poniedziałek, 10 września 2012

41. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

- No dobrze, a co z tą sprawą sprzed piętnastu lat? - wtrącił się prokurator.
- Znaleziono wtedy siedemnaście ciał w ciągu dwóch lat działalności grabarza - odparła natychmiast Sam. - Najmłodsza miała szesnaście lat, najstarsza - dwadzieścia pięć. Wszystkie pasowały do ściśle określonego wzorca: miały długie, ciemne, kręcone włosy i ciemną karnację, były atrakcyjne.
- Są także inne różnice - dodał Sebastian. - Sprawca używał środków zwiotczających mięśnie, a wykonane przez niego trumny były niezwykle precyzyjne, wyłożone czerwonym aksamitem. Ciała znajdowano w różnych miejscach.
- Macie jakąś koncepcję? - zapytał prokurator i popatrzył wyczekująco na Sam i Sebastiana.
- Według mnie to po prostu następca grabarza sprzed lat - oświadczyła stanowczo kobieta. - Zbyt dużo szczegółów się zgadza, żeby uznać to za przypadek. Ale z drugiej strony zbyt dużo szczegółów się nie zgadza, żeby stawiać na kogoś, kto znał grabarza sprzed lat.
- Tak - przyznał Sebastian, - to musi być ktoś, kto przeczytał o nim w gazecie albo usłyszał w wiadomościach i zafascynowały go zbrodnie.
- To nie jest jego następca - wtrąciła się Joasia, mówiąc nadzwyczaj zdecydowanym tonem.
- Skąd ta pewność? - zapytała natychmiast Sam, niemal odruchowo krzyżując ręce na piersiach.
Seba uchwycił spojrzenie policyjnej psycholog i uśmiechnął się zażenowany. Wyglądało na to, że już i ona zauważyła wzajemną niechęć obu kobiet.
- To proste - oświadczyła Joasia spokojnie. - Grabarz sprzed lat był psychopatą, czerpał przyjemność z tego, co robił. Wkładał mnóstwo pracy w przygotowanie trumien i podniecał się tym, że ofiary cały czas widziały, co z nimi robi, choć nie mogły się ruszyć. Ten nasz morderca jest zupełnie inny. Trumny są tylko środkiem, jak każdy inny przedmiot, jak nóż czy pistolet. Nie gwałci ofiar, nie rozbiera ich, nie dusi, a kiedy je zakopuje, śpią niczego nieświadome. To nie jest psychopata.
- Poprosiliśmy psychologa o zrobienie profilu, więc... - zaczęła Sam, ale Sebastian nie dał jej skończyć.
- A następca kontynuowałby jego dzieło, bo byłby podobny do niego - powiedział, kiwając głową.
- Musi mieć jakiś inny powód - powiedziała Joasia, patrząc przyjacielowi w oczy. - Jeśli nie jest psychopatą, coś musiało go do tego pchnąć...
- Myślę jednak, że od takich ocen jest psycholog - oznajmiła głośno Sam, której wyraźnie nie spodobało się nagłe porozumienie pomiędzy Joasią i Sebastianem.
Wszyscy spojrzeli na policyjną psycholog, która siedziała najbliżej drzwi.
- Asia ma rację - powiedziała. - Dokładnie to miałam wam powiedzieć, nasz grabarz nie jest psychopatą. Oczywiście może mieć jakieś zaburzenia, bo trudno stwierdzić, że ktoś, kto morduje w ten sposób kilkanaście kobiet jest normalny... Jednak myślę, że kluczem do znalezienie zabójcy będzie odkrycie motywu.
- Może pani coś więcej o nim powiedzieć? - zapytał prokurator z nadzieją.
- Nie działa pod wpływem emocji, jest poukładany, zorganizowany. Z pewnością powodują nim silne motywy, a fakt, że nie daje się im ponieść i nie popełnia prostych błędów świadczy o jego charakterze. Analityczny umysł, pełna samokontrola, wysokie posłuszeństwo prawdopodobnie wypracowane latami.
- Czyli ty także uważasz, że to nie jest następca grabarza? - upewnił się Sebastian po chwili milczenia.
- Tego nie mogę stwierdzić na sto procent, ale skłaniałabym się ku teorii Joasi - odparła Ania, uśmiechając się nieznacznie do przyjaciółki.
Z narady wszyscy wychodzili w kiepskich nastrojach. Trójka komisarzy była wykończona po nocy na komendzie, chociaż tylko Sebastian pozwalał sobie na ziewnięcia i marudzenie pod nosem. Podsumowanie wszystkiego, co dotychczas zostało ustalone, wiele im nie pomogło, więc trudno było pocieszać się jakimikolwiek efektami pracy.
Znowu zapowiadała się noc na komendzie. Co jakiś czas zaglądało do nich któreś z asystentów, żeby przynieść kawę albo zapytać, czy niczego nie potrzebują. Joasia spode łba obserwowała Sebastiana i Sam, dyskutujących nad sprawą i omawiających wszystkie możliwości. Ona nie miała na to ochoty. Nadal siedziała nad aktami, próbując coś jeszcze z nich wyczytać. Oczy same jej się zamykały, ale nie miała zamiaru okazać słabości. Nie, dopóki Sam pracowała bez słowa skargi.
W końcu Sebastian połapał się, co jest grane, ale nim tak się stało, minęło już pół nocy. Zauważył, że kobiety są półprzytomne ze zmęczenia, choć za wszelką cenę starają się to ukryć. Postanowił to przemilczeć i wziąć wszystko na siebie.
- Mam dość, muszę się przespać - oświadczył, ziewając teatralnie. - Pojedźmy się zdrzemnąć. I tak jesteśmy już zbyt zmęczeni, żeby logicznie myśleć.
- Dobry pomysł - powiedziała niespodziewanie Sam i podeszła do Sebastiana. Wzięła go pod rękę i uśmiechnęła się czarująco. - Marzę o wannie - oświadczyła, mrugając do niego.
Joasia uniosła brwi, starając się nie uśmiechać ironicznie. Sebastian odwrócił się do niej z dziwną miną.
- Podwieźć cię? - zapytał.
- Nie, dzięki.
Pół godziny później Joasia weszła do pustego mieszkania i nie zapalając nawet światła, skierowała się prosto do sypialni. Kalina musiała zostać w areszcie jeszcze jeden dzień i chociaż Aśce bardzo się to nie podobało, nic nie mogła zrobić. Agata nie chciała słyszeć o zwolnieniu nastolatki, a Maciek wyraźnie starał się nie zajmować stanowiska w tej sprawie.
Kiedy leżała już w łóżku, otulając się kołdrą i czując na karku gorący oddech psa, wróciła myślami do Sebastiana. W pierwszej chwili, kiedy zobaczyła go na korytarzu komendy, ucieszyła się. Zupełnie mimowolnie, po prostu dobrze było znowu go zobaczyć, móc się przytulić. Teraz jednak czuła, że wolałaby za nim tęsknić. Wydawał się zupełnie innym człowiekiem, kiedy był przy Sam. Przeszło jej nawet przez myśl, że czaruje ją tak jak te inne kobiety, z którymi spotykał się przez lata. Nie musiał właściwie wiele robić, zawsze mu ulegały. Czy to możliwe, że z Sam było pdoobnie? Może to był jego kolejny chwilowy związek, który miał skończyć się przy pierwszej trudności? Teraz, kiedy się nad tym zastanowiła, nie mogła zrozumieć, dlaczego wcześniej potraktowała to tak poważnie.
Następnego dnia wszystko gwałtownie się pogorszyło. Podczas środowej narady Aśka starała się nie pozostawać w tyle i pracować nad sprawą jak zwykle, co zresztą nieźle jej wychodziło. Wszyscy traktowali ją normalnie, jakby była jedną z policjantek prowadzących śledztwo. Nikt nie ośmielił się wystartować do niej z żadnymi poleceniami, nawet Sam zdawała się przed tym powstrzymywać. Jednak kiedy zakończyli czytanie akt i przeszli do prawdziwego śledztwa, wszystko się zmieniło.
- Przypominam ci, że to nie ty prowadzisz sprawę - powiedziała dobitnie Sam, stojąc naprzeciwko Joasi z rękami skrzyżowanymi na piersiach. - I to nie ty będziesz decydować o tym, co i w jakiej kolejności będziemy sprawdzać.
Joasia zaczerwieniła się ze złości. Zaproponowała właśnie, żeby sięgnąć do spraw sprzed piętnastu lat i porozmawiać z rodzinami zamordowanych wówczas kobiet, ale Sam nie chciała o tym słyszeć, a Sebastian starał się nie zabierać głosu.
- Słyszałaś, co powiedziała wczoraj psycholog - odparła Joasia, nadal starając się panować nad sobą. - Morderca musi mieć silny motyw, to może być ktoś z rodzin ofiar.
- I miałby mordować kolejne kobiety w ten sam sposób? Ciekawa teoria - zakpiła kobieta. - Ale my nie jesteśmy od sprawdzania oryginalnych hipotez, tylko od złapania sprawcy. I w związku z tym pojedziesz po kolei do krakowskich bibliotek i znajdziesz wszystkie materiały dotyczące sprawy grabarza sprzed piętnastu lat.
Aśka zatrzęsła się ze złości. Z trudem powstrzymywała się od adekwatnej odpowiedzi, doskonale zdając sobie sprawę, że Stary byłby wściekły, gdyby dowiedział się o jej niesubordynacji. Wszystko wskazywało na to, że za "utrudnianie" śledztwa gotów jest nawet zwolnić dyscyplinarnie każdego odważnego.
- Ja z tobą pojadę - powiedział szybko Seba, przeczuwając, że cierpliwość Joasi zaczyna się wyczerpywać. - Będzie szybciej.
Złapał kurtkę z wieszaka i popchnął przyjaciółkę do wyjścia. W ten sposób zażegnał nieuniknioną awanturę, choć wiedział, że obie kobiety były niezadowolone. Zastanawiał się w duchu, na ile Aśce starczy cierpliwości i obiecał sobie solennie, że musi jakoś delikatnie porozmawiać Sam. Jedno było pewne: jeśli nie przystopuje, Aśka wkrótce zmiesza ją z błotem i wyląduje na dywaniku Starego.
Wbrew wszystkiemu i wszystkim, komisarzom jednak udało się miło spędzić dzień. Mieli mnóstwo pracy, bo dogrzebanie się do odpowiednich informacji w poszczególnych bibliotekach nie było łatwe. Najpierw spędzili sporo czasu w kolejce, potem długo szukali artykułów, aż w końcu zdołali skserować to, czego potrzebowali i udać się do kolejnej bilbioteki, żeby zacząć wszystko od nowa.
Dopiero wieczorem udało im się skończyć. Sebastian rozmawiał już z Sam przez telefon i dowiedział się, że kobieta pojechała do domu. Nie było sensu spędzać kolejnej nocy na komendzie, bo i tak nie mogłoby to ruszyć sprawy. Komisarze postanowili więc podrzucić tylko skserowane materiały do swojego biura i porządnie się wyspać.
Pech chciał, że ledwie opuścili komendę i wyjechali z parkingu, w samochodzie zapaliły się wszystkie kontrolki. Sebastian zjechał na pobocze i wyłączył silnik, ale kiedy ponownie spróbował ruszyć, auto już nie chciało współpracować.
- Świetnie - westchnął. - To by było na tyle. Zadzwoń po taksówkę, bo on już chyba dalej nie pojedzie. Muszę zadzwonić po lawetę...
Aśka zdecydowała, że razem z przyjacielem zaczeka na pomoc drogową. Szczerze mówiąc niezbyt spieszyło jej się do domu, a po raz pierwszy od jego przyjazdu zachowywał się jak ten sam Sebastian, który pół roku wcześniej wyjechał do Stanów. Rozmawiali ze sobą bez skrępowania, bez wzajemnych pretensji i złości. Zupełnie jakby nic się nie wydarzyło.
- Co z Kaliną? - zapytał Seba, kiedy stali obok siebie oparci o maskę samochodu i wyglądali nadjeżdżającej lawety.
- Cały czas jest zatrzymana - westchnęła Joasia zrezygnowana. - Agata upiera się, żeby zostawić ją w areszcie do czasu wyników porównania DNA. Maciek próbował jej przetłumaczyć, że równie dobrze Kalina może spędzić ten czas w domu, ale nie chciała o tym słyszeć.
- Ale przecież razem prowadzą sprawę, dlaczego niby to ona ma decydować? - zdziwił się mężczyzna, zapalając papiera i zerkając na przyjaciółkę.
- Zdaje się, że Maciek nie ma z nią łatwo... Prosiłam go o pomoc i próbował coś z tym zrobić, ale Agata poszła do Starego... Zakończenie możesz sobie dopowiedzieć.
- Nie masz wrażenia, że Agata ma plecy? Na miejsce Anki było sporo kandydatów, a z tego co wiem jej kwalifikacje wcale nie były takie znowuż rewelacyjne...
- Też mi się tak wydaje - przyznała Joasia z namysłem. - Ona ma chyba coś wspólnego ze Starym... To znaczy nie mówię, że mają romans - dodała szybko na widok miny przyjaciela, - ale może to jakaś rodzina czy znajomi...
- Może...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz