środa, 8 grudnia 2010

152.

- Boisz się, że będziesz płakać, krzyczeć albo zdarzy ci się jakaś wpadka?
- O żadnych wpadkach nie chcę nawet myśleć. No ale przyznam, że wolałabym też bez histerii...
- Posłuchaj, Asiu, uważnie. Poród jest dla kobiety bardzo wyczerpujący. Zwłaszcza u pierworódek, bo zwykle trwa długo. Te wszystkie opowieści, że myśląc o dziecku, nie zwraca się uwagi na żaden ból, są zwykłą bzdurą. Oczywiście każdy organizm jest inny i każda z nas inaczej reaguje, ale powiem ci ze swojego doświadczenia, a pamiętaj, że przed porodem wypytałam o szczegóły wszystkie znajome. Ból jest okropny i będziesz jęczeć, krzyczeć, płakać i robić różne inne dziwne rzeczy, a o połowie w międzyczasie zapomnisz. I uwierz mi, że gówno cię to będzie obchodziło. Wpadka może się zdarzyć, ale nawet nie zwrócisz na to uwagi. Mi się zdarzyła, ale wiem to tylko z opowieści Rafała, nawet tego nie zauważyłam. Podczas porodu będziesz myślała tylko o tym, żeby przestało cię boleć. Rafał mówił, że naubliżałam i jemu, i pielęgniarkom, i lekarzowi, ale nikt nic sobie z tego nie robił. Personel już nie takie rzeczy widział w swojej karierze.
- No to mnie pocieszyłaś – burknęła.
- Odpowiedź dopasowana do pytania – Ania uśmiechnęła się do przyjaciółki. – Ale prawda jest taka, że moment, kiedy pierwszy raz przytulisz swoje dziecko, wynagrodzi ci wszystko. W sekundę zapomnisz o bólu.
- Czytałam w Internecie, że miłość do dziecka nie przychodzi tak od razu. Że na początku czuje się tylko zmęczenie i niechęć, że mija wiele tygodni nim pokocha się maluszka.
- Przestań czytać te fora, bo nabijasz sobie głowę głupotami. Masz pytania, to wal do mnie.
- Więc to nieprawda?
- Ja pokochałam Patkę od pierwszej chwili. Owszem, byłam wykończona i ledwie ją trzymałam, ale nie chciałam się z nią rozstać nawet na minutę. Pewnie nie każdy tak ma, ale dla mnie przytulenie małej wynagrodziło wszystkie katusze.
- No a… - zawahała się. – Tak wracając do porodu rodzinnego…
- Chcesz, żeby Seba był przy tobie?
- Szczerze mówiąc nie biorę pod uwagę innej opcji, ale to nie zmienia faktu, ze mam całą masę lęków. Ja jakoś nie wyobrażam sobie, żeby na to wszystko patrzył. Mówisz, że tobie zdarzyła się wpadka… I co, Rafał tak po prostu ci o tym powiedział? Nie był jakiś… no nie wiem… zgorszony?
- Powiedział mi tylko dlatego, że sama go wypytywałam o szczegóły. Sam z siebie nie chciał o tym wspominać, pewnie żeby mnie nie zawstydzać. Wcale nie miał do mnie pretensji. On był tym porodem przerażony bardziej niż ja. Było mu wszystko jedno, co ja tam zrobię, byle bym nie musiała tak cierpieć.
- Co właściwie mąż robi podczas takiego porodu?
- Różnie. Jest przede wszystkim od tego, żeby cię wspierać. Trzyma za rękę, podaje wodę, robi masaż. Jeśli rodzisz bardziej aktywnie, pomaga ci chodzić czy ćwiczyć na piłce. Wszystko zależy od szpitala, no i od przebiegu porodu. Poza tym, masz takie poczucie intymności. Nie musisz rozmawiać z położną czy lekarzem. O wszystkich swoich lękach i odczuciach mówisz mężowi, jest jakby łącznikiem pomiędzy tobą i personelem.
- A jak to jest z nacinaniem krocza?
- Różnie. Przeważnie się nacina, bo tak jest bezpieczniej. Ale jeśli zrobi się to dobrze, zupełnie nic nie czujesz. Ja miałam nacięte i nawet nie zauważyłam. Dopiero po porodzie trochę dokucza, ale da się przeżyć.
- W czasie porodu mogę chodzić, prawda? Ale tak na przykład pójść do łazienki?
- Oj, Asia, ty masz jakąś obsesję. O tym musisz porozmawiać z położną. Wybierz sobie taki szpital, który będzie spełniał twoje oczekiwania. W większości przypadków możesz iść do toalety, ale na pewno nie sama – i tutaj także przyda ci się Sebastian. Może być jednak tak, że przy silnych skurczach i tak nie dasz rady się załatwić, a potem poleci mimowolnie już podczas partych. Na to naprawdę nie ma reguły. Ogólnie teraz wszystko zmierza ku porodom aktywnym, więc możesz chodzić, kucać, siedzieć na piłce i robić wszystko, co tylko zmniejsza ci ból i przyspiesza rozwarcie szyjki. Możesz także jeść, jeśli jesteś głodna, a poród trwa długo. Ja próbowałam, choć bardziej ze stresu, no ale kiepsko się skończyło. Ogólnie nie polecam.
- A jak to jest po porodzie? Kiedy mogę wstać, wziąć prysznic?
- Wszystko zależy od ciebie. Ja byłam tak wymęczona, że prysznic wzięłam dopiero następnego dnia. To znaczy umyła mnie oczywiście położna, ale o pójściu do łazienki nie miałam ochoty nawet myśleć. Po porodzie przez dwie godziny jesteś z dzieckiem, pierwsze karmienie i te sprawy. Potem zabierają je do mycia, ważenia i tak dalej, a ty wtedy możesz iść pod prysznic, oczywiście, jeśli czujesz się na siłach. Najlepiej mieć towarzystwo, bo możesz zasłabnąć, także wycieczki w pojedynkę nie są raczej rozsądne.
- No ale właśnie… karmienie.
- No cóż… - Ania ponownie się uśmiechnęła. – Jak już się nauczycie, będzie to bardzo przyjemna czynność. Niestety na początku to po prostu boli. Pogryzione brodawki i tego typu atrakcje… Ale pocieszę cię, że ja już drugie karmienie miałam bezproblemowe.
- Kurczę – mruknęła Aśka, - im bliżej porodu, tym bardziej się boję.
- Strach ma wielkie oczy. Rozmawiałaś już z Sebastianem?
- No właśnie nie. Wiesz, jaki on jest… Dałby się posiekać, żeby mi ułatwić sprawę, a ja nie chcę, żeby robił to na siłę. Jeśli mamy zdecydować się na poród rodzinny to tylko i wyłącznie za obopólną aprobatą. Za bardzo nie wiem, jak podejść do tematu.
- Porozmawiaj z nim. Na pewno wyczujesz, jak będzie miał jakieś obiekcje. Chodź szczerze mówiąc, nie sądzę, żeby miał. Założę się, że bardzo go ucieszy taka propozycja.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że rodziłaś pierwsza…
- Nie martw się, jeszcze trochę a ty też będziesz miała to za sobą.
Nagle do kuchni weszła Kaśka, głośno zatrzaskując za sobą drzwi. Wyglądała na wściekłą, co zdarzało się jej bardzo rzadko. Dziewczyny wymieniły się znaczącymi spojrzeniami.
- Sorry, że wam przeszkadzam – burknęła, - ale nie wytrzymam w biurze ani chwili dłużej.
- Co się stało? – zapytała ostrożnie Aśka.
- Ta cała Julita... Cholera!
- Kaśka? Wszystko gra?
- Kto ją w ogóle przyjął do policji?!
- Dobra, siadaj – powiedziała Anka stanowczo, popychając przyjaciółkę na krzesło. – Gadaj, tylko składnie i na temat.
- No same powiedzcie, czy to jest normalne?
- Co? – zapytały jednocześnie.
- Gapi się na Bartka jak wół na malowane wrota! – wybuchnęła.
Anka stłumiła chichot, ale Aśka spojrzała na nią z powagą.
- Podwala się do niego? – zapytała, mrużąc oczy.
- Niby nie... – przyznała dziewczyna niechętnie.
- Kaśka, a może tak zamiast dramatyzować, po prostu się z nim umówisz? – zaproponowała Ania z pobłażliwym uśmiechem.
- Przecież to zupełnie nie o to chodzi! – zaprotestowała natychmiast, czerwieniąc się. – Ja tylko uważam, że ona się dla niego nie nadaje.
- Komu ty chcesz wcisnąć te bajeczki?
Dziewczyna jęknęła zrezygnowana, ukrywając twarz w dłoniach. Aśka poklepała ją po plecach, zerkając znacząco na Anię. Drzwi kuchni otworzyły się nagle i pojawił się w nich Bartek. Kaśka zerwała się natychmiast i stanęła w oknie tyłem do mężczyzny.
- Eee... – zaczął niepewnie. – Kaśka? Mamy... no... sporo roboty...
- Poproś o pomoc Julitę – warknęła.
Mężczyzna spojrzał na nią zdezorientowany, a po chwili przeniósł wzrok na siedzące przy stole dziewczyny. Jednocześnie wzruszyły ramionami. Bartek popatrzył raz jeszcze na Kaśkę i wyszedł.
- Wiesz, że mężczyźni nie łapią subtelnych aluzji, prawda? – zagaiła Aśka. – Z nimi trzeba jasno i wyraźnie.
- A ty odkąd taka mądra? – zachichotała Ania.
- Dość błędów popełniłam zwodząc Sebastiana, nie? Wystarczy na jedno życie.
- Nic nie rozumiecie – powiedziała Kaśka, kręcąc głową.
- Rozumiemy, Kasiu, bardzo dobrze rozumiemy – odparła Asia spokojnie. – To ty nie rozumiesz, że Bartek jest tylko facetem i nie wie, co oznaczają wysyłane przez ciebie sygnały.
- Wszystkie twoje fochy, takie jak te prezentowane przed chwilą, zrzuci na zespół napięcia przedmiesiączkowego – dodała Ania, nadal kiepsko kryjąc rozbawienie.
- Niech ta wredna jędza trzyma łapy z dala od niego a wszystko będzie dobrze – warknęła dziewczyna.
Obrzuciła przyjaciółki groźnym spojrzeniem i wyszła. W kuchni na dłuższą chwilę zapanowała cisza, którą w końcu przerwała Asia.
- A co ty o niej myślisz? – zapytała na pozór obojętnym tonem.
- O Julicie? Ot, normalna dziewczyna. Słabo się znamy, ale nic do niej nie mam.
- A ja tam zgadzam się z Kaśką – mruknęła ponuro. – Stanowczo za dużo lampi się na cudzych facetów.
- Ostatecznie Bartek jest wolny. To nie jej wina, że Kaśka nie chce wykonać żadnego ruchu – zauważyła Ania.
- Tylko że mi wcale nie chodzi o Bartka...
- Aśka, zlituj się! Nie szukaj dziury w całym.
- Nie widziałaś, jak patrzy na Sebastiana?
- Tak samo jak na mnie i na ciebie. Wyluzuj.
- Jak mam wyluzować?!
- Wiesz, co Seba mówił Rafałowi? – zapytała, uśmiechając się chytrze. Wiedziała, że Aśka zawsze jest łasa na takie informacje.
- Co?
- Że zrobiłaś mu ostatnio scenę zazdrości, która była bardzo irytująca.
Dziewczyna zaczerwieniła się, ale trudno było orzec czy ze wstydu, czy ze złości.
- Nie zrobiłam mu żadnej sceny – warknęła.
- A tamta kelnerka to co? – odparła Ania niewinnym tonem.
Aśka zmroziła ją wzrokiem, ale długo nie odpowiadała.
- Nie powinien wywlekać naszych spraw – rzekła w końcu, nie znajdując żadnych argumentów.
- Rafał jest jego przyjacielem, nie zapominaj o tym – powiedziała dziewczyna, poważniejąc. – Ty też opowiadasz mi o niektórych szczegółach z waszego życia, również tego intymnego.
- To co innego – odparła z uporem.
- Wiesz, Asiu, czasem naprawdę powinnaś przymknąć oko na pewne rzeczy. Możesz zaprzeczać ile chcesz, ale ja sama widzę, że jesteś o Sebastiana piekielnie zazdrosna. Nie mówię, że to źle, ale w nadmiarze to uczucie bywa bardzo destrukcyjne. Przemyśl to sobie.
- Wracam do pracy – mruknęła i wyszła pospiesznie z kuchni, zostawiając przyjaciółkę samą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz