Przez resztę wieczoru wszyscy wypełniali
zadania wynikające z podziału obowiązków. Jarek przyglądał się zamkom w
drzwiach wejściowych mieszkania Joasi, Agnieszka kartkowała nieaktualny program
telewizyjny, który znalazła na stoliku w salonie, a Sebastian w milczeniu
przyglądał się ponurej rzeczywistości za oknem.
- Bodyguard zaczął się o 21.45 –
powiedziała nagle Agnieszka. – Scena w mieszkaniu Franka jest mniej więcej w
połowie filmu, czyli jakaś godzina plus reklamy… - zawahała się przez chwilę,
dodając w pamięci. – To nam daje mniej więcej godzinę dwudziestą trzecią.
- O czym ty mówisz? – zdziwił się
szczerze Sebastian.
- Aśka mówiła, że zasnęła na scenie w
mieszkaniu Franka – mruknęła prawniczka. – Z jej bilingów wynika, że połączenie
do Marcina wykonano piętnaście minut po jedenastej. Ktoś bardzo się spieszył.
- I miał gdzieś ryzyko – zauważył
Sebastian. – Wszedł do mieszkania, zabrał jej broń, wykonał telefon, wyrwał
włosy… A potem musiał pojawić się ponownie, żeby odłożyć broń na miejsce.
- Tak, to dziwne – przyznała Agnieszka. –
Kimkolwiek był, z całą pewnością nie robił tego po raz pierwszy. Był doskonale
przygotowany.
- Aśka źle się wtedy czuła – powiedział
Seba zamyślony. – Rano, bolała ją głowa.
- I zaspała – podchwyciła natychmiast
prawniczka. – Może nie bez przyczyny?
- Po takim czasie w organizmie nie
zostałby ślad żadnej substancji, nawet jeśli faktycznie jakaś była – westchnął
Sebastian z rezygnacją.
W salonie pojawił się Jarek, zakończywszy
wreszcie oględziny zamków.
- Ktoś majstrował przy drzwiach –
powiedział. – Ale z całą pewnością był profesjonalistą, bardzo trudno dostrzec
ślady.
Sebastian spojrzał na Agnieszkę. Mieli
wreszcie pierwszy, namacalny dowód.
Późno w nocy cała czwórka spotkała się
ponownie na komendzie. Początkowo chcieli zaczekać na Kaśkę w nadziei, że udało
jej się coś ustalić, ale kiedy jej nieobecność zaczęła się przedłużać,
zdecydowali się zacząć bez niej.
- Bruliński szybko pękł – oznajmiła Ania
z satysfakcją. – Łapówkę dostał od Żukowskiego.
- Co niestety nie przybliża nas do
rozwiązania sprawy – westchnął Rafał. – Ile wziął?
- Dwieście tysięcy – powiedziała
policjantka, patrząc na przyjaciół znacząco.
Pozostała trójka wlepiła w nią zaskoczone
spojrzenia.
- Dwieście? – powtórzyła Agnieszka
zszokowana. – To nie jest zwykły przekręt – powiedziała, kręcąc głową. – To
musi być coś większego.
- I z całą pewnością nie stoi za tym
jakiś Żukowski – zauważył Rafał. – Zresztą, niby skąd miałby tyle kasy?
- Od Rysia – odparła Kaśka, wkraczając do
biura komisarzy. – Dokładnie dziewięć dni temu Żukowski i Witebski założyli
sobie konta w zagranicznym banku. Łącznie wpłynął na nie już ponad milion
złotych.
Na chwilę zapadła cisza. Wszyscy w
milczeniu rozważali słowa asystentki.
- Jeśli Ryś obraca taką kasą, mógł
skorumpować więcej osób – zauważyła Ania.
- Przede wszystkim to ewidentnie pokazuje
nam, dlaczego w ogóle ktoś zadał sobie tyle trudu – powiedział Rafał z ponurą
satysfakcją na twarzy. – Ryś bał się, że Aśka zacznie grzebać w morderstwie
Adama Madejskiego. Wrobił ją po tym, jak rozmawiała z Oksaną w więzieniu.
- Działa bardzo sprawnie – dodała Anka. –
Aśka była w więzieniu w niedzielę po południu, a już wieczorem ktoś włamał się
do jej mieszkania. Kilka godzin później znalazła się u wewnętrznych…
Ania i Rafał wyglądali w pewnym sensie na
zadowolonych z takiego obrotu spraw. Teraz przynajmniej znali prawdę. Jednak
Sebastian i Agnieszka wymienili posępne spojrzenia. W ich mniemaniu ta historia
nie kończyła się na Rysiu.
- W każdym razie to powinno wystarczyć,
żeby przeprowadzić szeroko zakrojone śledztwo – powiedziała prawniczka po
chwili. – Nie mamy jeszcze niepodważalnych dowodów na niewinność Joasi, ale
przynajmniej wzbudzimy wątpliwości. Może dzięki temu uda mi się załatwić
widzenie, co ty na to, Sebastian?
Mężczyzna nie odpowiedział. Jak
zahipnotyzowany wpatrywał się w kubek, stojący po prawej stronie biurka, którą
zazwyczaj zajmowała Aśka.
- Sebastian? – powtórzyła Agnieszka nieco
zniecierpliwiona.
- Byłem tak zajęty, że od ponad tygodnia
nie znalazłem chwili, żeby umyć ten kubek – powiedział mężczyzna, wstając i
biorąc do ręki naczynie. W środku wciąż była resztka zimnej kawy. – Ona piła z
tego kubka tamtego dnia – dodał, patrząc prawniczce w oczy. – Tu muszą być
ślady jej śliny.
Środowy poranek zaczął się dla Agnieszki
bardzo pracowicie. Wszystko szło w dobrym kierunku, ale to nie wiedzieć czemu
bardzo ją niepokoiło. O świcie Sebastian zawiózł zabezpieczony kubek Joasi do
laboratorium i osobiście pilnował pobierania próbek. Chciał mieć pewność, że
nie zajdzie żadna „pomyłka”. Faktem jednak pozostawało, że teraz musieli
poczekać na dokładną analizę chemiczną próbki, a nawet gdyby wykazała ona
obecność jakichkolwiek niepożądanych substancji w organizmie pani komisarz,
trzeba by było jeszcze zaczekać na porównanie DNA owej próbki i Joasi.
Prokurator musiałby mieć stuprocentową pewność, że ślina należała do niej.
Agnieszka od wczesnych godzin porannych
przebywała w prokuraturze, składając zeznania i dopełniając formalności.
Prokurator okręgowy zajmujący się bezpośrednio sprawą Joasi poświęcił Agnieszce
sporo czasu tego dnia. Ostatecznie biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności
zgodził się na widzenie, jednak zgodnie z wcześniejszym postanowieniem, jedynie
przez szybę.
Sebastian cieszył się jak dziecko.
Wiedział co prawda, że nie będzie miał okazji przytulić przyjaciółki ani nawet
porozmawiać z nią na osobności, ale nie mógł się doczekać, kiedy ją zobaczy i
przekaże dobre, bądź co bądź, wieści.
Kiedy Joasia weszła do pokoju widzeń, i
Sebastian, i Agnieszka, zamarli na swoich krzesłach. Twarz policjantki cała
była posiniaczona. Rozcięta głęboko górna warga spuchła tak bardzo, że
przypominała teraz parówkę. Krwiak rozpoczynający się na rozciętym łuku
brwiowym, a kończący w okolicy nosa przysłaniał niemal całe prawe oko. Na szyi
widniały świeże ślady duszenia, a prawa ręka kobiety zwisała smętnie pod nieco
dziwnym kątem.
Mimo tego Aśka spróbowała się uśmiechnąć
na widok przyjaciela. Lewą ręką podniosła słuchawkę.
- Co się stało? – zapytał Sebastian, z
trudem wymawiając poszczególne słowa.
- Nie lubią mnie tutaj – odparła Joasia
cicho.
Każde słowo sprawiało ból, ale starała
się tego nie okazywać.
- Pamiętasz Więckowską? – dodała po
chwili, zwracając się do przyjaciela. – Miałam wątpliwą przyjemność spotkać ją
ponownie…
Sebastian pokręcił głową z
niedowierzaniem. Więckowską zatrzymali najwyżej miesiąc temu, ale nie było to
ich pierwsze spotkanie. Co jakiś czas dopuszczała się drobnych rozbojów,
odsiadywała swoje, wychodziła na wolność i historia ponownie zataczała koło.
Kiedy Sebastian usłyszał jej nazwisko, przestał się dziwić, że Aśka wygląda jak
wygląda. Mało tego, w duchu zaczął dziękować Bogu, że w ogóle żyje. Więckowska
miała ze dwa metry wzrostu i całkiem słuszną masę. On sam swego czasu miał
spory problem z jej zatrzymaniem. Filigranowej postury policjantka w walce
wręcz nie miała żadnych szans.
- Jak to się stało? – zapytała Agnieszka,
mierząc Joasię czujnym spojrzeniem. – Nie powinni wyprowadzać cię na spacerniak
z recydywistkami.
- Wcale mnie nie wyprowadzają – odparła
Aśka. – Zaskoczyły mnie w łazience, jak brałam prysznic. Były we trzy...
- Trzy?! – zawołał Seba, niechcący
zwracając na siebie uwagę strażnika.
- Ciszej – mruknęła Agnieszka. – Co z
twoją ręką?
Aśka spróbowała wzruszyć ramionami, ale
tylko skrzywiła się z bólu.
- Oglądał cię lekarz? – drążyła
prawniczka.
- Nie – odparła Joasia cicho. –
Powiedzmy, że nikt się tym wypadkiem za bardzo nie przejął.
Znowu zapadła chwila ciszy. Sebastian
wpatrywał się w posiniaczoną twarz przyjaciółki, myśląc o tym, jak mało
brakowało, by więcej nie zobaczył jej żywej.
- Mamy dla ciebie dobrą wiadomość –
powiedziała w końcu Agnieszka, zdając sobie sprawę, że Sebastian już całkiem
zapomniał o powodach ich wizyty. – Chyba udało nam się znaleźć wystarczające
dowody. Musimy zaczekać na wyniki badań laboratoryjnych, ale jeśli mamy rację,
już za kilka dni stąd wyjdziesz.
Joasia spojrzała na Sebastiana. Przez
długą chwilę patrzyli sobie w oczy. Kobieta miała ochotę powiedzieć, że każda
godzina spędzona w tym piekle może być jej ostatnią, a cóż dopiero kilka dni…
Nie chciała jednak jeszcze bardziej martwić przyjaciela, więc zdobyła się na
słaby uśmiech.
Kolejne dwa dni Sebastian przeżył jak w
transie. Nie był w stanie robić nic konstruktywnego. Czymkolwiek nie próbowałby
się zająć, zaraz jego myśli odpływały w kierunku partnerki. Cały czas obawiał
się, że powtórzy się sytuacja podobna do tej z Więckowską. Co więcej, wiedział,
że jest to tylko kwestia czasu. W duchu dziękował Bogu, że kobieta znajduje się
w areszcie śledczym, a nie więzieniu, gdzie z pewnością miałaby więcej wrogów.
Dlatego kiedy w sobotę rano Agnieszka oznajmiła mu, że za jej namową prokurator
okręgowy przeniósł Joasię do więzienia dla kobiet, Sebastian wpadł w prawdziwy
szał.
- Zrobiłam to na jej prośbę – powtórzyła
Agnieszka po raz trzeci, starając się ignorować fakt, że Sebastian trzasnął
teczką z dokumentami pięć centymetrów od jej nosa. – Prosiła mnie o to, kiedy
widziałyśmy się wczoraj wieczorem.
- Prosiła?! – zawołał Sebastian ze
złością. – Ona nie wie, co mówi! Jest przerażona i zdezorientowana, nie myśli
racjonalnie!
- Mówisz, jakbyś nie znał swojej
partnerki – prychnęła prawniczka, krzyżując ręce na piersiach. – Nawet ja wiem,
że Aśka nie narzeka na brak rozsądku, a znam ją raptem tydzień.
Sebastian był purpurowy. Agnieszka miała
wrażenie, że mężczyzna za moment eksploduje.
- Wiesz, co będzie, kiedy się rozejdzie,
że w więzieniu jest policjantka? – zapytał Seba, starając się ze wszystkich sił
zachować spokój. – Nie przeżyje tam jednego dnia.
- Posłuchaj – powiedziała Agnieszka,
pochylając się w jego stronę, - lada dzień będą wyniki analizy i Aśka wyjdzie
na wolność. Cierpliwości.
- Ma izolatkę? – zapytał Seba zrezygnowanym
tonem.
Agnieszka zawahała się przez chwilę.
Wiedziała, że kiedy Sebastian usłyszy, że Aśka siedzi w celi z trzema skazanymi
i dwa razy dziennie wychodzi na spacerniak z hordą recydywistek, nic i nikt nie
będzie już w stanie go uspokoić.
- Przestań to rozważać – odparła, modląc
się, by Sebastian nie drążył tematu. – Kilka dni, dasz radę? – zapytała
retorycznie.
co tu dużo mówić... cały czas jest ciekawie, tak jak myślałem, Aśka wsadziła kij w mrowisko i teraz ma przez to spore kłopoty... kto wie gdzie kończy się ta przestępcza drabinka, może nawet na jakichś wysoko postawionych osobach w policji albo, co gorsza, w sejmie czy senacie?
OdpowiedzUsuń