Gdzieś bardzo daleko, pewnie w jakimś innym, równoległym świecie,
zaszczekał pies. Właściwie zawył, długo i przeciągle, jakby chciał wyrazić
wszystko, co teraz czuła. Jakby on też był częścią tego strachu, tego
nieopisanego lęku przed wszystkim, co miało się wydarzyć.
W ustach poczuła metaliczny, słodkawy smak krwi i dopiero wtedy zdała sobie
sprawę, że zęby zaciskała tak mocno, aż poraniły język. Z trudem złapała
kolejny oddech, wciągając do płuc zapach potu, papierosów i taniego alkoholu.
Zmusił ją, żeby uklękła. Ściskał jej włosy tak mocno, że nie mogła się
sprzeciwić. Patrzyła jak rozpina rozporek i obnaża się przed nią bez cienia
skrępowania.
Przecież nie był wcale szpetny, niczego mu nie brakowało… Normalny,
młody facet, całkiem do rzeczy. Dlaczego po prostu nie znalazł sobie kobiety?
Dlaczego nie związał się z kimś? Czy naprawdę musiał zmuszać więźniarki do
seksu, żeby zaznać odrobiny bliskości? Jeśli tak, w zasadzie należało mu
współczuć.
Pociągnął ją mocniej za włosy, zmuszając do otwarcia ust. Jej serce
waliło coraz mocniej, oddech przyspieszał. Zwymiotowała, nim jej wargi dotknęły
jego skóry.
Usiadła na łóżku, podejmując ostatnią
rozpaczliwą próbę zapanowania nad żołądkiem. Gwałtowne dreszcze wstrząsnęły jej
ciałem. Zdążyła się tylko odwrócić i zwymiotowała na podłogę.
Z samego rana wyszła z domu. Nie mogła
już wytrzymać w zamknięciu, dusiła się. Na dworze było zimno i padał deszcz,
ale przynajmniej mogła oddychać.
Ciemne, burzowe chmury gnane wiatrem
przesuwały się ociężale po niebie. Aśka szła szybkim krokiem, nie zastanawiając
się nawet, dokąd idzie. Bez najmniejszego zainteresowania mijała przechodniów
spieszących do pracy.
Ona do pracy pójść nie mogła. Wiedziała,
że przyjaciele natychmiast zasypaliby ją niewygodnymi pytaniami, na które nie
miała ochoty odpowiadać. Z ulgą nastawiała rozpaloną twarz do wiatru. Krople
deszczu zdawały się parować natychmiast po zetknięciu z jej skórą.
Minęła zamknięte jeszcze budki z goframi
i kebabami i weszła do parku. Dopiero krocząc pustą alejką między drzewami,
zwolniła kroku. Tu wreszcie poczuła się spokojniejsza, z dala od ludzkich
spojrzeń.
Tymczasem Sebastian spędzał w domu bardzo
milczący poranek. Nadal nie odzywał się do córek, wciąż mając w pamięci, jak
potraktowały Joasię. Prawda była jednak taka, że i nastolatki wyglądały na
obrażone. To nie napawało nadzieją i Seba mimowolnie zaczął się zastanawiać,
jak teraz będzie wyglądało jego życie.
Kiedy kilka minut po siódmej dostał
telefon od Kaśki, w pewnym sensie poczuł ulgę. Był pewien, że dostali nową
sprawę albo przynajmniej wydarzyło się coś, co wymagało ich obecności na
komendzie. Z ulgą przyjmował wizję rychłego opuszczenia mieszkania wypełnionego
niemymi pretensjami i wyrzutami.
Niestety nie było do końca tak, jak się
spodziewał.
- Seba, Aśka jest w szpitalu –
powiedziała asystentka na wydechu, rezygnując ze zbędnych wstępów. – Ktoś w
parku ranił ją nożem.
Więcej informacji Sebastian nie
potrzebował. Dowiedział się tylko, do którego szpitala trafiła jego partnerka i
natychmiast tam pojechał.
- Napędziłaś mi stracha – powiedział,
podbiegając do niej na szpitalnym korytarzu.
- Nic mi nie jest – odparła kobieta,
opuszczając rękaw bluzki. – Draśnięcie.
- Ręka? – zainteresował się natychmiast
Seba i chciał obejrzeć opatrunek, ale Aśka odepchnęła go delikatnie.
- Nie ma o czym mówić – powiedziała
stanowczo. – Bardziej mnie interesuje, kim był ten facet.
- Jak to się w ogóle stało? I co ty
robiłaś w parku o tej porze? – pytał zaaferowany Sebastian.
- Spacerowałam – mruknęła Aśka
wymijająco, kierując się do wyjścia. – Zresztą, nieważne. Szłam sobie
spokojnie, w zasięgu wzroku ani żywej duszy. I nagle wyskoczył spomiędzy drzew,
w ręku miał nóż. Drasnął mnie, zanim zdążyłam się uchylić.
Sebastian słuchał Aśki w skupieniu. Nie
uszło jej uwadze, że cały czas obejmował ją opiekuńczo, a kiedy schodzili po
schodach, asekurował, jakby zaraz miała się przewrócić.
- Rozpoznałabyś go? – zapytał, kiedy
wyszli z budynku.
Kobieta pokręciła głową.
- Miał ciemne okulary, bluzę z kapturem i
chustkę na twarzy – powiedziała, wzruszając ramionami. – Myślisz, że to ma
jakiś związek z zamachami na Agnieszkę?
- Na pewno – odparł Seba, kiwając głową.
– Ktoś ewidentnie próbuję się nas pozbyć.
Przez cały dzień napad na Aśkę był
głównym tematem rozmów na komendzie. Szybko powstały różne wersje zdarzenia, z
których każda kolejna coraz dalsza była prawdy. Kaśka załatwiła Joasi ochronę,
czemu o dziwo policjantka wcale się nie sprzeciwiała. Niezadowolony był za to
Sebastian.
- Nie ufam im – oznajmił, patrząc spode
łba na funkcjonariuszy plotkujących na korytarzu z Tomkiem. – Wyglądają, jakby
nie potrafili upilnować dziecka.
- Ale ja nie jestem dzieckiem – odparła
Joasia z czarującym uśmiechem – i sama potrafię się upilnować.
- Wiem – powiedział Sebastian z
westchnieniem, obejmując ją delikatnie i całując w czoło. – Ale tyle osób jest
umoczonych w to gówno… Wewnętrzni, Bruliński... Kto wie, gdzie to się kończy? A
co jeśli ci dwaj też z nimi współpracują? – zapytał retorycznie, wskazując
głową policjantów, którzy właśnie wybuchli gromkim śmiechem. – Albo są
przekupieni?
Aśka spojrzała na tajniaków, którzy od
dnia dzisiejszego mieli się z nią nie rozstawać. W normalnych okolicznościach
pewnie wyśmiałaby Sebastiana i jego teorie spiskowe, ale teraz i ona była już
przeczulona. Nagle mężczyźni wydali jej się wyjątkowo niegodni zaufania.
- Masz lepszy pomysł? – zapytała
zrezygnowana. – Będę po prostu ostrożna – dodała, nie czekając na odpowiedź.
- Dopóki nie zakończymy tej sprawy,
powinnaś wprowadzić się do mnie – oznajmił Sebastian stanowczo, chociaż
doskonale zdawał sobie sprawę, jaka będzie reakcja kobiety.
Aśka roześmiała się szczerze.
- Już widzę miny twoich córek –
powiedziała rozbawiona.
- Aśka, pamiętasz, co powiedziała nam
wczoraj Ania? – zapytał Seba spokojnie. – Nie możemy pozwolić, żeby poczuły, że
to one dyktują warunki.
- Powiedziała też, że niewskazane są
jakiekolwiek gwałtowne ruchy – przypomniała policjantka.
- Nie możemy stawiać ich kaprysów ponad
twoje, a właściwie nasze bezpieczeństwo – odparł stanowczo Sebastian. – Gdyby
nie one, bez wahania zdecydowalibyśmy się zamieszkać razem, to
najbezpieczniejsze i najrozsądniejsze wyjście.
- Seba, nie dajmy się zwariować –
powiedziała Aśka lekceważąco. – To tylko jeden facet z nożem – dodała z
uśmiechem.
- I dwóch snajperów – przypomniał jej
bezlitośnie Sebastian. – To profesjonaliści i z całą pewnością nie żartują.
- I tak większość czasu spędzamy razem –
powiedziała Aśka ugodowo.
- Nie w nocy – upierał się Sebastian. W
jego oczach Joasia dostrzegła niepokojące błyski. – A co jeśli włamią się w
nocy do twojego mieszkania?
Aśka nie odpowiedziała. I tak miała coraz
większe problemy ze snem, a nawiedzające ją co noc koszmary mroziły krew w
żyłach. Jak by się poczuła, gdyby otworzywszy oczy po jednym z nich, zobaczyła
nad sobą napastnika, żywego i realnego?
- Nie wiesz, na co się decydujesz –
powiedziała w końcu zrezygnowana, dając Sebastianowi do zrozumienia, że się
zgadza.
- Spokojna głową – odparł mężczyzna,
całują ją z ulgą we włosy. – Dwie piętnastolatki nie będą dyktować reguł w moim
domu.
Przytulił Joasię, z jednej strony
zadowolony z przebiegu rozmowy, z drugiej zaniepokojony tym, co miało nastąpić
już za kilka godzin.
Aśka spodziewała się dosłownie
wszystkiego. Nie przewidziała tylko jednego: że nastolatki mogą całkowicie
zignorować jej obecność.
Sytuacja była dziwna. W domu Sebastiana
powstały dwa obozy: nastolatki kontra komisarze. Gdzieś w głębi duszy Aśka
czuła ulgę i dumę na samą myśl o tym, że w tym sporze Seba stanął po jej
stronie. Zaraz jednak uświadamiała sobie, że toczy wojnę z dwiema nastolatkami
i w dodatku mimowolnie nastawia przeciwko nim ich ojca. Taka sytuacja nie mogła
trwać w nieskończoność i tak czy inaczej trzeba to było w najbliższym czasie
rozwiązać, jednak na chwilę obecną obopólne postanowienie milczenia było
komisarzom na rękę.
- Możemy spać razem? – zapytał Sebastian,
kiedy nastolatki zamknęły się już w swoich pokojach, a western w telewizji
dobiegł końca.
Kobieta zawahała się przez moment. Prawdę
mówiąc, tego właśnie chciała, ale…
- Myślisz, że to nie podsyci atmosfery? –
zapytała niepewnie.
- Myślę, że nie będę na to zwracał uwagi
– odparł Seba z lekkim uśmiechem. – Pytam po prostu, czy nie będzie ci
przeszkadzało spanie ze mną w jednym łóżku.
Aśka uśmiechnęła się tylko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz