Ta noc miała zrekompensować jej wszystkie
poprzednie. Kiedy kładła się w pachnącej pościeli obok Sebastiana, myślała
tylko o tym, że jest tu całkowicie bezpieczna. Ramiona przyjaciela mogły
uchronić ją nawet przed czymś tak ulotnym jak senne mary.
Siedziała w niedużym, niemal całkowicie pustym pomieszczeniu. Ze
wszystkich stron zdawały się padać nienaturalnie jasne snopy światła. Po
kilkunastu godzinach w tym oświetleniu wszystko wydawało się o wiele bardziej
intensywne niż było w rzeczywistości.
Drzwi otworzyły się i znowu ktoś wszedł. Przez chwilę mrugała,
próbując pozbyć się ciemnych plam mącących widoczność.
Za chwilę miały paść kolejne pytania. Kolejne bezsensowne, absurdalne
pytania, powtarzane od kilkunastu godzin bez przerwy. Nie miała już siły na nie
odpowiadać. Chciała położyć się, zamknąć oczy i przez chwilę nie myśleć o
niczym.
Kiedy sztywny knebel został brutalnie wepchnięty w jej usta, zupełnie
nie wiedziała, co się dzieje. Chciała zaprotestować, ale ręce oplatał już
ciasno parciany sznur.
Patrzyła na nich nic nierozumiejącym wzrokiem. Zmęczenie znacznie
osłabiło jej refleks, więc kompletnie nie mogła pojąć, dlaczego rozbierają ją
brutalnie. Kiedy zrozumiała, nie było już szans na reakcję.
Leżała na chłodnej posadzce. Masywne kolano wbijało się w mostek i
przygniatało ją do ziemi. W głowie wirowało, łzy przesłaniały widoczność…
- Aśka!
Kobieta usiadła gwałtownie, opędzając się
od wszechobecnych rąk. Dopiero po dłużej chwili zdała sobie sprawę, że patrzy
na Sebastiana, który ociera krew z twarzy. Na jego policzku widniały głębokie
zadrapania po paznokciach.
Aśka wstała, z trudem utrzymując się na
drżących nogach. Mruknęła tylko „przepraszam” i wyślizgnęła się z sypialni.
Sama była w szoku po tym, co się stało, a mina Sebastiana świadczyła o tym, że
będzie domagał się wyjaśnień. Nie miała na to siły.
Z największą chęcią przesiedziałaby na
wannie resztę nocy, ale przyjaciel dał jej tylko dziesięć minut. W końcu
szczerze zaniepokojony zapukał do drzwi łazienki i choć nie doczekał się
zaproszenia, wszedł do środka.
- Słyszałeś „proszę”? – warknęła Joasia,
nie patrząc nawet na niego.
Sebastian całkowicie to zignorował. Znał
ją na tyle, by wiedzieć, że złością pokrywa wstyd.
- Co się dzieje? – zapytał łagodnie,
siadając na wannie obok niej.
Nie odpowiedziała. Utkwiła wzrok w
łazienkowym dywaniku i milczała. Sebastian zastanawiał się gorączkowo, jak do
niej dotrzeć, ale nic sensownego nie przychodziło mu do głowy. Upór Aśki bardzo
ciężko było skruszyć.
- Przepraszam – powiedziała w końcu
kobieta, zerkając na podrapany policzek przyjaciela, - nie chciałam cię
skrzywdzić.
- Wiem, spokojnie – odparł Sebastian,
uśmiechając się nieśmiało. – Nic się nie stało.
Miał wrażenie, że Joasia chciała
powiedzieć coś jeszcze, ale wtedy drzwi łazienki otworzyły się gwałtownie i
stanęła w nich Elizka. Prychnęła ostentacyjnie.
- Nawet do kibla musicie chodzić razem? –
warknęła.
Aśka natychmiast zerwała się i opuściła
łazienkę, notując w pamięci, żeby w tym domu dokładnie zamykać drzwi. Zdawała
sobie sprawę, że nastolatka celowo przerwała im rozmowę, musieli obudzić ją
szarpaniną w łóżku. Nie był to jednak dobry moment na wdawanie się w dyskusje,
które mogły doprowadzić jedynie do awantury.
Rano oboje byli niewyspani i
rozdrażnieni. Nie wracali już do nocnego zajścia, choć Sebastian cały czas
zastanawiał się nad zachowaniem partnerki. Wiedział jednak, że z rozmową musi
zaczekać na odpowiedni moment.
Ledwie zdążyli wypić poranną kawę, w
biurze pojawiła się Agnieszka. Nawet się z nimi nie przywitała.
- Mam coś – oznajmiła. – Zbierajcie się.
Co ci się stało? – dodała w kierunku Sebastiana.
Komisarz mruknął coś niezrozumiałego,
sięgając po kurtkę. Aśka jednak nie chciała jechać. Przez chwilę Seba wahał
się, czy w tej sytuacji on powinien.
- Jedźcie beze mnie – powiedziała Joasia,
patrząc partnerowi w oczy. – W porządku – dodała z delikatnym uśmiechem, - ja
zajmę się papierami.
W tych okolicznościach Sebastian i
Agnieszka sami udali się do prosektorium. Mężczyzna musiał przyznać, że
prawniczka faktycznie wywęszyła coś bardzo interesującego. W sąsiednich
lodówkach spoczywały ciała obu dobrze już znanych im wewnętrznych i
przekupionego swego czasu adwokata. Nie było wątpliwości co do przyczyny zgonu.
- Egzekucja – stwierdził Sebastian, kiedy
wyszli z budynku.
- Ktoś pozbywa się świadków – dodała
Agnieszka, wyjmując z torebki papierosy. – Pytanie tylko kto.
Na moment zapadła cisza. Palili w
milczeniu, myśląc intensywnie.
- Jak Aśka? – zapytała niespodziewanie
Agnieszka.
Sebastian westchnął ciężko, co było
najlepszą odpowiedzią.
- Dzieje się z nią coś złego – mruknął,
szurając butem po asfalcie.
Prawniczka pokiwała głową i zaciągnęła
się porządnie.
- Prawdę mówiąc, wcale mi ich nie szkoda
– powiedziała po chwili. – Trzy kanalie mniej na świecie.
Komisarz wcale tego nie skomentował. Jego
myśli błądziły wokół Joasi.
- Ty coś wiesz – stwierdził nagle,
patrząc na Agnieszkę zdecydowanie. – Powiedziała ci coś jeszcze w więzieniu,
prawda?
Kobieta wydęła usta, zastanawiając się
nad odpowiedzią.
- Nawet gdyby nie obowiązywała mnie
tajemnica zawodowa, nadal byłabym zobligowana do dotrzymania obietnicy –
odparła stanowczo.
Sebastian pokręcił głową, czując jak
wzbiera w nim złość.
- Stało się w tym pieprzonym więzieniu
coś, co zmusiło ją do przyznania się do winy – powiedział, z trudem panując nad
emocjami. – Coś, co teraz nie daje jej spokoju. Przez co nie może spać, nie
funkcjonuje normalnie. A ty zasłaniasz się cholerną obietnicą.
- Jeśli chcesz jej pomóc, zapewnij jej
poczucie bezpieczeństwa – odparła spokojnie Agnieszka.
Rzuciła na ziemię niedopałek papierosa i
ruszyła w kierunku samochodu. Obietnica była dla niej rzeczą świętą i nie
wyobrażała sobie, by istniało na świecie coś, co zmusiłoby ją do złamania
danego słowa.
Potrójne morderstwo przedstawicieli prawa
byłoby z pewnością nie lada gratką dla mediów, ale komisarze mieli spore
wątpliwości, czy to z tego powodu sprawa została zatuszowana. Oficjalnie nie
pojawiła się żadna wzmianka o rzeczonej zbrodni i nawet Kaśce, która była
specjalistką od spraw beznadziejnych, wyjątkowo trudno było cokolwiek
wygrzebać.
- Nie pytajcie, jak to zrobiłam –
oznajmiła dramatycznym tonem, wchodząc po południu do biura komisarzy, - ale
dowiedziałam się, że ciała wyłowiono z Wisły pod Piekarami. Tu macie dokładnie
współrzędne – dodała, kładąc przed nimi kartkę.
- Wiadomo coś więcej? – zapytał
Sebastian, z trudem na powrót skupiając się na sprawie.
- Nic – odparła kobieta, wzruszając
ramionami.
Sebastian zerknął na partnerkę.
- No to jedziemy do Piekar – skwitował.
Miejsce wyłowienia zwłok nie wyróżniało
się niczym szczególnym. W oddali widać było wiejskie domostwa, a po drugiej
stronie rzeki klasztor Benedyktynów. Woda była spokojna, a roślinność wokół
niezbyt bujna. Ot, zwykły, wiejski obrazek.
- Ciała mogły przepłynąć z prądem kilka
kilometrów – stwierdził Seba, rozglądając się wokół. – Nie sądzę, żebyśmy
znaleźli tu coś ciekawego.
Aśka zamyślona wpatrywała się w wodę.
Sebastian czekał cierpliwie na odpowiedź, ale w końcu chrząknął odrobinę
zirytowany.
- Nie ma dobrego zejścia – powiedziała
kobieta, wskazując głową na dość stromy brzeg.
Sebastian podszedł bliżej. Faktycznie,
miała rację, ale jakie to miało znaczenie?
- Tu powinny być jakieś ślady, nie? –
dodała, widząc, że partner nie rozumie.
Mężczyzna uniósł brwi.
- Dopiero co powiedziałem, że ciał nie
wrzucono do rzeki tutaj, sprawców pewnie tu nawet nie było… - zaczął, ale Aśka
natychmiast mu przerwała.
- Przecież ja nie mówię o sprawcach –
odparła, kręcąc niecierpliwie głową. – Ekipa, technicy, nurkowie, łodzie,
samochody, lekarz sądowy – wymieniała. – Ta trawa powinna być zrównana z ziemią
– powiedziała, wskazując ręką na połacie łąk. – Na brzegu powinny być ślady
butów, wyciągarek, a nie ma nic.
Sebastian raz jeszcze spojrzał na brzeg
rzeki. Aśka rzeczywiście miała rację, przecież ciała nie mogły tak po prostu
teleportować się na brzeg.
- Myślisz, że ktoś podłożył nam fałszywy
trop? – zapytał Seba, unosząc brwi.
Kobieta pokiwała głową.
- Obyśmy nie mieli kreta w szeregach –
mruknęła zmartwiona.
- Kaśka miałaby być kretem? – odparł
Sebastian szczerze rozbawiony. – Daj spokój…
Aśka nie odpowiedziała. Jeszcze kilka
tygodni temu nie brałaby takiej opcji pod uwagę, ale teraz już wiedziała, że w
pewnych okolicznościach każdy może przejść na drugą stronę.
Teraz będzie im ciężko komukolwiek zaufać... Sprawa musi sięgać naprawdę wysoko postawionych ludzi, rozbudowanej siatki, w której pozornie groźny gangster okazuje się być jedynie pionkiem. W niezłe bagno się wpakowali...
OdpowiedzUsuń