niedziela, 9 września 2012

W potrzasku cz. 2 (autorka: Alutka)

Zagadka dziwnego zachowania Starego stała się jasna dla całej komendy, w niecałe dwa dni później. Ofiarą morderstwa okazał się były, znany w środowisku funkcjonariusz CBŚ-u, obecnie przebywający na rencie inwalidzkiej. Po poważnym wypadku Rolad Czyżyk doznał lewostronnego paraliżu ręki, i nogi. Pomimo to prywatnie, nadal udzielał się z zaangażowaniem w policji, prokuraturze jako doradca. Przez jakiś czas, a dokładniej pierwszych kilka dni wszyscy na Pomorskiej omawiali sprawę śledztwa prowadzonego przez Aśkę i Sebastiana z ożywieniem, późnej stopniowo zainteresowanie stawało się coraz bardziej nikłe. Pracy jak zwykle było sporo i naturalną kleją rzeczy każdy miał, zbyt dużo do roboty, by rozprawiać z ożywieniem o jednym morderstwie. W niedzielny poranek szóstego listopada, policjantka stała przed lustrem czesząc włosy, robiąc makijaż i ogólnie przygotowując się do wyjścia. Już od dawna razem z Sebastianem mieli zaplanowane wspólny wypad na koncert zespołu ,,Raz, dwa, trzy". Oboje lubili poezję śpiewaną i piosenki Agnieszki Osieckiej, dlatego to Sebastian zdobył wejściówki na koncert, a Asia natomiast przekonała do pomysłu Kasię i początkowo niechętnego Bartka. Asystenci od dawna byli zainteresowani sobą nawzajem, lecz do tej pory żadne z nich nie potrafiło tego okazać. Komisarze postanowili, zatem pomóc przyjaciołom , zorganizować im randkę i tym sposobem sprawdzić, co z tego wyniknie. Koncert stanowił idealny pretekst dla tych zamiarów. Dwie godziny późnej cała czwórka znalazła się na Błonach. Niemal w tym samym momencie rozległ się dźwięk komórki Sebastiana.
- Tak, słucham z kim mówię? - zaczął standardowo. - Ach, to pan, szefie rozumiem, a gdzie?
- Chyba coś się stało, bo Sebastian wygląda, jakby miał za chwilę paść trupem - poinformował półszeptem Bartek, odwracając się do koleżanek.
- Nie ja zwariuję, w tej chwili tu na miejscu, co jeszcze u Boga Ojca nas czeka! Nie dość, że prowadzimy to cholerne śledztwo, to jeszcze Stary wyprawia brewerie- jęknął rozpaczliwie policjant, w tej samej sekundzie potwierdzając najgorsze obawy pozostałych.
- Uspokój się w tej chwili i spróbuj nam to wytłumaczyć jasno i po polsku! - zażądała trzeźwo Kaśka. - Ludzie patrzą, błagam cię nie rób widowiska... - perswadowała nieco ciszej.
- Mamy być w prokuraturze najszybciej, jak się da teraz natychmiast, nieodwołalnie, a najlepiej w komplecie. Inaczej Stary chyba nas pozabija na miejscu. - Konferencja nadzwyczajna, bo znaleźli nowe dowody.
Bartek zareagował jako pierwszy jękną rozpaczliwie, uniósł z ręce z rezygnacją skazańca, by następnie w milczeniu pochylić głowę ku ziemi. Jedynie trzęsienie ziemi mogło spowodować tak gwałtowną, emocjonalną reakcję przełożonego. Kataklizm ten zaczynał powoli być kuszącą perspektywą w porównaniu z szaleństwem, jakie niewątpliwie opętało spokojną do tej pory egzystencję zwykłych ludzi.
- Oczywistym faktem jest, iż nie możemy dopuścić, aby cokolwiek z tego przedostało się do mediów, czy gazet - ciągną rzeczowo prokurator, obrzucając groźnym spojrzeniem większość uczestników narady. - Żadnych informacji, przypuszczeń i domysłów w innym przypadku natychmiast utoniemy w bagnie.
- Panie prokuratorze, jeśli można przepraszam, ale to jest niemożliwe niby, jak mielibyśmy, to zrobić? Dziennikarze odkryją każdą sensacje im gorsza tym lepiej, zresztą pan też to wie - zasugerował ostrożnie Seba.
- Stańcie na głowie, albo robicie inne cyrkowe sztuczki byleby, tylko do tego nie dopuścić! - warknął poirytowanym głosem Artur Łata. Jeszcze małoletniego zabójcy nam tu potrzeba, o nie wystarczy tego pośmiewiska! - sprecyzował dobitnie.
Przezorne milczenie, które zapadło po tych słowach oznaczało zapewne, iż pozostałe osoby w duchu przyznawały rację przedstawicielowi władzy śledczej. Nieprawdopodobne, szokujące odkrycie sprawcy zbrodni sprawiło, że nawet najbardziej doświadczeni policjanci nie potrafili uwierzyć w oczywiste fakty. Dwunastolatek będący sprawcą okrutnego zabójstwa? Przypomniało to bardziej parodię amerykańskiego kryminału, niż rzeczywistość. Zespół krakowskiego wydziału kryminalnego stanął oto przed wyzwaniem trudnym i na ogół niespotykanym, w dziejach polskiej kryminalistyki, a przynajmniej rzadszym od zbrodni popełnianych przez dorosłych sprawców. Odrazę budził przede wszystkim sposób zabójstwa, oraz to kto okazał się jego ofiarą. Romek Wiliszewski, wszakże był jedynie przestraszonym dzieckiem, które znalazło się w strasznej, bo niezrozumiałej matni. Przypomniał zwierzątko złapane przez kłusownika w sidła. O losie tegoż przerażonego, wylęknionego zwierzątka miałyby rozstrzygać policja, prokurator, sąd rodzinny, lub też ktokolwiek inny? Odpowiedź na to, jak i inne pytania nikt normalnie myślący nie byłby wstanie udzielić...

**

- Pomożemy wam razem z Anką, niech szlag trafi Starego, to musi być jakaś pomyłka!- perorował oburzony Kuba, popijając wrzącą kawę - Możecie mi wierzyć, albo nie po prostu czuję, że ten mały nie jest mordercą i już- zakończył szeptem.
- Kuba pozory często mylą, przecież my w tym fachu nie robimy musimy brać pod uwagę każdą wersję - przypominała łagodząco Anka.
- I co mordercy sami ,ot tak przychodzą na policję i czekają sobie spokojne przed budynkiem, na parkingu i przy samochodzie Starego? Aniu, wybacz to do mnie nie przemawia.
- Słuchajcie może Kuba ma, jednak rację, co? - spytała spokojnym głosem Joasia.
- Teraz zaczynam mieć wątpliwości, czy przypadkiem ktoś z nas nie dostał pomieszania zmysłów- odparował zjadliwie Sebastian. - Przypominam, że to prokurator odkrył te ostatnie dowody chcecie z nim walczyć, bo ja nie!
- Oj tam, prokurator chce dobrze wypaść przed komendantem wojewódzkim, to nic złego, ale też nie dowód - upierała się kobieta. Ślady krwi, wcale nie świadczą o tym, że zabójstwo popełniono z determinacją- dorzuciła celnie.
Rozmowa ta toczyła się w biurze Anki i Kuby wczesnym czwartkowym rankiem, kiedy na Pomorskiej nie było jeszcze nikogo poza nimi. Wyjątkowy zbieg rozmaitych okoliczności sprawił, że cała czwórka spędziła ostatnią noc w pracy. Nawał pracy ściśle związany z prowadzonymi sprawami nie pozwolił, także na spokojny sen. Burza z piorunami, nadal przetaczała się nad głowami nieszczęsnych ofiar przeznaczenia. Oba zespoły postanowiły połączyć siły i pracować wspólnie, zarazem starannie kryjąc tę współpracę przed zwierzchnikiem. Zbiorowe samobójstwo z wszelką pewnością nie było najrozsądniejszym wyjściem postanowiono, więc zaryzykować tę igraszkę, z wciąż nieznaną przyszłością. Reszta pozostawała w rękach sprawiedliwej i wszechwładnej, jak zwykle Temidy...

Alutka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz