- Oni tam się ciągle kręcą –
powiedziała Kinga nieco pretensjonalnym tonem. – Ktoś powinien coś z tym
zrobić.
- Co konkretnie robią? –
zapytała Joasia, ignorując uwagę nastolatki.
- Zaczepiają, proszą o kasę –
odparł Damian. – W zeszłym tygodniu zaczepiali Kingę. Chcieli, żeby szła z nimi
do tych baraków. Poszli dopiero jak się pojawiłem.
Policjantka zmrużyła oczy. To
była już poważna poszlaka.
- Na jednego z nich mówią
Fredro, tak? – kontynuowała po chwili. – Kojarzycie go?
- No… To ten z blizną.
- Pomożecie sporządzić portret
pamięciowy – zarządziła. – Widzieliście jeszcze coś podejrzanego? Może kręcił
się tam ktoś obcy wczoraj wieczorem?
- Nie, chyba nie – powiedziała Kinga
ze znudzeniem. – O dziesiątej Damian odprowadził mnie do domu i tyle.
- Jak wracałem, widziałem tylko
kuriera. A poza tym to nikogo.
- Jakiego kuriera? -
podchwyciła natychmiast Joasia.
- Normalnego. Siedział w
samochodzie na Klonowej.
- Pamiętasz, jaka to firma?
Może potrafisz go opisać?
- Tak opisać to niezbyt –
mruknął chłopak. – A firma… chyba DHK.
- No dobrze. Zaczekacie tu na
rysownika.
Zostawiła nastolatków z
mundurowym, a sama poszła do biura asystentów, gdzie siedział zakopany w aktach
Bartek. Kaśka przycupnęła na jedynym wolnym krześle pod oknem i wpatrywała się
bezmyślnie w zachmurzone niebo.
- Ponoć na Klonowej był wczoraj
kurier DHK – powiedziała Joasia, opierając się o framugę i krzyżując ręce na
piersiach. – Raczej trudno przypuszczać, żeby dostarczał paczki po dwudziestej
drugiej, no ale… Sprawdźcie to, ok?
Oboje pokiwali głowami, ale
żadne nic nie powiedziało. Aśka westchnęła ciężko, zgarnęła z najbliższego
krzesła stertę akt i usiadła.
- Masz coś? – zapytała Bartka.
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Dziesiątki spraw, setki
podejrzanych – mruknął bez entuzjazmu. – Naprawdę myślisz, że to ma sens?
- Bartek, musimy to sprawdzić –
odparła Joasia, wracając do ostrego tonu. – To mogła być zemsta.
- I co? – wtrąciła się niespodziewanie
Kaśka. – Ktoś ją śledził, zaczekał aż dojedzie na Brzozową, wyciągnął siłą z
taksówki, zgwałcił i podrzucił zwłoki na łąki? Wygląda ci to na zemstę?
- Nie ma znaczenia, jak to
wygląda – powiedziała Aśka już z wyraźną złością. – Sprawdzimy każdy trop,
nawet jeśli będzie najbardziej absurdalny. Pozwoliłam, żeby ktoś ją zgwałcił i
zabił i jedyne, co mogę teraz zrobić, to upewnić się, że morderca resztę życia
spędzi w pierdlu. Jasne to jest dla was?
Nie czekała na odpowiedź.
Wyszła z biura asystentów, kierując się prosto na parking. Postanowiła jeszcze
raz pojechać do leśniczówki i tym razem nie dbała już o wsparcie. Czuła, że
emocje przejmują nad nią kontrolę.
W drzwiach frontowych wpadła na
Sebastiana. Mężczyzna w ostatniej chwili zorientował się, kogo potrącił i
przytrzymał ją, chroniąc przed upadkiem.
- Gdzie się tak spieszysz? –
zapytał, chowając kluczyki do kieszeni. – Stało się coś?
- Nie. Pojedźmy do tej
leśniczówki, może facet już się pojawił.
Zbiegła po schodach, nadal z
trudem nad sobą panując. Wiedziała, że Sebastian bezbłędnie odczytuje jej
zdenerwowanie, więc wolała nie patrzeć mu w oczy.
- Po drodze opowiem Ci, czego
się dowiedziałam – dodała.
- No dobra, a co z bilingami?
- Kurczę… zapomniałam zapytać…
- To wsiadaj – odparł Seba,
rzucając partnerce kluczyki. – A ja skoczę jeszcze na górę.
- Zaczekaj! – zawołała za nim.
Nie chciała, żeby asystenci powtórzyli mu jej słowa. – Jedźmy już, zadzwonimy.
Sebastian wzruszył tylko
ramionami. Zawsze go poganiała.
W samochodzie wymienili się
informacjami. Sebastianowi nie udało się odnaleźć taksówkarza, nikt też nie widział
Ani wychodzącej z klubu, a zewnętrzny monitoring nie działał. Zabrał natomiast
nagrania ze środka.
Ani tym razem, ani następnym,
nie zastali syna leśniczego. W końcu późnym popołudniem zostawili pod lasem
policjantów w nieoznakowanym radiowozie i nakazali im częste sprawdzanie
leśniczówki. Sami musieli powoli wracać na komendę, gdzie reszta komisarzy i
asystentów już całkowicie poświęciła się przygotowaniom do nocnej akcji. Oni
natomiast mieli nadzieję zdążyć jeszcze przesłuchać taksówkarza, którego udało
się odnaleźć i zatrzymać dzięki bilingom z telefonu Ani.
- Rozmawiałeś z Maćkiem? –
zagadnęła Joasia, kiedy zbliżali się do centrum.
Przez cały dzień nie udało im
się spotkać ani z Anką, ani z Maćkiem. Była ciekawa, czy dowiedzieli się czegoś
od rodziny Ani.
- Krótko, ponoć nic ciekawego
nie mają. Praktycznie nie było rozmowy, rodzice są w szoku.
- Jak wszyscy – mruknęła Aśka.
Sebastian zerknął na teczkę,
którą kobieta od rana nosiła przy sobie.
- Przeczytałaś to w końcu? –
zapytał.
Aśka także spojrzała na raport
z sekcji. Wciąż zbierała się na odwagę, żeby tam zajrzeć. Tłumaczyła sobie, że
Adam już przecież przekazał im najważniejsze informacje, ale wiedziała, że w
końcu musi to przeczytać.
- Nie chciałam, żeby Anka to widziała
– powiedziała po chwili milczenia. – Żeby ktokolwiek to widział. Była…
praktycznie półnaga, a te zdjęcia… Na pewno nie chciałaby, żeby ktoś to
oglądał.
- Ty też nie chcesz tego
oglądać – zauważył sprytnie Sebastian. – A Ania nie żyje, teraz jest jej
wszystko jedno, kto to zobaczy.
Nie zdążył skończyć zdania, a
już żałował, że w ogóle się odezwał. Sam domyślił się, że było to co najmniej nietaktowne,
a spojrzenie kobiety tylko to potwierdziło.
- Dlatego właśnie nie
powinniśmy prowadzić tej sprawy – kontynuował. Postanowił sprowadzić partnerkę
na ziemię; skoro i tak była już na niego zła, nie miał nic do stracenia. –
Jesteś zbyt zaangażowana.
- Pieprzenie – warknęła policjantka.
- Przeczytaj to w końcu, a jak
nie jesteś w stanie, oddaj komuś.
Sebastian zdawał sobie sprawę,
że ta sytuacja jest dla Joasi bardzo trudna. Doskonale rozumiał, dlaczego
pilnuje tej teczki i dlaczego tak trudno jej ponownie zobaczyć zwłoki Ani.
Jednak znał ją wiele lat i wiedział, że nie może pozwolić jej się rozsypać.
Czasem potrzebowała kilku mocnych słów, żeby wziąć się w garść.
Przez resztę popołudnia między
komisarzami panowała napięta atmosfera. Sytuację pogarszał fakt, że Stary
zagonił ich do pomocy przy przygotowaniach do akcji i nie mogli przesłuchać
taksówkarza. Kiedy w końcu o dwudziestej cały wydział spotkał się z dowódcą
ATeków, oboje mieli już wszystkiego serdecznie dość.
Trudno było zachować skupienie
podczas prawie godzinnego wykładu Starego. Aśka nie mogła już słuchać jego
kolejnych pogadanek o podstawowych zasadach bezpieczeństwa, ostrożności,
sytuacjach, w których wolno im bez ostrzeżenia użyć broni i innych temu
podobnych. Wszyscy znali teorię na pamięć i każdy, kto choć raz był na poważnej
akcji wiedział, że nie ma to wiele wspólnego z praktyką. W sytuacji, kiedy
faktycznie trzeba było użyć broni, zwykle nie było czasu na zastanawianie się
nad tym. A gadanie o zakładaniu kamizelek kuloodpornych wszystkim już
wychodziło bokiem.
- Zaraz poda Aśkę jako przykład
– szepnął Kamil.
I faktycznie chwilę później
szef przywołał swój ulubiony od pewnego czasu przypadek.
- Pani Joanna na własnej skórze
przekonała się, jak ważne jest noszenie kamizelek kuloodpornych, więc radzę
uczyć się na jej doświadczeniu.
Aśka wywróciła oczami. Za
każdym razem, kiedy to słyszała, miała wielką ochotę powiedzieć, że to nie
kamizelce, a szybkiej reakcji Sebastiana zawdzięcza życie. Po raz kolejny
ugryzła się w język, ale nie mogła już patrzeć na Starego i odwróciła się do
okna. Było całkiem ciemno.
Minęła już prawie doba odkąd
znalazła zwłoki przyjaciółki. Nie była pewna, czy w ogóle to do niej dotarło. Myślała
całkiem trzeźwo, może poza tymi kilkunastoma minutami, kiedy siedziała nad
ciałem Ani. Zdawała sobie sprawę, że więcej przyjaciółki nie zobaczy, ale nie
potrafiła zmusić się do adekwatnej reakcji. Miała wyrzuty sumienia, że nawet za
nią nie płacze.
- Pani Joanno?
Aśka odwróciła się gwałtownie.
Wszyscy patrzyli na nią, a Stary wyraźnie czekał na odpowiedź. Zerknęła na
partnera, a ten nieznacznie skinął głową.
- Tak, oczywiście – mruknęła,
nie mając najmniejszego pojęcia, na co się zgadza.
To najwyraźniej wystarczyło
Staremu, bo nie drążył tematu, tylko oddał głos dowódcy ATeków. Dalsza część
spotkania nie była wiele ciekawsza, chociaż Aśka podejrzewała, że to nie wina
samej tematyki, a raczej okoliczności. Z trudem zdołała się skupić na słowach
antyterrorysty, ale rozsądek podpowiadał jej, że nie może iść na akcję, nie
znając szczegółów planu.
Skończyli dopiero kilka minut
przed dwudziestą drugą. Akcja miała rozpocząć się o drugiej, a pół godziny
wcześniej mieli pojawić się na miejscu. Plan z grubsza polegał na tym, by
dokładnie w tym samym momencie wejść do kilku domów najważniejszych członków narkotykowego
gangu. Policjanci mieli nadzieję, że zaskoczenie i późna pora „wizyty” ułatwią
sprawę i ograniczą ryzyko, a dzięki zgraniu czasu zatrzymań uda się ująć
wszystkich gangsterów.
- Czego Stary ode mnie chciał? –
zapytała Joasia, kiedy w końcu została sam na sam z Sebastianem.
- Pytał, czy poradzisz sobie na
akcji.
Aśka uśmiechnęła się
ironicznie. Nadmierne zainteresowanie ze strony Starego nigdy nie oznaczało nic
dobrego.
Hej Jowita Alutka mówiła, że pytałaś o mnie, więc postanowiłam do Ciebie wpaść. Ja wczoraj obchodziłam 4 rocznicę blogowania. :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie kolejne mistrzostwo.
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że ta nocna akcja nie przebiegnie, ot tak, bez komplikacji. Aśkę mogą zawieść nerwy, bo teraz ma w głowie, tylko śmierć przyjaciółki. Dodatkowe "atrakcje w postaci obławy na członków gangu narkotykowego na pewno nie są jej teraz potrzebne. Tym bardziej, że sprawa zabójstwa Ani, chyba nie będzie prosta. Czuję kłopoty w powietrzu, zbliżają się... Co do Sebastiana, to zdaje się bardzo zdystansowany. Zwykle pan komisarz działał, niemalże jednomyślnie ze swoją partnerką,gdzie Joasia tam i on. Teraz zachowanie kobiety wydaje się go irytować, choć nie pokazuje tego po sobie. Koniec końców pewnie dojdzie do kumulacji negatywnych emocji, bo ileż można udawać? Iryguje natomiast ta dosyć tajemnicza postać taksówkarza może okazać się sprawcą, lecz równie dobrze istotnym i pomocnym świadkiem, który pomoże policji. To opowiadanie od początku okazuje się nietypowe, gdyż po raz pierwszy tak mocno akcentujesz życie zawodowe bohaterów. No, no, jakże to rozwiniesz?
OdpowiedzUsuń