Pokonując drogę do pracy,
walczył z irytacją. Wciąż powtarzał sobie w duchu, że przecież mogła zadzwonić.
Złość kumulowała się w nim od zeszłego wieczoru. Śmierć Ani zupełnie do niego
nie docierała, prawie o tym nie myślał, traktując to jak każdą inną sprawę:
znaleźli zwłoki kobiety, nie mają świadków i czeka ich mnóstwo roboty. Dopiero
dwie ulice od komendy zdał sobie sprawę, że nie prowadzą tego śledztwa. Sam nie
mógł zdecydować, czy to powód do złości, czy ulgi.
Ledwie znalazł się na pierwszym
piętrze, drogę zagrodzili mu asystenci. Bartek i Kaśka wpatrywali się w niego
wyczekująco, jakby miał przynieść wyjątkowo ciekawe wieści.
- O co wam chodzi? – burknął.
Nie zamierzał nikomu opowiadać
o tym, co zdarzyło się na Świerkowej kilka godzin wcześniej. Chciał zrobić
wszystko, żeby zapomnieć widok ciała Ani we krwi, a rozmawianie o tym z
pewnością przyniosłoby odwrotny efekt.
- Aśka pojechała na Świerkową –
powiedział cicho Bartek. – Mieliśmy ci przekazać.
- Na Świerkową? – Sebastian ściągnął
brwi. – Po co?
- Szuka świadków z Kamilem…
Komisarz nadal wyglądał na
zaskoczonego, więc Kaśka postanowiła przejść do sedna.
- Przecież dostaliście tę
sprawę, nie wiedziałeś?
Sebastian spojrzał na nią z politowaniem.
- Nie możemy… - zaczął, ale
przerwał, uświadamiając sobie nagle cel tak wczesnego pojawienia się Aśki na
komendzie. – Jakim cudem, do cholery? Przecież się przyjaźniły!
- Myślisz, że Stary w ogóle o
tym wie? – odparł Bartek. – Nie obchodzi go nic, co dzieje się poza jego
biurem.
- Dobra, nieważne – skwitował Sebastian,
ruszając z powrotem w kierunku schodów i wyjmując telefon z kieszeni. Jedno
wiedział na pewno: musi rozmówić się z partnerką.
Aśka tymczasem porozmawiała już
z mieszkańcami trzech domów najbliżej miejsca znalezienia zwłok. Kamila wysłała
do kolejnych przy ulicy Klonowej, a sama ruszyła powoli w kierunku łąk. Od starszego
małżeństwa, które mieszkało w jednym ze sprawdzonych domów dowiedziała się, że po
drugiej stronie łąki znajdują się stare baraki, gdzie nocuje kilku bezdomnych.
Według relacji staruszków znani byli na osiedlu z drobnych kradzieży, zwłaszcza
jeden z nich sprawiał sporo problemów. Aśka nie znała jego nazwiska, ale dobrze
wiedziała, że w tym środowisku i tak niewiele by jej dało. Miała rozpoznać go
po charakterystycznej bliźnie na szyi.
Udając, że to całkowity
przypadek, ominęła szerokim łukiem miejsce znalezienia zwłok i skierowała się
prosto w stronę baraków. Prócz bezdomnych, miała jeszcze innych potencjalnych
podejrzanych. W leśniczówce jakiś kilometr dalej mieszkał syn dawnego
leśniczego. Mieszkańcy ulicy Świerkowej twierdzili, że jest „dziwny”, jednak
nikt nie potrafił konkretnie powiedzieć, że zrobił komuś coś złego. Główne
zarzuty brzmiały dość ogólnikowo: „jakoś tak dziwnie patrzy”, „ciarki
przechodzą po plecach, kiedy spojrzy na człowieka” albo „kto wie, co takiemu
chodzi po głowie”. Trudno było to uznać za wystarczające do zatrzymania, ale
dla Aśki wystarczało. Zamierzała go sprawdzić zaraz po wizycie w barakach, ale
miała nadzieję, że przedtem dołączy do niej Sebastian. O ile nie obawiała się
rozmowy z bezdomnymi, to samotna wizyta w lesie u „dziwnego” faceta raczej nie
byłaby wskazana.
Nie zawiodła się. Nie zdążyła
nawet dotrzeć do baraków, kiedy zadzwonił Sebastian. Odebrała i pomijając
zbędne wstępy, od razy przeszła do sedna.
- Czekam na ciebie na
Świerkowej – oznajmiła. – Porozmawiam z bezdomnymi, a jak przyjedziesz,
skoczymy do leśniczówki.
- To miło, że już tak wszystko
zaplanowałaś – odparł Seba jadowitym tonem. – Nie możesz prowadzić tej sprawy.
- Skoro zamierzasz mi truć,
załatwię to sama – oświadczyła spokojnie policjantka i rozłączyła się.
Miała ochotę jeszcze dodać, że
jeśli Seba odważy się pójść w tej sprawie do Starego, jej zemstę zapamięta na
długo. Uznała jednak, że zna ją wystarczająco długo, by o tym wiedzieć.
Baraki okazały się po prostu
starymi, blaszanymi garażami. Były dość gęsto porośnięte bluszczem, a z trzech
stron otaczały je dzikie drzewa owocowe i krzewy. Trudno było się dziwić, że
bezdomni wybrali to miejsce na melinę.
Aśka szybko zlokalizowała
jedyny garaż, z którego dobiegały jakiekolwiek odgłosy i udała się prosto tam.
- Policja – oznajmiła ostro,
bez zbędnych wstępów. – Dokumenty.
W środku było tylko dwóch mężczyzn,
obaj niezbyt trzeźwi.
- A idź, kobieto – mruknął jeden
z nich i sięgnął po butelkę.
- Gdzie są wasi kumple? –
ciągnęła, oglądając dokładnie wnętrze garażu. – Szczególnie interesuje mnie ten
z blizną na szyi.
- No… pewno na złomowisku –
odparła niewyraźnie drugi z mężczyzn. Patrzył na policjantkę, mrużąc oczy pod
wpływem strzępów światła wpadających z zewnątrz. – Wcześnie jest.
- Co robiliście wczoraj
wieczorem?
- No…
Bezdomny wyraźnie zawahał się,
co zwróciło uwagę policjantki. Odwróciła wzrok od zardzewiałego wózka i
spojrzała na nich czujnie.
- Radzę dobrze przemyśleć
odpowiedź – zastrzegła.
- My chyba pili no…
Aśka pokiwała głową. Nie
spodziewała się wcale innej odpowiedzi.
- A ten wasz kumpel z blizną?
Był z wami?
Jeden z mężczyzn wzruszył
ramionami. Drugi upił jeszcze jeden potężny łyk i spojrzał na Aśkę z nagłym
zainteresowaniem.
- Piątak na piwko i powiemy
wszystko jak na spowiedzi.
- Nie wątpię – mruknęła Joasia,
wyciągając telefon.
Wyszła z garażu, żeby zadzwonić
po mundurowych. Jedynym rozwiązaniem było zabranie tej dwójki do izby
wytrzeźwień i postawienie w okolicy nieoznakowanego radiowozu – musieli jakoś
dotrzeć do tajemniczego bezdomnego z blizną.
Kiedy ponownie pokonała łąkę i
wróciła na Świerkową, Sebastian już na nią czekał. Stał oparty o samochód i
palił papierosa. Nie wyglądał wcale na zdenerwowanego.
Aśka nie była zaskoczona jego
obecnością. Przewidziała, jak zareaguje na wieść, że prowadzą tę sprawę. Przewidziała
także, że przyjedzie bez względu na to, jak bardzo będzie zły. Nie mógł
pozwolić, żeby zajmowała się tym sama, nie w tych okolicznościach.
- Patrol zgarnął dwóch
bezdomnych, ale nie znalazłam reszty – powiedziała w ramach wstępu. – Idziemy do
leśniczówki.
Sebastian zgasił papierosa,
zamknął samochód i bez słowa komentarza ruszył za nią. Dopiero kilkadziesiąt
metrów dalej zrównał się z nią i postanowił odezwać.
- Dzwoniłem do Rafała. Ma
wyłączony telefon – oświadczył.
Nic nie wskazywało na to, że kobieta
w ogóle go usłyszała.
- Ktoś powinien sprawdzić, co
się z nim dzieje – dodał po chwili.
- Ktoś, czyli kto? – zapytała Joasia,
odwracając się na moment w stronę partnera.
Sebastian wzruszył ramionami.
Miał cichą nadzieję, że Aśka sama zaproponuje, że do niego pojedzie, ale nie
kwapiła się. Uznał, że otwarte proponowanie jej tego byłoby zbyt śmiałym
posunięciem.
Dalszą drogę do leśniczówki
pokonali w milczeniu. Na miejscu okazało się, że nie ma gospodarza, więc mogli
najwyżej zajrzeć do środka przez okna, które jednak były tak brudne, że trudno
było cokolwiek dostrzec.
- Co właściwie mamy przeciwko
niemu? – zapytał Seba, sprawdzając raz jeszcze, czy drzwi na pewno są
zamknięte.
- Ludzie twierdzą, że jest „dziwny”
– mruknęła Joasia zamyślona.
- Powiedz to prokuratorowi, a
bez wahania wyda nakaz aresztowania – zakpił komisarz.
Aśka zignorowała go. Odkąd
wspomniał o Rafale, straciła ochotę na słowne przepychanki. Znowu zaczęła
wracać do niej wizja ich wczorajszej rozmowy.
W drodze do samochodu Sebastian
dostał telefon z informacją, że na komendzie czeka już na nich Adam z raportem
z sekcji zwłok. To ułatwiło im podjęcie decyzji, za co zabrać się w następnej
kolejności. Aśka zadzwoniła do Kamila i ustaliła, że spotkają się na Pomorskiej,
kiedy skończy. Do tego czasu mieli zapoznać się z raportami od Adama i
techników i na tej podstawie ustalić najważniejsze fakty. Później przyjdzie
czas na sprecyzowanie podejrzanych.
Na komendzie nic nie wskazywało
na wydarzenia ostatnich godzin. Było może trochę ciszej niż zwykle, ale poza
tym każdy zajmował się swoją pracą. Dopiero w biurze komisarzy dało się odczuć
grobową atmosferę. Kaśka dotrzymywała towarzystwa Adamowi, jednak oboje
milczeli, nie patrząc nawet na siebie. Kiedy komisarze pojawili się w drzwiach,
asystentka natychmiast wykorzystała okazję i wyszła.
Aśka zajęła swoje zwykłe
miejsce i chciała jak zawsze zapytać Adama o raport, ale żadne słowa nie
przeszły jej przez gardło. Przez dłuższą chwilę próbowała wziąć się w garść,
ale zanim zdołała zebrać się w sobie, odezwał się Sebastian.
- Masz raport? – zapytał oficjalnym
tonem.
Adam położył teczkę na biurku.
- Zginęła wczoraj około północy
– oznajmił. – Tak jak podejrzewaliście, została brutalnie zgwałcona. Sprawców
najprawdopodobniej było kilku, mamy materiał jednego z nich.
Na moment urwał, jakby się
zastanawiał, czy mówić dalej. Miał wrażenie, że komisarze w ogóle go nie
słuchają. Aśka patrzyła w innym kierunku, z kolei Sebastian wyglądał, jakby nad
czymś się głęboko zastanawiał.
- Broniła się – ciągnął po
chwili lekarz. – Ma połamane paznokcie, zwichnięty bark…
- Przepraszam na chwilę –
powiedziała Joasia spokojnie.
Wyszła z biura, nie pokazując
po sobie żadnych emocji. Zamknęła się w łazience i zwymiotowała. Chociaż ze
wszystkich sił starała się o tym nie myśleć, wyobraźnia podsuwała jej różne
obrazy. Pod wpływem słów lekarza ujrzała przyjaciółkę zapłakaną i przerażoną,
mimo bólu walczącą o życie. Przez chwilę miała wrażenie, że sytuacja ją
przerosła.
Na wstępie muszę stwierdzić, że nie spodziewałam się nowej części. W każdym razie myślałam o sobocie, ale to dobrze, bo chyba nieźle Ci się pisze. Dobry znak! No i przyszedł czas na ocenę treści. Wszystko wskazuje na to, iż podejrzanymi są Ci bezdomni. Ania została, wszak zgwałcona i było kliku sprawców. To oczywiście o niczym jeszcze nie przesądza, ale bardziej obstawiam bezdomnych, którzy po pijaku mogli zgwałcić Ankę, po czym zabić ją ze strachu. Z drugiej strony brutalność zbrodni wskazywała, by na to, że może istnieć jakiś inny sprawca. Nie dziwie się Asi, że zwymiotowała po poznaniu wyników sekcji to straszne, naprawdę okropne zginąć taką śmiercią. Tak, nigdy do końca nie wiadomo, kiedy wyruszamy w swoją ostatnią drogę... Ciekawe jak też potoczy się dalej akcja? Czekam na dalszy ciąg.
OdpowiedzUsuńDramatyzm narasta. A część genialna.
OdpowiedzUsuń