wtorek, 12 stycznia 2016

4. What is love

Aśka odwróciła wzrok. W oczach miała łzy, nie chciała, żeby Sebastian je zobaczył.
- Czy czuję się winny? – zapytał Seba, zbierając się do odpowiedzi na pytanie Joasi. – Tak, każdego dnia. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo chciałbym czuć do Basi to, co czuję do ciebie. Wszystko byłoby takie proste…
- Nie mamy prawa – powiedziała kobieta, kręcąc głową. – Nie mogę do końca życia patrzeć na swoje córki i przypominać sobie, co zrobiłam. Im, Basi i Tobie…
- Wolisz do końca życia żałować, że nie spróbowałaś? – zapytał Seba. Czekał na odpowiedź tak długo, aż w końcu kobieta spojrzała na niego. – Przecież wiem – dodał. – Znam cię, widzę to w twoich oczach za każdym razem, nawet jeśli akurat mi udowadniasz, że jestem kretynem – powiedział z uśmiechem.
Joasia też się uśmiechnęła, ale kąciki jej ust drżały niebezpiecznie.
- Nie oczekuję deklaracji – powiedział Sebastian łagodnie. – Nie oczekuję, że wskoczymy do łóżka. Po prostu… przyjdź w niedzielę na obiad. Dziewczynom zależy. Karolina kupiła kurczaka – dodał, przypominając sobie słowa córki.
Aśka pokiwała głową.
- Wracajmy na komendę, może Kaśka znalazła coś w szpitalach – powiedziała, wracając powoli do swojego zwykłego tonu.
Sebastian uśmiechnął się. Jak na Joasię była to i tak bardzo długa rozmowa.
Na komendzie okazało się, że asystentce mimo starań nie udało się znaleźć nic, co mogłoby zainteresować komisarzy. Tak więc chcąc nie chcąc znowu zasiedli w swoim biurze, rozmyślając nad następnym posunięciem.
- To że nie ma jej w rejestrze jeszcze nie znaczy, że jej tam nie było – zauważyła przytomnie Joasia. – Ćpuny zazwyczaj nie podają prawdziwego nazwiska, nawet jeśli są w stanie. Zresztą, mogła tam trafić nieprzytomna…
- Albo martwa – zakończył za nią Seba. – Sam już nie wiem, Aśka, myślisz, że to ma sens?
Kobieta westchnęła. Nie chciała zrezygnować, ale brak jakichkolwiek postępów i na nią nie działał motywująco.
- Musimy znaleźć tą twoją Oksanę – powiedziała stanowczo. – Skup się, co o niej wiesz?
- Przyjechała z Ukrainy jak miała szesnaście lat – odparł Seba zamyślony. – Jej rodzice zmarli na jakąś chorobę zakaźną, nie pamiętam… Musiała utrzymać brata i siostrę, więc zaczęła zarabiać na ulicy. Miała jakieś problemy z innymi dziwkami, potem przeszła pod opiekę Tomcia.
Aśka pokiwała głową. Tomcio Paluch był jednym z lepiej komisarzom znanych alfonsów. Nie bał się używać mocnych argumentów, w związku z czym często wdawał się w konflikt z prawem. Niestety udowodnienie mu czegokolwiek graniczyło z cudem.
- Jak się poznaliście? – zapytała Aśka szczerze zainteresowana.
- Miała problemy z Tomciem – odparł Seba. – Pamiętasz jak parę lat temu zatrzymaliśmy jego brata? Tomcio podejrzewał, że Oksana nam donosiła. Pobił ją wtedy i chciał przeszmuglować do Turcji, ale przez zupełny przypadek udało nam się z Rafałem powstrzymać transport. Pomagałem im przy jakieś sprawie, miał być samochód pełen broni, a był pełen dziwek.
- Miała szczęście… jeśli można to tak nazwać – mruknęła Joasia.
- Pomogłem jej wyrwać się spod opieki Tomcia, potem odwdzięczyła mi się parę razy – kontynuował Seba. – Przestałem się z nią kontaktować, kiedy przeszła pod wpływy gangu Rysia. Uznałem, że to dla niej zbyt niebezpieczne.
Na moment zapadła cisza. Aśka zastanawiała się nad słowami przyjaciela. Potem podniosła słuchawkę telefonu i wybrała numer do asystentów.
- Kasia, znajdź mi wszystko co wiemy o gangu Rysia – powiedziała.
- To nie jest dobry pomysł – skwitował Sebastian, kiedy kobieta rozłączyła się. – Wkraczamy na bardzo grząski grunt. Z Rysiem nie ma żartów. A jak się rozniesie co robimy i CBŚ na nas wsiądzie…
- Daj spokój, jeszcze nic nie robimy – odparła Aśka. – Chcę tylko się temu przyjrzeć.
- Jesteś pewna, że to jest tego warte? – zapytał Sebastian ostrożnie. – Z powodu trzech zaginięć prostytutek, które nawet mogą nie być zaginięciami, mamy pakować się w takie gówno?
Przez dłuższą chwilę Aśka nie odpowiedziała i Sebastian już zaczął podejrzewać, że się obraziła, ale w końcu kobieta podniosła wzrok.
- Wiem, jak to wygląda – powiedziała, a w jej oczach Sebastian dostrzegł znajomy błysk. – Prostytutki znikają i się pojawiają, nic w tym dziwnego. I wiem, że Malina mogła mnie po prostu wystawić do wiatru, nawet bym się nie zdziwiła. Ale poruszyliśmy niebo i ziemię i nigdzie jej nie ma, nie wydaje ci się to dziwne? Gdyby się przede mną schowała, nie byłoby aż tak trudno ją znaleźć, prawda?
Sebastian wciąż patrzył na przyjaciółkę sceptycznie.
- Mam przeczucie, że to coś większego – dodała Aśka z pasją.
Mężczyzna westchnął. Jednego się nauczył przez tyle lat pracy: z przeczuciami Joasi się nie dyskutuje.
- No dobrze, sprawdźmy gang Rysia – zgodził się w końcu. – Ale masz mi obiecać, że nie zrobisz nic, absolutnie nic na własną rękę, ok?
Aśka uśmiechnęła się przekornie. Oboje dobrze wiedzieli, że w tym temacie obietnice nic nie znaczą.
Mimo niepokoju, z jakim wiązało się wmieszanie do sprawy gangu Rysia, obojgu komisarzom humory ewidentnie się poprawiły. Teraz przynajmniej mieli coś do zrobienia i nie musieli przesiadywać bezczynnie wśród sterty papierów.
W dodatku tego wieczoru Sebastian z zadowoleniem mógł przekazać córkom, że udało mu się namówić Joasię na wspólny obiad. Dziewczyny były zachwycone, jednak Seba nie mógł oprzeć się wrażeniu, że tego dnia coś innego zajmuje je o wiele bardziej.
- No dobrze, co jest grane? – zapytał w końcu.
Bliźniaczki wymieniły się spojrzeniami, po czym Eliza odłożyła sztućce i spojrzała poważnie na ojca.
- Babcia Zosia dzwoniła – oznajmiła. – Przyjadą z dziadkiem jutro wieczorem.
Sebastian miał ochotę westchnąć, ale powstrzymał się ze względu na córki. Rodzice Basi już od dawna zapowiadali się z wizytą, ale wciąż ją odkładali zapewne ze względu na bolesne wspomnienia związane ze śmiercią ich córki. A Sebastianowi bardzo to odpowiadało. Nigdy nie miał problemów z teściami, ale zawsze kiedy przyjeżdżali, spędzali u nich kilka dni i nie było to dla komisarza zbyt komfortowe.
- No to musicie przygotować pokój dla dziadków – powiedział w końcu, dbając, by w jego głosie nie dało się wyczuć niezadowolenia. – I w tej sytuacji Aśka raczej nie przyjdzie.
- Dlaczego? – zdziwiła się Karolina.
- Dziewczyny, same pomyślcie, jakby to wyglądało z perspektywy dziadków? – odparł Seba nieco zniecierpliwionym tonem. – Wasza mama nie żyje od roku, a ja sprowadzam do domu jakąś kobietę, w dodatku na rodzinny obiad. Przełożymy to na inny raz.
Bliźniaczki nie zamierzały tak łatwo dać za wygraną, ale Sebastian nie chciał się z nimi licytować. Skończył w spokoju obiad i poszedł wstawić naczynia do zmywarki, ignorując ich zaczepki.
Przez resztę wieczoru nie mógł na niczym się skupić. Długo rozmyślał, czy słusznie postąpił, tak szczerze przedstawiając córkom swój punkt widzenia. Znał ich możliwości aż za dobrze i obawiał się, że swoimi słowami dał im do myślenia.
Jednak w miarę upływu czasu jego myśli coraz bardziej odbiegały w stronę Joasi. Myślał o ich rozmowie w parku, o tym co jej powiedział, ale też o tym, co usłyszał i co z tego wynikało. Czy naprawdę da im szansę, pozwoli spróbować? Dała mu nadzieję, po raz pierwszy od dawna na samą wzmiankę o uczuciach nie zareagowała złością. Jednak Sebastian doskonale zdawał sobie sprawę z piętrzących się problemów. Nawet nie chciał myśleć, jak zareagowałyby jego córki, gdyby dowiedziały się, co czuje do Joasi. Od śmierci ich matki minęło stanowczo zbyt mało czasu i szczerze mówiąc wątpił, by kiedykolwiek nadszedł właściwy moment.
Następnego ranka bez ogródek powiedział Joasi o przyjeździe teściów. Tak jak się spodziewał, kobieta natychmiast oświadczyła, że w tych okolicznościach nie może zjawić się na obiedzie. Tym razem nawet nie próbował jej namawiać, sam był tego zdania.
- Przepraszam, że tak wyszło – powiedział tylko.
Aśka uśmiechnęła się. Chciała coś odpowiedzieć, ale w biurze pojawiła się Kasia, niosąc naręcze akt. Za nią dreptali Kamil i Bartek, również dźwigając wypchane teczki.
- Nie mówcie, że to wszystko o gangu Rysia – jęknął Sebastian przerażony.
- Chyba żartujesz, to nawet nie jest jedna dziesiąta – odparła Kaśka raźnym tonem. – Ale postanowiłam dawkować wam tę przyjemność. Szukacie czegoś konkretnego?
- Na razie chcemy ogólnie się z nim zapoznać – odparła Joasia, która wcale nie wyglądała na zniechęconą ilością papierów. – Mamy tam jakieś wtyki?

- To już musielibyście gadać z CBŚem, wszystko tajne przez poufne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz