Po wyjściu Aśki w biurze
zapadła długa chwila ciszy. Nie było jej dobre dziesięć minut, a w tym czasie
mężczyźni nie zamienili ani jednego słowa. Adam wpatrywał się bezmyślnie w
biurko, a Seba rysował coś na kartce papieru.
- Wiadomo coś jeszcze? –
zapytała Joasia nieswoim głosem, wchodząc do biura i ponownie kierując się na
krzesło.
- Dziś rano byli u mnie jej
rodzice – odparł Adam, porzucając oficjalny ton. – Chcieli ją zobaczyć.
Wieczorem zakład pogrzebowy ma zabrać ciało.
Na myśl o pogrzebie, Aśka znowu
poczuła, że robi jej się niedobrze.
- W razie wątpliwości będziemy
dzwonić – powiedział Sebastian, dając lekarzowi do zrozumienia, że powinien już
iść.
Adam natychmiast zrozumiał
aluzję i pożegnał się z komisarzami. Nie zostali jednak sami, bo w drzwiach
minął się z Anką i Maćkiem, a chwilę później pojawili się także asystenci na
czele z Kamilem.
- Sprawdziłeś już wszystkie
domy? – zdziwiła się Aśka, ignorując resztę.
- Konkretnie cztery, w
pozostałych nie było nikogo – odparł policjant. – Kiepska godzina. Pojadę tam
po południu.
- To mów, czego się
dowiedziałeś – zarządził Sebastian.
Kamil zajął miejsce przed
biurkiem Joasi i westchnął.
- Wszyscy powtarzają pogłoski o
„dziwnym” synu leśniczego i bezdomnych, ale większość niechętnie o tym mówi.
Zdaje się, że czegoś się boją.
- Chyba raczej kogoś – zauważył
Sebastian. – Nic konkretnego nie mówili?
- W tej willi na rogu mieszka
sędzia…
- Tak, Borawski – przerwała mu
niecierpliwie Aśka. – Rozmawiałeś z nim?
- Nie było go, ale jego żona
twierdzi, że bezdomni ostatnio zaczepiali ich syna i jego dziewczynę. Ponoć na
tego z blizną mówią „Fredro”.
- Trzeba by tu ściągnąć tego
syna i dziewczynę – mruknęła Aśka, wyraźnie myśląc o czymś intensywnie. – Na
wszelki wypadek mogą też pomóc przy sporządzeniu portretu.
- Założę się, że nie powiedzą
nic ponad to, że był zarośnięty i śmierdział…
Wszyscy spojrzeli na Tomka w
taki sposób, że natychmiast stracił ochotę do dalszej wypowiedzi.
- No dobrze – wtrącił się
Maciek, - więc oprócz bezdomnych podejrzanym jest też ten syn leśniczego, tak?
Aśka rzuciła mu pełne niechęci
spojrzenie. Nie chciała, by pomagali im w tej sprawie, to było zbyt osobiste.
- Tak, ale nie zastaliśmy go.
Pojedziemy tam jeszcze raz i ewentualnie postawimy jakiś patrol, ale to środek
lasu, więc… w sumie może być wszędzie – odparł Sebastian, po raz kolejny
zerkając kątem oka na raport z sekcji zwłok.
Anka zauważyła jego spojrzenie
i sięgnęła po teczkę. Ona i Maciek nie byli z Anią aż tak blisko, więc wyszła z
założenia, że jej będzie łatwiej to zrobić. Zanim jednak choć zajrzała do
środka, obok niej pojawiła się Aśka.
- Ja to zrobię – oświadczyła,
kładąc dłoń na teczce.
Ton jej głosu był stanowczo
zbyt ostry, by można było to uznać za prośbę. Przez chwilę kobiety mierzyły się
spojrzeniami, a potem Anka bez słowa puściła teczkę. Aśka wróciła z nią na
swoje miejsce i położyła ją na kolanach z miną świadczącą o tym, że nie pozwoli
nikomu się do niej dotknąć.
Przez chwilę gwałtownie
zagęszczona atmosfera uniemożliwiła dalszą dyskusję, jednak w końcu Maciek
ponownie się odezwał.
- To jaki jest plan?
- Miałam wam przekazać raport
od techników – wtrąciła szybko Kaśka, jakby dopiero sobie o tym przypomniała.
- Czytałaś?
- W skrócie: nie ma żadnych
śladów – odparła asystentka. – Padał deszcz, więc nie ma mowy o śladach butów
czy opon. Nie… to się nie stało tam – dodała z nieco większym wahaniem. – Tam
tylko podrzucili ciało. No i znaleźli zapalniczkę. Ania nie paliła, więc może…
- To mogła być zapalniczka
Rafała – zauważył Sebastian. – Masz ją?
- Nie, została w laboratorium.
Ale to zwykła zapalniczka z kiosku.
- No dobrze – powiedział
Sebastian z ciężkim westchnieniem. – Czas się podzielić zadaniami. Kamil,
Tomek, pojedziecie na miejsce dalej szukać świadków. Bartek, sprawdzisz, czy
ostatnio wyszedł ktoś, kto mógłby szukać zemsty na Ani i Rafale. Ewentualnie…
możesz wyjąć akta ostatnio prowadzonych spraw. Anka, Maciek, pojedźcie do
rodziców Ani. My z Aśką porozmawiamy z jej siostrą.
- A ja? – zdziwiła się Kaśka.
- Ty… pojedziesz do Rafała –
oświadczył Seba, wstając.
Nikt się temu nie sprzeciwił,
choć Kaśka wyraźnie nie miała ochoty spełniać polecenia. Joasia także była temu
przeciwna, ale rozumiała Sebastiana. Kiedy ona była w podobnej sytuacji,
przyjeżdżał pod jej blok codziennie i choć nie wpuszczała go do środka,
potrafił przesiadywać tam całymi godzinami. Martwił się, tak jak teraz.
Agata, młodsza siostra Ani już
wiedziała, co się stało. Rano powiadomili ją rodzice. Zeszłego wieczoru w
klubie „Panika” świętowała z koleżankami wieczór panieński. W sobotę miała brać
ślub.
- O której Ania wyszła z klubu?
– zapytała Joasia, kiedy usiedli w salonie.
- Zaraz po dziesiątej.
- Wyszła sama.
Kobieta zawahała się przez
moment.
- Chyba z Luizą – odparła po
chwili namysłu. – Luiza to moja koleżanka, źle się czuła i Ania miała ją
odwiedź.
- Taksówką?
Agata pokiwała głową, jednak
nie potrafiła podać nazwy korporacji. Nie wiedziała też, czy Ania wzięła
taksówkę z postoju, czy zamówiła przez telefon. Zapisała natomiast komisarzom
adres i telefon koleżanki.
- Czy Ania… zachowywała się
jakoś dziwnie? – zapytał Seba, nie mając jednak wielkich nadziei na uzyskanie
wartościowych informacji. – Może czymś się martwiła, czegoś się bała?
- Nie wiem, nie rozmawiałam z
nią za bardzo.
Aśka spojrzała na partnera
wymownie. Rozmowa nie prowadziła donikąd.
- No dobrze – mruknął komisarz
zrezygnowany. – Gdyby pani coś sobie przypomniała, proszę zadzwonić.
Zostawił na stole wizytówkę i
ruszył do drzwi. Widział, że Aśka zawahała się jeszcze przez chwilę, jakby
chciała zadać kolejne pytania, ale w końcu także wyszła.
- Nie wygląda na szczególnie
przejętą – zauważył Seba, kiedy już znaleźli się w samochodzie.
- Nie były blisko – odparła
Joasia, wzruszając ramionami. – Ale spójrz, ta cała Luiza Siewko mieszka na
Brzozowej.
- Więc już wiemy, co Ania tam
robiła. To ulicę dalej.
- Ale dlaczego wysiadła z
taksówki? Odwiozła Luizę i co? Powinna wracać do domu.
Spojrzenia komisarzy spotkały
się. Oboje pomyśleli o tym samym: być może Ania wcale nie wysiadła z taksówki.
- Trzeba koniecznie odnaleźć
kierowcę – powiedział komisarz, włączając silnik.
- Adam mówił, że sprawców było
kilku.
- Prawdopodobnie. DNA mamy
jednego – odparł Seba niezrażony. – Poza tym mógł mieć wspólnika. Albo on ją
zgwałcił, a potem wpadła na tych bezdomnych. Albo tego syna leśniczego.
Aśka nie odpowiedziała. Dla
niej ta wersja nie trzymała się kupy, ale nie zamierzała mówić tego głośno. Tak
czy siak, musieli sprawdzić wszystkie opcje, a nawet jeśli taksówkarz nie był
sprawcą, mógł okazać się ważnym świadkiem.
Sebastian zadzwonił do Bartka i
zlecił mu sprawdzenie bilingów Ani. Dowiedział się także, że za pół godziny na
komendzie na pojawić się syn sędziego z dziewczyną, więc komisarze postanowili
się rozdzielić. Seba pojechał do klubu „Panika”, a Joasia na Pomorską.
Na parkingu przed komendą
Joasia spotkała asystentkę. Jej mina jasno wskazywała, że spełniła polecenie
Sebastiana i złożyła Rafałowi wizytę. Aśka zaczęła zastanawiać się, czy sama
też wygląda tak źle jak ona.
- I jak? – zagadnęła, zrównując
się z koleżanką. – Rozmawiałaś z nim?
- Raczej z jego drzwiami –
westchnęła Kaśka, bawiąc się bezmyślnie bransoletką. – Nie wpuścił mnie. Może
to raczej ktoś z Was powinien…
- To nie ma znaczenia, on po
prostu nie chce nikogo widzieć, a Seba nie może tego zrozumieć.
- Myślisz, że może coś sobie
zrobić…?
Aśka wzruszyła ramionami. Pytanie
nie było całkiem bezzasadne, ale jakoś nie wierzyła, żeby Rafał próbował
odebrać sobie życie.
- Pamiętasz, że dziś wieczorem
jest akcja? – odezwała się Kaśka po dłuższej chwili.
Joasia spojrzała na nią
szczerze zaskoczona. Odkąd zobaczyła zwłoki przyjaciółki, przestało dla niej
istnieć wszystko inne. Aż trudno było uwierzyć, że dwadzieścia cztery godziny
wcześniej denerwowała się jakąś akcją…
- Wygląda na to, że nie –
westchnęła asystentka. – W każdym razie… O dwudziestej nasz wydział spotyka się
z dowódcą ATeków, ponoć mieli przesunąć akcję na którąśtam w nocy…
- Ok – odparła krótko
policjantka.
W biurze na pierwszym piętrze
czekała już na Aśkę para nastolatków. Kobieta nie powstrzymała się od
wywrócenia oczami, zauważywszy, że całują się ostentacyjnie pod nosem nieco
zniesmaczonego Bartka. Kiwnęła głową na znak, że ich przejmuje i asystent się
oddalił.
- Ty jesteś Damian Borawski? –
zapytała w ramach wstępu.
- Tak, to Kinga – odparł chłopak,
obejmując dziewczynę, która siedziała tak blisko niego, jak tylko się dało bez
wejścia na jego kolana. – Kinga Madejska.
- Dobrze. Twoja matka mówiła,
że na osiedlu zaczepiali was bezdomni.
Część ponownie genialna, wprowadzająca coraz więcej niejasności. Ja stawiam na syna leśniczego lub na syna prokuratora.
OdpowiedzUsuńTak, tak sprawy się komplikują! Ta sprawa z założenia nie będzie łatwa, choćby przez tak wielkie zaangażowanie emocjonalne przyjaciół Ani? Czy wpłynie, to dobrze na przebieg postępowania? Odrobinę niepokojące jest tak nietypowe zachowanie Asi. Oby chęć odnalezienia zabójcy najlepszej przyjaciółki nie stała się dla niej czymś w rodzaju obsesji. Co już teraz trochę widać, choćby przez to, że kobieta nie dopuszcza nikogo do dokumentów, chce wszystko robić sama. Sebastian jest z tej dwójki bardziej racjonały i to może ich uratować. Poza tym na śmierci dobrej policjantki zależało zapewne wielu osobom. Niekoniecznie musieli brać w tym udział bezdomni, albo syn leśniczego. No, zaczyna się robić ciekawie pewnie trochę to potrwa, zanim poznamy rozwiązanie tej zagadki. Natomiast Rafał w ogólne nie powinien brać w udziału w całej sprawie i wziąć urlop, a może nawet wyjechać z Krakowa? Możliwości masz sporo Jowito, a materiał ciekawy. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć weny.
OdpowiedzUsuń