wtorek, 4 września 2012

36. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

Ze Starym nie było dyskusji. Sebastian wrócił do Stanów, a Joasia do swojego mieszkania, gdzie z okna kuchni mogła obserwować pilnujący ją radiowóz. Nigdy do końca nie wierzyła w taki rodzaj ochrony. Widziała już w swoim życiu wiele i zdawała sobie sprawę, że dość łatwo wyprowadzić w pole policjantów znudzonych wielogodzinną obserwacją. Wiedziała, że tylko jej własne umiejętności i odwaga, mogą ją tak naprawdę obronić.
Od czasu, kiedy na scenę wkroczył Michalik, Joasia coraz bardziej przypominała policjantkę sprzed wypadku. W obliczu znanego sobie zagrożenia nie czuła się już tak bezradna i bezbronna, a nowy pistolet, który z powodu wyjątkowych okoliczności załatwił jej Stary, dodawał jej pewności siebie.
Wszystko poniekąd wróciło do normy. Joasia znowu coraz częściej spotykała się z Błażejem, który w końcu jakoś przełknął jej wyjazd do Zakopanego. Kalina z jakiegoś powodu nadal spędzała mnóstwo czasu poza domem, a policjantka zastanawiała się, czy to aby na pewno z powodu polonisty. W końcu doszła do wniosku, że nastolatka musiała się ponownie zakochać i spotyka się z chłopakiem, którego z sobie tylko znanych powodów nie chce jej przedstawić. Nie przejmowała się tym jednak za bardzo. Pod tym względem ufała siostrze niemal bezgranicznie, nawet pamiętając o historii z Błażejem.
Tylko z Anią jej relacje nadal pozostawiały wiele do życzenia. Przyjaciółki co prawda spotykały się od czasu do czasu, ale rozmawiały raczej o neutralnych tematach, nie zagłębiając się w swoje osobiste sprawy. Z czasem Joasia coraz bardziej zdawała sobie sprawę, jak bardzo brakuje jej Ani, ale niewiele mogła z tym zrobić, bo kobieta zdawała się być nadal obrażona. Dla odmiany Joasia coraz więcej czasu spędzała z Kaśką, która także zdawała się mieć coś do Anki. Nigdy jednak nie rozmawiały na ten temat. Aśka nie czułaby się najlepiej, obgadując przyjaciółkę, bo choć wystąpiły między nimi nieporozumienia, nadal bezspornie nią była.
Sebastian dzwonił teraz codziennie i rozmawiał z partnerką jak za starych dobrych czasów. Rzadko powracał temat Michalika, który nie pojawiał się już przed komendą, nie był też widziany pod domem Joasi ani tak naprawdę w żadnym innym miejscu. Zapadł się jak kamień w wodę i choć komisarzy trochę to martwiło, bo mogło oznaczać, że ma jakiś plan, starali się odsuwać ten problem na boczny tor.
Coraz częściej rozmawiali o Sam, bo Seba chętnie o niej opowiadał, a Joasia nie potrafiła mu powiedzieć, że nie chce o tym słyszeć. Była bardzo zazdrosna o przyjaciela, bo odkąd tylko sięgała pamięcią był jej partnerem i nie wyobrażała sobie, by to mogło się zmienić. Coraz częściej przyłapywała się na myśleniu o pracy bez Sebastiana. Gdzieś w głębi serca zdawała sobie sprawę, co tak naprawdę oznacza dla niej związek przyjaciela z amerykańską partnerką.
Były takie chwile, kiedy bardzo żałowała, że w Zakopanym nie doszło do zbliżenia. Tłumaczyła sobie, że zdrada mogłaby nakłonić Sebastiana do zerwania z dziewczyną i nie miałby już tak silnego powodu do zostania w Stanach. Z czasem jednak zaczęła powoli zdawać sobie sprawę, że częste myślenie o pocałunkach przyjaciela i frustrująca zazdrość niewiele mają wspólnego z pracą. Trudno było jej się przyznać, nawet przed sobą, że w jakimś stopniu jest Sebastianem zainteresowana, ale kiedy w końcu pogodziła się z tą myślą, wiele się dla niej zmieniło.
Nagle w zupełnie innym świetle zobaczyła swój związek z Błażejem. Wciąż próbowała dopatrywać się w jego oczach tego, co zobaczyła u Sebastiana. Za każdym razem jednak widziała tylko pożądanie. Owszem, cieszyła się, że mu się podoba. Dowartościowywało ją to. Z czasem jednak zaczęło także denerwować. Pocieszała ją nieco myśl, że przynajmniej nie jest sama, a Błażej, choć nie jest może ideałem, na pewno coś do niej czuje. Pewnie trudno było to nazwać miłością i w końcu zrozumiała, że nie ma co liczyć na małżeństwo, ale przynajmniej kogoś miała. Zaczęła się jednak zastanawiać, jak długo utrzyma się jego zainteresowanie i rzekome uczucia. W końcu była kilka lat starsza i, co wreszcie musiała przyznać, o wiele dojrzalsza. Była dla Błażeja pierwszą kobietą i chociaż obecnie niewątpliwie był z tego związku zadowolony, to jednak przypuszczanie, że to uczucie na lata, byłoby nadmiernym optymizmem, jeśli nie głupotą.
Czasem rozmawiała z Kasią na temat polonisty. Nigdy nie wspomniała o tym, co między nią a Sebastianem wydarzyło się w Zakopanym, ale asystentka zdawała się rozumieć wiele bez słów. Cierpliwie słuchała Joasi, kiwając głową, a kiedy się odzywała, widać było, że szczerze jej współczuje.
- Sebastian zostanie w Stanach - powiedziała Aśka przyjaciółce na początku marca. - Jestem tego pewna.
- Ze względu na Sam?
- Myślę, że tak, chociaż na pewno nie tylko - przyznała Joasia. - Jest bardzo zadowolony z pracy, wciąż powtarza, że nasze polskie metody są sto lat za nimi. Pewnie ma rację. Wiesz, na pewno dużo lepiej pracuje się w kraju, gdzie policjant ma możliwości i środki, żeby coś zdziałać. Tymczasem u nas... wszyscy wiemy, jak jest.
- Ale powiedział ci, że zostaje? Wspominał coś o tym? - dopytywała Kasia.
- Nie, ani słowem. Pewnie boi się mojej reakcji... Wystarczająco kłóciliśmy się przez ten staż. Ale bardzo dużo mówi o Sam. Chyba... - zawahała się, jakby walczyła sama ze sobą. - Myślę, że ją kocha.
Kaśka westchnęła. Słyszała rozczarowanie w głosie przyjaciółki. Ona także nie chciała myśleć o wyjeździe Sebastiana na stałe. Wszyscy na komendzie bardzo go lubili i cenili jako policjanta i kolegę. Asystentka dobrze wiedziała, że trudno jej nawet wyobrazić sobie, co musi czuć Joasia.
- Myślałam, że jakoś gorzej to zniosę - odezwała się po chwili pani komisarz. - Ale chyba... chyba od dawna wiedziałam, że to się tak skończy. Tylko nie chciałam się z tym pogodzić.
- No ale... Na pewno będzie przyjeżdżać i dzwonić, prawda? - zapytała Kasia, próbując jakoś pocieszyć siebie i przyjaciółkę. - Znasz Sebastiana, jestem pewna, że nie zerwie z nami kontaktów.
- Tak, oczywiście. Ale nawet kiedy rozmawiamy godzinę na skype, i tak za nim tęsknię. Spędzaliśmy razem mnóstwo czasu, chyba muszę się po prostu przyzwyczaić - westchnęła. - Najbardziej boję się powrotu do pracy. Na komendzie najbardziej widać nieobecność Sebastiana...
Lekarz powiedział jej, że od przyszłego tygodnia może pracować za biurkiem. Jeszcze przez kilka tygodni miała się oszczędzać i ćwiczyć, żeby powrócić do pełnej sprawności, ale wszystko wskazywało na to, że już niedługo będzie mogła znowu pracować w terenie.
- A jak z Błażejem? - zapytała Kaśka, próbując zmienić temat na, jej zdaniem, bezpieczniejszy.
Ku jej zaskoczeniu Aśka uśmiechnęła się krzywo.
- To chyba nieuchronnie zmierza do końca - westchnęła.
- Może jeszcze coś da się zrobić...
- Ale ja wcale nie chcę nic z tym robić - odparła spokojnie Joasia. - Już od jakiegoś czasu mamy kryzys za kryzysem. A to nie jest związek, który ma szansę to przetrwać.
- Ty się cieszysz czy martwisz? - zapytała w końcu Kaśka. - Bo ciężko poznać...
Joasia zaśmiała się.
- Sama nie wiem - przyznała. - Trochę mi szkoda, bo to oznacza, że znowu będę sama... Ale tak naprawdę to chyba mi ulży. Już nie będę musiała nikomu się tłumaczyć. No i może w końcu pogodzę się z Anką...
- Myślisz, że gniewa się na ciebie z powodu Błażeja? - zdziwiła się asystentka.
- Nie, z powodu Sebastiana - odparła bez wahania Joasia. - Nie chciałam zrozumieć tego, co dla niej od początku było jasne: że Seba ma prawo ułożyć sobie życie w Stanach, jeśli tylko takie jest jego życzenie. No ale... Błażeja nie znosi od początku, więc może nasze zerwanie trochę ją udobrucha.
- Chyba nie tylko ją - zauważyła Kaśka. - Kalina też się ucieszy.
- Kalina ostatnio żyje swoim życiem - westchnęła policjantka, a w jej głosie dało się dosłyszeć żal. - Jest już prawie dorosła i chyba w końcu zaczyna to do mnie docierać...
- A twoja matka? Nadal się nie odzywa?
- Nie i, mówiąc szczerze, coraz bardziej mnie to martwi - przyznała Joasia. - Minęły cztery miesiące odkąd wystawiłam ją ze ślubem, a tu cisza... Powinna już dawno założyć sprawę albo przynajmniej siłą próbować odebrać mi Kalinę. Tymczasem nie widziałam jej od wypadku.
- Ale to chyba dobrze - odparła asystentka trochę zdezorientowana, - prawda?
- Niby tak... Kalina za miesiąc kończy osiemnaście lat i matka nie będzie już mogła nas szantażować. Mam jednak dziwne przeczucie, że coś kombinuje... To nie w jej stylu tak odpuścić.
- Może doszła do wniosku, że nie dasz się szantażować i dała sobie spokój? W końcu też ma swój rozum...
- Im dłużej się nie odzywa, tym lepiej - skwitowała Joasia. - Najchętniej w ogóle zapomniałabym, że mam matkę. Ale niestety to niemożliwe.
Pogłaskała psa, który przyszedł do niej z piłką w zębach i po chwili namysłu wpakowal się na kanapę.
- Wiesz... Miałam taką myśl... - zaczęła nagle Joasia, wciąż patrząc na owczarka leżącego z głową na jej kolanach. - Oczywiście, wiem, że to głupie... Ale wpadłam na pomysł, żeby odstawić tabletki, póki jeszcze sypiam z Błażejem.
Kaśka wytrzeszczyła oczy, wpatrując się w przyjaciółkę. Joasia uśmiechnęła się zażenowana.
- Pomyślałam, że przynajmniej nie zostałabym sama - wyjaśniła. - Seba zostanie w Stanach, Błażej odejdzie, a Kalina pewnie niedługo się wyprowadzi... No ale doszłam do wniosku, że to beznadziejny pomysł. Dziecko na zawsze związałoby mnie z Błażejem, a tego wolałabym uniknąć.
- I naprawdę uważasz, że to jedyny argument przeciw? - zdziwiła się szczerze asystentka.
- Nie, oczywiście - odparła Joasia rozbawiona miną przyjaciółki. - Ale najbardziej przekonujący.
- Chyba naprawdę przejmujesz się tym wszystkim, skoro chodzi ci po głowie samotne macierzyństwo... - skwitowała Kaśka.
- Nie, po prostu... Zawsze chciałam mieć dziecko, a to może być ostatnia szansa...
- No coś ty? Jesteś młoda i atrakcyjna, znajdziesz sobie kogoś!
- Nie jestem pewna, czy chcę się znowu przyzwyczajać do kogoś obcego - westchnęła. - Związek z Błażejem trochę mnie rozczarował, ale i dał do myślenia. Żeby stworzyć coś naprawdę wartego zachodu, coś, co ma szansę przetrwać, trzeba się dobrze znać i rozumieć. Między mną i Błażejem tego nie było i chociaż na początku mnie oczarował, życie szybko to zweryfikowało. Jestem za stara, żeby poznawać kogoś, zaprzyjaźniać się, potem zakochiwać... A nie chcę już robić nic na łapu capu.
- Ostatnio jakoś przygnębiają mnie rozmowy z tobą - mruknęła Kaśka.
- Tym bardziej doceniam, że dajesz mi się wygadać - odparła Joasia, uśmiechając się do przyjaciółki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz