środa, 1 grudnia 2010

145.

- Asiu... – mruknął. Leżeli w wodzie, tuląc się do siebie.
- Mm...?
- Można już sprawdzić płeć dziecka? – zapytał, kiepsko ukrywając podekscytowanie.
Uśmiechnęła się.
- Tak. Jeśli będziesz chciał, jutro możemy się dowiedzieć.
- Strasznie jestem ciekawy – przyznał. – To znaczy płeć oczywiście nie ma znaczeni, ale... po prostu chciałbym wiedzieć – zakończył kulawo.
- Rozumiem.
Poczuła, jak delikatnie kładzie dłoń na jej podbrzuszu. Przymknęła oczy, nagle czując niesamowite zmęczenie. Wyciągnęła rękę i po omacku odkręciła ciepłą wodę.
- Ty masochistką jesteś? – mruknął Seba, odsuwając się odruchowo od gorącego strumienia, do którego z kolei zbliżyła się Joasia. Przez jej ciało przebiegł dreszcz. – Zimno ci? – zaniepokoił się.
- Trochę.
- No to zmywamy się do łóżeczka.
Ogarnęło ją rozleniwienie. Obserwowała, jak Sebastian wychodzi z wody, wyciera się i wkłada bokserki. Przeciągnęła się teatralnie, demonstrując ukochanemu, że nie ma zamiaru się ruszyć. Uśmiechnął się, objął ją delikatnie i wyjął z wanny. Mimo senności droczyła się z nim i utrudniała mu jakiekolwiek zabiegi przy sobie. Minęło kilkanaście długich minut, nim zdołał założyć jej piżamę.
- Mam ochotę na coś słodkiego – powiedziała, kiedy rozczesywał jej włosy.
- No to zmykaj do łóżka, zaraz ci coś przyniosę.
Poszła do sypialni, zatrzymując się na moment przy pokoju Krzysia. Przez chwilę chciała tam wejść, ale zaraz zmieniła zdanie. Co niby miałaby powiedzieć, zrobić? Sytuacja zaszła za daleko, by mogły pomóc puste słowa.
Wślizgnęła się do łóżka, obiecując sobie pomyśleć nad rozwiązaniem problemu w najbliższym czasie. Chłodna pościel sprawiła, że przeszły ją ciarki. Czuła się dziwnie samotna, kiedy nikt nie leżał obok niej. Już nie pamiętała, jak to było, kiedy co noc zasypiała w pustym łóżku.
- Coś słodkiego – oznajmił Seba, siadając na brzegu łóżka i wręczając ukochanej jej ulubioną czekoladę z orzechami.
Zjadła ze smakiem całą tabliczkę, zadziwiając i siebie, i narzeczonego. Nie wyglądała jednak na usatysfakcjonowaną.
- Jeszcze coś byś zjadła? – zagaił.
- Ogórka kiszonego z miodem – odparła zamyślona.
Sebastian spojrzał na nią z zaskoczeniem pomieszanym z obrzydzeniem, ale bez słowa spełnił jej prośbę.
- Ponoć jak kwaśne to chłopiec, a jak słodkie to dziewczynka, ale nie wiem jak mam traktować ogórek kiszony z miodem... – mruknął.
Pokazała mu język i przykryła się po szyję kołdrą.
- Zimno mi – powiedziała, ziewając.
Sebastian okrył ją kocem i położył się obok. Wsunęła lodowate dłonie pod jego piżamę, dotykając rozgrzanego ciała. Aż syknął zaskoczony, ale przytulił ją mocniej.
- Sebuś – szepnęła po chwili, - powiesz rodzicom?
- O czym?
- O tym, że zostaną dziadkami...
- Zadzwonię do ojca – westchnął.
- A co ze ślubem, chrzcinami? Chcesz się tak od nich odciąć? – drążyła, usiłując zapanować nad sennością.
- Nie myśl o tym.
- Odpowiedz.
- Ojciec zawsze będzie uczestniczył w naszym życiu, jeśli tylko będzie chciał. A matka sama z tego zrezygnowała, ja tylko dostosowałem się do jej decyzji.
- Nie żałujesz, że wybrałeś mnie zamiast rodziny? – szepnęła, patrząc mu w oczy.
- Ty jesteś moją rodziną. I już zawsze będziesz – odparł. Odgarnął jej włosy z twarzy i pocałował w czoło. – A teraz już śpij, myszko.
Śniło jej się wiele rzeczy. Gdzieś w podświadomości kołatały się myśli o ciąży, rodzicach Sebastiana, Krzysiu i jeszcze inne, dawno zapomniane. Obudziła się w środku nocy dziwnie niespokojna, choć nie pamiętała, by nawiedzały ją koszmary. Usiadła na łóżku, rozglądając się po sypialni. Przez szparę w zasłonkach widać było gęsto sypiący śnieg. Spojrzała na Sebastiana, który spał w najlepsze. Położyła się tak blisko ukochanego, jak tylko mogła i przytuliła do jego ramienia. Mężczyzna obudził się, wyczulony na jakiekolwiek sygnały ze strony narzeczonej.
- Nie śpisz, skarbeńku? – zapytał cicho, obejmując ją.
- Nie chciałam cię obudzić.
- W porządku. Coś ci się przyśniło?
- Sama nie wiem... – przyznała.
Przez chwilę leżeli w milczeniu, ale w końcu znowu usiadła, a Seba poszedł w jej ślady.
- Co się dzieje? – zapytał zaniepokojony.
- Nic. Muszę skorzystać z toalety.
Wygramoliła się niezdarnie z pościeli i wyszła z sypialni. Mężczyzna czekał na nią w łóżku, ale kiedy po kilku minutach nadal nie wracała, postanowił jej poszukać. Stała przy oknie w kuchni, wypatrując czegoś na ulicy i drżąc z zimna.
- Chodź, Asieńko, zmarzłaś – powiedział, obejmując ją i popychając delikatnie w stronę drzwi.
Zaprotestowała i zbliżyła się do okna. Zachowywała się co najmniej dziwnie.
- Co jest grane? – zapytał Sebastian zdezorientowany.
- Wydawało mi się... Sama już nie wiem – westchnęła.
- Jesteś zmęczona, chodźmy już spać.
Prawie siłą zaprowadził ją do łóżka, ale z zaśnięciem miała spory problem. Wierciła się, przekręcając z boku na bok aż do rana. Kiedy wreszcie zmorzył ją sen, usłyszeli dźwięk telefonu.
- To mój – burknęła, macając na oślep w poszukiwaniu komórki. – No co? – warknęła do słuchawki.
- Pobudka – powiedział Tomek, - macie sprawę.
- Chyba jaja sobie robisz...
- Wręcz przeciwnie. Napad na stację benzynową przy wylotówce na Warszawę. Już na was czekają.
Rozłączyła się i z hukiem odłożyła telefon na szafkę.
- Co jest? – zapytał Seba, ziewając.
- Napad na stację benzynową...
- Cholera, nie mogliby sobie wybierać przyzwoitszych godzin?
Wstał z łóżka i w ciemnościach zaczął się zbierać. Aśka poszła w jego ślady, mamrocząc coś pod nosem. Zostawili Krzysiowi kartkę, informując, że są w pracy i skierowali się do samochodu. Było jeszcze ciemno. Ledwie wyszli z klatki, wpadli w zaspy świeżego śniegu. Odśnieżenie auta i wyjechanie z parkingu zajęło im godzinę, a kolejna zeszła na dotarcie zaśnieżonymi ulicami na miejsce przestępstwa.
- To jest jakiś koszmar – mruknął Seba, kiedy przedzierali się do budynku stacji benzynowej.
Pogoda była okropna. Wiał porywisty wiatr, niosąc za sobą tumany śniegu. Temperatura wahała się około dwudziestu pięciu stopni poniżej zera. Z ulgą weszli do środka, zamykając za sobą drzwi.
- Idealne warunki do pracy w terenie, nie? – zakpił Kamil i ziewnął potężnie.
- Nic nie mów -  mruknęła Aśka, szczękając zębami. – Co tu się stało?
- Dwóch zamaskowanych sprawców napadło na stację w kilka minut po otwarciu. Sterroryzowali personel i uciekli.
- Zaraz... Kilka minut po otwarciu? Ukradli coś?
- No nie, bo kasa była pusta.
- I co, nie przyszło im to wcześniej do głowy? – zdziwiła się Aśka. – To jacyś gówniarze.
- Tak czy siak mieli broń.
- Jest tu monitoring? – wtrącił się Seba.
- Tak, już zabezpieczyłem nagranie. Obejrzycie sobie na komendzie, ale nic ciekawego tam nie ma.
Przesłuchali pracowników stacji, by poznać dokładny przebieg napadu. Wszyscy mówili mniej więcej to samo: dwóch zamaskowanych sprawców, po głosie można było domyślić się, że młodzi chłopcy. Chcieli pieniędzy, a kiedy okazało się, że kasa jest pusta, strzelili kilka razy w stronę półek i uciekli czarnym oplem.
- To co, wracamy na komendę? Tutaj już na nic się nie przydamy – powiedział Seba pół godziny później.
- Tak, tylko... Jest tu łazienka? – zwróciła się do Kamila.
- Na zapleczu – odparł.
- To ja zaraz wrócę – powiedziała do narzeczonego i zniknęła za regałami.
Mężczyźni przez moment stali w milczeniu. W końcu jednak Sebastian przerwał ciszę.
- Słuchaj, Kamil... Nie zauważyłeś, żeby Aśka zachowywała się ostatnio jakoś podejrzanie? – zagadnął.
- Mnie pytasz? Przecież to ty spędzasz z nią dzień i noc.
- Tak, ale chodzi mi o to... Zresztą, nieważne. Powiedz Aśce, że czekam w samochodzie.
Dziewczyna dogoniła go kilkanaście minut później. Akurat kończył odśnieżać szybę, co w sumie było pozbawione sensu, bo w ciągu kilkudziesięciu sekund pokrywała się na nowo białą pierzyną. Wsiedli do samochodu i w milczeniu ruszyli w stronę komendy.
Było już po ósmej, a korki spowodowane śnieżycą ciągnęły się całymi ulicami. Na szczęście w aucie było ciepło, a czas mogli choć trochę umilić sobie włączając radio. Dojeżdżali już do komendy, kiedy Aśka nagle złapała się za brzuch. Na jej twarzy pojawił się grymas strachu i zaskoczenia.
- Co się dzieje? – zapytał natychmiast Sebastian.
- Ni... nic – wyjąkała.
- Aśka, cholera, co ci jest?!
Zjechał na chodnik, włączył światła awaryjne i zatrzymał samochód, nie zważając na łamane przepisy. Pochylił się w stronę narzeczonej ze strachem i troską w oczach.
- Aśka! – jęknął błagalnie.
- Wszystko w porządku – bąknęła niepewnie. – Chyba... po prostu dziecko się rusza – dodała ze łzami w oczach.
Sebastian przytulił ją do siebie delikatnie. W tym geście przekazał jej wszystkie uczucia, przepełniające go w tej chwili.
- Nie strasz mnie tak nigdy więcej – szepnął po chwili.
Uśmiechnęła się. Widziała, jaki jest wzruszony, choć starał się tego nie okazać.
- Kocham cię – odparła, całując go czule.

2 komentarze:

  1. gdzie moge przeczytac wczesniejsze czesci ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dołączam się do pytania bo strasznie lubię to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń