sobota, 6 lipca 2013

4. Bierz życie jakim jest


Po wyjściu Aśki w biurze zapadła długa chwila ciszy. Nie było jej dobre dziesięć minut, a w tym czasie mężczyźni nie zamienili ani jednego słowa. Adam wpatrywał się bezmyślnie w biurko, a Seba rysował coś na kartce papieru.
- Wiadomo coś jeszcze? – zapytała Joasia nieswoim głosem, wchodząc do biura i ponownie kierując się na krzesło.
- Dziś rano byli u mnie jej rodzice – odparł Adam, porzucając oficjalny ton. – Chcieli ją zobaczyć. Wieczorem zakład pogrzebowy ma zabrać ciało.
Na myśl o pogrzebie, Aśka znowu poczuła, że robi jej się niedobrze.
- W razie wątpliwości będziemy dzwonić – powiedział Sebastian, dając lekarzowi do zrozumienia, że powinien już iść.
Adam natychmiast zrozumiał aluzję i pożegnał się z komisarzami. Nie zostali jednak sami, bo w drzwiach minął się z Anką i Maćkiem, a chwilę później pojawili się także asystenci na czele z Kamilem.
- Sprawdziłeś już wszystkie domy? – zdziwiła się Aśka, ignorując resztę.
- Konkretnie cztery, w pozostałych nie było nikogo – odparł policjant. – Kiepska godzina. Pojadę tam po południu.
- To mów, czego się dowiedziałeś – zarządził Sebastian.
Kamil zajął miejsce przed biurkiem Joasi i westchnął.
- Wszyscy powtarzają pogłoski o „dziwnym” synu leśniczego i bezdomnych, ale większość niechętnie o tym mówi. Zdaje się, że czegoś się boją.
- Chyba raczej kogoś – zauważył Sebastian. – Nic konkretnego nie mówili?
- W tej willi na rogu mieszka sędzia…
- Tak, Borawski – przerwała mu niecierpliwie Aśka. – Rozmawiałeś z nim?
- Nie było go, ale jego żona twierdzi, że bezdomni ostatnio zaczepiali ich syna i jego dziewczynę. Ponoć na tego z blizną mówią „Fredro”.
- Trzeba by tu ściągnąć tego syna i dziewczynę – mruknęła Aśka, wyraźnie myśląc o czymś intensywnie. – Na wszelki wypadek mogą też pomóc przy sporządzeniu portretu.
- Założę się, że nie powiedzą nic ponad to, że był zarośnięty i śmierdział…
Wszyscy spojrzeli na Tomka w taki sposób, że natychmiast stracił ochotę do dalszej wypowiedzi.
- No dobrze – wtrącił się Maciek, - więc oprócz bezdomnych podejrzanym jest też ten syn leśniczego, tak?
Aśka rzuciła mu pełne niechęci spojrzenie. Nie chciała, by pomagali im w tej sprawie, to było zbyt osobiste.
- Tak, ale nie zastaliśmy go. Pojedziemy tam jeszcze raz i ewentualnie postawimy jakiś patrol, ale to środek lasu, więc… w sumie może być wszędzie – odparł Sebastian, po raz kolejny zerkając kątem oka na raport z sekcji zwłok.
Anka zauważyła jego spojrzenie i sięgnęła po teczkę. Ona i Maciek nie byli z Anią aż tak blisko, więc wyszła z założenia, że jej będzie łatwiej to zrobić. Zanim jednak choć zajrzała do środka, obok niej pojawiła się Aśka.
- Ja to zrobię – oświadczyła, kładąc dłoń na teczce.
Ton jej głosu był stanowczo zbyt ostry, by można było to uznać za prośbę. Przez chwilę kobiety mierzyły się spojrzeniami, a potem Anka bez słowa puściła teczkę. Aśka wróciła z nią na swoje miejsce i położyła ją na kolanach z miną świadczącą o tym, że nie pozwoli nikomu się do niej dotknąć.
Przez chwilę gwałtownie zagęszczona atmosfera uniemożliwiła dalszą dyskusję, jednak w końcu Maciek ponownie się odezwał.
- To jaki jest plan?
- Miałam wam przekazać raport od techników – wtrąciła szybko Kaśka, jakby dopiero sobie o tym przypomniała.
- Czytałaś?
- W skrócie: nie ma żadnych śladów – odparła asystentka. – Padał deszcz, więc nie ma mowy o śladach butów czy opon. Nie… to się nie stało tam – dodała z nieco większym wahaniem. – Tam tylko podrzucili ciało. No i znaleźli zapalniczkę. Ania nie paliła, więc może…
- To mogła być zapalniczka Rafała – zauważył Sebastian. – Masz ją?
- Nie, została w laboratorium. Ale to zwykła zapalniczka z kiosku.
- No dobrze – powiedział Sebastian z ciężkim westchnieniem. – Czas się podzielić zadaniami. Kamil, Tomek, pojedziecie na miejsce dalej szukać świadków. Bartek, sprawdzisz, czy ostatnio wyszedł ktoś, kto mógłby szukać zemsty na Ani i Rafale. Ewentualnie… możesz wyjąć akta ostatnio prowadzonych spraw. Anka, Maciek, pojedźcie do rodziców Ani. My z Aśką porozmawiamy z jej siostrą.
- A ja? – zdziwiła się Kaśka.
- Ty… pojedziesz do Rafała – oświadczył Seba, wstając.
Nikt się temu nie sprzeciwił, choć Kaśka wyraźnie nie miała ochoty spełniać polecenia. Joasia także była temu przeciwna, ale rozumiała Sebastiana. Kiedy ona była w podobnej sytuacji, przyjeżdżał pod jej blok codziennie i choć nie wpuszczała go do środka, potrafił przesiadywać tam całymi godzinami. Martwił się, tak jak teraz.
Agata, młodsza siostra Ani już wiedziała, co się stało. Rano powiadomili ją rodzice. Zeszłego wieczoru w klubie „Panika” świętowała z koleżankami wieczór panieński. W sobotę miała brać ślub.
- O której Ania wyszła z klubu? – zapytała Joasia, kiedy usiedli w salonie.
- Zaraz po dziesiątej.
- Wyszła sama.
Kobieta zawahała się przez moment.
- Chyba z Luizą – odparła po chwili namysłu. – Luiza to moja koleżanka, źle się czuła i Ania miała ją odwiedź.
- Taksówką?
Agata pokiwała głową, jednak nie potrafiła podać nazwy korporacji. Nie wiedziała też, czy Ania wzięła taksówkę z postoju, czy zamówiła przez telefon. Zapisała natomiast komisarzom adres  i telefon koleżanki.
- Czy Ania… zachowywała się jakoś dziwnie? – zapytał Seba, nie mając jednak wielkich nadziei na uzyskanie wartościowych informacji. – Może czymś się martwiła, czegoś się bała?
- Nie wiem, nie rozmawiałam z nią za bardzo.
Aśka spojrzała na partnera wymownie. Rozmowa nie prowadziła donikąd.
- No dobrze – mruknął komisarz zrezygnowany. – Gdyby pani coś sobie przypomniała, proszę zadzwonić.
Zostawił na stole wizytówkę i ruszył do drzwi. Widział, że Aśka zawahała się jeszcze przez chwilę, jakby chciała zadać kolejne pytania, ale w końcu także wyszła.
- Nie wygląda na szczególnie przejętą – zauważył Seba, kiedy już znaleźli się w samochodzie.
- Nie były blisko – odparła Joasia, wzruszając ramionami. – Ale spójrz, ta cała Luiza Siewko mieszka na Brzozowej.
- Więc już wiemy, co Ania tam robiła. To ulicę dalej.
- Ale dlaczego wysiadła z taksówki? Odwiozła Luizę i co? Powinna wracać do domu.
Spojrzenia komisarzy spotkały się. Oboje pomyśleli o tym samym: być może Ania wcale nie wysiadła z taksówki.
- Trzeba koniecznie odnaleźć kierowcę – powiedział komisarz, włączając silnik.
- Adam mówił, że sprawców było kilku.
- Prawdopodobnie. DNA mamy jednego – odparł Seba niezrażony. – Poza tym mógł mieć wspólnika. Albo on ją zgwałcił, a potem wpadła na tych bezdomnych. Albo tego syna leśniczego.
Aśka nie odpowiedziała. Dla niej ta wersja nie trzymała się kupy, ale nie zamierzała mówić tego głośno. Tak czy siak, musieli sprawdzić wszystkie opcje, a nawet jeśli taksówkarz nie był sprawcą, mógł okazać się ważnym świadkiem.
Sebastian zadzwonił do Bartka i zlecił mu sprawdzenie bilingów Ani. Dowiedział się także, że za pół godziny na komendzie na pojawić się syn sędziego z dziewczyną, więc komisarze postanowili się rozdzielić. Seba pojechał do klubu „Panika”, a Joasia na Pomorską.
Na parkingu przed komendą Joasia spotkała asystentkę. Jej mina jasno wskazywała, że spełniła polecenie Sebastiana i złożyła Rafałowi wizytę. Aśka zaczęła zastanawiać się, czy sama też wygląda tak źle jak ona.
- I jak? – zagadnęła, zrównując się z koleżanką. – Rozmawiałaś z nim?
- Raczej z jego drzwiami – westchnęła Kaśka, bawiąc się bezmyślnie bransoletką. – Nie wpuścił mnie. Może to raczej ktoś z Was powinien…
- To nie ma znaczenia, on po prostu nie chce nikogo widzieć, a Seba nie może tego zrozumieć.
- Myślisz, że może coś sobie zrobić…?
Aśka wzruszyła ramionami. Pytanie nie było całkiem bezzasadne, ale jakoś nie wierzyła, żeby Rafał próbował odebrać sobie życie.
- Pamiętasz, że dziś wieczorem jest akcja? – odezwała się Kaśka po dłuższej chwili.
Joasia spojrzała na nią szczerze zaskoczona. Odkąd zobaczyła zwłoki przyjaciółki, przestało dla niej istnieć wszystko inne. Aż trudno było uwierzyć, że dwadzieścia cztery godziny wcześniej denerwowała się jakąś akcją…
- Wygląda na to, że nie – westchnęła asystentka. – W każdym razie… O dwudziestej nasz wydział spotyka się z dowódcą ATeków, ponoć mieli przesunąć akcję na którąśtam w nocy…
- Ok – odparła krótko policjantka.
W biurze na pierwszym piętrze czekała już na Aśkę para nastolatków. Kobieta nie powstrzymała się od wywrócenia oczami, zauważywszy, że całują się ostentacyjnie pod nosem nieco zniesmaczonego Bartka. Kiwnęła głową na znak, że ich przejmuje i asystent się oddalił.
- Ty jesteś Damian Borawski? – zapytała w ramach wstępu.
- Tak, to Kinga – odparł chłopak, obejmując dziewczynę, która siedziała tak blisko niego, jak tylko się dało bez wejścia na jego kolana. – Kinga Madejska.
- Dobrze. Twoja matka mówiła, że na osiedlu zaczepiali was bezdomni.

2 komentarze:

  1. Część ponownie genialna, wprowadzająca coraz więcej niejasności. Ja stawiam na syna leśniczego lub na syna prokuratora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, tak sprawy się komplikują! Ta sprawa z założenia nie będzie łatwa, choćby przez tak wielkie zaangażowanie emocjonalne przyjaciół Ani? Czy wpłynie, to dobrze na przebieg postępowania? Odrobinę niepokojące jest tak nietypowe zachowanie Asi. Oby chęć odnalezienia zabójcy najlepszej przyjaciółki nie stała się dla niej czymś w rodzaju obsesji. Co już teraz trochę widać, choćby przez to, że kobieta nie dopuszcza nikogo do dokumentów, chce wszystko robić sama. Sebastian jest z tej dwójki bardziej racjonały i to może ich uratować. Poza tym na śmierci dobrej policjantki zależało zapewne wielu osobom. Niekoniecznie musieli brać w tym udział bezdomni, albo syn leśniczego. No, zaczyna się robić ciekawie pewnie trochę to potrwa, zanim poznamy rozwiązanie tej zagadki. Natomiast Rafał w ogólne nie powinien brać w udziału w całej sprawie i wziąć urlop, a może nawet wyjechać z Krakowa? Możliwości masz sporo Jowito, a materiał ciekawy. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć weny.

    OdpowiedzUsuń