Aśka odwróciła wzrok. W oczach miała łzy,
nie chciała, żeby Sebastian je zobaczył.
- Czy czuję się winny? – zapytał Seba,
zbierając się do odpowiedzi na pytanie Joasi. – Tak, każdego dnia. Nawet nie
masz pojęcia jak bardzo chciałbym czuć do Basi to, co czuję do ciebie. Wszystko
byłoby takie proste…
- Nie mamy prawa – powiedziała kobieta,
kręcąc głową. – Nie mogę do końca życia patrzeć na swoje córki i przypominać
sobie, co zrobiłam. Im, Basi i Tobie…
- Wolisz do końca życia żałować, że nie
spróbowałaś? – zapytał Seba. Czekał na odpowiedź tak długo, aż w końcu kobieta
spojrzała na niego. – Przecież wiem – dodał. – Znam cię, widzę to w twoich
oczach za każdym razem, nawet jeśli akurat mi udowadniasz, że jestem kretynem –
powiedział z uśmiechem.
Joasia też się uśmiechnęła, ale kąciki
jej ust drżały niebezpiecznie.
- Nie oczekuję deklaracji – powiedział
Sebastian łagodnie. – Nie oczekuję, że wskoczymy do łóżka. Po prostu… przyjdź w
niedzielę na obiad. Dziewczynom zależy. Karolina kupiła kurczaka – dodał,
przypominając sobie słowa córki.
Aśka pokiwała głową.
- Wracajmy na komendę, może Kaśka
znalazła coś w szpitalach – powiedziała, wracając powoli do swojego zwykłego
tonu.
Sebastian uśmiechnął się. Jak na Joasię
była to i tak bardzo długa rozmowa.
Na komendzie okazało się, że asystentce
mimo starań nie udało się znaleźć nic, co mogłoby zainteresować komisarzy. Tak
więc chcąc nie chcąc znowu zasiedli w swoim biurze, rozmyślając nad następnym
posunięciem.
- To że nie ma jej w rejestrze jeszcze
nie znaczy, że jej tam nie było – zauważyła przytomnie Joasia. – Ćpuny
zazwyczaj nie podają prawdziwego nazwiska, nawet jeśli są w stanie. Zresztą,
mogła tam trafić nieprzytomna…
- Albo martwa – zakończył za nią Seba. –
Sam już nie wiem, Aśka, myślisz, że to ma sens?
Kobieta westchnęła. Nie chciała
zrezygnować, ale brak jakichkolwiek postępów i na nią nie działał motywująco.
- Musimy znaleźć tą twoją Oksanę –
powiedziała stanowczo. – Skup się, co o niej wiesz?
- Przyjechała z Ukrainy jak miała
szesnaście lat – odparł Seba zamyślony. – Jej rodzice zmarli na jakąś chorobę
zakaźną, nie pamiętam… Musiała utrzymać brata i siostrę, więc zaczęła zarabiać
na ulicy. Miała jakieś problemy z innymi dziwkami, potem przeszła pod opiekę
Tomcia.
Aśka pokiwała głową. Tomcio Paluch był
jednym z lepiej komisarzom znanych alfonsów. Nie bał się używać mocnych
argumentów, w związku z czym często wdawał się w konflikt z prawem. Niestety
udowodnienie mu czegokolwiek graniczyło z cudem.
- Jak się poznaliście? – zapytała Aśka
szczerze zainteresowana.
- Miała problemy z Tomciem – odparł Seba.
– Pamiętasz jak parę lat temu zatrzymaliśmy jego brata? Tomcio podejrzewał, że
Oksana nam donosiła. Pobił ją wtedy i chciał przeszmuglować do Turcji, ale
przez zupełny przypadek udało nam się z Rafałem powstrzymać transport.
Pomagałem im przy jakieś sprawie, miał być samochód pełen broni, a był pełen
dziwek.
- Miała szczęście… jeśli można to tak
nazwać – mruknęła Joasia.
- Pomogłem jej wyrwać się spod opieki
Tomcia, potem odwdzięczyła mi się parę razy – kontynuował Seba. – Przestałem
się z nią kontaktować, kiedy przeszła pod wpływy gangu Rysia. Uznałem, że to
dla niej zbyt niebezpieczne.
Na moment zapadła cisza. Aśka zastanawiała
się nad słowami przyjaciela. Potem podniosła słuchawkę telefonu i wybrała numer
do asystentów.
- Kasia, znajdź mi wszystko co wiemy o
gangu Rysia – powiedziała.
- To nie jest dobry pomysł – skwitował
Sebastian, kiedy kobieta rozłączyła się. – Wkraczamy na bardzo grząski grunt. Z
Rysiem nie ma żartów. A jak się rozniesie co robimy i CBŚ na nas wsiądzie…
- Daj spokój, jeszcze nic nie robimy –
odparła Aśka. – Chcę tylko się temu przyjrzeć.
- Jesteś pewna, że to jest tego warte? –
zapytał Sebastian ostrożnie. – Z powodu trzech zaginięć prostytutek, które
nawet mogą nie być zaginięciami, mamy pakować się w takie gówno?
Przez dłuższą chwilę Aśka nie
odpowiedziała i Sebastian już zaczął podejrzewać, że się obraziła, ale w końcu
kobieta podniosła wzrok.
- Wiem, jak to wygląda – powiedziała, a w
jej oczach Sebastian dostrzegł znajomy błysk. – Prostytutki znikają i się
pojawiają, nic w tym dziwnego. I wiem, że Malina mogła mnie po prostu wystawić
do wiatru, nawet bym się nie zdziwiła. Ale poruszyliśmy niebo i ziemię i
nigdzie jej nie ma, nie wydaje ci się to dziwne? Gdyby się przede mną schowała,
nie byłoby aż tak trudno ją znaleźć, prawda?
Sebastian wciąż patrzył na przyjaciółkę
sceptycznie.
- Mam przeczucie, że to coś większego –
dodała Aśka z pasją.
Mężczyzna westchnął. Jednego się nauczył
przez tyle lat pracy: z przeczuciami Joasi się nie dyskutuje.
- No dobrze, sprawdźmy gang Rysia –
zgodził się w końcu. – Ale masz mi obiecać, że nie zrobisz nic, absolutnie nic
na własną rękę, ok?
Aśka uśmiechnęła się przekornie. Oboje
dobrze wiedzieli, że w tym temacie obietnice nic nie znaczą.
Mimo niepokoju, z jakim wiązało się
wmieszanie do sprawy gangu Rysia, obojgu komisarzom humory ewidentnie się
poprawiły. Teraz przynajmniej mieli coś do zrobienia i nie musieli przesiadywać
bezczynnie wśród sterty papierów.
W dodatku tego wieczoru Sebastian z
zadowoleniem mógł przekazać córkom, że udało mu się namówić Joasię na wspólny
obiad. Dziewczyny były zachwycone, jednak Seba nie mógł oprzeć się wrażeniu, że
tego dnia coś innego zajmuje je o wiele bardziej.
- No dobrze, co jest grane? – zapytał w
końcu.
Bliźniaczki wymieniły się spojrzeniami,
po czym Eliza odłożyła sztućce i spojrzała poważnie na ojca.
- Babcia Zosia dzwoniła – oznajmiła. –
Przyjadą z dziadkiem jutro wieczorem.
Sebastian miał ochotę westchnąć, ale
powstrzymał się ze względu na córki. Rodzice Basi już od dawna zapowiadali się
z wizytą, ale wciąż ją odkładali zapewne ze względu na bolesne wspomnienia
związane ze śmiercią ich córki. A Sebastianowi bardzo to odpowiadało. Nigdy nie
miał problemów z teściami, ale zawsze kiedy przyjeżdżali, spędzali u nich kilka
dni i nie było to dla komisarza zbyt komfortowe.
- No to musicie przygotować pokój dla
dziadków – powiedział w końcu, dbając, by w jego głosie nie dało się wyczuć niezadowolenia.
– I w tej sytuacji Aśka raczej nie przyjdzie.
- Dlaczego? – zdziwiła się Karolina.
- Dziewczyny, same pomyślcie, jakby to
wyglądało z perspektywy dziadków? – odparł Seba nieco zniecierpliwionym tonem.
– Wasza mama nie żyje od roku, a ja sprowadzam do domu jakąś kobietę, w dodatku
na rodzinny obiad. Przełożymy to na inny raz.
Bliźniaczki nie zamierzały tak łatwo dać
za wygraną, ale Sebastian nie chciał się z nimi licytować. Skończył w spokoju
obiad i poszedł wstawić naczynia do zmywarki, ignorując ich zaczepki.
Przez resztę wieczoru nie mógł na niczym
się skupić. Długo rozmyślał, czy słusznie postąpił, tak szczerze przedstawiając
córkom swój punkt widzenia. Znał ich możliwości aż za dobrze i obawiał się, że
swoimi słowami dał im do myślenia.
Jednak w miarę upływu czasu jego myśli
coraz bardziej odbiegały w stronę Joasi. Myślał o ich rozmowie w parku, o tym
co jej powiedział, ale też o tym, co usłyszał i co z tego wynikało. Czy
naprawdę da im szansę, pozwoli spróbować? Dała mu nadzieję, po raz pierwszy od
dawna na samą wzmiankę o uczuciach nie zareagowała złością. Jednak Sebastian
doskonale zdawał sobie sprawę z piętrzących się problemów. Nawet nie chciał
myśleć, jak zareagowałyby jego córki, gdyby dowiedziały się, co czuje do Joasi.
Od śmierci ich matki minęło stanowczo zbyt mało czasu i szczerze mówiąc wątpił,
by kiedykolwiek nadszedł właściwy moment.
Następnego ranka bez ogródek powiedział
Joasi o przyjeździe teściów. Tak jak się spodziewał, kobieta natychmiast
oświadczyła, że w tych okolicznościach nie może zjawić się na obiedzie. Tym
razem nawet nie próbował jej namawiać, sam był tego zdania.
- Przepraszam, że tak wyszło – powiedział
tylko.
Aśka uśmiechnęła się. Chciała coś
odpowiedzieć, ale w biurze pojawiła się Kasia, niosąc naręcze akt. Za nią
dreptali Kamil i Bartek, również dźwigając wypchane teczki.
- Nie mówcie, że to wszystko o gangu
Rysia – jęknął Sebastian przerażony.
- Chyba żartujesz, to nawet nie jest
jedna dziesiąta – odparła Kaśka raźnym tonem. – Ale postanowiłam dawkować wam tę
przyjemność. Szukacie czegoś konkretnego?
- Na razie chcemy ogólnie się z nim
zapoznać – odparła Joasia, która wcale nie wyglądała na zniechęconą ilością
papierów. – Mamy tam jakieś wtyki?
- To już musielibyście gadać z CBŚem,
wszystko tajne przez poufne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz