sobota, 25 grudnia 2010

163.

Już niecałe pół godziny po urodzeniu, maluszek zaczął ssać kciuk. Asia spojrzała pytająco na położną, zbyt wyczerpana, by móc się odezwać. Kobieta zarządziła pierwsze karmienie i pomogła policjantce przyjąć odpowiednią pozycję. Dziecko jadło łapczywie, co było nie tylko niesamowitym przeżyciem, ale dla Joasi także ulgą. Ręcę wciąż jej drżały ze zmęczenia, więc Sebastian pomógł jej przytrzymać synka.
- Jak go nazwiemy? - zapytał cicho, kiedy maluch najadł się i zaczął przysypiać.
- Może Kuba? - zaproponowała Asia szeptem.
- Kuba... - powtórzył Seba zamyślony i delikatnie pogłaskał syna po włoskach. - Pasuje do niego.
- Chcesz go potrzymać?
- Coś ty, jest taki malutki... - zaoponował, odsuwając się odruchowo.
- Oj, przestań.
Podała mu dziecko i z rozczuleniem obserwowała, jak patrzą sobie w oczy. Wzruszenie Sebastiana powodowało, że jej własne emocje rosły.
- Muszę zabrać dziecko do umycia i zważenia - powiedziała cicho położna, wchodząc od sali. 
Asia spojrzała tęsknie na maleństwo, ale kiwnęła głową. W ten sposób po chwili została sam na sam z narzeczonym.
- Przepraszam - szepnęła z zakłopotaniem, - że cię wygoniłam... Byłam zdenerwowana...
- Rozumiem - odparł z uśmiechem.
Pogłaskał ją po twarzy i dopiero zauważył, że jest cała mokra.
- Pomożesz mi wstać? - zapytała, próbując oprzeć się na łokciach.
- Chyba nie powinnaś jeszcze wstawać - zaprotestował.
- Proszę. Muszę się załatwić. I bardzo bym chciała wziąć prysznic... Nie dam rady tak leżeć.
- No dobrze - westchnął.
Okazało się, że dziewczyna trzyma się całkiem nieźle, choć momentami uginały się pod nią kolana. Sebastian nie wypuścił jej z objęć ani na chwilę, pomagając się umyć. Na szczęście Aśka była zbyt zmęczona, by zwrócić uwagę, jak wygląda jej brzuch. Miało to być dla niej przykrą niespodzianką następnego dnia.
- Jestem strasznie głodna - poskarżyła się, kiedy Sebastian delikatnie namydlał jej ciało.
- Zaraz ci coś przyniosę, dobrze?
Pokiwała głową, opierając się o narzeczonego. Taka pozycja utrudniała bardzo całe przedsięwzięcie, a w dodatku Sebastian był już cały mokry, ale nie narzekał. Wiedział, że jest wyczerpana i ledwie trzyma się na nogach. Z drugiej jednak strony ciepła woda przynosiła ulgę, więc nie chciała wyjść spod prysznica. Dopiero kiedy zasłabła, mężczyzna zmusił ją do opuszczenia łazienki.
- Gdzie Kubuś? - mruknęła, leżąc już pod kołdrą.
- Powinnaś się przespać - odparł, odgarniając jej włosy.
- Chcę go zobaczyć - upierała się.
- Najpierw przyniosę ci coś do jedzenia, ok?
Chciała nadal obstawać przy swoim, ale coraz trudniej było ignorować głód, więc w końcu przytaknęła. Sebastian musiał pomóc jej zjeść, bo drżącymi rękami nie była w stanie nic utrzymać. Ledwie przełknęła ostatni kęs, znowu upomniała się o dziecko.
- Pójdę po niego, dobrze? - powiedział w końcu, zdając sobie sprawę, że dziewczyna i tak nie ma zamiaru zasnąć.
W drzwiach spotkał się z położną, która akurat niosła ich synka.
- Waży 3750 gram i ma 56 centymetrów długości - poinformowała świeżo upieczonych rodziców, kładąc noworodka na brzuchu Joasi. - W skali Apgar dostał osiem punktów.
Policjantka uśmiechnęła się, głaszcząc ostrożnie włosy chłopczyka. Teraz już doskonale rozumiała, co Ania miała na myśli. Warto było męczyć się tyle godzin, by móc go zobaczyć, dotknąć. 
Położna obejrzała raz jeszcze krocze Joasi i zostawiła komisarzy samych. Żadne z nich nie odzywało się, podziwiając śpiącego synka. Sebastian ułożył go na łóżku obok dziewczyny tak, by mogła go swobodnie dotknąć. Zasnęła dopiero dobrą godzinę później. Mężczyzna delikatnie wziął na ręce dziecko i zaniósł je na oddział dla noworodków. Nie chciał się z nim rozstawać, ale bał się, że jego płacz obudzi Aśkę, a chciał, żeby się porządnie wyspała. Postał jeszcze chwilę przy szybie, obserwując, jak maluszek bezwiednie zaciska piąstkę na kocyku. W końcu wrócił na korytarz obok sali narzeczonej i postanowił wreszcie podzielić się z przyjaciółmi radosną nowiną. Zadzwonił do Rafała, potem swojego przyjaciela - Tomka i wreszcie do ojca. Ten ostatni cieszył się niemal tak, jakby sam został właśnie tatą.
- Może przyjedziesz do nas poznać wnuka? - zaproponował Seba.
- Na pewno - obiecał natychmiast.
- Tylko proszę cię, nie chcę tu widzieć matki - zaznaczył stanowczo.
- Przyjadę sam.
Kiedy pochwalił się już wszystkim, zajrzał do Joasi, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Upewniwszy się, że śpi, postanowił pójść do baru coś zjeść. Jeszcze nie do końca docierał do niego fakt, że właśnie został ojcem. 
Niecałą godzinę później dziecko zaczęło domagać się kolejnego posiłku, więc Sebastian niechętnie obudził narzeczoną. Była co prawda półprzytomna, ale z chęcia przystawiła synka do piersi. Być może było to wynikiem zmęczenia, ale to karmienie nie przebiegło już tak łatwo. Kubuś zaczął podgryzać jej brodawki, co wywołało u niej podenerwowanie, które z kolei przeniosło się na dziecko i wszystko się pogorszyło. Skończyło się na płaczu z obu stron i musieli zrobić kilka minut przerwy, nim wreszcie chłopiec się najadł. Położna uraczyła Joasię setką cennych rad, ale tak naprawdę niewiele do niej dotarło. Tym razem zasnęła bardzo szybko.
Reszta dnia i noc minęły podobnie. Joasia wykorzystywała każdą chwilę na sen robiąc tylko przerwy na nakarmienie synka. Na szczęście pokój był przystosowany tak, że Sebastian mógł z nimi zostać.
Następnego ranka dziewczyna odzyskała siły. Nie chciała się rozstawać z dzieckiem ani na moment, prawie nie wypuszczała go z objęć. Bardzo ucieszyły ją odwiedziny przyjaciół.
- Jest taki śliczny - westchnęła Ania rozmarzona, kołysząc delikatnie noworodka. - Patka była mniejsza.
- Zobacz, jakie ma błękitne oczy - cieszyła się Joasia. - Takie jak Sebastian.
- Wszystkie noworodki mają niebieskie tęczówki... - odparła pobłażliwie.
- One nie są niebieskie - upierała się młoda mama. - Są błękitne, spójrz.
Anka rozbawiona ustąpiła przyjaciółce, pewna jednak swoich racji. Uddała jej synka, który zaczynał cicho kwilić.
Po odwiedzinach komisarzy, przyszedł Tomek z narzeczoną. Joasia tak naprawdę bardzo słabo ich znała, ale nie przeszkodziło to w miłym spędzeniu czasu. Największą niespodzianką było pojawienie się ojca Sebastiana, który stanął w progu pokoju wraz z Darią i Krzysiem.
- Jest niesamowity - zachwycała się nastolatka.
- Weź go - zachęciła Aśka, podając jej chłopca.
Daria wzięła go ostrożnie na ręce i patrzyła z uwielbieniem, jak otwiera oczka.
- Ma takie oczy jak Krzysiek - zauważyła.
Aśka uśmiechnęła się tryumfalnie, zerkając na narzeczonego.
Najbardziej wzruszony był świeżo upieczony dziadek, kiedy dziewczyna włożyła maluszka w niezdarną kołyskę ułożoną z jego ramion. Płakał, obserwując wnuka. Aśka tymczasem oparła się o narzeczonego, znowu dziwnie zmęczona. Dzień spędzili bardzo miło, ale nie zmieniało to faktu, że częste wizyty uniemożliwiały jej odpoczynek.
Zostali sami dopiero wieczorem. Kuba zasnął na kołdrze przy Joasi. Dziewczyna włożyła go do łóżeczka i podeszła do Sebastiana. Zarzuciła mu ręce na szyję, przytulając się.
- Kocham cię - szepnęła.
- A ja ciebie - odparł, głaszcząc ją delikatnie po włosach.
- Wszystko się teraz zmieni, prawda? - zapytała cicho, patrząc mu w oczy.
- Na lepsze.
Pokiwała głową i wtuliła się w niego. Świadomość, że ich synek śpi tuż obok napawała ją radością, ale i pewną obawą. Jeszcze nie wiedziała, co przyniosą kolejne dni.
Następnego ranka ubłagała lekarza, by wypuścił ich z kliniki. Kiedy weszła do domu ramię w ramię z narzeczonym niosącym Kubusia, poczuła się naprawdę bezpiecznie. Było co prawda tłoczno, bo teraz Daria mieszkała w pokoju Krzyśka, a ojciec Sebastiana zajmował salon, ale jak tylko wślizgnęła się do sypialni i usiadła na swoim łóżku, wszystkie lęki gdzieś zniknęły. W ramionach trzymała synka, a przed nią w rządku siedziały psy, przyglądając mu się z zainteresowaniem.
- Tylko nie zróbcie mu krzywdy - powiedziała z uśmiechem. - Jest bardzo delikatny.
Dolly jak na zawołanie wskoczyła na łóżko, by z bliska obejrzeć nowego lokatora. Przekrzywiła łepek i spojrzała na Joasię. 
- Minie trochę czasu, nim będziecie mogły się z nim bawić - zaznaczyła.
Sebastian wszedł rozpromieniony do sypialni i usiadł obok ukochanej, biorąc na kolana Laurę. Kuba otworzł oczka i zdawał się przyglądać otoczeniu.
- Lepiej, żeby dobrze się z nim zapoznały w naszej obecności - powiedział Seba, pozwalając suczce obwąchać synka.
- Nie skrzywdzą go - odparła Aśka pewnie.
Mężczyzna tylko uśmiechnął się pod nosem. Wyglądało na to, że psy faktycznie nie są pozytywnie nastawione do nowego członka rodziny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz