poniedziałek, 8 lipca 2013

6. Bierz życie jakim jest


- Mamy jeszcze czas – mruknęła, zerkając na zegarek. – Może zacznij przesłuchiwać tego taksówkarza, a ja… - wskazała głową na teczkę – przeczytam to i dołączę do ciebie.
- No dobra, tylko pilnuj czasu, bo jak się spóźnimy…
Zawiesił teatralnie głos i wyszedł po chwili. Aśka zamknęła za nim drzwi, żeby nikt jej nie przeszkadzał. Sebastian miał rację – musiała w końcu uporać się z tym raportem.
Czas mijał nieubłaganie. Dwadzieścia minut później Aśka dołączyła do partnera w pokoju przesłuchań, ale wszystko wskazywało na to, że wiele z tego nie wyniknie.
- Usłyszała jakiś hałas, jakieś krzyki. Kazała mi się zatrzymać, zapłaciła i wysiadła – powtórzył mężczyzna po raz czwarty. – Nic jej nie zrobiłem, przysięgam.
Sebastian westchnął w duchu. Miał wielką nadzieję, że taksówkarz okaże się mordercą i będzie można zakończyć sprawę.
- No dobra – powiedział znużony. – Wysiadła, a ty co zrobiłeś?
- No pojechałem. Zaraz miałem następny kurs, możecie to sprawdzić.
Aśka wskazała głową drzwi i komisarze wyszli na korytarz.
- To nie on – powiedziała, kiedy znaleźli się w swoim biurze. – To od początku było grubymi nićmi szyte. Poza tym… „usłyszała krzyki i wysiadła”… to całkiem prawdopodobne, prawda?
- Niech posiedzi, aż sprawdzimy jego alibi – zadecydował Sebastian. – Bartek miał jakiś problem z ustaleniem tego kuriera, mówił, że musimy zaczekać do jutra. Zresztą, dzisiaj już za późno, żeby cokolwiek zrobić.
- Nadal nie mamy reszty tych bezdomnych i syna leśniczego. Trzeba ustalić jego nazwisko i zacząć go na poważnie szukać.
- Ale to jutro – zaznaczył Seba. – Już po północy. Napijemy się kawy i jedziemy na Żabią.
Oboje nie mieli najmniejszej ochoty na żadną akcję. Myśleli tylko o swojej sprawie, o Ani i Rafale, o tym, co się stało i co ich czeka. Zatrzymanie gangsterów, nawet tak znanych, już prawie legendarnych, nie miało w tej chwili większego znaczenia.
- Kaśka rozmawiała z matką Ani – mruknął Sebastian, obracając w dłoniach kubek z kawą. – Pojutrze ma być pogrzeb.
Słoik z cukrem wyślizgnął się Joasi z rąk i z donośnym brzękiem uderzył o podłogę. Przez dłuższą chwilę żadne z komisarzy nie zwróciło na to uwagi.
- Nie mamy czasu – odparła w końcu Aśka nieswoim głosem.
Schyliła się po zmiotkę, żeby posprzątać bałagan. Czuła na sobie uważne spojrzenie przyjaciela. Nie chciała o tym rozmawiać i nie wyobrażała sobie, by mogła pojawić się na pogrzebie przyjaciółki, składać kondolencje rodzinie. Nie chciała, żeby śmierć Ani stała się bardziej realna.
Ulica Żabia znajdowała się w willowej dzielnicy na obrzeżach Krakowa. Nie trudno było uwierzyć, że szefostwo gangu mieszka w takim miejscu. Dom przypominał prawdziwy pałac.
Policjanci zgromadzili się na leśnym parkingu za rogiem, tak aby nikt przedwcześnie nie odkrył ich obecności. Aśka siedziała w otwartym samochodzie i z wyraźną obojętnością przyglądała się ostatnim nieco nerwowym naradom. Parę metrów od niej Tomek rozmawiał z dwójką ATeków. Kpił głośno, że od czasu postrzelenia Aśki Stary zamienił się w panikarza i do jednego zatrzymania wysyła cały wydział. Coś w tym było, na parkingu zgromadzili się wszyscy komisarze i asystenci z Pomorskiej, kilkunastu mundurowych i ponad dwudziestu antyterrorystów.
- Nie wiem, co w tym śmiesznego – powiedziała Joasia na tyle głośno, żeby Tomek ją usłyszał. – Ciekawe, czy byłby tak samo rozbawiony, gdyby sam dostał kulkę.
Seba zerknął na asystenta z politowaniem.
- Nie bierz do głowy – odparł, wzruszając ramionami.
Do Tomka błyskawicznie dotarło, że komisarzom nie spodobały się jego „żarty” i natychmiast zszedł im z oczu. Seba odprowadził go wzrokiem, po czym zapalił kolejnego papierosa i spojrzał na partnerkę.
- Ostrożność to nic złego – stwierdził. – A Staremu na pewno nie zaszkodzi, jak przyłoży się trochę bardziej do planowania takich akcji.
- Naprawdę musimy o tym rozmawiać?
Ton głosu Joasi nie zachęcał do kontynuowania dyskusji, więc Seba dał jej spokój. Skończył palić papierosa i sięgnął na tylne siedzenie po kamizelki. Zostało tylko piętnaście minut, a musieli jeszcze zająć pozycje.
Aśka bez słowa włożyła kamizelkę, ale Sebastian zauważył, że ręce lekko jej drżą. Parę godzin wcześniej, w świetle tego co się stało, akcja nie wydawała jej się ani odrobinę emocjonująca. Teraz jednak nerwy wróciły. Kiedyś w kamizelce czuła się w miarę bezpiecznie. Oczywiście wiedziała, że nie ochroni jej przed każdym strzałem, ale nigdy wcześniej nie zawiodła. Odkąd trzy kule zdołały przedrzeć się przez materiał i narobić jeszcze tyle szkód, że jej życie zawisło na włosku, straciła do nich zaufanie.
W milczeniu podeszli do reszty. Dowódca ATeków udzielał jeszcze ostatnich wskazówek, jednak Aśka go nie słuchała. Przypominała sobie scenę postrzału ze wszystkimi szczegółami. Walczyła ze sobą, próbując jakoś opanować nerwy. W końcu jednak zdała sobie sprawę, że w takim stanie nie może iść na ważną akcję.
- Nie dam rady – powiedziała do Sebastiana.
Zanim zdążył zareagować, odwróciła się i ruszyła do samochodu, zdejmując kamizelkę. Seba czuł na sobie spojrzenia pozostałych. Już wiedział, że będzie to temat plotek przynajmniej na kilka najbliższych dni.
Akcja znacznie się skomplikowała. Choć była druga w nocy, gangster nie spał, jakby na nich czekał. Miał przy sobie materiały wybuchowe, których nie zawahał się użyć. Willa wyleciała w powietrze, grzebiąc i raniąc przebywających w niej policjantów. Gangster wykorzystał okazję do ucieczki. Żaden z komisarzy czy ATeków nie miał czasu, by choć zwrócić na niego uwagę. W tej chwili najważniejsze było ratowanie swoich.
Aśka usłyszała huk wybuchu i natychmiast pobiegła w tamtą stronę. Ledwie znalazła się na miejscu, zlokalizowała Sebastiana, który prawą dłonią uciskał krwawiące ramię.
- Nic ci nie jest? – zapytała, zatrzymując się przy nim.
Pokręcił tylko głową i zakaszlał. Wszędzie unosił się pył i dym. Prawa strona gruzowiska wciąż płonęła. Wszędzie kręcili się ludzie, ktoś jęczał, ktoś krzyczał, ale widoczność była tak słaba, że trudno było ocenić, kto jest kim.
Joasia dosłyszała głos Kaśki i odwróciła się natychmiast. Ona i jeden z mundurowych próbowali wyciągnąć spod gruzów antyterrorystę. Komisarze natychmiast do nich podbiegli.
- Żyje? – zapytał Seba, pomagając mundurowemu unieść kawałek ściany przygniatający mężczyznę.
Policjantki wyciągnęły go ostrożnie i uklękły obok.
- Nie czuję pulsu – mruknęła Kaśka.
Parę metrów od nich coś wybuchło. Wszyscy odruchowo zasłonili głowy, chroniąc się przed gradem betonowych odłamków.
- Przenieśmy go stąd – zarządził Seba i chwycił nieprzytomnego mężczyznę za ramiona.
Przez kilka kolejnych minut Kaśka i Sebastian reanimowali antyterrorystę. Joasia w tym czasie pomagała mundurowym dostać się do innego poszkodowanego. Zanim przyjechała straż pożarna i pierwsze karetki, znalazła zwłoki antyterrorysty.
- To jakiś koszmar – powiedziała kilka minut później, podchodząc do Sebastiana.
Mężczyzna stał oparty o resztki ogrodzenia i przyglądał się ratownikom reanimującym kogoś, kogo trudno było nawet rozpoznać.
- Żyje? – zapytała, patrząc na niego uważnie.
- Kto?
- Ten ATek, którego reanimowałeś…
- Marcin – mruknął Seba. – Nie wiem. Przywróciliśmy pracę serca, karetka go zabrała.
- Nie wiesz co z resztą?
- Kamila zabrali przed chwilą do szpitala. Ponoć jest kiepsko.
Aśka pokręciła głową. Trudno było uwierzyć w to, co się stało. Kobieta usiadła na trawie, a po chwili Sebastian poszedł w jej ślady.
- Co się właściwie stało? – zapytała.
- Nie mam pojęcia – odparł Seba z westchnieniem. – ATecy weszli do środka i wszystko wyleciało w powietrze. Musiał wiedzieć o akcji, nie ma innej możliwości.
- Stary wpadnie w szał…
Przez kilka minut w milczeniu obserwowali strażaków gaszących pożar. Zmęczenie zaczynało powoli do nich docierać. Nie mieli siły ani rozmawiać, ani myśleć. Na bilans miał przyjść czas dopiero rano.
Kiedy strażakom w końcu udało się zgasić ogień, zapadła całkowita ciemność. Wśród gruzów błyskały tylko światła latarek. Do akcji wkroczyły policyjne psy, co oznaczało, że nie znaleziono jeszcze wszystkich.
Obok komisarzy pojawiła się znikąd Kaśka. Usiadła przy nich, wzdychając ciężko.
- Operują Kamila – powiedziała cicho. – Znaleźli już ciała dwóch ATeków. Brakuje jeszcze sześciu osób…
- Jadę do domu – oznajmiła niespodziewanie Aśka.
Wstała i bez słowa wyjaśnienia skierowała się w stronę parkingu.
- Co jest? – zapytał Seba, dogoniwszy ją chwilę później.
- Jestem zmęczona – odparła, wzruszając ramionami. – Za parę godzin zaczynamy pracę, chcę chociaż trochę się przespać. A tu i tak na nic się nie przydam. Nie mam ochoty siedzieć i patrzeć, jak znajdują kolejne zwłoki.
- Masz rację, odwiozę cię.
- Nawet nie chce mi się myśleć o tym, co będzie się działo rano – powiedział Joasia chwilę później, wsiadając do samochodu. – Mam tylko nadzieję, że Kamil przeżyje.
- To silny facet – mruknął Seba, włączając silnik.
W duchu wcale nie był pewny, czy to wystarczy. Wolał nie wspominać o tym na głos, ale cieszył się, że Aśka w ostatniej chwili wycofała się z akcji. Miała wchodzić z prawej strony, obok Kamila. Może nie było to zbyt szlachetne, ale wolał już, żeby to asystent walczył o życie, a nie ona.

3 komentarze:

  1. Ta
    część opowiadania rownież jest doskonała. Zastanawia mnie tylko
    zachowanie Asi, czy wie o Anio coś czego nikt inny niewiedział i nikomu
    nie chce tydo powiedzieć, czy przypomniała sobie jakies wydarzenie z
    przeszłości, albo poprostu tylko mi sie tak wydaje a chodzi o zupelnie
    coś innego. Paraprazujac przysłowie poczytamy zobaczymy. Czekam na
    kolejną część

    OdpowiedzUsuń
  2. No i proszę, a nie mówiłam! Sprawdziły się przeczucia, że nadchodzą kłopoty!Asia w ostatniej chwili wycofała się z akcji i może faktycznie dobrze zrobiła? Chyba jest o wiele mniej odporna psychicznie, niż kiedyś, a mam takie wrażenie, że to jeszcze nie koniec przykrych wydarzeń. Tak, jakby coś wciąż wsiało w powietrzu jakieś fatum?? Sebastian martwi się, ale zdaje mi się, że akcja, w której został ranny Kamil to wierzchołek góry lodowej. Powód zmartwień komisarza ma zupełnie odmienią przyczynę. Najprawdopodobniej widzi, jaki jest stan psychiczny Joasi i tym się martwi. Teraz przed policjantami pogrzeb koleżanki, czyli kolejna ciężka trauma. Czyżby siostra Ani miała cokolwiek wspólnego z jej śmiercią. wcale nie była szczególnie zrozpaczona, raczej obojętna, jakby śmierć siostry nic dla nic nie znaczyła. Do tego wszystkiego Kamil walczy o życie w szpitalu. Oj, dużo tych komplikacji, ja na tak krótki okres czasu, w którym rozgrywa się to opowiadanie. Czekam na wyjaśnienia, oby pozytywne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Więc jednak - akcja nie przebiegła tak gładko, jak niektórym się to wydawało, choćby Tomkowi. Coś mnie się zdaje, że na komendzie jest kret, który ostrzegł gangstera o planowanej zasadzce na niego. Wydaje mi się, że Kamil nie przeżyje, co dodatkowo dobije komisarzy. Oprócz śmierci koleżanki dochodzi jeszcze teraz nieudana akcja i ofiary wybuchu. No nieciekawie dla komisarzy się zrobiło...

    OdpowiedzUsuń