niedziela, 2 września 2012

34. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

Ani przez chwilę nie chciała zaprotestować, jakby to co się stało było naturalną konsekwencją ich znajomości. Sebastian całował ją bardzo delikatnie, z wielkim wyczuciem, przez co natychmiast poczuła się całkowicie bezpieczna.
Wciąż mając na sobie mokre ubrania, przesunęli się na oślep w kierunku podwójnego łóżka. Seba opadł na nie, ciągnąc za sobą Joasię, która mimowolnie usiadła mu na kolanach. Dopiero leżąc obok siebie, przerwali na chwilę pocałunki. Żadne z nich się nie odezwało. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy i Joasia zobaczyła coś, czego nie widziała jeszcze nigdy: prawdziwą czułość. Nie chciała myśleć o niczym.
Całkowicie zajęci sobą, tuląc się pod kołdrą, nie słyszeli ani dzwoniącego telefonu, ani nastolatek wracających z ogniska. Dopiero ciche pukanie do drzwi przywróciło Joasię do rzeczywistości.
Wyrwała z łóżka jak oparzona, szukając wzrokiem bluzki, która nie wiedzieć kiedy zniknęła z jej ramion. Seba także wyglądał na zdezorientowanego. Wciągnął spodnie i koszulę, po czym usiadł przy stoliku, co chyba tylko jemu wydawało się całkowicie naturalne. Joasi w końcu udało się znaleźć bluzkę, więc szybko się ubrała i poszła otworzyć.
- O, już wróciłyście z ogniska? - zapytała na widok siostry.
Bardzo chciała brzmieć naturalnie, ale sama czuła, że kiepsko jej to wychodzi.
- No... Nie słyszeliście? Zuza przewróciła się na schodach i... Zresztą, nieważne - mruknęła Kalina, zdając sobie sprawę, że Joasia i tak jej nie słucha. - Masz w swojej torbie szampon...
- Tak, chyba tak... Chodź, weź sobie.
Na szczęście Kalina była zbyt zajęta szukaniem szamponu w rzeczach siostry, żeby zauważyć zaniepokojone spojrzenia, które komisarze rzucali na zmięte na podłodze ubrania. Aśka wolałaby przejść przez najgorsze tortury niż przyznać się komukolwiek, że między nią i Sebastianem niewiele już brakowało do stosunku.
W końcu dziewczyna wyszła w podskokach, kierując się do swojej sypialni, a Joasia zamknęła za nią drzwi. Jeszcze przez chwilę stała z ręką na klamce, tyłem do Sebastiana. Chciała być całkiem pewna, że kiedy się odwróci, będzie już całkowicie nad sobą panować i nic tego nie zachwieje.
- Nie martw się, to się więcej nie powtórzy - powiedział nagle Seba.
Joasia aż podskoczyła. Nie spodziewała się, że stoi tuż za nią. Odwróciła się szybko i podeszła do mokrych ubrań zalegających na podłodze. Niewiele ją w tym momencie obchodziły, ale leżały akurat po drugiej stronie pokoju, więc w ten sposób mogła oddalić się od partnera.
- To nic takiego, trochę nas poniosło - odparła nieswoim głosem.
Czuła na plecach wzrok Sebastiana, ale nie śmiała sie odwrócić. Wciąż widziała jego oczy, wpatrzone w nią. Nie z zachwytem czy pożądaniem, jak zwykle patrzył na nią Błażej. Ale z ufnością, troską, nadzieją... Potrząsnęła gwałtownie głową, chcąc pozbyć się natrętnych myślo.
- Tak, masz rację - zgodził się Sebastian. - Zresztą, spotykasz się z Błażejem, na pewno nie byłby zadowolony...
- Słucham? - zdenerwowała się nagle Joasia. - Próbujesz mnie szantażować?
- Oszalałaś? - zdziwił się szczerze Sebastian. - Chciałem po prostu powiedzieć, że powinniśmy to zachować dla siebie. Nikt nie musi wiedzieć...
- Do niczego nie doszło - odparła chłodno Joasia.
Seba chciał już powiedzieć, że gdyby nie Kalina, zapewne byłoby już po wszystkim, ale ugryzł się w język. Z jakiegoś powodu Aśka wyglądała na obrażoną.
- Zresztą - powiedział po chwili namysłu, - ja też się z kimś spotykam.
Aśka odchyliła się tak gwałtownie, że z całej siły uderzyła głową w pochyły sufit. Zachwiała się, a przed oczami zrobiło jej sie ciemno.
- Nie chciałem wcześniej ci mówić - dodał usprawiedliwiającym tonem, - bo jakoś dużo się działo...
- Kim ona jest? - zapytała cicho Joasia, rozmasowując sobie głowę i z przesadnym zaangażowaniem rozwieszając na krzesłach mokre ubrania.
- To Sam, moja partnerka.
Niestety dopiero z lekkim opóźnieniem zrozumiał, że popełnił nietakt. Do tej pory starał się w towarzystwie Joasi nie nazywać Sam "swoją partnerką". Mówił raczej "koleżanka z pracy" czy "ta, z którą pracuję". Wiedział, że kobieta była bardzo czuła na tym punkcie i nie chciał jej sprawić przykrości. W końcu i on czuł, że jego partnerką jest Joasia. Tym razem jednak było za późno na naprawienie błędu.
Z twarzy Joasi powoli znikał kolor. Z upojnej cudownej atmodfery sprzed kilkunastu minut nie zostało nawet wspomnienie. Teraz Seba czekał już tylko na wybuch, jednak kiedy kobieta się odezwała, jej głos był nienaturalnie spokojny.
- To wspaniale - powiedziała, uśmiechając się sztucznie. - Trzymam za was kciuki.
Sięgnęła do swojej torby, wyjęła piżamę, ręcznik i kosmetyczkę, po czym skierowała się do drzwi.
- Idę pod prysznic - oznajmiła, znikając w drzwiach.
Łazienka była jednak zajęta przez Kalinę, więc pani komisarz z braku wyboru skierowała się do kuchni. Zwykle kiedy sie denerwowała, zaczynała jeść.
Zajrzała do lodówki w poszukiwaniu sera żółtego i jej wzrok przyciągnęły dwie butelki wina przygotowane zapewne przez Sebastiana. Po chwili namysłu wzięła jedną, tłumacząc sobie w duchu, że przecież i tak nie będzie jedyną podejrzaną.
Dwadzieścia minut później zamknęła się w łazience z butelką winą. Nie wiedziała czy z nerwów, czy przez ognisko, wciąż było jej zimno, więc weszła z alkoholem pod prysznic, odkręciła gorącą wodę i przysiadła w brodziku.
- Paranoja - mruknęła do siebie, walcząc z korkociągiem.
Nie czuła się najlepiej ze świadomością, że bardzo niewiele brakowało jej do zdradzenia Błażeja. Czy naprawdę taka była? Wystarczyły sprzyjające okoliczności, żeby zdradziła mężczyznę, którego kocha?
- Przecież nie zdradziłam - powiedziała ze złością.
Wyjęła w końcu korek i upiła łyk wina. Wcale jej nie smakowało.
Zaczęła zastanawiać się nad pojęciem zdrady. Czy naprawdę mieścił się w nim tylko seks? Gdyby to ona była zdradzoną, z pewnością uznałaby bez wahania za zdradę samą nieprzyzwoitą myśl o kimś innym. Ale w tym wypadku...
Ktoś zapukał do drzwi łazienki.
- Aśka, jesteś?! - zawołała Kalina.
Policjantka milczała. Woda leciała z prysznica, więc spokojnie mogła udawać, że nie słyszy.
- Aśka! - krzyknęła ponownie dziewczyna.
- Biorę prysznic - odparła Joasia niezbyt uprzejmym tonem.
- Wpuść mnie, muszę siku!
- Oj, Kalina... Zaczekaj - burknęła kobieta.
Nie miała najmniejszej ochoty wstawać. Najchętniej zostałaby pod prysznicem do rana, próbując gorącą wodą zmyć wspomnienia.
- Aśka, no! Chcę siku!
Joasia niechętnie wstała, zakręciła wodę i owinęła się ręcznikiem. Postawiła butelkę wina za koszem na pranie i otworzyła drzwi.
- No nareszcie! - zawołał nastolatka, wpadając do środka. - Co ty taka struta? Pokłóciłaś się z Sebą? - zapytała, rozpinając spodnie.
Aśka skrzywiła się. Weszła pod prysznic, zamknęła kabinę i zdjęła ręcznik, ale jeszcze przez chwilę nie odkręcała wody.
- Dlaczego miałabym pokłócić się z Sebastianem? - zapytała w końcu, nie mogąc się powstrzymać.
- Bo on też chodzi jakiś dziwny. A jak szukałam szamponu oboje byliście tacy zadowoleni...
A więc jednak nic nie umknęło uwadze nastolatki.
- Jestem po prostu zmęczona - mruknęła. - Zamknij za sobą drzwi.
Odkręciła wodę, chcąc uniknąć dalszej rozmowy z siostrą. Poczuła, że łzy napływają jej do oczu. Jak to możliwe, że wszystko tak strasznie się komplikuje? Dlaczego nie może mieć po prostu męża, dzieci, rodziców, przyjaciół...?
Usłyszała trzaśnięcie drzwi i wyszła spod prysznica. Wzięła zza kosza butelkę wina, postanawiając sobie w duchu, że od jutra zacznie na poważnie rozwiązywać swoje problemy.
Następnego dnia okazało się jednak, że obietnice obietnicami, a rzeczywistość rzeczywistością. Nie była w stanie ani zadzwonić do Błażeja, ani porozmawiać z Sebastianem. Do południa leżała w łóżku, skupiając się na mdłościach i bólu głowy, aż w końcu Kalina zdecydowała się ją obudzić.
- Jedźcie sami - mruknęła, kiedy usłyszała o nartach. - Źle się czuję.
- Aśka, no... - jęknęła nastolatka. - Chodź... Wyśpisz się na emeryturze.
- Źle się czuję - warknęła Joasia z nieco większą agresją, niż było to koniecznie. - Poza tym i tak nie mogłabym jeździć. Noga cały czas mnie boli, pamiętasz?
Kalina nie wyglądała na zadowoloną, ale w końcu zostawiła Joasię w spokoju. Kilkanaście minut później kobieta usłyszała dźwięk samochodu odjeżdżającego spod domu.
- No i masz, co chciałaś - mruknęła do siebie, wciskając twarz w poduszkę.
Dopiero dwie godziny później zdecydowała się wstać. Zrobiła sobie śniadanie, chociaż nie była pewna, czy jej żołądek to wytrzyma, i usiadła przy oknie.
Seba przed wyjazdem musiał rozpalić w kominku, bo chociaż ogień już prawie zgasł, w domu wciąż było ciepło. Policjantka pomyślała, że to z jego strony jak wyciągnięcie ręki, gest prowadzący do zgody, ale nie wywołało to w niej żadnych uczuć. Siedziała zamyślona, przeżuwając powoli kanapkę i wpatrując się w okno. Pod drzewem dostrzegła ślady, prowadzące w kierunku domu. Przez dłuższą chwilę patrzyła na nie, nie zdając sobie sprawy, co widzi. W końcu jednak dotarło do niej, że śnieg pada nieustannie, więc ślady Sebastiana i dziewczyn musiał już dawno zasypać.
Zerwała się jak oparzona i rozejrzała po kuchni. Nie miała żadnych podstaw, żeby przypuszczać, że dzieje się coś złego, ale nagle przestała czuć się bezpiecznie.
Stała tak w miejscu, wpatrując się w drzwi, jakby w każdej chwili spodziewała się w nich zobaczyć tajemniczego mężczyznę w kapturze. oczywiście zdawała sobie sprawę, jak mało prawdopodobne jest, że przyjechał za nią aż do Zakopanego, ale teraz, kiedy dostrzegła ślady pod świerkiem, już czuła obecność kogoś obcego.
Broni nie miała, odkąd została skradziona podczas napadu. Wcześniej aż tak bardzo nie odczuwała jej braku, bo rzadko zostawała sama, a już na pewno nie w takich okolicznościach, ale teraz oddałaby wszystko, by mieć ją przy sobie. Dłonią wymacała nóż i zacisnęła palce na trzonku. Zdawała sobie sprawę, że jeśli napastnik będzie uzbrojony, prawdopodobnie nie da jej żadnych szans, ale czuła się odrobinę lepiej, mając cokolwiek w ręku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz