poniedziałek, 3 września 2012

35. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

Przesunęła się ostrożnie w kierunku drzwi. W salonie zostawiła telefon, który był teraz jej jedyną szansą.
Wślizgnęła się cicho do przedpokoju, cały czas zaciskając dłoń na trzonku noża. Serce waliło jej jak oszalałe. Zerknęła w stronę salonu i zobaczyła swoją komórkę leżącą na stole. Gdyby tylko zdołała zadzwonić do Sebastiana...
Na górze zaskrzypiała podłoga. Joasia poczuła przypływ paniki. Z trudem nad sobą zapanowała. Szybko doszła do wniosku, że jeśli włamywacz jest na górze, ma spore szanse dotrzeć do salonu. Zrobiła jeszcze kilka kroków, modląc się, by żadna z desek podłogi nie zaskrzypiała i wreszcie złapała telefon. Bała się dzwonić, żeby hałasem nie zdradzić swojego położenia, więc napisała krótkiego smsa: "Pomocy". Wiedziała, że to wystarczy.
Kolejne minuty były dla niej jednymi z najdłuższych w życiu. Nie usłyszała już żadnego dźwięku świadczącego o czyjejś obecności, ale to jeszcze bardziej potęgowało jej strach. Siedziała za fotelem bez ruchu, cał czas sciskając w rękach nóż. Serce podeszło jej do gardła, kiedy usłyszała dźwięk klucza przekręcanego w zamku. Chwilę później wpadł na nią z impetem Karo i zaczął lizać ją po twarzy.
- Aśka! - krzyknął Seba, wbiegając do kuchni i rozglądając się.
W jego głosie słyszać było lęk. Kobieta podniosła się na drżących nogach, wciąż jednak nie odkładając noża.
- Tutaj! - zawołała cicho.
Chwilę później Seba pojawił się w pokoju. Na jej widok odetchnął z ulgą.
- Boże, co się stało? - zapytał, podchodząc do niej, jakby chciał sie upewnić, że nic jej nie dolega.
- Ktoś jest w domu - powiedziała, przysuwając sie do Sebastiana. - Jest, był... nie wiem.
- Jak to? Kto? Przecież dom był zamknięty...
Na wszelki wypadek Sebastian wyjął broń, ale wyglądał na nieco zdezorientowanego.
- Zostań tu, sprawdzę - mruknął.
Pół godziny później cała czwórka siedziała przy stole w kuchni. Aśka wciąż miała na sobie piżamę, a Seba kurtkę. Wszyscy milczeli. Policjantka czuła się obserwowana zarówno przez nastolatki, jak i przyjaciela. Czuła się głupio. W całym domu Sebastian nie znalazł najmniejszego śladu, który świadczyłby o obecności kogoś, kogo nie powinno tam być. Wszystkie okna były pozamykane, podobnie jak drzwi. A ślady pod drzewem zdążył zasypać śnieg.
W obecności dziewczyn Aśka nie chciała nic mówić. Obie wyglądały na trochę wystraszone, ale nie możliwością włamania, a raczej reakcją pani komisarz. Zerkały na nią co chwilę zaniepokojone, jakby się bały, że za chwilę się na nie rzuci.
- Idę się położyć - powiedziała w końcu.
Nie chciała być sama, ale nie wytrzymywała już tej atmosfery. Zaszyła się w sypialni, ale mimo zmęczenia nie miała odwagi zamknąć oczu. Znowu wrócił strach.
Wcale się nie zdziwiła, kiedy kilka minut później w sypialni pojawił się Seba. Wyglądał na trochę zmieszanego, ale przede wszystkim zaniepokojonego.
- Dobrze się czujesz? - zapytał łagodnie.
- Ktoś tu był - odparła stanowczo Joasia. - Jestem pewna, nie zwariowałam.
Sebastian nie odpowiedział. Miał na ten temat trochę inną teorię, ale uznał, że nie jest to najlepszy moment, żeby się nią podzielić. Joasia wyczuła w jego milczeniu niedowierzanie i wściekła odwróciła się do niego plecami.
- Świetnie - powiedział Seba na głos. - Nie odzywajmy się.
Podsumowując wszystko, wyjazd trudno było uznać za udany, chociaż obie nastolatki były bardzo zadowolone. Zuzia podziękowała na koniec komisarzom, przyznając, że najchętniej wcale by nie wracała do domu. Aśka w głębi duszy przyznawała jej rację - chociaż miała dość wyjazdu, powrót do domu wydawała jej się jeszcze gorszy.
Tak czy inaczej w niedzielę po południu komisarze odwieźli Zuzię do domu i pojechali do mieszkania policjantki. Nadal prawie się do siebie nie odzywali, co trochę drażniło Kalinę. Jedynym pozytywem była nieobecność Błażeja, ale tym razem i bez niego atmosfera pozostawiała wiele do życzenia.
W poniedziałek Joasia postanowiła pojechać na komendę, a Seba chcąc nie chcąc musiał jej towarzyszyć. Ledwie przekroczyli drzwi swojego wydziału, natychmiast się rozdzielili, jakby tylko na to czekali. Seba poszedł do biura Ani i Rafała, a Joasia do asystentów. Nie była już co prawda zła na przyjaciółkę, ale do tej pory nie zdążyły się pogodzić, a poza tym była pewna, że Sebastian zamierza opowiedzieć im o nieco dziwnej sytuacji z Zakopanego i nie chciała w tym uczestniczyć.
- Asia! - zawołała Kaśka na widok przyjaciółki. - Fajnie, że jesteś.
Przytuliła Joasię z nieco zbyt dużym entuzjazmem, by można to było uznać za naturalne. Kamil i Tomek za jej plecami wymienili zaniepokojone spojrzenia.
- No nie wierzę - powiedziała Joasia ze złością, uwalniając się delikatnie z objęć przyjaciółki. - Seba już zdążył wam o wszystkim donieść?
Asystenci popatrzyli po sobie zaskoczeni.
- O czym? - zapytała ostrożnie Kasia.
- O tym, jak jego zdaniem wygłupiłam się w Zakopanym - odwarknęła.
- Aśka, nie wiem, o czym mówisz... - zaczęła asystentka ostrożnie.
- Myślicie, że nie widzę tych spojrzeń? - zapytała Joasia, zastanawiając się jednocześnie, czy nie popada w paranoję.
- Seba o niczym nam nie mówił, bo nie rozmawialiśmy z nim od piątku - wtrącił się Kamil. - Ale chętnie posłuchawmy, jak się wygłupiłaś - dodał, szczerząc zęby.
Aśka zignorowała go. Przysiadła na fotelu i zamilkła, odrobinę zawstydzona swoim zachowaniem. Czy to możliwe, że przez te nerwy zaczyna tracić kontakt z rzeczywistości i bez powodu wyładowywać się na przyjaciołach?
- No to... jak było na wyjeździe? - zapytała Kasia łagodnie, próbując nawiązać jakąś rozmowę.
- W porządku.
- Może zrobię wam kawę? - zaproponował Kamil i nie czekając na odpowiedź, wyszedł z biura.
Kobiety odprowadziły go wzrokiem. Potem Kaśka westchnęła ciężko i usiadła naprzeciwko przyjaciółki. Tomek spojrzał na nią z dezaprobatą.
- I tak się dowiesz, więc lepiej będzie, jak od razu ci powiemy - oznajmiła poważnie asystentka. - Miesiąc temu Michalik uciekł z więzienia.
Aśka zmarszczyła brwi. Oczywiście doskonale pamiętała, kim jest Michalik i dlaczego Kaśka wymawia jego nazwisko z takim niepokojem.
- I myślicie, że to on... był na tym nagraniu? - zapytała, rozważając na raz wszystkie możliwości.
- Sama twierdziłaś, że to nikt z tamtej bandy - przypomniał jej Tomek.
Kobieta nie odpowiedziała. Musiała przyznać, że miało to sens. Michalik przed trzema laty został zatrzymany właśnie przez Joasię i Sebastiana, ale nie wiedzieć czemu, to właśnie ją o wszystko obwinił. Jako zatwardziały recydywista miał na koncie kilka poważnych pobić, rozbojów, gwałt, a nawet morderstwo na zlecenie. To była bardzo trudna sprawa, a Michalik okazał sie godnym przeciwnikiem. Podczas akcji nawet postrzelił Sebastiana, a potem wielokrotnie się odgrażał, zarówno podczas przesłuchań, jak i rozprawy. Nikt jednak szczególnie się tym nie przejmował, włączając w to samą Joasię, bo ostatecznie Michalik dostał dożywocie.
- Dlaczego dopiero teraz się o tym dowiadujemy? - zapytała w końcu Joasia.
- W więzieniu próbowali zatuszować sprawę - odparł Kamil, który właśnie pojawił się z kawą. - Jeden z klawiszy był prawdopodobnie jego wspólnikiem i umożliwił mu ucieczkę. Minął tydzień, zanim w końcu powiadomili policję. Ale komendant główny zarządził, że o sprawie dowiedzą się tylko komisarze prowadzący sprawę.
- No dobra, to skąd wy o tym wiecie?
- Nasz Stary jakoś się dowiedział - powiedziała Kaśka. - I strasznie się wkurzył. Wiesz, on wie o tych nagraniach... Poza tym wszyscy tu pamiętają, że ci groził. Od razu pomyślał, że Michalik może cię szukać.
Aśka westchnęła. Wszystko zaczynało się składać. Przed zamordowaniem swojej pierwszej ofiary długo ją obserwował, wszystko planował i była to zbrodnia prawie doskonała. Gdyby nie zobaczyła go dziewczyna z sąsiedztwa, która w nocy wracała z dystkoteki, pradopodobnie nikt nigdy nie powiązałby go z tym morderstwem. Z całą pewnością tłumaczenie asystentom, że intuicja podpowiada jej coś innego, byłoby bezsensowne.
- Muszę powiedzieć Sebastianowi - zadecydowała w końcu, podnosząc się z krzesła.
- Już wiem - odparł komisarz, pojawiając się w drzwiach. - Anka i Rafał właśnie mi powiedzieli. Chodź, Stary chce z nami rozmawiać.
Wiadomość o ucieczce Michalika sprawiła, że komisarze momentalnie zapomnieli o swoich nieporozumieniach i w drodze do gabinetu szefa rozmawiali tak, jakby przez ostatnich kilka dni zupełnie nic się nie wydarzyło.
Komendant już na nich czekał. Siedział za biurkiem w swojej nieśmiertelnej marynarce, o której wśród policjantów krążyły legendy. Oparł łokcie na biurku, zetknął końce palców i wpatrywał się w podwładnych nieprzeniknionym wzrokiem.
Komisarze zajęli miejsca w fotelach, Aśka jak zwykle z lewej, Seba z prawej, i zamilkli w oczekiwaniu na słowa szefa. Minęło kilka długich minut, nim Stary zdecydował się odezwać.
- Mniemam, że zostaliście już poinformowani o ucieczce Radosława Michalika - zaczął nieco zgryźliwym tonem.
Nawet Stary nie był aż takim optymistom, żeby przypuszczać, że takie wieści nie rozejdą się wśród policjantów wydziału. Aśka i Seba pokiwali głowami, nie chcąc jeszcze bardziej rozzłościć szefa.
- To wy zatrzymywaliście go trzy lata temu i z tego co pamiętam, Michalik wam groził.
- Konkretnie Aśce - wtrącił Seba, chcąc postawić sprawy jasno.
Szef machnął zniecierpliwiony ręką, żeby go uciszyć i ponownie się odezwał.
- Już przydzieliłem pani ochronę - powiedział, zwracając się do Joasi - i od teraz nie rusza się pani bez niej na krok. A pan jeszcze dzisiaj wraca na staż - dodał w kierunku Sebastiana. - O osiemnastej ma pan samolot. Czy to jest jasne?
Komisarze spojrzeli na siebie i jednocześnie otworzyli usta, żeby protestować - każdy w swojej sprawie.
- Dość - przerwał im natychmiast komendant. - Jeśli nie chce pani ochrony, proszę od razu podpisać wymówienie. A pan ma ostatnią szansę, żeby wrócić na staż. I do pracy. Wyraziłem się jasno?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz