poniedziałek, 25 stycznia 2016

16. What is love

Aśka usiadła gwałtownie. Nie zważając na ciemność i koc, którym była ciasno owinięta, zerwała się z kanapy. Materiał skrępował jej ruchy, a chaotyczne próby wyplątania się z pułapki pogorszyły sprawę i kobieta upadła na ziemię. Ponownie rozległo się pukanie do drzwi i dopiero wtedy Joasia zdała sobie sprawę, co ją obudziło.
Chwilę trwało nim w popłochu pozbierała się z podłogi i otworzyła drzwi. Na widok Sebastiana poczuła wzbierający w niej żal. Łzy stanęły jej w oczach, a głos uwiązł w gardle i niewiele brakowało, by zrobiła to, co rano. Z trudem zebrała się w sobie. Bez jednego słowa wpuściła Sebastiana do środka i zdobyła się na słaby uśmiech.
Mężczyzna zupełnie nieświadomy walki, jaką toczyła właśnie ze sobą, podszedł i pocałował ją czule.
- Jesteś lodowata – stwierdził, dotykając delikatnie jej policzka. – Dobrze się czujesz?
Aśka pokiwała głową, wycofując się do salonu.
- Jak było na basenie? – zagadnęła, zbierając z podłogi zmięty koc.
Bardzo się starała, żeby jej głos zabrzmiał swobodnie, ale niewiele z tego wyszło. Sebastian bezbłędnie wyczuwał, że coś się stało. Kobieta czuła na sobie jego podejrzliwe spojrzenie.
- W porządku – odparł. – Dziewczyny zadowolone.
- To świetnie – rzuciła Joasia przesadnie beztroskim tonem. – Chcesz coś do picia? Może jesteś głodny? – pytała.
Zaczęła drżącymi rękami zbierać ze stołu gazety. Robiła wszystko, żeby tylko nie patrzeć na Sebastiana. Nie chciała się znowu rozkleić, a czuła, że jest niebezpiecznie blisko histerii. W środku wszystko w niej krzyczało.
- Aśka, daj spokój – powiedział w końcu Seba, obejmując kobietę w talii i przyciągając do siebie. Zmusił ją delikatnie, by usiadła obok niego. – Co się dzieje?
Kobieta potrząsnęła gwałtownie głową, próbując jednocześnie pozbyć się narastających emocji i niewygodnych pytań Sebastiana. Nie doczekawszy się odpowiedzi, mężczyzna przytulił ją ostrożnie i pogłaskał po włosach. Nie mógł wiedzieć, że Aśka z całych sił zagryza wargi, żeby powtrzymać szloch.
W miarę upływu wieczoru kobieta uspokajała się i atmosfera stawała się przyjemniejsza. Za wiele nie rozmawiali, głównie po prostu siedzieli przytuleni. W telewizji leciała lekka komedia, która może nie była zbyt ambitna, ale jak na ten wieczór idealna.
- Zostaniesz na noc? – zapytała cicho Joasia, kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe.
Sebastian cały czas automatycznie głaskał ją po włosach, a ona pod wpływem tego dotyku w końcu całkowicie się uspokoiła. Jednak na samą myśl o wyjściu przyjaciela i samotnym spędzeniu nocy, jej serce gwałtownie przyspieszało, a żołądek zdawał się wywracać na lewą stronę.
- Wolę nie zostawiać dziewczyn samych na noc, jeśli nie muszę – odparł Sebastian, nie domyślając się, że w pytaniu Joasi jest drugie dno.
Kobieta pokiwała głową w milczeniu. Zamknęła oczy. A gdyby tak zasnąć nim Sebastian wyjdzie?
Rytmiczny odgłos kroków to przybliżał się, do oddalał. Joasia wstrzymywała oddech za każdym razem, kiedy mijał masywne drzwi, przesłaniając skąpe światło wpadające z korytarza przez szparę przy podłodze. Jedno przejście, drugie, ósme, dwudzieste trzecie, osiemdziesiąte dziewiąte…
Zgrzytnął zamek i drzwi otworzyły się. A gdyby tak rzucić się do ucieczki? Co z tego, że z pewnością ją złapią? Co z tego , że pewnie nie zdoła nawet dotrzeć do drzwi? Może choć ktoś usłyszy jej nieme wołanie o pomoc…
Drzwi zamknęły się, ale wysoka, masywna postać została w środku. Nie odzywała się i nie ruszała, a w ciemności Joasia nie mogła jej zobaczyć, ale dobrze wiedziała, że gdzieś tu jest. Słyszała jej oddech, czuła smród potu i alkoholu. Jak drapieżnik, czaiła się do skoku, czekała tylko na odpowiedni moment.
W absolutnej ciszy rozległ się dźwięk uderzania metalu o metal. To kajdanki zadzwoniły cicho w ciemności. Chwilę później zacisnęły się na nadgarstkach Joasi, unieruchamiając jej ręce na plecach.
- Entliczek … - wyszeptał chrapliwy głos, a wprawne ręce rozpięły rozporek jej spodni.
- …pentliczek… - spodnie zsunęły się do połowy uda.
- ...czerwony… - bluzka w strzępach znalazła się na podłodze.
- …stoliczek… - wielkie, grube palce zacisnęły się mocno na jej piersiach.
- …na kogo… - nieogolona, śmierdząca twarz zbliżyła się do jej twarzy.
- …wypadnie… - wielkie, oślizgłe wargi objęły w gwałtownym pocałunku jej usta.
- …na tego… - potężna dłoń wsunęła się brutalnie między jej uda, usuwając z drogi zbędny materiał.
- …bęc!
Telewizor nadal grał, w rogu pokoju paliła się lampa. Tylko Sebastiana już nie było.
Po wszystkim co się stało, Aśka nie wyobrażała sobie powrotu do pracy. Zaczęła bać się ludzi, ich spojrzeń, a nawet samej obecności. Niestety akurat w tym zawodzie brak kontaktu z ludźmi jej nie groził. Po raz pierwszy w życiu przyszło jej do głowy, żeby zrezygnować z pracy i odrzuciła tę myśl jedynie ze względów ekonomicznych.
Dwutygodniowe zwolnienie lekarskie miało pomóc jej dojść do siebie nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Problem polegał tylko na tym, że ani za dnia, ani w nocy nie mogła zaznać spokojnego snu. Wspomnienia z pobytu w pokoju zatrzymań wydziału wewnętrznego, a potem jednej z cel aresztu śledczego nie dawały jej ani chwili wytchnienia. I ani codzienne wizyty Sebastiana, ani próby rozmowy z Anią nie mogły przynieść jej ulgi.
Cztery dni po wyjściu z więzienia Joasię odwiedziła Agnieszka. Nie była do końca pewna, jak zostanie przez policjantkę przyjęta, ale Aśka ucieszyła się na jej widok. Teraz chętnie przyjmowała gości, zawsze było to lepsze od samotnego siedzenia przed telewizorem.
- Jak się czujesz? – zapytała Agnieszka, kiedy już usiadły przy herbacie.
- Świetnie – odparła Joasia nieco zbyt swobodnym tonem. – Słodzisz?
Agnieszka pokręciła głową. Przez chwilę w milczeniu mieszała herbatę.
- Wewnętrzni odpowiedzą za nadużycia – powiedziała po chwili, patrząc na policjantkę, która wydawała się całkowicie skupiona na swoim kubku. – Ale powinni odpowiedzieć za co innego.
Aśka potrząsnęła gwałtownie głową.
- Dajmy temu spokój – mruknęła. – Nie mam żadnych dowodów. Ich słowa przeciwko moim.
- Może gdyby dostali zasłużoną karę, poczułabyś się lepiej – próbowała dalej Agnieszka.
Tym razem Joasia już wyraźnie się zdenerwowała.
- Żadna kara nie cofnęłaby czasu – powiedziała ze złością. – Nawet gdyby spędzili w pierdlu resztę życia, to nie sprawi, że zapomnę.
Kobieta wstała i skierowała się do kuchni, chcąc pod byle pretekstem zaznać chwili samotności, jednak zatrzymał ją głos Agnieszki.
- Powiedziałaś Sebastianowi? – zapytała.
- Nie ma o czym – odparła Joasia, odwracając się do prawniczki ze sztucznym uśmiechem. – Było, minęło. Czas zapomnieć i żyć dalej.
W jej słowach z pewnością sporo było racji. Problem polegał tylko na tym, że bardzo trudno było się do tego zastosować.
Agnieszka wciąż rozmyślała o całej sytuacji. Nie znała komisarzy długo, ale wspólne przejście przez niełatwe śledztwo sprawiło, że czuła się z nimi związana. Etyka zarówno zawodowa jak i zwyczajnie ludzka nie pozwalała jej zdradzić Sebastianowi, z czym boryka się Joasia, jednak doświadczenie i intuicja podpowiadały, jak trudno będzie kobiecie przez to przejść. Agnieszka miała wrażenie, że Seba – jak to facet – uznał sprawę pobytu przyjaciółki w więzieniu za zakończoną i zupełnie nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo psychicznie rozbita jest Joasia.
Nadszedł początek listopada, a wraz z nim zakończyło się zwolnienie lekarskie Joasi. Chcąc nie chcąc, w końcu zjawiła się w pracy, jednak czuła się w niej jeszcze bardziej obco niż przypuszczała. Przyjaciele zdążyli za nią zatęsknić i przywitali ją z entuzjazmem, ale ona nie wiedzieć czemu poczuła się przez to jeszcze gorzej.
- No i po krótce tak to wygląda – zakończył Sebastian.
Streszczał jej właśnie rezultaty ostatniego śledztwa, które poprzedniego wieczoru udało mu się szczęśliwie zakończyć. Kobieta jednak nie wyglądała na zainteresowaną. Sebastian miał już zapytać, co się z nią dzieje, ale do biura wpadła zaaferowana Kaśka.
- Agnieszka została postrzelona – powiedziała na wydechu. – Zabrali ją do szpitala, ale nie wiem, w jakim jest stanie.
- Przecież miała mieć ochronę! – zawołał Sebastian, zrywając się z miejsca.
- Przedwczoraj z niej zrezygnowała – odparła Kasia, wzruszając ramionami. – Nic się nie działo, więc uznała, że jest bezpieczna.
- Uznała – warknął Seba ze złością.
Aśka chciała się dowiedzieć czegoś więcej, ale mężczyzna uparł się, żeby jechać do szpitala i sprawdzić, w jakim stanie jest Agnieszka. Na miejscu zastali już mundurowych, którzy, jak się okazało, byli świadkami całego zdarzenia.
- Postrzał w okolicy lewego obojczyka – oznajmił jeden z funkcjonariuszy. – Lekarze mówią, że wyjdzie z tego.
- Jak to się w ogóle stało? – zapytał Seba z mieszaniną irytacji i niepokoju.
 - Wychodziła z prokuratury, nagle padł strzał – odparł drugi mężczyzna, wzruszając ramionami. – Kilkunastu świadków, ale nie potrafili powiedzieć nic więcej ponad to, że słyszeli odgłos wystrzału i widzieli jak Zielińska upada na ziemię.
- Snajper? – upewnił się Sebastian.
Policjanci pokiwali głowami, po czym Seba spojrzał na partnerkę.

- No to sprawa jest w toku – skwitował, unosząc znacząco brwi.

1 komentarz:

  1. Oj, to już szesnasta część, brawo! Hmm, sny są pogmatwane. Nie do końca wiem, czy dobrze zrozumiałam pewne aluzje? Dręczyciele pojawiają się w celi regularne. Późnej dochodzi do... gwałtu? Tak by wszystko wyglądało na pierwszy rzut oka. Dlaczego policjanci mieliby podejmować takie ryzyko? Co prawda w areszcie w końcu siedzą też mężczyźni, zatem ktoś został opłacony specjalnie po to, żeby zrobić krzywdę Joasi, właściwie same niewiadome. Współpraca z przestępcami przynosi olbrzymie zyski, ale brakuje motywu. Niezły labirynt stworzyłaś dla bohaterów. Widać, że kimkolwiek jest tajemniczy zleceniodawca nie cofnie się przed niczym. dowodów nietrzeba szukać daleko. Śmierć Oksany na 100% upozorowano, Agnieszki nie postrzelono przypadkowo. No i Sebastian, który kompletnie nie wspiera przyjaciółki. Naprawdę czeka na oficjalne oświadczenie z jej strony o tym, czego doświadczyła. Gdyby mu naprawdę zależało na partnerce sam zaproponowałby pomoc. Taka miłość nie przetrwa próby czasu. Oczywiście to nie klasyka romansu w stylu Jane Eyre, ale o naprawdę silnym uczuciu świadczy fakt, iż zaopiekujemy się ukochaną osobą w każdej sytuacji. Nawet niewidomym, bo kochamy. Gratuluję umiejętnego stopniowania emocji. Strasznie mnie wkurza postępowanie pana komisarza Eh, faceci, szkoda gadać...

    OdpowiedzUsuń