piątek, 10 grudnia 2010

154.

Od tego dnia nie pojawiła się na komendzie. Tygodnie mijały powoli, a oni wiedli spokojne życie, przynajmniej na pozór. Problemy z Krzysiem należały już do przeszłości, a odkąd kupili mu obiecanego legwana, zachowywał się naprawdę wzorowo. Ciąża Asi mijała bez żadnych sensacji i w końcu nadszedł początek dziewiątego miesiąca. Dziewczyna już od niemal czternastu tygodni siedziała w domu, męcząc się strasznie. Przed Sebastianem jednak udawała, że wszystko jest w porządku.
Jej chwilowe zauroczenie Patrykiem minęło, jak ręką odjął. Nie wracała do tego tematu podczas długich rozmów z Anią i sama także starała się o tym nie myśleć, jednak było to trudne. Stroniła od narzeczonego, unikała jego bliskości, nie pozwalała mu na żadne przejawy czułości. Każdy drobny pocałunek znosiła z miną cierpiętnicy, ale on zrzucał to na burzę hormonów. Tymczasem po prostu czuła do siebie obrzydzenie. Nie mogła sobie wybaczyć tego, co zrobiła. Potrafiła rozdrapywać to, leżąc godzinami wpatrzona w jeden punkt. Przestała interesować się zakupami dla dziecka, nowym domem, ślubem. W końcu zdała sobie sprawę, że jest z Sebastianem tylko ze względu na ciążę. Kochała go nadal, nawet bardziej niż jeszcze przed trzema miesiącami, ale poczucie winy ją wykańczało.
Któregoś deszczowego dnia na początku czerwca jak zwykle leżała w sypialni, wpatrując się bezmyślnie w przestrzeń. Kiedy Sebastian wszedł do pokoju i otulił ją kocem, nie wytrzymała. Usiadła.
- Zaczekaj – powiedziała nieswoim głosem.
- Nie śpisz? – zdziwił się. – Potrzebujesz czegoś, kotku?
- Nie, usiądź koło mnie.
Spełnił jej prośbę i chciał ją przytulić, ale odsunęła się. Widziała, że sprawia mu przykrość.
- Co się dzieje? – zapytał z troską.
- Ja... – zawahała się, czując, że łzy napływają jej do oczu. W półmroku zobaczyła, jak niepokój wyostrzył rysy jego twarzy. – Tak bardzo cię kocham – wyznała.
- A ja ciebie, słonko – odparł, głaszcząc ją delikatnie po policzku.
Przymknęła oczy, połykając pierwsze łzy.
- Zrobiłam coś strasznego – wyszeptała. – Zrozumiem, jeśli mnie znienawidzisz, jeśli nie będziesz chciał mieć ze mną nic wspólnego. Ale pamiętaj, że to dziecko zawsze będzie twoje, a ono nic nie zawiniło.
- Asiu, o czym ty mówisz?
Przez moment patrzyli sobie w oczy, ale w końcu Asia łamiącym się głosem wyznała narzeczonemu prawdę.
- Tamtego dnia... kiedy Ania przyprowadziła na komendę Patryka... Ja nie wiem, co się ze mną stało – szeptała, dławiąc się łzami.
- Nic nie rozumiem – przyznał zdezorientowany.
- Zdradziłam cię – jęknęła rozpaczliwie.
Zamarł. Przez pełną minutę milczał, wpatrując się w nią uważnie. Widziała, jak w jego oczach pojawia się niewyobrażalny ból.
- Spałaś z nim? – zapytał cicho.
- Nie! Boże, nigdy w życiu bym tego nie zrobiła!
- Więc co? Całowałaś się? – drążył z wyjątkowym spokojem, choć poczuł już pewną ulgę.
- Nie! – zaprzeczyła ponownie. – Nie mogłabym z nikim poza tobą!
- No ale powiedziałaś, że mnie zdradziłaś... – mruknął zdezorientowany.
- On mi się spodobał – wyjaśniła takim tonem, jakby przyznawała się do popełnienia brutalnego morderstwa.
Sebastian o mało się nie roześmiał. Poczuł niewysłowioną ulgę.
- Kochanie...
- Nie mów tak do mnie! – rozpłakała się.
Chciał ją przytulić, ale odepchnęła go gwałtownie.
- Nie kochasz mnie już? – zapytał, znowu czując rosnący niepokój.
- Kocham! – zapewniła, z trudem powstrzymując szloch. – Nad życie, przysięgam!
- Asiu, ja już naprawdę nic nie wiem...
- Zobaczyłam w nim mężczyznę, rozumiesz? – szepnęła, a po jej policzkach spłynęły kolejne strumienie łez. – Pierwszy raz odkąd jestem z tobą, obejrzałam się za innym facetem... Zupełnie straciłam głowę...
Mężczyzna przysunął się do niej i objął delikatnie. Zaprotestowała, znowu chciała go odepchnąć, ale tym razem nie odpuścił tak łatwo. Pocałował ją we włosy i przytulił do siebie.
- Pamiętasz, jaki napis widnieje na moim zegarku? – spytał po chwili.
- „Przyjaźń poznaje się po tym, że nic nie może jej zawieść, a prawdziwą miłość po tym, że nic nie może jej zniszczyć.” – zacytowała.
- No właśnie – powiedział spokojne.
- Jak możesz? – szepnęła z niedowierzaniem. – Jak możesz mnie dotykać? Po tym co ci zrobiłam! No powiedz, że mnie nienawidzisz, że się mną brzydzisz!
- Ale to nieprawda – odparł Seba. – To znaczy... – zawahał się i westchnął. – Jest mi przykro, w końcu każdy facet chciałby być tym jedynym... Ale Asiu, przecież my jesteśmy tylko ludźmi. Widzę, jak bardzo tego żałujesz i wiem, że nadal szczerze mnie kochasz. Nie chcę niszczyć tego, co jest między nami.
Rozpłakała się na dobre, choć tym razem dlatego, że po raz pierwszy od dwóch miesięcy poczuła olbrzymią ulgę.
- Ja cię tak strasznie przepraszam – wyszeptała, dławiąc się łzami. – Przysięgam, że już nigdy więcej... Nigdy! Wynagrodzę ci to wszystko, zobaczysz – obiecywała gorliwie.
- Już dobrze – zapewnił, głaszcząc ją delikatnie. – Powiedz mi... to dlatego odeszłaś tak szybko na urlop? I byłaś ostatnio taka nieswoja?
- Tak. Nie mogłam sobie z tym poradzić...
- No już nieważne – westchnął. – Nie wracajmy więcej do tego. Zapomnijmy, ok?
Spojrzała na niego oczami pełnymi łez i dostrzegła na jego twarzy nieśmiały uśmiech. Potem pochylił się nad nią powoli i pocałował czule. Natychmiast odpowiedziała mu tym samym. Nie pamiętał, by kiedykolwiek całowała go z takim zapamiętaniem.
Przez cały wieczór nie odklejała się od narzeczonego. Nie chciała opuścić go nawet na moment. Przepraszała jeszcze kilkanaście razy, zapewniając o swojej miłości.
- Sebuś – zaczęła nieśmiało, kiedy siedzieli przytuleni przed telewizorem, - możemy porozmawiać?
- Pewnie. Coś się stało? – zapytał, odwracając się do niej.
- Nie... Chciałabym tylko zapytać... o poród Anity.
- Anity? – zdziwił się mimowolnie. – Nie lepiej, żebyś porozmawiała z Anią?
- Rozmawiałam, ale to nie o to chodzi. Ja... byłeś wtedy przy niej?
- Oczywiście, czuwałem w szpitalu sześć godzin.
- Ale czy byłeś przy porodzie?
- Ach, nie, nie chciała – odparł.
- A ty chciałeś? – zapytała natychmiast, wykorzystując okazję.
- Wiesz, kotek, myślę, że taka decyzja powinna należeć do kobiety – powiedział ostrożnie.
- Ale... – zawahała się, a potem pokiwała głową i znowu oparła się o niego. – W porządku – powiedziała tonem kończącym rozmowę.
Przez chwilę milczeli. Minęło kilka długich minut nim do Sebastiana dotarło, do czego Joasia dążyła.
- Skarbie, a ty byś chciała, żebym przy tobie był? – zapytał nagle, po części z niedowierzaniem, po części z nadzieją.
- Jeśli tylko ty tego chcesz... – odparła ostrożnie.
- Ale... serio? Nie będę ci przeszkadzał? – drążył z coraz większym entuzjazmem.
- Pomożesz mi – powiedziała z przekonaniem. – Nie będę się tak bardzo bała. Tylko... nie musisz się deklarować od razu. Przemyśl to sobie.
- Żartujesz? To największy prezent, jaki mogłaś mi zrobić!
- A nie będę potem dla ciebie mniej atrakcyjna? – zapytała nieśmiało. – Nie obrzydzi cię widok krwi i śluzu, i...
- Ty to zawsze wymyślisz jakieś bzdury... – skwitował, obrzucając ją czułymi pocałunkami.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę! Kocham cię!
- Ja też cię kocham – odparł.
Kilka kolejnych minut siedzieli w ciszy, trzymając dłonie na brzuchu Joasi, bo dziecko zaczęło kopać.
- Ałć – jęknęła w końcu dziewczyna. – Jest coraz silniejsze.
- Po tatusiu – powiedział Seba z dumą. – Niedługo będziemy grać w piłkę.
Aśka oparła głowę na jego ramieniu i przymknęła oczy. Nie była w stanie wyrazić ulgi, jaką poczuła po szczerej rozmowie. Wiedziała, że Sebastian w głębi duszy na do niej żal. Obiecała sobie jednak solennie, że nie będzie żałował, że dał jej drugą szansę.
- Asiula, powiesz mi w końcu, w którym szpitalu będziesz rodzić?
Podniosła się do pionu, bo te słowa przywołały kolejną falę wątpliwości.
- Na Kołeckiej – mruknęła z niechęcią.
- Dlaczego akurat tam? – zapytał, przypominając sobie słowa przyjaciela na temat personelu. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami. – A może pogadam z Tomkiem, co? Jego kumpel ma prywatną klinikę.
- Nie ma potrzeby...
- Proszę, byłbym spokojniejszy.
- Już nie ma sensu kombinować... – zaczęła.
- A pamiętasz, jak zaszłaś w ciążę i mówiłaś, jak bardzo ważny jest wybór szpitala?
- Wiesz, chyba mam za dużo wymagań, żeby je wszystkie spełnić – mruknęła z uśmiechem.
- No to dawaj – zachęcił narzeczoną.
Westchnęła i przez chwilę milczała, zastanawiając się, czy warto podejmować temat. W końcu jednak odezwała się, bo Sebastian napełnił ją nadzieją.
- Bardzo bym chciała mieć dużą swobodę przy porodzie – wyznała. – To znaczy, żebym mogła chodzić czy siedzieć na piłce, pójść do łazienki, napić się wody, coś zjeść. Nie chcę nacinania krocza, chyba że to naprawdę będzie konieczne. Zresztą, w ogóle nie chcę żadnej ingerencji. Bardzo mi zależy, żeby urodzić naturalnie, bez znieczulenia i tak dalej.
- Ale jeśli to miałoby zmniejszyć ból... – zaczął Sebastian ostrożnie.
- Nie chcę – odparła stanowczo. – A poza tym... – zawahała się przez moment. – W wielu szpitalach dziecko po porodzie zabierają pielęgniarki, a matka leży w sali sama, nie może nawet wstać. Bardzo bym chciała, żeby maluszek został z nami. Ania mówiła, że to najlepszy moment na pierwsze karmienie. No i nie wyobrażam sobie leżenia przez kilka godzin bez możliwości wzięcia prysznica.
- A wiesz, jaka jest na to rada? – zapytał z uśmiechem. Spojrzała na niego pytająco. – Zadzwonić do Tomka i pojechać do tej kliniki.
- Wiesz, że za porody w prywatnej klinice sporo się płaci?
- Najważniejsze jest to, żebyście byli w dobrych rękach. Masz się czuć pewnie, bezpiecznie i komfortowo. O reszcie nie myśl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz