- Pan Sebastian mi powiedział –
wyjaśniła. – Wiem, że to ze względu na nich przyznała się pani do winy. Nadal
jednak nie wiem, dlaczego.
Aśka nie patrzyła na nią. Skubała rąbek
bluzki, utkwiwszy spojrzenie w swoich kolanach. Sceny z przesłuchania na
Krasickiego wciąż do niej wracały, tak żywe jakby w jej głowie ktoś bez ustanku
odtwarzał film.
- Wiem, co robię – powiedziała Zielińska,
nie spuszczając z Joasi wzroku. – Pomogę, jeśli tylko mi pani zaufa.
Piętnaście minut później prawniczka
opuściła pokój widzeń. Na korytarzu czekali Żukowski i Witebski. Na jej widok
natychmiast ruszyli w stronę drzwi, za którymi została Joasia, ale pani mecenas
zagrodziła im drogę.
- Na waszym miejscu zajęłabym się raczej
planowaniem wakacji, niż kolejnymi przesłuchaniami – powiedziała, akcentując
wyraźnie ostatnie słowo. – Wybieram się właśnie do prokuratury. Złożę
doniesienie o nadużyciu i możecie mieć pewność, że to dopiero początek waszych
problemów.
Z satysfakcją obserwowała, jak
rozbawienie na ich twarzach zamienia się w niepewność. Bez zbędnych wyjaśnień
wyminęła ich zwinnie i z nosem wycelowanym w sufit opuściła korytarz.
Ledwie wyszła z budynku, Sebastian
zarzucił ją pytaniami. Z jej miny trudno było cokolwiek wyczytać.
- Najważniejsze, że w ogóle zaczęła ze
mną rozmawiać – powiedziała Zielińska wymijająco.
Nie bardzo chciała wdawać się w
szczegóły. Obiecała Joasi, że nie podzieli się z Sebastianem tym, czego się od
niej dowiedziała. Zresztą w tej sytuacji przyznawała jej rację: dla dobra śledztwa
komisarz z całą pewnością nie powinien w tej chwili poznawać prawdy. A co Aśka
zdecyduje po zakończeniu, szczęśliwym bądź nie, całej sprawy, to już nie było
zmartwienie pani mecenas.
Sebastian nie zamierzał jednak dać za
wygraną. Miał już zasypać prawniczkę kolejnymi pytaniami, kiedy dostrzegł
znajomy błysk gdzieś po prawej stronie. Zadziałał instynktownie. Złapał kobietę
za rękę i pociągnął na ziemię ułamek sekundy przed tym, jak kula przecięła
powietrze obok nich i rozbiła szybę złotego Matiza, którą jeszcze przed chwilą
zasłaniała swoim ciałem Zielińska.
Kobieta była całkowicie zszokowana i
nawet gdyby Sebastian nie przytrzymywał jej stanowczo przy samej ziemi, i tak
nie byłaby w stanie się podnieść.
- Niech się pani nie rusza – powiedział
stanowczo i z bronią w pogotowiu ruszył między samochodami w kierunku bloku po
drugiej stronie ulicy.
Nie widział dokładnie, skąd padł strzał,
ale w pewnym przybliżeniu mógł określić trajektorię lotu pocisku i na tej
podstawie wytypował trzy podejrzane bloki. Natychmiast się zorientował, że ma
do czynienia ze snajperem, więc możliwości były dwie: albo złożenie całego
sprzętu zajmie mu dobrą chwilę i dzięki temu Sebastian ma szansę spotkać go w
czasie opóźnionej ucieczki, albo postanowi oddalić się bez pakowania broni, co
może pozwolić komisarzowi na zabezpieczenie śladów.
Mężczyzna w mgnieniu oka przeciął ulicę,
omal nie wpadając pod samochód i wbiegł do pierwszego z bloków. Od razu ruszył
na samą górę. Z doświadczenia wiedział, że w takich sytuacjach najbardziej
prawdopodobnym miejscem oddania strzału jest dach budynku, więc tam właśnie
zamierzał zacząć szukać.
Z nadzwyczajną nawet jak na siebie
ostrożnością wdrapał się po drabince prowadzącej z ostatniego piętra budynku na
dach i powoli wyjrzał na zewnątrz. W zasięgu wzroku nie było widać nikogo,
jednak Sebastian dobrze wiedział, że jeśli chce mieć pewność, musi sprawdzić
każdy zakamarek. Z palcem na spuście, w każdej chwili gotowy oddać strzał,
postawił nogę na betonowej powierzchni. Powoli, krok za krokiem obszedł dach,
zaglądając za każdy komin, za każdy element konstrukcji, który mógł posłużyć
snajperowi za kryjówkę. Kiedy już upewnił się, że na dachu nie ma żywego ducha
ani żadnych śladów wskazujących, że to właśnie stąd oddano strzał, mógł już
swobodniej rozejrzeć się wokół. Mimowolnie zerknął na dach sąsiedniego budynku
i poczuł, jakby coś zimnego opadło mu na dno żołądka.
Na samym brzegu, oparty o murek,
spoczywał karabin snajperski, wycelowany dokładnie w złotego Matiza.
Dalsze poszukiwania snajpera w tej
okolicy nie miały sensu. Miał dość czasu na ucieczkę i z całą pewnością był już
daleko stąd. Sebastianowi pozostało jedynie zadzwonić do Tomka, żeby
organizował ekipę i wracać na parking pod aresztem, gdzie zebrał się już mały
tłumek.
- Nic pani nie jest? – zapytał chwilę
później, podbiegając do Zielińskiej.
- Nie – odparła kobieta, choć wyglądała
na nieco wstrząśniętą. – Znalazł go pan?
- Jedynie karabin snajperski – mruknął
Seba. – Jedźmy na komendę. I tak musi pani złożyć zeznania, a poza tym…
będziemy mieli okazję uzgodnić, co dalej.
- Najpierw muszę zajechać do prokuratury
– oznajmiła stanowczo kobieta. – Obiecałam coś Żukowskiemu i Witebskiemu i
muszę się z tego wywiązać – dodała z mściwą satysfakcją.
Wsiadając do samochodu Sebastiana,
uchwyciła spojrzenia wewnętrznych, opuszczających budynek aresztu śledczego.
Było już całkiem ciemno, kiedy Zielińska
skończyła składać zeznania i w końcu mogła na spokojnie porozmawiać z
Sebastianem. Zamknęli się z kawą w jego biurze, ale przez dłuższą chwilę żadne
nie wiedziało od czego zacząć. Mężczyzna miał zadać pierwsze pytanie, kiedy
ktoś zapukał nieśmiało i w drzwiach biura pojawili się Ania i Rafał.
- Chcemy pomóc – powiedziała kobieta,
wchodząc powoli do środka. – Seba, Aśka jest też naszą przyjaciółką, nie
zapominaj o tym.
Przez moment wszystkie trzy pary oczu
utkwione były w komisarzu.
- Siadajcie – zadecydował w końcu.
Dołączenie do narady Ani i Rafała
rozwiązało problem rozpoczynania rozmowy, bo chcąc nie chcąc teraz trzeba było
zacząć od przedstawienia im wszystkich faktów.
- Czyli ostatecznie Aśka zgodziła się,
żeby reprezentowała ją pani w sądzie? – upewniła się Ania, wysłuchawszy
opowieści przyjaciela.
- Tak – odparła Zielińska, - ale może
mówmy sobie po imieniu, tak będzie łatwiej. Agnieszka – dodała, wyciągając rękę
w kierunku Ani.
Komisarze chętnie na to przystali. Cała
czwórka zdawała sobie sprawę, że czeka ich długa współpraca.
- Wygląda na to, że to ty miałaś być
celem snajpera – zauważyła Ania, zwracając się do prawniczki.
- Albo Sebastian – odparła Agnieszka,
wzruszając ramionami.
- Nie, ja szedłem z tyłu – powiedział
natychmiast komisarz. – Strzał był precyzyjny.
- Masz jakichś wrogów? – drążyła Ania. –
Przychodzi ci ktoś do głowy?
- To musi być związane ze sprawą waszej
przyjaciółki – odparła Agnieszka bez wahania.
- Przydzielimy ci ochronę – zadecydował
Sebastian. – Ktokolwiek to był, najprawdopodobniej nie poprzestanie na jednej
próbie.
- Słuchajcie, wydaje mi się, że kluczem
do rozwiązania tej sprawy są wewnętrzni, Żukowski i Witebski – powiedziała
prawniczka, puszczając słowa Sebastiana mimo uszu.
- Aśka się ich obawia – zgodził się z nią
komisarz. - To oni zmusili ją, żeby przyznała się do winy.
- Ale jak? – zapytała Ania, wypowiadając
na głos pytanie, które zadawali sobie wszyscy komisarze. – Kto zna Aśkę, ten
wie, jak trudno ją do czegokolwiek zmusić…
- Każdy ma jakieś granice wytrzymałości –
mruknęła Agnieszka. Natychmiast poczuła na sobie spojrzenia komisarzy, więc
wzruszyła ramionami. – Dopuścili się nadużyć, ale to nie będzie łatwe do
udowodnienia – dodała głośniej. – Na szczęście w takich sprawach prokurator
jest zawsze bardzo ostrożny. Na moją prośbę zablokował wszystkie widzenia
bezpośrednie z Joasią. Od tej pory tylko on będzie mógł z nią rozmawiać bez
szyby i nadzoru.
- Ale to ogranicza także nas, prawda?
–zauważyła Ania.
- Tak – przyznała Agnieszka, - ale to
było jedyne wyjście. Dzisiejsza rozmowa z Joasią pozwoliła mi ustalić
najważniejsze fakty. Myślę, że dalej wystarczą nam widzenia przez szybę.
Wszyscy odruchowo spojrzeli na
Sebastiana.
- Wiem, że dla ciebie to nie będzie łatwe
– dodała łagodniej, - ale to był jedyny sposób, żeby uwolnić ją od nacisku
wewnętrznych.
Seba pokiwał głową.
- Masz jakiś plan? – zapytał, siląc się
na spokój.
- Można tak powiedzieć – odparła kobieta,
wyjmując swój notes. – Po pierwsze trzeba przycisnąć Brulińskiego i dowiedzieć
się, od kogo dostał łapówkę - powiedziała, ignorując zaskoczone spojrzenia Ani
i Rafała. – Po drugie trzeba prześwietlić Żukowskiego i Witebskiego, a po
trzecie sprawdzić dom Joasi i miejsce znalezienia zwłok.
- Ja się zajmę Brulińskim – zaproponowała
natychmiast Ania. – Dobrze go znam.
- W takim razie ja wezmę Tomka i pojadę
na miejsce zbrodni – dodał Rafał. – Myślę, że wewnętrznych spokojnie można
zostawić Kaśce.
- No to nam zostaje mieszkanie Aśki –
stwierdził Sebastian, zerkając na prawniczkę. – Weźmiemy Jarka, jest jednym z
naszych techników – wyjaśnił, zwracając się do Agnieszki. – Do niego mam
największe zaufanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz