czwartek, 20 września 2012

47. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

Tak jak przewidziała Joasia, rano Stary wezwał na dywanik ją i Bartka. Żadne z nich jeszcze nigdy nie widziało szefa w takim stanie. Próbowali wtrącić coś na swoją obronę, ale komendant ich nie słuchał. Zdawało się, że ma zamiar wyładować się na nich za wszystkie niepowodzenia. Szybko jednak okazało się, że szef ma inne intencje.
- Zostajecie zawieszeni - oznajmił, kiedy zdołał się już nieco uspokoić. - Zostanie przeprowadzone śledztwo dyscyplinarne, wydział wewnętrzny zadecyduje, co z wami zrobić.
Policjanci wymienili się zaskoczonymi spojrzeniami, ale żadne z nich nie odważyło się zaprotestować. Wiedzieli, że to mogłoby tylko pogorszyć sprawę.
Aśka była wściekła. Stary nie żartował i kobieta doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Wiedziała, że najprawdopodobniej już nie wróci na Pomorską, a jeśli zostanie zwolniona dyscyplinarnie, nie znajdzie już pracy w zawodzie.
- Mam nadzieję, że jesteś z siebie zadowolona - warknęła w kierunku Sam. Pech chciał, że akurat była w biurze, kiedy Joasia zabierała swoje rzeczy. - Wreszcie osiągnęłaś to, do czego od początku dążyłaś.
- Nie wiem, o czym mówisz - odparła kobieta, wzruszając ramionami.
- Nie wiesz? - wecedziła Joasia, zbliżając się do rywalki i mrużąc niebezpiecznie oczy.
- Przestań, Aśka - wtrącił się Seba. - Sama jesteś sobie winna. Nie powinnaś prowadzić śledztwa na własną rękę.
Joasia spojrzała przyjacielowi w oczy, ale zobaczyła w nich tylko zacięcie. Pokręciła głową z niedowierzaniem i wyszła. Miała ochotę płakać, ale nie chciała dać Sam satysfakcji.
Dopiero kiedy była na dole i wrzucała swoją torebkę do samochodu, dogoniła ją psycholog.
- Aśka! - zawołała, podbiegając. - Byłam u Starego i powiedziałam mu prawdę - oznajmiła. - Nie wiedział, że Sam i Sebastian zignorowali twoje przypuszczenia co do tożsamości grabarza. Jeste wściekły, mówię ci...
- No co ty? - burknęła Joasia, wsiadając do samochodu.
- Zaczekaj - nalegała Ania. - Jest wściekły na nich, właśnie do niego poszli. Jestem pewna, że teraz spojrzy na sprawę inaczej...
- Aniu, daj mi spokój - westchnęła Joasia, zapinając pas. - Jestem tym naprawdę zmęczona. Prawda jest taka, że to przeze mnie uciekł. Gdyby nie zdrżała mi ręka, gdybym go trafiła...
Pokręciła tylko głową i włączyła silnik.
- Asia, proszę cię...
- Dzięki, Aniu. Ty jedna się za mną wstawiłaś.
Joasia uśmiechnęła się do koleżanki i ruszyła. Ania jeszcze przez dłuższą chwilę stała na chodniku, obserwując oddalający się samochód.
Podczas gdy Joasia dotarła do domu i postanowiła wziąć długą, relaksującą kąpiel, na komendzie wrzało. Awantura, która rozpętała się w biurze Starego, szybko przeniosła się na korytarz. Sam i Sebastian stali pod ścianą ze zwieszonymi głowami i w milczeniu wysłuchiwali licznych pretensji szefa.
- Dlaczego ja nic nie wiem o innych tropach?! - krzyczał Stary, opryskując podwładnych śliną. - Dlaczego zlekceważyliście opinię psychologa?! Dlaczego zignorowaliście podpowiedzi pani Joanny?! Dlaczego prowadziliście śledztwo jednym torem?!
- Ale szefe - zaczęła Sam, - wszystko wskazywało na tego Bednarzyka...
- Wszystko? Wszystko?! Widocznie nie wszystko, skoro pani Joanna miała na ten temat inne zdanie!
- Nie było żadnych podstaw, wszystkie poszlaki...
- Nie pieprzcie mi tu o poszlakach! - krzyczał nadal Stary, który z każdym słowem zdawał się być bardziej wściekły.
Asystenci obserwowali tę scenę z bezpiecznej odległości, wychylając się niepewnie z biura. Tylko Bartek stał na środku korytarza, jakby nie bardzo wiedział, co ze sobą zrobić.
Dochodziła dopiero jedenasta, kiedy Joasia usłyszała dźwięk telefonu. Od godziny leżała w wannie, zastanawiając się nad swoją sytuacją. Nie chciała stracić pracy, którą kochała, ale to, jak się ostatnio czuła na komendzie sprawiło, że czuła nawet pewną ulgę. Tylko postać grabarza nie dawała jej spokoju. Wciąż nie mogła sobie wybaczyć, że pozwoliła mu uciec. Wystarczył moment nie uwagi i cały wysiłek poszedł na marne.
Dopiero kiedy telefon odezwał się po raz trzeci, kobieta zdecydowała się wstać. Owinęła się ręcznikiem i poszła odebrać. Kiedy na wyświetlaczu zobaczyła numer szefa, poczuła nieprzyjemne ssanie w żołądku.
- Pani Joanno - zaczął Stary oficjalnie, - poznałem już szczegóły sprawy, rozmówiłem się z pozostałą częścią zespołu i postanowiłem przywrócić do pracy panią i pana Bartka. Proszę pojawić się na komendzie jak najszybciej.
Komendant rozłączył się, zanim Joasia zdążyła coś powiedzieć. Poczuła rosnącą irytację. Wcale jej się nie podobał sposób, w jaki została potraktowana, ale mimo tego zaczęła się ubierać. Teraz chciała tylko jednego: złapać grabarza i zakończyć śledztwo. Na rozmyślania i podejmowanie decyzji będzie czas później.
Na komendzie od razu wpadła na Bartka. Mężczyzna uśmiechnął się do niej porozumiewawczo. Wyglądało na to, że jest z siebie bardzo zadowolony.
- Przegapiłaś niezłą awanturę - szepnął, kiedy się zbliżyła. - Stary zmieszał z błotem Sebę i Sam. Nie mam pojęcia, skąd się dowiedział...
- Ania mu powiedziała - odparła Joasia, wzruszając ramionami. - To znaczy nasza psycholog. Słuchaj, Bartek...
Reszta zdania utonęła w hałasach dochodzących z dołu. Aśka i Bartek odwrócili się zaintrygowani. Po schodach wbiegał Tomek, a za nim kilku mundurowych. Na widok ich min Joasia poczuła zimne dreszcze. Już wiedziała, co się stało.
- Kolejna ofiara, znowu las przy północnej wylotówce - zawołał asystent, kiedy Sam i Sebastian wychylili się z biura. - Jedźcie tam natychmiast.
Joasia z zażenowaniem patrzyła, jak Sebastian przebiega obok, nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem. On i Sam najwyraźniej zamierzali traktować ją jak powietrze.
- Chodź - mruknął Bartek, - pojedziemy razem.
W lesie okazało się, że ostatnia ofiara grabarza jeszcze żyje. Na miejscu była już karetka, a ratownicy przystępowali do reanimacji. Joasia obserwowała to z pewnej odległości. Kiedy lekarz przykrył dziewczynę białym prześcieradłem i odsunął się, dla wszystkich stało się jasne, że grono ofiar grabarza ponownie się powiększyło.
Bartek złapał Joasię w ostatniej chwili. Zakręciło jej się w głowie, chciała oprzeć się o drzewo, ale ręka natrafiła na pustkę i kobieta zachwiała się.
- Aśka, dobrze się czujesz? - zapytał asystent wystraszony.
- Ta dziewczyna zginęła przeze mnie - odparła cicho, ukrywając twarz w dłoniach.
Jeden z ratowników zauważył, co się dzieje i podbiegł do niej. Kobieta pozwoliła zmierzyć sobie puls, ale nie chciała wziąć nic na uspokojenie.
- Zostawcie mnie - warknęła. - Nic mi nie jest.
- Sam, to on! - zawołał nagle Seba.
Joasia odwróciła się i zobaczyła, jak dwójka komisarzy rusza w pościg za podejrzanym mężczyzną znikającym między drzewami. Przez moment chciała się podnieść i ruszyć za nimi, ale znowu zakręciło jej się w głowie.
Godzinę później cała ekipa była już na komendzie i przygotowywała się do przesłuchania. Motyw był oczywisty, a ślady znalezione przy ostatniej ofierze gwarantowały najwyższy wyrok. Komisarze nie mieli jednak wyboru i musieli dostosować się do procedur.
Mimo złego samopoczucia Aśka próbowała pomagać. Przygotowała akta, układając je w porządku chronologicznym i wynotowując najważniejsze fakty, a potem długo rozmawiała z prokuratorem, ustalając porządek przesłuchania.
- Dobra, Sam, bierzmy się do roboty - powiedział w końcu Seba, mijając Joasię, jakby była fragmentem ściany. - Panie prokuratorze, możemy zaczynać?
Najpierw Joasia kręciła się po korytarzu na wypadek, gdyby jednak potrzebna była jej pomoc. W końcu jednak straciła cierpliwość. Wzięła z biura kurtkę i pojechała do domu.
Kiedy późnym wieczorem przesłuchanie zostało zakończone, Sebastian wysłał Sam do swojego mieszkania, żeby odpoczęła. Większość policjantów już się zmyła, została tylko Ania siedząca nad raportami i Kaśka, która miała pomóc Sebastianowi uporządkować dokumenty sprawy grabarza. Cała trójka rozsiadła się w pokoju asystentów i ziewając, zabrała się do pracy.
Pół godziny później na korytarzu wydziału śledczego pojawiła się policyjna psycholog. Z kamienną twarzą weszła do pokoju asystentów i zmierzyła wzrokiem wszystkich obecnych.
- Nie mogę uwierzyć, że takie z was szumowiny - powiedziała spokojnie. - Znacie Aśkę tyle lat, a przy pierwszej okazji chętnie zapominacie o wszystkich jej zasługach.
- Daj spokój, Aniu - odparła Kaśka, wzruszając ramionami. - Jesteś psychologiem, sama dobrze wiesz, że po tym wypadku...
- Wypadek tu nie ma nic do rzeczy. Dopóki nie pojawiła się Sam i nie podzieliła się z wami swoimi autorskimi teoriami, żadnemu z was nie przyszło do głowy podważanie kompetencji Joasi.
- Uważasz, że to było mądre? - zapytał Seba ze złością. - Że słusznie postąpiła, prowadząc śledztwo na własną rękę i o niczym nas nie informując?
- A co miała zrobić? Traktowaliście ją jak ułomną, nie interesowały was jej pomysły. Seba, pamiętasz co mówiłeś, jak stąd wyjeżdżałeś?
- Że Aśka jest twoją partnerką i to się nigdy nie zmieni - wtrąciła cicho Ania, wpatrując się niewidzącym wzrokiem w dokumenty rozłożone na biurku.
- Sam jest świetną manipulantką - kontynuowała psycholog. - Dowiedziała się o napadzie i wykorzystała to naprawdę po mistrzowsku. W ciągu kilku dni owinęła was sobie wokół palca. Przekonała was, że Joasia jest niezdolna do pracy i przestaliście ją traktować poważnie. A teraz, zamiast dziękować jej za rozwiązanie sprawy i cieszyć się, że w ogóle żyje, pobrażaliście się jak małe dzieci. Najlepsi przyjaciele... - prychnęła. - Powinniście się wstydzić. Na jej miejscu już nigdy bym tu nie wróciła.
Kobieta odwróciła się na pięcie i wyszła. Chciała jeszcze pojechać do Joasi, porozmawiać z nią. Wiedziała, że musi czuć się fatalnie po tym wszystkim, co się wydarzyło. Ktoś musiał ją wesprzeć, a wszystko wskazywało na to, że żadne z jej przyjaciół nie zamierza tego zrobić.
- Nie spodziewałam się ciebie - powiedziała Joasia na widok koleżanki. - Wejdź. Coś się stało?
- Nie, chciałam tylko porozmawiać.
Aśka uśmiechnęła się krzywo.
- Nie potrzebuję pomocy psychologa - oświadczyła pół żartem, pół serio.
- Ale może przyda ci się rozmowa z przyjacielem?
Zanim Joasia zdążyła odpowiedzieć, kobiety usłyszały dzwonek do drzwi. Policjantka otworzyła zaintrygowana i w drzwiach zobaczyła przyjaciółkę.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała niezbyt zachęcającym tonem.
Ania spojrzała na psycholog, która uśmiechnęła się tylko. Nie sądziła, że jej słowa dotrą do któregoś z przyjaciół Joasi.
- To ja w takim razie będę uciekać - powiedziała. - Trzymaj się, Asiu.
Pocałowała koleżankę w policzek i wyszła. Aśka jednak nie miała ochoty na dyskusje z przyjaciółką. Odwróciła się i bez słowa ruszyła do kuchni, zostawiając ją w przedpokoju.

3 komentarze:

  1. No i pięknie! Nareszcie przełom w sprawie. Mam już pewną teorię na temat dalszych części, ale nie chcę jej zdradzać, bo jeszcze nie jestem pewna czy będzie tak jak myślę;) Ania słusznie postąpiła dając reprymendę reszcie. Nie spodziewałam się że w postaci Sebastiana zajdzie aż taka duża zmiana. Zawsze był szlachetny i dobry, a teraz jest po prostu wredny. Powtórzę jeszcze raz że to opowiadanie należy do moich ulubionych, a ta część jest napisana po mistrzowsku! Dużo emocji i akcji, świetnie! Czekam na cd i mam nadzieję że pojawi się szybko bo nie mogę się już doczekać;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie da się zaprzeczyć, część jest świetna. Widać że tym wszystkim jest tak głupio, że aż zabrakło im odwagi aby odezwać się do Asi czy spojrzeć na nią. Łatwiej jest im udawać że wcale jej tu nie ma, że nic się nie stało. Zastanawiam się czy to zasłabnięcie Asi na miejscu zbrodni jest przypadkowe. Być może ma to pewien związek z czymś. Jak na razie jest to poszlaka potwierdzająca moje przypuszczenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no sprawa nam się najwyraźniej komplikuje... Część oczywiście świetna. Nawet Stary, o pardon chciałam powiedzieć komendant, zrozumiał swój błąd. A Sebastian, co takie szopki odstawia? Oj, chyba przestanę go lubić za chwilę... Ciekawe, dlaczego przyjaciele mogą uwierzyć byle, uhm wywłoce z Ameryki, bo to si inaczej nie da powiedzieć, o tej "pani" nowej "partnerce" Sebastiana. Raptem, jaki znawca się zalazł. Uhh myślałam, że lojalności i przyjaźni nie można przehandlować. Widocznie, jednak tak jest. Ciekawe, ile jeszcze podobnych torii będzie wysnuwa panna Sam? Obrzydlistwo i to są przyjaciele? Jesteś naprawdę geniala, to tak w ramach podziękowania...

    OdpowiedzUsuń