poniedziałek, 15 lipca 2013

9. Bierz życie jakim jest


W kościele pojawiła się grubo przed czasem, bo po prostu nie mogła już znaleźć sobie miejsca w domu. Z daleka zauważyła Sebastiana opartego o ogrodzenie. Podeszła do niego powoli i spróbowała się uśmiechnąć, jednak niewiele z tego wyszło.
- Myślałem w nocy o tej sprawie – powiedział mężczyzna na jej widok. – I chyba znam już odpowiedź.
Aśka spojrzała na niego pytająco. W tej chwili nie była w stanie skupić się na śledztwie, myślała tylko o Ani. Jednak jeśli Sebastian faktycznie wpadł na jakiś pomysł, musiała go wysłuchać.
- Pomyśl, mamy kilku sprawców, a tylko jedno DNA – kontynuował z błyskiem w oczach. – Kto nie mógł zostawić materiału?
Policjantka miała ochotę wywrócić oczami. Myślała o tym bez efektów od trzech dni i raczej nie spodziewała się nagłego olśnienia.
- Kobieta! – zawołał tryumfalnie.
Kilka osób spojrzało na nich z mieszaniną zainteresowania i zgorszenia.
- Ciszej – mruknęła Joasia.
Sebastian wyglądał na nieco zawiedzionego, że jego partnerka nie okazała żadnego entuzjazmu.
- Nic nie powiesz? – zdziwił się. – Przecież to zupełnie zmienia postać rzeczy. W dodatku wiemy, jaka kobieta z jej najbliższego otoczenia zupełnie się tym nie przejęła!
- Po pierwsze, nie zamierzam przesłuchiwać siostry Ani. Znam jej rodziców i nie spojrzałabym im więcej w oczy, gdyby się dowiedzieli, że podejrzewam ich córkę. Po drugie, nie masz pojęcia, czy przejęła się śmiercią Ani, czy nie. Ja też nie płaczę, nie chlam i co? Mnie też podejrzewasz? – Urwała na moment, upewniając się, że nikt ich nie podsłuchuje. – A po trzecie, gwałt to domena facetów. Kobieta może zamordować, ale na pewno nie zemści się w taki sposób, nawet jeśli ma motyw.
- Więc jak inaczej to wyjaśnisz? – zaperzył się Sebastian.
- Nie wiem jak, ale na pewno nie tak.
Odwróciła się i weszła do kościoła, zostawiając Sebastiana samego.
Rafał nie pojawił się ani w kościele, ani na cmentarzu, ale Joasia wcale nie była tym zaskoczona. Sama czuła się bardzo dziwnie, obserwując, jak grabarze przysypują ziemią trumnę z ciałem jej przyjaciółki.
Było mnóstwo osób, jej rodzina, znajomi, współpracownicy. Znała połowę policji w tym mieście, część pojawiła się w mundurach, chcąc w ten sposób okazać szacunek zamordowanej koleżance. Komisarze trzymali się z boku. W połowie ceremonii Joasia zaczęła zastanawiać się, czy musi podchodzić do rodziców przyjaciółki. Wypadało złożyć kondolencje, choć dobrze wiedziała, że wcale im na tym nie zależy. W końcu uznała, że wśród tylu osób nikt nie zwróci na nią uwagi i ledwie pogrzeb dobiegł końca, ruszyła szybkim krokiem w kierunku bramy. Za sobą słyszała kroki Sebastiana.
Przez resztę dnia komisarze byli rozkojarzeni. Nic im się nie kleiło, a w dodatku zaczęli się kłócić. Często tak było – podczas trudniejszych śledztw wyładowywali na sobie zmęczenie i zdenerwowanie.
Po kolejnej z kolei sprzeczce, Aśka wzięła kluczyki i wyszła z biura. Sebastian był tak poirytowany, że nawet się tym nie przejął. Potrzebował chwili spokoju, żeby zebrać myśli, a przy Aśce było to po prostu niemożliwe.
Kobieta pojechała na Świerkową. Zaparkowała samochód obok łąki, dokładnie tam, gdzie zatrzymali się wtorkowego wieczoru. Wyłączyła silnik i utkwiła wzrok w drzewach. Nie miała żadnego planu. Chciała po prostu pobyć przez chwilę sama, pomyśleć. Miała nadzieję, że przebywanie w tym miejscu pomoże jej wyobrazić sobie tamten wieczór; że w ten sposób lepiej zrozumie, co tak naprawdę się stało.
Jej uwagę zwróciły głośne śmiechy. W lusterku dostrzegła trzy postacie zbliżające się do lasu. Dopiero kiedy padło na nie światło latarni, rozpoznała jedną – syna sędziego Borawskiego. Nie miała żadnego powodu, by go podejrzewać, ale w ułamku sekundy w jej głowie wszystko złożyło się w logiczną całość. To on sugerował, że bezdomni chcieli zgwałcić jego dziewczynę; to on skierował ich podejrzenia w stronę kuriera, który nadal zaprzeczał, jakoby w ogóle był na miejscu zbrodni; to wreszcie on wracał wtedy do domu, a alibi zapewniali mu rodzice. Czy to przypadek, że szedł właśnie z kumplami w stronę lasu?
Przez chwilę chciała zorganizować szybką prowokację. Mogła wysiąść z samochodu i sprawdzić, czy na nią także napadną. Zaraz jednak zdała sobie sprawę, że byłoby to co najmniej nierozsądne. Schowała się więc, żeby jej nie zauważyli, a potem włączyła silnik i pojechała na Pomorską.
Sebastian szczerze się zdziwił, kiedy zobaczył ją w biurze. Był pewny, że już się nie pojawi, zaczynał nawet powoli zbierać się do domu.
- To młody Borawski – powiedziała na wydechu. – Z kumplami. Jestem pewna.
- Skąd wiesz?
- Widziałam ich, przed chwilą. To znaczy… - zawahała się, zdając sobie sprawę, że tak naprawdę nie widziała nic podejrzanego. – Sebastian, to takie oczywiste… Dlaczego wcześniej o tym nie pomyśleliśmy?
- Odwracał naszą uwagę – mruknął Seba, kiwając głowa. – Odsuwał od siebie podejrzenia.
- Tylko jak to udowodnimy?
Usiadła na biurku, nie zdejmując kurtki. Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu, myśląc intensywnie.
- Musieli to zrobić w domu – powiedział w końcu Sebastian. – Tam po prostu muszą być ślady krwi.
- Ale stary Borawski nie wpuści nas bez nakazu – zauważyła Joasia. – Nawet jeśli wie, co zrobił jego synalek, będzie go bronił.
- Na nakaz nie mamy szans…
- Możemy go podrobić – zaproponowała kobieta, patrząc na partnera znacząco. – Zanim się zorientuje, będziemy już mieli dowody.
- Nie ma opcji – zaprotestował szybko Seba. -  Moglibyśmy kombinować, gdyby to nie chodziło o sędziego. Zresztą, teraz Stary jest zbyt czujny. Musimy się trzymać przepisów.
Aśce wcale się to nie podobało, ale czuła, że komisarz ma rację. Teraz wystarczyła drobnostka, żeby Stary wyrzucił ich z pracy, a sfałszowanie nakazu przeszukania domu sędziego z pewnością do drobnostek nie należało.
- Musimy coś na nich mieć, cokolwiek… - powiedziała. – Wtedy dostaniemy nakaz.
- Więc może poszukamy słabego ogniwa?
Sebastian spojrzał na partnerkę znacząco, a ta pokiwała głową w milczeniu. Wstał i zdjął z wieszaka kurtkę.
- Jedziemy się przespać – zarządził. – Jutro rano pojedziemy do szkoły i popytamy o nich.
Trudno było to nazwać poprawą nastrojów, ale fakt, że byli już tak blisko rozwiązania, przyniósł im ulgę. Rano po raz pierwszy od śmierci Ani ruszyli do pracy z entuzjazmem. Pech chciał, że akurat była sobota, więc w szkole nie było ani uczniów, ani nauczycieli, natomiast udało im się zastać dyrektora. Okazało się, że uczy podejrzanych nastolatków i chętnie o nich opowiedział. Na tej podstawie komisarzom udało się wytypować „najsłabsze ogniwo”.
Przez większą część dnia śledzili młodego Borawskiego i jego kumpli. Chcieli zatrzymać Marcina Pogorzelskiego, ale jak na złość nie odstępował pozostałych na krok. Komisarzom zależało, by Damian i Patryk, trzeci z chłopców, nie wiedzieli o zatrzymaniu. Obawiali się, że to mogłoby zniechęcić nastolatka do zeznań.
Dopiero późnym popołudniem podejrzani rozeszli się do domów. Aśka i Sebastian pojechali za Marcinem, natomiast dwóch pozostałych miało być obserwowanych przez mundurowych.
- Marcin Pogorzelski? – zapytał Seba retorycznie, zachodząc chłopakowi drogę tuż pod jego domem. – Musimy porozmawiać.
Na widok odznaki nastolatek trochę się zmieszał, ale nie tracił rezonu.
- Co jest? – zapytał buntowniczo.
- Dowiesz się na komendzie – odparła Joasia, łapiąc go za kurtkę i popychając w stronę samochodu.
Z przesłuchaniem postanowili trochę poczekać. Chłopak z każdą chwilą był coraz bardziej wystraszony, więc czas działał na korzyść komisarzy. W tym czasie wypili kawę i wysłuchali wyjątkowo szczegółowej opowieści Kaśki o tym, jak Stary widzi „nową” komendę. Brzmiało to wszystko jak brednie, ale szef znany był irracjonalnych posunięć.
- Ktoś musi przekazać to wszystko Rafałowi – zauważył Sebastian podejrzanie obojętnym tonem. – Skoro te badania, szkolenia i tak dalej jego także dotyczą, musi o nich wiedzieć.
- Ja tam nie pojadę – oświadczyła szybko Kaśka. Raz Sebastian już ją w to wrobił, nie miała zamiaru pozwolić na to ponownie. – Nawet nie ma mowy – dodała ostrzegawczo, patrząc na komisarza spode łba.
- Ja to zrobię – oznajmiła niespodziewanie Joasia. – Pojadę do niego wieczorem.
Kaśka i Sebastian spojrzeli na niego zaskoczeni. Do tej pory twardo obstawała przy tym, by nie zakłócać Rafałowi spokoju i pozwolić mu w samotności uporać się ze śmiercią narzeczonej.
- Bierzmy się za tego gówniarza – dodała, wstając. – Im szybciej zamkniemy tą sprawę, tym lepiej.
Nie mogła wcześniej zobaczyć się z Rafałem. Gdyby zapytał ją o wyniki śledztwa, nie potrafiłaby spojrzeć mu w oczy i oznajmić, że zabójca nadal chodzi sobie po ulicach. Chciała pojechać do niego i powiedzieć, że znaleźli sprawcę. Że resztę życia spędzi w więzieniu i nigdy już nikogo nie skrzywdzi. Sama jednak nie była pewna, czy ta świadomość przynosi jakąkolwiek ulgę.
Marcin Pogorzelski ponownie jak jego koledzy miał siedemnaście lat i chodził do pierwszej klasy liceum. Miał mysie włosy i piegowatą twarz, niczym szczególnym się nie wyróżniał. Aśka oparła się o ścianę i obserwowała go w milczeniu. Próbowała wytłumaczyć sobie, że patrzy właśnie na mordercę przyjaciółki, jednak trudno było w to uwierzyć.
- Co robiłeś we wtorek wieczorem? – zaczął Sebastian standardowo. – Minuta po minucie.
- Byłem w domu… Cały wieczór – odparł nerwowo chłopak. – Nie wychodziłem.
Sebastian uniósł brwi.
- Dlaczego tak się denerwujesz?
- Nie denerwuję się! – krzyknął nastolatek, rzucając Aśce przerażone spojrzenie.
- Spotkałeś się ze swoimi kumplami, Damianem i Patrykiem – zaczął Seba ostrym tonem. – Byliście na osiedlu, zobaczyliście kobietę. Napadliście ją, zgwałciliście i porzuciliście ciało. Wiesz, co za to grozi?

3 komentarze:

  1. Czyli moje przypuszczenia co do syna sędziego się sprawdzają. A część całkiem dobra.

    OdpowiedzUsuń
  2. Część jest na bardzo dobrym poziomie, jak zwykle ostatnio. Tak, więc sprawcą gwałtu jest syn sędziego? Kto, by pomyślał taki przeciętny chłopak z zamożnej rodziny. Ponoć najwięcej przestępstw popełniają ci, których nawet się nie podejrzewa. Natomiast osobiście cały czas przychylam się do założenia, że po gwałcie Ania jeszcze żyła. Mimo gwałtownych protestów Aśki, wciąż uważam, że Agata jest podejrzana. Jej zachowanie, wręcz nasuwa podejrzenia. Poza tym nikt nie twierdziłby kategorycznie,iż zabiła siostrę celowo, to mógł być wypadek, prawda? Także trochę mnie zdumiewa tak nieprzychylna reakcja pani komisarz na słowa przyjaciela. Jako doświadczona policjantka powinna lepiej znać życie. Czekam na rozstrzygnięcie tego ciekawego kryminalnego wątku i liczę w przyszłości na prywatne wątki z życia Asi i Seby.

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż, więc jednak Sebastian rozważył moją tezę. Być może tak jak mówi Alutka, gwałt i zabójstwo to dwie osobne sprawy. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń