piątek, 29 stycznia 2016

20. What is love

Gdzieś bardzo daleko, pewnie w jakimś innym, równoległym świecie, zaszczekał pies. Właściwie zawył, długo i przeciągle, jakby chciał wyrazić wszystko, co teraz czuła. Jakby on też był częścią tego strachu, tego nieopisanego lęku przed wszystkim, co miało się wydarzyć.
W ustach poczuła metaliczny, słodkawy smak krwi i dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że zęby zaciskała tak mocno, aż poraniły język. Z trudem złapała kolejny oddech, wciągając do płuc zapach potu, papierosów i taniego alkoholu.
Zmusił ją, żeby uklękła. Ściskał jej włosy tak mocno, że nie mogła się sprzeciwić. Patrzyła jak rozpina rozporek i obnaża się przed nią bez cienia skrępowania.
Przecież nie był wcale szpetny, niczego mu nie brakowało… Normalny, młody facet, całkiem do rzeczy. Dlaczego po prostu nie znalazł sobie kobiety? Dlaczego nie związał się z kimś? Czy naprawdę musiał zmuszać więźniarki do seksu, żeby zaznać odrobiny bliskości? Jeśli tak, w zasadzie należało mu współczuć.
Pociągnął ją mocniej za włosy, zmuszając do otwarcia ust. Jej serce waliło coraz mocniej, oddech przyspieszał. Zwymiotowała, nim jej wargi dotknęły jego skóry.
Usiadła na łóżku, podejmując ostatnią rozpaczliwą próbę zapanowania nad żołądkiem. Gwałtowne dreszcze wstrząsnęły jej ciałem. Zdążyła się tylko odwrócić i zwymiotowała na podłogę.
Z samego rana wyszła z domu. Nie mogła już wytrzymać w zamknięciu, dusiła się. Na dworze było zimno i padał deszcz, ale przynajmniej mogła oddychać.
Ciemne, burzowe chmury gnane wiatrem przesuwały się ociężale po niebie. Aśka szła szybkim krokiem, nie zastanawiając się nawet, dokąd idzie. Bez najmniejszego zainteresowania mijała przechodniów spieszących do pracy.
Ona do pracy pójść nie mogła. Wiedziała, że przyjaciele natychmiast zasypaliby ją niewygodnymi pytaniami, na które nie miała ochoty odpowiadać. Z ulgą nastawiała rozpaloną twarz do wiatru. Krople deszczu zdawały się parować natychmiast po zetknięciu z jej skórą.
Minęła zamknięte jeszcze budki z goframi i kebabami i weszła do parku. Dopiero krocząc pustą alejką między drzewami, zwolniła kroku. Tu wreszcie poczuła się spokojniejsza, z dala od ludzkich spojrzeń.
Tymczasem Sebastian spędzał w domu bardzo milczący poranek. Nadal nie odzywał się do córek, wciąż mając w pamięci, jak potraktowały Joasię. Prawda była jednak taka, że i nastolatki wyglądały na obrażone. To nie napawało nadzieją i Seba mimowolnie zaczął się zastanawiać, jak teraz będzie wyglądało jego życie.
Kiedy kilka minut po siódmej dostał telefon od Kaśki, w pewnym sensie poczuł ulgę. Był pewien, że dostali nową sprawę albo przynajmniej wydarzyło się coś, co wymagało ich obecności na komendzie. Z ulgą przyjmował wizję rychłego opuszczenia mieszkania wypełnionego niemymi pretensjami i wyrzutami.
Niestety nie było do końca tak, jak się spodziewał.
- Seba, Aśka jest w szpitalu – powiedziała asystentka na wydechu, rezygnując ze zbędnych wstępów. – Ktoś w parku ranił ją nożem.
Więcej informacji Sebastian nie potrzebował. Dowiedział się tylko, do którego szpitala trafiła jego partnerka i natychmiast tam pojechał.
- Napędziłaś mi stracha – powiedział, podbiegając do niej na szpitalnym korytarzu.
- Nic mi nie jest – odparła kobieta, opuszczając rękaw bluzki. – Draśnięcie.
- Ręka? – zainteresował się natychmiast Seba i chciał obejrzeć opatrunek, ale Aśka odepchnęła go delikatnie.
- Nie ma o czym mówić – powiedziała stanowczo. – Bardziej mnie interesuje, kim był ten facet.
- Jak to się w ogóle stało? I co ty robiłaś w parku o tej porze? – pytał zaaferowany Sebastian.
- Spacerowałam – mruknęła Aśka wymijająco, kierując się do wyjścia. – Zresztą, nieważne. Szłam sobie spokojnie, w zasięgu wzroku ani żywej duszy. I nagle wyskoczył spomiędzy drzew, w ręku miał nóż. Drasnął mnie, zanim zdążyłam się uchylić.
Sebastian słuchał Aśki w skupieniu. Nie uszło jej uwadze, że cały czas obejmował ją opiekuńczo, a kiedy schodzili po schodach, asekurował, jakby zaraz miała się przewrócić.
- Rozpoznałabyś go? – zapytał, kiedy wyszli z budynku.
Kobieta pokręciła głową.
- Miał ciemne okulary, bluzę z kapturem i chustkę na twarzy – powiedziała, wzruszając ramionami. – Myślisz, że to ma jakiś związek z zamachami na Agnieszkę?
- Na pewno – odparł Seba, kiwając głową. – Ktoś ewidentnie próbuję się nas pozbyć.
Przez cały dzień napad na Aśkę był głównym tematem rozmów na komendzie. Szybko powstały różne wersje zdarzenia, z których każda kolejna coraz dalsza była prawdy. Kaśka załatwiła Joasi ochronę, czemu o dziwo policjantka wcale się nie sprzeciwiała. Niezadowolony był za to Sebastian.
- Nie ufam im – oznajmił, patrząc spode łba na funkcjonariuszy plotkujących na korytarzu z Tomkiem. – Wyglądają, jakby nie potrafili upilnować dziecka.
- Ale ja nie jestem dzieckiem – odparła Joasia z czarującym uśmiechem – i sama potrafię się upilnować.
- Wiem – powiedział Sebastian z westchnieniem, obejmując ją delikatnie i całując w czoło. – Ale tyle osób jest umoczonych w to gówno… Wewnętrzni, Bruliński... Kto wie, gdzie to się kończy? A co jeśli ci dwaj też z nimi współpracują? – zapytał retorycznie, wskazując głową policjantów, którzy właśnie wybuchli gromkim śmiechem. – Albo są przekupieni?
Aśka spojrzała na tajniaków, którzy od dnia dzisiejszego mieli się z nią nie rozstawać. W normalnych okolicznościach pewnie wyśmiałaby Sebastiana i jego teorie spiskowe, ale teraz i ona była już przeczulona. Nagle mężczyźni wydali jej się wyjątkowo niegodni zaufania.
- Masz lepszy pomysł? – zapytała zrezygnowana. – Będę po prostu ostrożna – dodała, nie czekając na odpowiedź.
- Dopóki nie zakończymy tej sprawy, powinnaś wprowadzić się do mnie – oznajmił Sebastian stanowczo, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę, jaka będzie reakcja kobiety.
Aśka roześmiała się szczerze.
- Już widzę miny twoich córek – powiedziała rozbawiona.
- Aśka, pamiętasz, co powiedziała nam wczoraj Ania? – zapytał Seba spokojnie. – Nie możemy pozwolić, żeby poczuły, że to one dyktują warunki.
- Powiedziała też, że niewskazane są jakiekolwiek gwałtowne ruchy – przypomniała policjantka.
- Nie możemy stawiać ich kaprysów ponad twoje, a właściwie nasze bezpieczeństwo – odparł stanowczo Sebastian. – Gdyby nie one, bez wahania zdecydowalibyśmy się zamieszkać razem, to najbezpieczniejsze i najrozsądniejsze wyjście.
- Seba, nie dajmy się zwariować – powiedziała Aśka lekceważąco. – To tylko jeden facet z nożem – dodała z uśmiechem.
- I dwóch snajperów – przypomniał jej bezlitośnie Sebastian. – To profesjonaliści i z całą pewnością nie żartują.
- I tak większość czasu spędzamy razem – powiedziała Aśka ugodowo.
- Nie w nocy – upierał się Sebastian. W jego oczach Joasia dostrzegła niepokojące błyski. – A co jeśli włamią się w nocy do twojego mieszkania?
Aśka nie odpowiedziała. I tak miała coraz większe problemy ze snem, a nawiedzające ją co noc koszmary mroziły krew w żyłach. Jak by się poczuła, gdyby otworzywszy oczy po jednym z nich, zobaczyła nad sobą napastnika, żywego i realnego?
- Nie wiesz, na co się decydujesz – powiedziała w końcu zrezygnowana, dając Sebastianowi do zrozumienia, że się zgadza.
- Spokojna głową – odparł mężczyzna, całują ją z ulgą we włosy. – Dwie piętnastolatki nie będą dyktować reguł w moim domu.
Przytulił Joasię, z jednej strony zadowolony z przebiegu rozmowy, z drugiej zaniepokojony tym, co miało nastąpić już za kilka godzin.
Aśka spodziewała się dosłownie wszystkiego. Nie przewidziała tylko jednego: że nastolatki mogą całkowicie zignorować jej obecność.
Sytuacja była dziwna. W domu Sebastiana powstały dwa obozy: nastolatki kontra komisarze. Gdzieś w głębi duszy Aśka czuła ulgę i dumę na samą myśl o tym, że w tym sporze Seba stanął po jej stronie. Zaraz jednak uświadamiała sobie, że toczy wojnę z dwiema nastolatkami i w dodatku mimowolnie nastawia przeciwko nim ich ojca. Taka sytuacja nie mogła trwać w nieskończoność i tak czy inaczej trzeba to było w najbliższym czasie rozwiązać, jednak na chwilę obecną obopólne postanowienie milczenia było komisarzom na rękę.
- Możemy spać razem? – zapytał Sebastian, kiedy nastolatki zamknęły się już w swoich pokojach, a western w telewizji dobiegł końca.
Kobieta zawahała się przez moment. Prawdę mówiąc, tego właśnie chciała, ale…
- Myślisz, że to nie podsyci atmosfery? – zapytała niepewnie.
- Myślę, że nie będę na to zwracał uwagi – odparł Seba z lekkim uśmiechem. – Pytam po prostu, czy nie będzie ci przeszkadzało spanie ze mną w jednym łóżku.

Aśka uśmiechnęła się tylko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz