niedziela, 7 lipca 2013

5. Bierz życie jakim jest


- Oni tam się ciągle kręcą – powiedziała Kinga nieco pretensjonalnym tonem. – Ktoś powinien coś z tym zrobić.
- Co konkretnie robią? – zapytała Joasia, ignorując uwagę nastolatki.
- Zaczepiają, proszą o kasę – odparł Damian. – W zeszłym tygodniu zaczepiali Kingę. Chcieli, żeby szła z nimi do tych baraków. Poszli dopiero jak się pojawiłem.
Policjantka zmrużyła oczy. To była już poważna poszlaka.
- Na jednego z nich mówią Fredro, tak? – kontynuowała po chwili. – Kojarzycie go?
- No… To ten z blizną.
- Pomożecie sporządzić portret pamięciowy – zarządziła. – Widzieliście jeszcze coś podejrzanego? Może kręcił się tam ktoś obcy wczoraj wieczorem?
- Nie, chyba nie – powiedziała Kinga ze znudzeniem. – O dziesiątej Damian odprowadził mnie do domu i tyle.
- Jak wracałem, widziałem tylko kuriera. A poza tym to nikogo.
- Jakiego kuriera? - podchwyciła natychmiast Joasia.
- Normalnego. Siedział w samochodzie na Klonowej.
- Pamiętasz, jaka to firma? Może potrafisz go opisać?
- Tak opisać to niezbyt – mruknął chłopak. – A firma… chyba DHK.
- No dobrze. Zaczekacie tu na rysownika.
Zostawiła nastolatków z mundurowym, a sama poszła do biura asystentów, gdzie siedział zakopany w aktach Bartek. Kaśka przycupnęła na jedynym wolnym krześle pod oknem i wpatrywała się bezmyślnie w zachmurzone niebo.
- Ponoć na Klonowej był wczoraj kurier DHK – powiedziała Joasia, opierając się o framugę i krzyżując ręce na piersiach. – Raczej trudno przypuszczać, żeby dostarczał paczki po dwudziestej drugiej, no ale… Sprawdźcie to, ok?
Oboje pokiwali głowami, ale żadne nic nie powiedziało. Aśka westchnęła ciężko, zgarnęła z najbliższego krzesła stertę akt i usiadła.
- Masz coś? – zapytała Bartka.
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Dziesiątki spraw, setki podejrzanych – mruknął bez entuzjazmu. – Naprawdę myślisz, że to ma sens?
- Bartek, musimy to sprawdzić – odparła Joasia, wracając do ostrego tonu. – To mogła być zemsta.
- I co? – wtrąciła się niespodziewanie Kaśka. – Ktoś ją śledził, zaczekał aż dojedzie na Brzozową, wyciągnął siłą z taksówki, zgwałcił i podrzucił zwłoki na łąki? Wygląda ci to na zemstę?
- Nie ma znaczenia, jak to wygląda – powiedziała Aśka już z wyraźną złością. – Sprawdzimy każdy trop, nawet jeśli będzie najbardziej absurdalny. Pozwoliłam, żeby ktoś ją zgwałcił i zabił i jedyne, co mogę teraz zrobić, to upewnić się, że morderca resztę życia spędzi w pierdlu. Jasne to jest dla was?
Nie czekała na odpowiedź. Wyszła z biura asystentów, kierując się prosto na parking. Postanowiła jeszcze raz pojechać do leśniczówki i tym razem nie dbała już o wsparcie. Czuła, że emocje przejmują nad nią kontrolę.
W drzwiach frontowych wpadła na Sebastiana. Mężczyzna w ostatniej chwili zorientował się, kogo potrącił i przytrzymał ją, chroniąc przed upadkiem.
- Gdzie się tak spieszysz? – zapytał, chowając kluczyki do kieszeni. – Stało się coś?
- Nie. Pojedźmy do tej leśniczówki, może facet już się pojawił.
Zbiegła po schodach, nadal z trudem nad sobą panując. Wiedziała, że Sebastian bezbłędnie odczytuje jej zdenerwowanie, więc wolała nie patrzeć mu w oczy.
- Po drodze opowiem Ci, czego się dowiedziałam – dodała.
- No dobra, a co z bilingami?
- Kurczę… zapomniałam zapytać…
- To wsiadaj – odparł Seba, rzucając partnerce kluczyki. – A ja skoczę jeszcze na górę.
- Zaczekaj! – zawołała za nim. Nie chciała, żeby asystenci powtórzyli mu jej słowa. – Jedźmy już, zadzwonimy.
Sebastian wzruszył tylko ramionami. Zawsze go poganiała.
W samochodzie wymienili się informacjami. Sebastianowi nie udało się odnaleźć taksówkarza, nikt też nie widział Ani wychodzącej z klubu, a zewnętrzny monitoring nie działał. Zabrał natomiast nagrania ze środka.
Ani tym razem, ani następnym, nie zastali syna leśniczego. W końcu późnym popołudniem zostawili pod lasem policjantów w nieoznakowanym radiowozie i nakazali im częste sprawdzanie leśniczówki. Sami musieli powoli wracać na komendę, gdzie reszta komisarzy i asystentów już całkowicie poświęciła się przygotowaniom do nocnej akcji. Oni natomiast mieli nadzieję zdążyć jeszcze przesłuchać taksówkarza, którego udało się odnaleźć i zatrzymać dzięki bilingom z telefonu Ani.
- Rozmawiałeś z Maćkiem? – zagadnęła Joasia, kiedy zbliżali się do centrum.
Przez cały dzień nie udało im się spotkać ani z Anką, ani z Maćkiem. Była ciekawa, czy dowiedzieli się czegoś od rodziny Ani.
- Krótko, ponoć nic ciekawego nie mają. Praktycznie nie było rozmowy, rodzice są w szoku.
- Jak wszyscy – mruknęła Aśka.
Sebastian zerknął na teczkę, którą kobieta od rana nosiła przy sobie.
- Przeczytałaś to w końcu? – zapytał.
Aśka także spojrzała na raport z sekcji. Wciąż zbierała się na odwagę, żeby tam zajrzeć. Tłumaczyła sobie, że Adam już przecież przekazał im najważniejsze informacje, ale wiedziała, że w końcu musi to przeczytać.
- Nie chciałam, żeby Anka to widziała – powiedziała po chwili milczenia. – Żeby ktokolwiek to widział. Była… praktycznie półnaga, a te zdjęcia… Na pewno nie chciałaby, żeby ktoś to oglądał.
- Ty też nie chcesz tego oglądać – zauważył sprytnie Sebastian. – A Ania nie żyje, teraz jest jej wszystko jedno, kto to zobaczy.
Nie zdążył skończyć zdania, a już żałował, że w ogóle się odezwał. Sam domyślił się, że było to co najmniej nietaktowne, a spojrzenie kobiety tylko to potwierdziło.
- Dlatego właśnie nie powinniśmy prowadzić tej sprawy – kontynuował. Postanowił sprowadzić partnerkę na ziemię; skoro i tak była już na niego zła, nie miał nic do stracenia. – Jesteś zbyt zaangażowana.
- Pieprzenie – warknęła policjantka.
- Przeczytaj to w końcu, a jak nie jesteś w stanie, oddaj komuś.
Sebastian zdawał sobie sprawę, że ta sytuacja jest dla Joasi bardzo trudna. Doskonale rozumiał, dlaczego pilnuje tej teczki i dlaczego tak trudno jej ponownie zobaczyć zwłoki Ani. Jednak znał ją wiele lat i wiedział, że nie może pozwolić jej się rozsypać. Czasem potrzebowała kilku mocnych słów, żeby wziąć się w garść.
Przez resztę popołudnia między komisarzami panowała napięta atmosfera. Sytuację pogarszał fakt, że Stary zagonił ich do pomocy przy przygotowaniach do akcji i nie mogli przesłuchać taksówkarza. Kiedy w końcu o dwudziestej cały wydział spotkał się z dowódcą ATeków, oboje mieli już wszystkiego serdecznie dość.
Trudno było zachować skupienie podczas prawie godzinnego wykładu Starego. Aśka nie mogła już słuchać jego kolejnych pogadanek o podstawowych zasadach bezpieczeństwa, ostrożności, sytuacjach, w których wolno im bez ostrzeżenia użyć broni i innych temu podobnych. Wszyscy znali teorię na pamięć i każdy, kto choć raz był na poważnej akcji wiedział, że nie ma to wiele wspólnego z praktyką. W sytuacji, kiedy faktycznie trzeba było użyć broni, zwykle nie było czasu na zastanawianie się nad tym. A gadanie o zakładaniu kamizelek kuloodpornych wszystkim już wychodziło bokiem.
- Zaraz poda Aśkę jako przykład – szepnął Kamil.
I faktycznie chwilę później szef przywołał swój ulubiony od pewnego czasu przypadek.
- Pani Joanna na własnej skórze przekonała się, jak ważne jest noszenie kamizelek kuloodpornych, więc radzę uczyć się na jej doświadczeniu.
Aśka wywróciła oczami. Za każdym razem, kiedy to słyszała, miała wielką ochotę powiedzieć, że to nie kamizelce, a szybkiej reakcji Sebastiana zawdzięcza życie. Po raz kolejny ugryzła się w język, ale nie mogła już patrzeć na Starego i odwróciła się do okna. Było całkiem ciemno.
Minęła już prawie doba odkąd znalazła zwłoki przyjaciółki. Nie była pewna, czy w ogóle to do niej dotarło. Myślała całkiem trzeźwo, może poza tymi kilkunastoma minutami, kiedy siedziała nad ciałem Ani. Zdawała sobie sprawę, że więcej przyjaciółki nie zobaczy, ale nie potrafiła zmusić się do adekwatnej reakcji. Miała wyrzuty sumienia, że nawet za nią nie płacze.
- Pani Joanno?
Aśka odwróciła się gwałtownie. Wszyscy patrzyli na nią, a Stary wyraźnie czekał na odpowiedź. Zerknęła na partnera, a ten nieznacznie skinął głową.
- Tak, oczywiście – mruknęła, nie mając najmniejszego pojęcia, na co się zgadza.
To najwyraźniej wystarczyło Staremu, bo nie drążył tematu, tylko oddał głos dowódcy ATeków. Dalsza część spotkania nie była wiele ciekawsza, chociaż Aśka podejrzewała, że to nie wina samej tematyki, a raczej okoliczności. Z trudem zdołała się skupić na słowach antyterrorysty, ale rozsądek podpowiadał jej, że nie może iść na akcję, nie znając szczegółów planu.
Skończyli dopiero kilka minut przed dwudziestą drugą. Akcja miała rozpocząć się o drugiej, a pół godziny wcześniej mieli pojawić się na miejscu. Plan z grubsza polegał na tym, by dokładnie w tym samym momencie wejść do kilku domów najważniejszych członków narkotykowego gangu. Policjanci mieli nadzieję, że zaskoczenie i późna pora „wizyty” ułatwią sprawę i ograniczą ryzyko, a dzięki zgraniu czasu zatrzymań uda się ująć wszystkich gangsterów.
- Czego Stary ode mnie chciał? – zapytała Joasia, kiedy w końcu została sam na sam z Sebastianem.
- Pytał, czy poradzisz sobie na akcji.
Aśka uśmiechnęła się ironicznie. Nadmierne zainteresowanie ze strony Starego nigdy nie oznaczało nic dobrego.

3 komentarze:

  1. Hej Jowita Alutka mówiła, że pytałaś o mnie, więc postanowiłam do Ciebie wpaść. Ja wczoraj obchodziłam 4 rocznicę blogowania. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie kolejne mistrzostwo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś czuję, że ta nocna akcja nie przebiegnie, ot tak, bez komplikacji. Aśkę mogą zawieść nerwy, bo teraz ma w głowie, tylko śmierć przyjaciółki. Dodatkowe "atrakcje w postaci obławy na członków gangu narkotykowego na pewno nie są jej teraz potrzebne. Tym bardziej, że sprawa zabójstwa Ani, chyba nie będzie prosta. Czuję kłopoty w powietrzu, zbliżają się... Co do Sebastiana, to zdaje się bardzo zdystansowany. Zwykle pan komisarz działał, niemalże jednomyślnie ze swoją partnerką,gdzie Joasia tam i on. Teraz zachowanie kobiety wydaje się go irytować, choć nie pokazuje tego po sobie. Koniec końców pewnie dojdzie do kumulacji negatywnych emocji, bo ileż można udawać? Iryguje natomiast ta dosyć tajemnicza postać taksówkarza może okazać się sprawcą, lecz równie dobrze istotnym i pomocnym świadkiem, który pomoże policji. To opowiadanie od początku okazuje się nietypowe, gdyż po raz pierwszy tak mocno akcentujesz życie zawodowe bohaterów. No, no, jakże to rozwiniesz?

    OdpowiedzUsuń