piątek, 21 września 2012

48. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

- Gdzie jest Kalina? - zapytała Ania, podążając nieśmiało za przyjaciółką.
- U koleżanki.
- To dobrze. To znaczy... Miałam nadzieję, że będziesz sama... żebyśmy mogły swobodnie porozmawiać.
Joasia niczym nie okazała, że jest zainteresowana tym, co przyjaciółka ma jej do przekazania. Wyjęła z lodówki warzywa i zaczęła robić surówkę.
- Wiem, co sobie teraz o mnie myślisz... - zaczęła Ania po chwili namysłu.
- Nie wiesz, uwierz mi - przerwała jej Joasia. - I nie sądzę, żebyś chciała wiedzieć.
Ania spuściła wzrok. Rezerwa, z jaką traktowała ją Aśka, nie była dla niej zaskoczeniem.
- Masz rację, chyba nie chcę wiedzieć - przyznała. - Zasłużyłam sobie na to. Zachowałam się naprawdę okropnie...
- I nagle to sobie uświadomiłaś? - zapytała Joasia, nie próbując nawet ukryć ironii.
- Przepraszam. Naprawdę mi przykro.
- Wiesz co, Aniu? Nie wzruszają mnie twoje przeprosiny - powiedziała policjantka z kamienną miną. - Odwróciliście się ode mnie wszyscy, kiedy najbardziej was potrzebowałam.
Wrzuciła do miski drobno pokrojone kawałki pora i wyjęła z szafki tarkę. Sama się dziwiła, że słowa Ani kompletnie do niej nie docierają. Tak jakby zachowanie przyjaciół zupełnie ją znieczuliło.
- Masz pełne prawo się na nas wściekać...
- Nie wściekam się - odparła Joasia spokojnie. - Po prostu już wiem, że nie mogę na was liczyć.
- Możesz... - zaczęła Ania ze łzami w oczach.
- Tak? To dlaczego sama musiałam użerać się z Sam i szukać grabarza? Dlaczego żadne z was nie zareagowało, kiedy Stary mnie zawiesił? Dlaczego traktowaliście mnie jak powietrze, kiedy się okazało, że to ja miałam rację?
- Naprawdę myślałam, że to co mówi Sam... no że...
- Że mi odbiło po tym wypadku? - wtrąciła kobieta ze złością.
- Asiu, ja pamiętam, jak się obudziłaś w szpitalu, jak się bałaś... I to wszystko, co potem się działo... Jak dzwoniłaś do Sebastiana... I pomyślałam, że to się dalej za tobą ciągnie i boisz się pracować, ale nie chcesz się do tego przyznać. A poza tym od początku nie lubiłaś Sam, jeszcze za nim tu przyjechała. Myślałam, że celowo upierasz się przy swojej teorii, żeby zrobić jej na złość...
Kobieta mówiła bardzo szybko, jakby się bała, że przyjaciółka nie da jej skończyć. Miała nadzieję, że chaotycznie wyrzucane argumenty jednak ją przekonają.
- Anka, ten facet zamordował tyle kobiet... Naprawdę uważasz, że ryzykowałabym dobro śledztwa dla własnych uprzedzeń? Przecież mnie znasz!
- Przepraszam - powiedziała cicho Ania.
Joasia pokręciła tylko głową. Zwykle złość szybko jej przechodziła, ale tym razem głębokie rozczarowanie nie pozwalało jej wybaczyć przyjaciółce.
- Dlaczego nagle zmieniłaś zdanie? - zapytała po chwili. - Nie mów, że cię olśniło...
- Ania uświadomiła mi, że Sam zrobiła to wszystko specjalnie... - przyznała kobieta wyraźnie zawstydzona.
Zapadła chwila ciszy, podczas której Joasia tarkowała jabłko, a Anka zastanawiała się, co jeszcze mogłaby powiedzieć. W końcu westchnęła cicho i zrobiła krok w kierunku przedpokoju.
- Pójdę już - mruknęła. - Mam nadzieję, że kiedyś odzyskam twoje zaufanie...
- Zaufanie ma to do siebie, że łatwo je stracić, trudniej zdobyć - odparła Joasia bezlitośnie.
Tego wieczoru czuła się wyjątkowo samotna. Kalina nocowała u Zuzi, więc Joasia nie miała nawet do kogo się odezwać. Długo leżała w łóżku, głaszcząc psa po brzuchu, zanim w końcu udało jej się zasnąć, jednak koszmarne sny nie pozwoliły jej odpocząć.
- Dlaczego tak szybko wczoraj uciekłaś? - zapytał Bartek, ledwie kobieta pojawiła się rano na komendzie.
- Byłam zmęczona - odparła Joasia wymijająco. - Jak przesłuchanie?
- Przyznał się. Miałaś rację, mordował te kobiety, bo nie mógł pogodzić się z tym, że przeżyły, podczas gdy jego narzeczona zginęła.
- Nawet mu współczuję - westchnęła Joasia, układając teczki z dokumentami w równy stosik. - Przeżył olbrzymią tragedię...
- Aśka, ten facet zamordował piętnaście kobiet... I chciał zabić ciebie...
- Nie mówię, że to pochwalam - odparła policjantka z krzywym uśmiechem. - Tylko że mu współczuję. Zresztą, nieważne. Najważniejsze, że to koniec sprawy.
- Nareszcie! Stary chodzi dumny jak paw, zwołał konferencję prasową.
- Stary brata się z pismakami, no to naprawdę dzień godny zapamiętania - zakpiła Joasia.
- Od początku miałaś rację - powiedział Bartek, poważniejąc. - Powinniśmy ci wierzyć...
- W końcu uwierzyłaś - odparła Joasia z uśmiechem. - I mi pomogłes, ryzykując życie. No i utratę pracy...
- Teraz już wszyscy ci wierzą.
- Teraz to sobie mogą - mruknęła kobieta, przypomianając sobie rozmowę z Anią. - Nie wiesz, kiedy Seba i Sam wracają do Stanów? - zapytała niespodziewanie.
Bartek wzruszył ramionami.
- Nie wiem, pewnie niedługo. A co? Miałaś nadzieję, że Seba zostanie?
Joasia uśmiechnęła się drwiąco.
- Czekam na jego wyjazd z uutęsknieniem - odparła. - Nie mogę na niego patrzeć.
- Chyba ostro sobie nagrabił... - zauważył ostrożnie asystent.
- Wystarczy sam fakt, że zadzwoniłam do ciebie, nie do niego, prawda? To znaczy... nie zrozum mnie źle... - dodała, zdając sobie sprawę, jaki popełniła nietakt.
- Daj spokój, przecież wiem. No, w każdym razie... Skoro Seba wyjeżdża na stałe, pewnie dostaniesz nowego partnera, nie?
- Raczej nie - powiedziała Joasia z tajemniczym uśmiechem.
- Skąd wiesz? Przecież nie możesz pracować sama...
- Chcę poprosić Starego, żeby zrobił ze mnie asystentkę.
- Co? Ale dlaczego? - zdziwił się asystent. - Przecież to krok w tył... A po tym, jak złapałaś grabarza...
- Nie złapałam grabarza - odparła kobieta ostro i Bartek natychmiast się zorientował, że trafił w czuły punkt. - Tylko pozwoliłam mu uciec. I przeze mnie zginął człowiek.
- No wiesz? Aśka, przecież gdyby nie ty, nadal błądzilibyśmy w kółko! Przez pół roku nie zbliżyliśmy się nawet o krok do złapania grabarza. Zginęłyby kolejne kobiety! Poza tym... było ciemno, on uciekał, a chwilę wcześniej otarłaś się o śmierć...
- Prawda jest taka, że pierwszy raz w życiu w takiej sytuacji zadrżała mi ręka. Może i Sam naopowiadała wam bajek wyssanych z palca, ale w jednym miała rację. Coś się we mnie zmieniło po tamtym napadzie. W normalnej sytuacji trafiłabym bez problemu, wiem o tym. I gdyby na moim miejscu był ktoś inny, ostatnia ofiara grabarza by nie zginęła. Dla mnie to wystarczający powód, żeby zrezygnować.
- Aśka, no co ty...
Do biura weszła Sam, a za nią Sebastian. Bartek uznał to za dobry moment na zakończenie rozmowy. Joasia westchnęła w duchu i usiadła przy swoim biurku. Zanosiło się na dzień pełen niemych pretensji.
Aż do piętnastej, kiedy to Joasia złapała swoją torebkę i wyszła z biura, Sebastian sprawiał wrażenie, jakby chciał się odezwać, tylko nie bardzo wiedział, co ma powiedzieć. Joasia podejrzewała, że to także sprawka Ani, ale wcale jej nie zależało na przeprosinach partnera. I tak nie mogły niczego zmienić.
Po drodze na dół postanowiła jeszcze wstąpić do łazienki. Kiedy otworzyła drzwi i ujrzała Kaśkę i Rafała, natychmiast tego pożałowała. Przypomniało jej się, jak kilka miesięcy wcześniej Ania zrobiła narzeczonemu karczemną awanturę. Wtedy uważała, że podejrzewanie go o romans to najgłupsza rzecz na świecie, ale teraz...
Kaśka odskoczyła od mężczyzny jak oparzona i zaczęła szybko poprawiać bluzkę. Rafał, wyraźnie zmieszany, zainteresował się nagle pająkiem wędrującym po ścianie. Joasia stała w drzwiach łazienki i patrzyła na nich jak zaczarowana. Wiele by dała, żeby nigdy tego nie zobaczyć.
- To ja... już... - mruknął Rafał, po czym odchrząknął i szybko wyszedł.
Dopiero wtedy Joasia wróciła na ziemię. Uniosła brwi, skrzyżowała ręce na piersiach i spojrzała na przyjaciółkę, przybierając oskarżycielską minę.
- Kaśka, jak mogłaś? - zapytała z niedowierzaniem. - Przecież Rafał spotyka się z Anką!
- Myślisz, że tego chciałam? - odparła asystentka z mieszaniną strachu i zrezygnowania. - Sama nie wiem, jak to się stało...
- Za to ja wiem - warknęła Joasia. - Jesteś zwykłą świnią.
- I kto to mówi? - zakpiła Kaśka, nabierając nagle pewności siebie.
- Słucham?
- No co? Przecież Sebastian spotyka się z Sam, a to ci nie przeszkadzało, kiedy się z nim całowałaś. I Bóg wie co jeszcze...
- Jesteś bezczelna - skwitowała Aśka, dygocząc ze złości.
- Tak? A niby czym się ode mnie różnisz? - kontynuowała asystentka niezrażona.
- Anka jest naszą przyjaciółką! Nigdy nie zrobiłabym jej czegoś takiego.
- Czyżby? A gdyby spotykała się z Sebastianem?
Josia natychmiast chciała powiedzieć, że nie zbliżyłaby się do faceta przyjaciółki, ale mimowolnie się zawahała. Kaśka uśmiechnęła się z satysfkacją.
- Sama widzisz.
- To co innego - powiedziała Aśka, starając się odzyskać kontrolę nad przebiegiem rozmowy. - Naprawdę zależy mi na Sebastianie, nie chodziło tylko o seks, o jakiś głupi romans...
- Mi też nie chodzi o seks - odparła Kasia nieco spokojniejszym tonem. - Kocham Rafała. I nic na to nie poradzę.
Aśka pokręciła głową z niedowierzaniem. Jeśli nie było to najgorsze wydarzenie ostatniego tygodnia, z całą pewnością zaliczało się do pierwszej piątki. Policjantka sama już nie wiedziała, czy bardziej jest zła na siebie, czy na przyjaciółkę.

3 komentarze:

  1. Super część ;)
    Czekam na następną.
    Wcale się nie dziwie Joasi, że tak postępuje. Po tych świństwach co jej wyrządzili chyba nikt by nie potrafił od tak wybaczyć

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze świetnie od tego zacznę. Do tej części to już mówię, że bardzo mnie zaskoczyła... Tak, ja też nie umiałabym wybaczyć podobnego zachowania, nawet swoim przyjaciołom. Jak mogli tak potraktować Asię? Osobę, którą znają i lubią? I teraz nagle, pstryk i zapominamy... Bardzo im tak dobrze, zwłaszcza Sebastianowi. Niechże on trochę pocierpi. A Kaśka i Rafał kolejne okropne świństwo, o rany przyjaciele, panie Boże od powietrza, głodu i takich przyjaciół strzeż nas! Rozumiem, że nie są ideałami, ale bez przesady wszystko ma swój kres. Czekam na rozwinięcie akcji i nowe śledztwo...

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Cały czas coś się dzieje, ale zawirowań;) Z niecierpliwością czekam na cd;)

    OdpowiedzUsuń