wyjścia. Wtedy w drzwiach pojawił się Sebastian.
- Dzwonił Rafał – oznajmił na tyle głośno, by wszyscy słyszeli. – Anka urodziła dziewczynki.
Tomek, Bartek i Kamil od razu zareagowali z entuzjazmem, Kaśka zdobyła się tylko na słaby uśmiech. Joasia jednak zauważyła, że Sebastian się nie cieszy. Patrzyła na niego pytająco.
- Były jakieś komplikacje – powiedział nieco ciszej, a wszyscy natychmiast umilkli. – Nie udało się uratować Anki.
Jeszcze przez chwilę słowa komisarza wisiały w powietrzu, jakby nie dotarły do obecnych. Potem Kaśka wybiegła z biura, zakrywając dłonią usta. Joasia wiedziała, o czym myśli, bo ona myślała o tym samym: jak bardzo zawiodła przyjaciółkę.




***


Pięć miesięcy przerwy... całkiem sporo. Nie spodziewałam się, że na tak długo przerwę pisanie, a potem przestałam już wierzyć, że do tego wrócę. To był dla mnie bardzo ciężki rok, brak czasu i ogólne zmęczenie sprawiły, że nie byłam w stanie niczego napisać. Na pewno przyczyniło się do tego także to opowiadanie, które już od dłuższego czasu stawało się coraz nudniejsze. Nie byłam w stanie już go uratować, a nie chciałam też zostawić kolejnego nieskończonego, więc dopisałam tą ostatnią część, żeby zamknąć wszystkie wątki.
Powoli staram się wrócić do pisania. Na dobry - mam nadzieję - początek wstawię jutro jednoczęściową miniaturkę, a potem rozpocznę kolejne dłuższe opowiadanie; oby tym razem było lepsze. Mam nadzieję, że naprawdę uda mi się wrócić :)

4 komentarze:

  1. No, udało się wreszcie wrócić bardzo się cieszę! Pięć miesięcy przerwy, cóż bywa i tak. Są rzeczy ważne i ważniejsze. W tym przypadku Ty miałaś ważniejsze zajęcia od pisania. Co do samego opowiadania to faktycznie nie było ono najlepsze. Nie bardzo się, to już od pewnego momentu układało. Chyba po prostu, w którym momencie zabrakło Ci weny i tyle. Może wewnętrznie nie byłaś przekonana do niektórych wątków? Tak czy inaczej podjęłaś dobrą decyzję. Hmm, nic mnie w sumie nie zaskoczyło za bardzo. To, że Asia odda dziecko było oczywiste, gdyż wszystko wskazywało na taką decyzję. Lepiej zapewnić maleństwu kochającą rodzinę, niż działać wbrew sobie. Związek z Sebastianem też nie zapowiadał się najlepiej, zatem i tutaj nie zaskakuje ich rozstanie. W końcu nie w każdej historii ta dwójka musi być szczęśliwą parą. To, by było nudne, gdyby za każdym razem wychodzili cało z opresji wszystko kończyło pomyślnie. Jedynym dosyć zaskakującym punktem była śmierć Anki podczas porodu. Tutaj trochę mnie zaskoczyłaś, Jowito. Ciekaw, jak Rafał odnalazł się w roli samotnego taty bliźniaczek? Na pewno dręczyły go wyrzuty sumienia za ten romans z Kaśką i za późno zrozumiał, że skrzywdził ukochaną swoim postępowaniem. Podsumowując w umie nie wyszło to, aż tak źle. Mgło być trochę lepiej, ale z drugiej strony nie wymagajmy za każdym razem perfekcji. Teraz czas na coś nowego. Z chęcią będę śledzić kolejne perypetie bohaterów w innym opowiadaniu Czekam na zapowiedzianą miniaturkę i pozdrawiam serdecznie Autorkę bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście opowiadanie zaczynało robić się nijakie. Z chęcią poczytam nowe bo w swojej twórczości miałaś wiele bardzo dobrych opowiadań. A tak nawiasem to chyba wszystkie opowiadania kończyły się smutno jakąś śmiercią przeważnie Asi albo Sebastiana.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że wróciłaś. Twoje opowiadania zawsze czytałam z ciekawością.
    Co do tego opowiadania: Rzeczywiście robiło się słabsze, ale ten ostatni scenek nawet mi się podołał. Takiego zakończenia się nie spodziewałam, ale powiem, że podobało mi się.
    Czekam z niecierpliwością na kolejne opowiadanie, mam nadzieję, że lepsze od tego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam, że to opowiadanie swego czasu nawet mnie już irytowało. Było takie naciągane, przedłużane na siłę, niepotrzebne wątki (np. z tym zabójstwem na imprezie - chyba lepiej byłoby zrobić z tego osobną historię). Naprawdę denerwuje mnie Aśka - tak jak mówi Anka, jest zapatrzoną w siebie egoistką, dba tylko o swoją wygodę, nie myśli o tym, co mogą czuć jej przyjaciele.
    Fajnie, że wracasz, dzisiaj jest naprawdę mało blogów w tej tematyce.

    OdpowiedzUsuń