czwartek, 21 stycznia 2016

12. What is love

- Pan Sebastian mi powiedział – wyjaśniła. – Wiem, że to ze względu na nich przyznała się pani do winy. Nadal jednak nie wiem, dlaczego.
Aśka nie patrzyła na nią. Skubała rąbek bluzki, utkwiwszy spojrzenie w swoich kolanach. Sceny z przesłuchania na Krasickiego wciąż do niej wracały, tak żywe jakby w jej głowie ktoś bez ustanku odtwarzał film.
- Wiem, co robię – powiedziała Zielińska, nie spuszczając z Joasi wzroku. – Pomogę, jeśli tylko mi pani zaufa.
Piętnaście minut później prawniczka opuściła pokój widzeń. Na korytarzu czekali Żukowski i Witebski. Na jej widok natychmiast ruszyli w stronę drzwi, za którymi została Joasia, ale pani mecenas zagrodziła im drogę.
- Na waszym miejscu zajęłabym się raczej planowaniem wakacji, niż kolejnymi przesłuchaniami – powiedziała, akcentując wyraźnie ostatnie słowo. – Wybieram się właśnie do prokuratury. Złożę doniesienie o nadużyciu i możecie mieć pewność, że to dopiero początek waszych problemów.
Z satysfakcją obserwowała, jak rozbawienie na ich twarzach zamienia się w niepewność. Bez zbędnych wyjaśnień wyminęła ich zwinnie i z nosem wycelowanym w sufit opuściła korytarz.
Ledwie wyszła z budynku, Sebastian zarzucił ją pytaniami. Z jej miny trudno było cokolwiek wyczytać.
- Najważniejsze, że w ogóle zaczęła ze mną rozmawiać – powiedziała Zielińska wymijająco.
Nie bardzo chciała wdawać się w szczegóły. Obiecała Joasi, że nie podzieli się z Sebastianem tym, czego się od niej dowiedziała. Zresztą w tej sytuacji przyznawała jej rację: dla dobra śledztwa komisarz z całą pewnością nie powinien w tej chwili poznawać prawdy. A co Aśka zdecyduje po zakończeniu, szczęśliwym bądź nie, całej sprawy, to już nie było zmartwienie pani mecenas.
Sebastian nie zamierzał jednak dać za wygraną. Miał już zasypać prawniczkę kolejnymi pytaniami, kiedy dostrzegł znajomy błysk gdzieś po prawej stronie. Zadziałał instynktownie. Złapał kobietę za rękę i pociągnął na ziemię ułamek sekundy przed tym, jak kula przecięła powietrze obok nich i rozbiła szybę złotego Matiza, którą jeszcze przed chwilą zasłaniała swoim ciałem Zielińska.
Kobieta była całkowicie zszokowana i nawet gdyby Sebastian nie przytrzymywał jej stanowczo przy samej ziemi, i tak nie byłaby w stanie się podnieść.
- Niech się pani nie rusza – powiedział stanowczo i z bronią w pogotowiu ruszył między samochodami w kierunku bloku po drugiej stronie ulicy.
Nie widział dokładnie, skąd padł strzał, ale w pewnym przybliżeniu mógł określić trajektorię lotu pocisku i na tej podstawie wytypował trzy podejrzane bloki. Natychmiast się zorientował, że ma do czynienia ze snajperem, więc możliwości były dwie: albo złożenie całego sprzętu zajmie mu dobrą chwilę i dzięki temu Sebastian ma szansę spotkać go w czasie opóźnionej ucieczki, albo postanowi oddalić się bez pakowania broni, co może pozwolić komisarzowi na zabezpieczenie śladów.
Mężczyzna w mgnieniu oka przeciął ulicę, omal nie wpadając pod samochód i wbiegł do pierwszego z bloków. Od razu ruszył na samą górę. Z doświadczenia wiedział, że w takich sytuacjach najbardziej prawdopodobnym miejscem oddania strzału jest dach budynku, więc tam właśnie zamierzał zacząć szukać.
Z nadzwyczajną nawet jak na siebie ostrożnością wdrapał się po drabince prowadzącej z ostatniego piętra budynku na dach i powoli wyjrzał na zewnątrz. W zasięgu wzroku nie było widać nikogo, jednak Sebastian dobrze wiedział, że jeśli chce mieć pewność, musi sprawdzić każdy zakamarek. Z palcem na spuście, w każdej chwili gotowy oddać strzał, postawił nogę na betonowej powierzchni. Powoli, krok za krokiem obszedł dach, zaglądając za każdy komin, za każdy element konstrukcji, który mógł posłużyć snajperowi za kryjówkę. Kiedy już upewnił się, że na dachu nie ma żywego ducha ani żadnych śladów wskazujących, że to właśnie stąd oddano strzał, mógł już swobodniej rozejrzeć się wokół. Mimowolnie zerknął na dach sąsiedniego budynku i poczuł, jakby coś zimnego opadło mu na dno żołądka.
Na samym brzegu, oparty o murek, spoczywał karabin snajperski, wycelowany dokładnie w złotego Matiza.
Dalsze poszukiwania snajpera w tej okolicy nie miały sensu. Miał dość czasu na ucieczkę i z całą pewnością był już daleko stąd. Sebastianowi pozostało jedynie zadzwonić do Tomka, żeby organizował ekipę i wracać na parking pod aresztem, gdzie zebrał się już mały tłumek.
- Nic pani nie jest? – zapytał chwilę później, podbiegając do Zielińskiej.
- Nie – odparła kobieta, choć wyglądała na nieco wstrząśniętą. – Znalazł go pan?
- Jedynie karabin snajperski – mruknął Seba. – Jedźmy na komendę. I tak musi pani złożyć zeznania, a poza tym… będziemy mieli okazję uzgodnić, co dalej.
- Najpierw muszę zajechać do prokuratury – oznajmiła stanowczo kobieta. – Obiecałam coś Żukowskiemu i Witebskiemu i muszę się z tego wywiązać – dodała z mściwą satysfakcją.
Wsiadając do samochodu Sebastiana, uchwyciła spojrzenia wewnętrznych, opuszczających budynek aresztu śledczego.
Było już całkiem ciemno, kiedy Zielińska skończyła składać zeznania i w końcu mogła na spokojnie porozmawiać z Sebastianem. Zamknęli się z kawą w jego biurze, ale przez dłuższą chwilę żadne nie wiedziało od czego zacząć. Mężczyzna miał zadać pierwsze pytanie, kiedy ktoś zapukał nieśmiało i w drzwiach biura pojawili się Ania i Rafał.
- Chcemy pomóc – powiedziała kobieta, wchodząc powoli do środka. – Seba, Aśka jest też naszą przyjaciółką, nie zapominaj o tym.
Przez moment wszystkie trzy pary oczu utkwione były w komisarzu.
- Siadajcie – zadecydował w końcu.
Dołączenie do narady Ani i Rafała rozwiązało problem rozpoczynania rozmowy, bo chcąc nie chcąc teraz trzeba było zacząć od przedstawienia im wszystkich faktów.
- Czyli ostatecznie Aśka zgodziła się, żeby reprezentowała ją pani w sądzie? – upewniła się Ania, wysłuchawszy opowieści przyjaciela.
- Tak – odparła Zielińska, - ale może mówmy sobie po imieniu, tak będzie łatwiej. Agnieszka – dodała, wyciągając rękę w kierunku Ani.
Komisarze chętnie na to przystali. Cała czwórka zdawała sobie sprawę, że czeka ich długa współpraca.
- Wygląda na to, że to ty miałaś być celem snajpera – zauważyła Ania, zwracając się do prawniczki.
- Albo Sebastian – odparła Agnieszka, wzruszając ramionami.
- Nie, ja szedłem z tyłu – powiedział natychmiast komisarz. – Strzał był precyzyjny.
- Masz jakichś wrogów? – drążyła Ania. – Przychodzi ci ktoś do głowy?
- To musi być związane ze sprawą waszej przyjaciółki – odparła Agnieszka bez wahania.
- Przydzielimy ci ochronę – zadecydował Sebastian. – Ktokolwiek to był, najprawdopodobniej nie poprzestanie na jednej próbie.
- Słuchajcie, wydaje mi się, że kluczem do rozwiązania tej sprawy są wewnętrzni, Żukowski i Witebski – powiedziała prawniczka, puszczając słowa Sebastiana mimo uszu.
- Aśka się ich obawia – zgodził się z nią komisarz. - To oni zmusili ją, żeby przyznała się do winy.
- Ale jak? – zapytała Ania, wypowiadając na głos pytanie, które zadawali sobie wszyscy komisarze. – Kto zna Aśkę, ten wie, jak trudno ją do czegokolwiek zmusić…
- Każdy ma jakieś granice wytrzymałości – mruknęła Agnieszka. Natychmiast poczuła na sobie spojrzenia komisarzy, więc wzruszyła ramionami. – Dopuścili się nadużyć, ale to nie będzie łatwe do udowodnienia – dodała głośniej. – Na szczęście w takich sprawach prokurator jest zawsze bardzo ostrożny. Na moją prośbę zablokował wszystkie widzenia bezpośrednie z Joasią. Od tej pory tylko on będzie mógł z nią rozmawiać bez szyby i nadzoru.
- Ale to ogranicza także nas, prawda? –zauważyła Ania.
- Tak – przyznała Agnieszka, - ale to było jedyne wyjście. Dzisiejsza rozmowa z Joasią pozwoliła mi ustalić najważniejsze fakty. Myślę, że dalej wystarczą nam widzenia przez szybę.
Wszyscy odruchowo spojrzeli na Sebastiana.
- Wiem, że dla ciebie to nie będzie łatwe – dodała łagodniej, - ale to był jedyny sposób, żeby uwolnić ją od nacisku wewnętrznych.
Seba pokiwał głową.
- Masz jakiś plan? – zapytał, siląc się na spokój.
- Można tak powiedzieć – odparła kobieta, wyjmując swój notes. – Po pierwsze trzeba przycisnąć Brulińskiego i dowiedzieć się, od kogo dostał łapówkę - powiedziała, ignorując zaskoczone spojrzenia Ani i Rafała. – Po drugie trzeba prześwietlić Żukowskiego i Witebskiego, a po trzecie sprawdzić dom Joasi i miejsce znalezienia zwłok.
- Ja się zajmę Brulińskim – zaproponowała natychmiast Ania. – Dobrze go znam.
- W takim razie ja wezmę Tomka i pojadę na miejsce zbrodni – dodał Rafał. – Myślę, że wewnętrznych spokojnie można zostawić Kaśce.

- No to nam zostaje mieszkanie Aśki – stwierdził Sebastian, zerkając na prawniczkę. – Weźmiemy Jarka, jest jednym z naszych techników – wyjaśnił, zwracając się do Agnieszki. – Do niego mam największe zaufanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz