piątek, 7 września 2012

39. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

Aśka zaniemówiła. Na chwilę zapomniała o swojej złości. Patrzyła na siostrę z niedowierzaniem, a po chwili milczenia pokręciła głową.
- Kalina, co ty sobie ubzdurałaś? - zapytała już całkowicie spokojnym tonem. - Naprawdę myślisz, że wyrzuciłabym cię z domu tak jak matka?
- Nie będę mieszkać z nim pod jednym dachem - zaszlochała dziewczyna. - Nienawidzę go!
- Oczywiście, że nie będziesz. Żadna z nas nie będzie...
- Nie kłam! Słyszałam waszą wczorajszą rozmowę! - krzyknęła Kalina.
Joasia ukucknęła obok siostry, kręcąc głową.
- Błażej nie wprowadzi się do nas - powiedziała. - Owszem, chce to zrobić, ale ja nigdy się na to nie zgodzę. Zaskoczył mnie i nie wiedziałam, jak mu odmówić, rozumiesz?
Kalina spojrzała na nią spode łba, wcale nie wyglądała na przekonaną.
- A poza tym, gdybym chciała, żeby ktokolwiek z nami zamieszkał, najpierw zapytałabym cię o zdanie - dodała Joasia po chwili namysłu. - Przecież to nasza wspólna sprawa.
- Ale to twoje mieszkanie...
- Mieszkamy razem i razem będziemy decydować o takich sprawach, rozumiesz? A Błażej nigdy się do nas nie wprowadzi, masz to jak w banku.
Nastolatka pociągnęła nosem i wierzchem dłoni otarła z policzków łzy. Joasia jeszcze przez moment patrzyła na nią uważnie, a potem przysunęła sobie krzesło i usiadła obok siostry.
- Od dawna bierzesz? - zapytała cicho, przygotowując się na najgorsze. - Kłujesz się?
- Nie, naprawdę... Wzięłam tylko jednego niucha.
Aśka zacisnęła usta. Dla niej "tylko" oznaczało w tym przypadku stanowczo za dużo.
- Znaleźli przy tobie UFO...
- Ale nie brałam tego! Dali mi... no... żebym miała na później - powiedziała dziewczyna, spuszczając wzrok.
- Kto ci to dał?
- No... ten Marcin... ten, z którym widziałaś nas pod szkołą...
- A więc jednak - westchnęła Joasia, kręcąc głową. - Obie zarzekałyście się, że nie macie z nim nic wspólnego!
- No bo nie miałyśmy! - zawołała szybko Kalina, bojąc się, że Aśka znowu zacznie krzyczeć. - To znaczy wiedziałyśmy, że diluje... Ale nic od niego nie kupowałyśmy.
Joasia westchnęła ciężko i ukryła twarz w dłoniach, próbując poradzić sobie z rewelacjami tego poranka. W tym momencie wszystkie problemy, które w ostatnich tygodniach spędzały jej sen z powiek, wydawały się mało istotne.
- Aśka... ja nie chciałam zrobić nic złego - powiedziała cicho nastolatka. - Przepraszam...
Policjantka spojrzała na siostrę. Wyglądała na bardzo zmęczoną i zrezygnowaną.
- Zuza też bierze? - zapytała w końcu.
- Nie, tylko wczoraj...
Aśka uśmiechnęła się ironicznie, ale nic nie powiedziała. Miała prostą zasadę: nie wierzyć ćpunom. Dobrze wiedziała, że jeśli w grę wchodzą narkotyki, nie ma szans na szczerość.
- Wiesz, że pod blokiem znaleziono ciało chłopaka? - odezwała się ponownie po chwili. - A wy byłyście pod wpływem alkoholu i narkotyków. Jesteście zamieszane w zabójstwo.
- Ale ja nic nie zrobiłam! - zawołała Kalina szczerze wystraszona. - Naprawdę, przysięgam! Przecież mnie znasz!
- Wierzę ci, ale nie mogę nic zrobić - odparła Joasia, wzruszając ramionami. - Policjanci pobiorą ci odciski palców, materiał DNA do porównania i będą cię przesłuchiwać.
- Kiedy mnie wypuszczą?
- Nie wiem - powiedziała kobieta zgodnie z prawdą. - Powiedz im wszystko co wiesz. Niczego nie zatajaj, rozumiesz? Niczego. I tak grozi ci kurator za narkotyki.
Kalina pokiwała pokornie głową, a kiedy Joasia wstała, spojrzała na nią wystraszona.
- Gdzie idziesz? - zapytała z niepokojem.
- Ja nie prowadzę tej sprawy, nie mogę się wtrącać - wyjaśniła. - Przyjdę do ciebie, jak Maciek i Agata skończą przesłuchanie.
Zrobiła kilka kroków w kierunku drzwi, wciąż czując na sobie wzrok siostry. Zawahała się przez chwilę, a potem odwróciła i podeszła do niej.
- Nie martw się - powiedziała, przytulając delikatnie siostrę. - Jeśli będziesz współpracować, nic ci nie grozi.
- Przepraszam, naprawdę nie chciałam...
- Wiem - odparła Joasia z wymuszonym uśmiechem.
Z ciężkim sercem zostawiła siostrę w pokoju przesłuchań i poszła do swojego biura. Trochę jej ulżyło, bo ostatecznie uwierzyła Kalinie i miała nadzieję, że na tym jednym razie się skończy. Z drugiej strony zdawała sobie sprawę, że dziewczyna mogła nie powiedzieć jej całej prawdy, ale o tym wolała nie myśleć.
Aż podskoczyła, kiedy ktoś wszedł do biura. Zobaczyła Anię i natychmiast przypomniała sobie, co chciała zrobić po wyjściu z gabinetu Starego.
- Słyszałam, co się stało - powiedziała Anka od progu. - Co z Kaliną? Rozmawiałaś z nią?
- Tak... Naćpała się, bo myślała, że Błażej z nami zamieszka. Zresztą, długa historia... Słuchaj, Aniu... - dodała, patrząc na przyjaciółkę z powagą. - Mam już dość tego milczenia...
- Tak, ja też. Nawet nie pamiętam, o co nam poszło - odparła Anka ze śmiechem. - Dajmy już z tym spokój, co?
Joasia uśmiechnęła się. Pogodzenie się z Anią było jedną z nielicznych rzeczy, które mogły w jakimś stopniu poprawić jej nastrój.
- Tomek mówił, że Stary pozwolił wrócić ci w teren - powiedziała Anka po chwili. - Naprawdę czujesz się na siłach?
- Wiesz, czasem coś mnie tam jeszcze boli... - przyznała Joasia. - Ale ogólnie jest ok. Zresztą... Spotkałam się kilka razy z rehabilitantem, pokazał mi przydatne ćwiczenia. Dam radę.
- No to dobrze, bardzo nam się przyda pomoc w sprawie. Chodź do nas, wszystko ci opowiem.
Aśka nie bardzo mogła skupić się na sprawie, co trochę denerwowało Anię i Rafała, bo mieli naprawdę dużo roboty. Starali się ją jednak zrozumieć i nie narzekać. Ostatecznie poprosili, żeby pojechała na osiedle, gdzie zaginął nastolatek i spróbowała znależć świadków.
Wczesnym popołudniem Ania i Rafał siedzieli w biurze i przeglądali bazę w poszukiwaniu mężczyzny pasującego do portretu pamięciowego. Atmosfera powoli robiła się napięta i komisarze zaczynali prowokować się wzajemnie do kłótni. Rafał właśnie miał oświadczyć partnerce, że jej pomysł robienia portretu pomimo sprzecznych zeznań świadków był bezsensowny, kiedy do ich biura weszła kobieta.
Miała bardzo długie, ciemne włosy związane w koński ogon, prawie czarne oczy i nienaganną figurę. Wyglądała jednak dość skromnie, w dżinsach i podkoszulku. Uśmiechnęła się do komisarzy nieco zakłopotana.
- Przepraszam, szukam biura Sebastiana - powiedziała z obcym akcentem.
Rafał spojrzał na partnerkę, która tylko uniosła brwi.
- A kim pani jest? - zapytał, starając się użyć najbardziej uprzejmego tonu, na jaki było go sać.
- Przepraszam - zreflektowała się nieznajoma. - Nazywam się Sam, Sam Jones - przedstawiła się, podchodząc z wyciągniętą ręką do Rafała. - Partnerka Sebastiana. Prosił, żeby zaczekała w jego biurze.
- Cudownie - wyrwało się Ani.
Także się przedstawiła, próbując zatuszować sarkastyczny ton i wskazała Sam biuro Sebastiana, modląc się w duchu, żeby Aśka nie pojawiła się tam pierwsza.
- To się źle skończy, zobaczysz - oświadczyła Ania, pojawiając się ponownie w biurze.
- Niestety muszę się z tym zgodzić... - mruknął Rafał. - Aśka będzie wściekła.
- Uroda, figura... Jak się jeszcze okaże, że jest świetną policjantką... możemy spokojnie przygotowywać się na wojnę.
- Może Aśka godnie to zniesie...?
- Tak, na bank - odparła Anka ironicznie i kręcąc głową, wróciła do bazy danych.
Na szczęście Seba pojawił się już piętnaście minut później i postanowił przedstawić partnerkę wszystkim na komendzie. Szybko się okazało, że Sam jest bardzo otwarta i bezpośrednia, a przy tym naprawdę czarująca. Nawet Rafał w duchu przyznał, że wcale nie dziwi się przyjacielowi.
- Słuchajcie, gdzie jest Aśka? - zapytał w końcu Seba. - Stary chce z nami pogadać.
- Aśka pomaga nam w sprawie - odparła Anka po chwili namysłu. - Powinna niedługo wrócić.
I faktycznie niecałe pół godziny później Joasia pojawiła się na komendzie. Na korytarzu wpadła na Sebastiana. Uśmiechnęła się szeroko, kiedy przytulił ją na powitanie.
- Co tu robisz tak wcześnie? - zapytała zaskoczona. - Miałeś przylecieć dopiero jutro!
- Tak wyszło. Główny chciał jak najszybciej mieć nas na miejscu.
Aśka zawahała się przez moment, a potem znowu się uśmiechnęła, ale już niezbyt szczerze.
- Chodź, Sam koniecznie chce cię poznać - oświadczył Seba wyraźnie z siebie zadowolony.
Już pierwszy rzut oka na potencjalną rywalkę wystarczył, żeby Joasia poczuła się przegrana. Sam siedziała na skraju jej biurka i przeglądała jakieś akta. Na ich widok zeskoczyła z wdziękiem na podłogę i uśmiechnęła się szeroko, podchodząc do Joasi zdecydowanym krokiem.
- Sam - przedstawiła się, potrząsając energicznie jej dłonią.
- Aśka - odparła pani komisarz.
Zapadła niezręczna cisza, którą postanowił przerwać Sebastian.
- Stary chciał nas widzieć, ale miał jakąś pilną sprawę i gdzieś pojechał. Musimy na niego zaczekać - wyjaśnił przyjaciółce. - To mówiłaś, że sprawę grabarza prowadzą Bożek i Topolski?
- Tak, niestety...
- Znacie ich? - wtrąciła się Sam, patrząc na Sebastiana z zaciekawieniem.
Kiedy komisarz zaczął wyjaśniać kobiecie, kim są wspomniani policjanci, Aśka wzięła z biurka akta i zaszyła się z nimi w fotelu. Spędzanie czasu w towarzystwie przyjaciela było przyjemnością, ale jeśli musiała towrzyszyć im Sam, wolałaby w ogóle z tego zrezygnować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz