W drzwiach stała prokurator Czerwińska w
jednym ze swoich nienagannych kostiumów. Ania i Rafał natychmiast opuścili
biuro, a Sebastian wziął od kobiety płaszcz i wskazał jej fotel.
- Dotarły do mnie informacje, że mecenas
Bruliński usiłuje załatwić panu widzenie z panią Joasią – powiedziała, mierząc
Sebastiana nieodgadnionym wzrokiem.
- Niestety bezskutecznie – przyznał
komisarz.
- W takim razie myślę, że mam dla pana
dobrą wiadomość – kontynuowała kobieta. – Może się pan zobaczyć z panią Joasią,
ale dopiero w poniedziałek po południu. Rano zostanie przewieziona do aresztu
śledczego na Wojskowej.
Sebastian przez chwilę milczał.
Informacja faktycznie była dla niego korzystna, ale wszystko inne…
- Dlaczego wewnętrzni tak długo trzymają
ją u siebie? – zapytał w końcu zmęczonym głosem.
Wyglądał na zrezygnowanego. Czerwińska
przez chwilę mierzyła go spojrzeniem, a potem odezwała się dużo łagodniej niż
zwykle.
- Tego nie wiem – powiedziała. – Bardzo
ciężko zdobyć jakiekolwiek informacje w tej sprawie, nawet mnie, a załatwienie
widzenia graniczyło z cudem. Dlatego proszę je dobrze wykorzystać, bo nieprędko
nadarzy się kolejna okazja.
- Mają na nią mocne dowody? – dopytywał
nadal Sebastian, zapominając o służbowym charakterze relacji, jakie łączyły go
z panią prokurator.
- Niestety tak – odparła Czerwińska, nie
spuszczając z komisarza czujnego spojrzenia. – Blacharczyk został zastrzelony z
jej służbowej broni. Na jego kurtce znaleziono jej włosy. W dodatku kontaktowała
się z nim na godzinę przed morderstwem. Wewnętrzni uważają, że zwabiła go na
wysypisko śmieci i tam zastrzeliła.
- Z własnej broni? – zapytał Sebastian
retorycznie. – Pani prokurator…
- Panie Sebastianie – przerwała mu
stanowczo Czerwińska, - wiem, że nie wierzy pan w winę partnerki i to naprawdę
godne podziwu. Jednak proszę pamiętać, że przyznała się do winy.
Sebastian pokręcił głową z
niedowierzaniem.
- Znam ją pół życia – powiedział z nutką
rozpaczy w głosie. – Rozmawiałem z nią kilka godzin wcześniej. Gdyby to się
stało w afekcie albo nieumyślnie… ale zabójstwo z premedytacją?
- Panie Sebastianie, jeśli mogę coś
doradzić… - przerwała mu Czerwińska, pochylając się w jego stronę i ściszając
głos. – Mecenas Bruliński to nie jest dobry wybór. Rozmawiałam z koleżanką,
Agnieszką Zielińską. Zgodziła się wziąć tę sprawę, jeśli tylko będzie to panu
odpowiadało.
Przez chwilę Sebastian zastanawiał się
nad tym w milczeniu. Już nie był pewny komu może ufać. Ania uważała
Brulińskiego za idiotę, ale on słyszał o nim same dobre opinie. A co jeśli
Czerwińska faktycznie kłamie?
- Sprawę pani Joasi wziął prokurator
okręgowy – dodała kobieta po chwili. – Naprawdę przyda jej się dobry adwokat.
Rozmowa z Czerwińską dała Sebastianowi do
myślenia. Ostatecznie zgodził się na jej propozycję i jeszcze tego wieczoru
miał spotkać się z mecenas Zielińską. Do tego czasu pani adwokat obiecała
złożyć wizytę wewnętrznym i dowiedzieć się czegoś więcej.
Punkt dwudziesta Zielińska zjawiła się w
niewielkiej kawiarni w centrum, gdzie już czekał na nią Sebastian. Okazała się
stosunkowo młodą brunetką o czujnych, ciemnych oczach. Przywitała się dziarsko
z komisarzem, usiadła naprzeciw niego i położyła na stoliku potężny notes.
- Zapewne ucieszy pana wiadomość, że
udało mi się porozmawiać z panią Joasią – oznajmiła, utkwiwszy w Sebastianie
przenikliwe spojrzenie. – Nie było to łatwe, wewnętrzni bardzo utrudniali mi
sprawę i nie zostawili nas samych ani na chwilę.
- Aż dziwne, że w ogóle się pani udało –
mruknął Sebastian. – Mecenas Bruliński nie zdołał tego dokonać przez kilka dni.
- Znam się na tym co robię – odparła
kobieta cierpko. – A mecenas Bruliński… Cóż, tak między nami, jego nieporadność
miała swoją cenę.
- Ktoś dał mu łapówkę, żeby uwalił tę
sprawę? – zapytał komisarz z mieszaniną zaskoczenia i złości. – Kto?
- Tego nie wiem – powiedziała Zielińska,
kartkując swój notes i w końcu odnajdując właściwą stronę, - ale się dowiem. A
teraz proszę mi powiedzieć dokładnie, o której w niedzielę dwudziestego
trzeciego października spotkał się pan z panią Joasią, o czym rozmawialiście i
o której się rozstaliście.
Sebastian przez chwilę miał problem, żeby
sięgnąć pamięcią aż tak daleko. Wszystko co zdarzyło się przed aresztowaniem
Joasi wydawało mu się teraz zamierzchłą historią.
- Przyjechałem do niej około
dziewiętnastej – zaczął w końcu Seba, przypominając sobie obiad z teściami,
jednak pani mecenas natychmiast mu przerwała.
- W jakim celu? – zapytała z długopisem w
gotowości.
- Żeby omówić szczegóły śledztwa – odparł
Seba nieco zniecierpliwiony.
- Dobrze, powoli, proszę mi o tym
dokładnie opowiedzieć – zażądała.
Przez kolejną godzinę Sebastian opowiadał
ze szczegółami o sprawie zaginięć prostytutek, o wszystkich poszlakach i
pomysłach, które miały doprowadzić ich do rozwiązania, o poszukiwaniu Oksany i
wizycie Aśki w więzieniu. Zielińska co chwilę coś notowała, przerywała mu, by
zadawać coraz bardziej szczegółowe pytania. Po godzinie Sebastian czuł się
prześwietlony na wylot, ale kobieta jeszcze nie skończyła.
- A więc tego wieczoru pani Joasia
opowiedziała panu o swojej wizycie w więzieniu i rozmowie z Oksaną –
powtórzyła, wpatrując się w swoje notatki i marszcząc brwi. – Rozmawialiście o
czymś jeszcze?
Sebastian zawahał się przez chwilę,
przypominając sobie, jak tamtego wieczoru omal nie doszło między nimi do
zbliżenia. Zielińska natychmiast dostrzegła jego niepewność.
- Proszę się dobrze zastanowić –
powiedziała ostrzegawczo. – Każdy najdrobniejszy szczegół może mieć dla mnie
znaczenie. Proszę powiedzieć wszystko, co pan pamięta.
- Nie rozmawialiśmy już o niczym
konkretnym – westchnął Seba, decydując się na pełną współpracę z panią mecenas.
– Od niedawna jesteśmy parą. Po prostu spędzaliśmy razem czas.
Zielińska zmarszczyła brwi.
- Alicja nic mi o tym nie powiedziała –
stwierdziła z wyraźnym niezadowoleniem, wspominając prokurator Czerwińską.
- Nie wiedziała – odparł Sebastian,
wzruszając ramionami. – To świeża sprawa.
- Proszę mnie źle nie zrozumieć – powiedziała
kobieta spokojnie. – Ja tu nie jestem od tego, żeby was oceniać. Po prostu
muszę wiedzieć wszystko. Dobrze – westchnęła, zaglądając ponownie do swojego
notesu, - o której pan od niej wyszedł?
- W domu byłem o dziesiątej, więc nie
wiem… pół godziny wcześniej – mruknął Sebastian.
Na tym nie skończyły się pytania
dociekliwej pani adwokat. Kazała komisarzowi opowiadać ze szczegółami o
wszystkim, co wydarzyło się następnego dnia, a potem każdego kolejnego aż do
chwili obecnej.
- Zmieńmy temat – zadecydowała w końcu,
wysłuchawszy dokładnie relacji z ostatniej rozmowy Sebastiana z Czerwińską. –
Marcin Blacharczyk, jak dobrze go pan znał?
- Słabo – odparł Sebastian zgodnie z
prawdą. – Widzieliśmy się raptem parę razy. Aśka też za bardzo nie chciała o
nim opowiadać.
- Proszę w takim razie powiedzieć
wszystko, co pan wie o ich małżeństwie – poprosiła pani adwokat, przygotowując
długopis do kolejnych notatek.
- Pobrali się dosyć wcześnie – powiedział
Sebastian zamyślony. – Aśka miała wtedy jakieś dwadzieścia dwa czy trzy lata.
Marcin zdradzał ją regularnie ze wszystkim, co się rusza. Aśka udawała, że tego
nie zauważa, robiła dobrą minę do złej gry. Nie chciała o tym rozmawiać,
denerwowała się za każdym razem, kiedy o tym wspominałem.
- Jak się pan dowiedział o tych zdradach?
– drążyła Zielińska, przeszywając Sebastiana wzrokiem. – Powiedziała panu?
- Aśka? – Seba uśmiechnął się mimowolnie.
– Skądże. Po prostu któregoś dnia spotkaliśmy go na ulicy z jedną z kochanek,
zupełnie się nie krępowali. A Aśka odwróciła się na pięcie i odeszła, bez
jednego słowa.
- Jak pan myśli, dlaczego? – zapytała
kobieta wyraźnie zaintrygowana.
Sebastian zamyślił się na moment.
Niejednokrotnie się nad tym zastanawiał, ale nigdy nie doszedł do jednoznacznej
odpowiedzi.
- Nie wiem – powiedział w końcu zgodnie z
prawdą. – Aśka jest… - zawahał się przez moment. – Musiałaby ją pani poznać,
żeby zrozumieć. Trudno się do niej zbliżyć, zdobyć jej zaufanie czy choćby
sympatię, ale jeśli już się uda, jest wierną i lojalną przyjaciółką… w tym
przypadku żoną. Wydaje mi się, że po prostu kochała Marcina i wierzyła, że
jeszcze wszystko może się zmienić…
Przez chwilę oboje milczeli, rozważając
słowa Sebastiana.
- Więc dlaczego się rozwiedli? – zapytała
w końcu Zielińska.
Tym razem Sebastian wyraźnie poczuł, że
nie powinien odpowiadać na to pytanie. Tylko on znał prawdę, tylko jemu Aśka
powiedziała, dlaczego Marcin wniósł do sądu pozew o rozwód. Dobrze pamiętał ten
dzień. Pamiętał, jak strasznie wtedy płakała i jak obiecał jej, że nikt nigdy
nie pozna jej sekretu. Czy okoliczności usprawiedliwiałyby złamanie obietnicy?
- Nie powinienem o tym mówić – powiedział
stanowczo. – Najlepiej będzie, jak Aśka sama pani powie.
- Z tym może być problem – odparła pani
mecenas, prostując się na krześle. – Odmówiła współpracy.
- Co? – zapytał Sebastian, uśmiechając
się, jakby usłyszał dobry dowcip. – Jak to?
- Normalnie – powiedziała Zielińska z
całkowitym spokojem. – Nie zgadza się, żebym ją reprezentowała.
- To jest jakiś koszmar – mruknął
Sebastian, kręcąc głową. – Na pewno rozmawiała pani z Aśką? Blondynka, długie
włosy związane w kucyk…
- Na pewno – odparła kobieta, uśmiechając
się po raz pierwszy. – Mam nadzieję, że w poniedziałek przemówi jej pan do
rozsądku. I mimo wszystko wolałabym się dowiedzieć, jaki był powód rozwodu.
- Marcin chciał mieć dziecko – oznajmił
Sebastian całkowicie zrezygnowanym tonem. – Długo się starali, bezskutecznie. W
końcu postanowili zrobić badania i okazało się, że Asia jest bezpłodna.
- Dlatego od niego odeszła? – drążyła Zielińska.
- Dlatego on odszedł od niej – poprawił
ją Sebastian. – Stwierdził, że skoro nie może dać mu dziecka, nie jest
prawdziwą kobietą.
Pani adwokat pokiwała głową, zapisując
coś ponownie w swoim notesie.
- Jak ona się czuje? – zapytał Seba,
korzystając z chwili ciszy.
Tak naprawdę tylko to go interesowało od
początku rozmowy, ale nie miał nawet okazji wtrącić pytania.
Postaram się w miarę szczegółowo opisać moje wrażenia odnośnie tej części. Bardzo dobrze przedstawiłaś nam obie bohaterki, to znaczy prokurator Czerwińską oraz panią mecenas Zielińską, czy to zamierzone podobieństwo w kwestii nazwisk? Natomiast nie do końca wiem, co myśleć o postępowaniu Joasi. Jeżeli jej działania są celowe, to postępuję głupio. Wszakże można dojść do prawdy w inny sposób, niekoniecznie tak ryzykowny. Jeżeli odmawia współpracy jedynie po to, żeby móc wniknąć w środowisko więźniów nie postępuje za rozsądnie. Istnieją granice, których człowiek nie powinien przekraczać dla własnego dobra. Istotnie tym razem uczucia mogę, tylko bardzej zaszkodzić, niż pomóc. Zwierzchnicy na ogół nie akceptują związków pomiędzy swoim pracownikami. rację. Niewątpliwie obecne opowiadanie nie sprawia Ci trudności, wręcz przeciwnie czuć lekko, łatwość pisania. Oby tak dalej, Jowito!
OdpowiedzUsuń