niedziela, 26 grudnia 2010

164.

W domu wszystko zostało podporządkowane najmłodszemu lokatorowi. Joasia nie chciała go opuścić ani na chwilę. Najpierw trzymała go na rękach, ale w końcu zmęczona włożyła go do kołyski. Stała jednak cały czas obok, bujając ją delikatnie. Czuła irracjonalny lęk. Bała się, że jeśli zostawi go choć na chwilę, coś mu się stanie. Dopiero wczesnym popołudniem, Sebastian zauważył, co się dzieje.
- Kotku, powinnaś coś zjeść - powiedział cicho, podchodząc do niej.
- Później, nie jestem głodna.
Skrzyżowała nogi, zaciskając nerwowo uda, bo od rana nie zdążyła jeszcze zawitać w toalecie. Nie miala jednak najmniejszego zamiaru ruszyć się z sypialni, nie bez synka. Sebastian natychmiast to dostrzegł.
- Idź do łazienki - szepnął, - ja z nim zostanę.
Położył dłoń na brzegu kołyski, ale Aśka nawet nie drgnęła. Wpatrywała się w chłopca intensywnie, ale on spał mocno. Zerknęła na ukochanego wyraźnie rozdarta.
- Idź, kotek - zachęcił ją.
Kiedy nie wracała po dwudziestu minutach, Sebastian zaczął się niepokoić. Podszedł pod drzwi łazienki, zaglądając po drodze do salonu. Jego ojciec grał z Darią i Krzysiem w karty.
- Asiu, wszystko w porządku? - zapytał.
- Tak - odparła lekko drżącym głosem.
- Mogę wejść?
Nie odpowiedziała od razu, próbując doprowadzić łazienkę do porządku. W końcu usiadła zrezygnowana na wannie i pozwoliła mu wejść.
- Boże, co się stało? - wystraszył się na jej widok.
Ubrania dziewczyny i częściowo łazienka zbroczone były krwią, ale Aśka nie wyglądała, jakby coś jej dolegało.
- Uroki połogu - mruknęła. - Przepraszam, zaraz to posprzątam.
- Jejku, już myślałem... Zresztą, nieważne. Nie przejmuj się, przebierz się, a ja tu pozmywam.
Aśka oczywiście chciała postawić na swoim, ale okazało się, że nie wróciła jeszcze do pełni sił, więc w końcu ustąpiła narzeczonemu. Kilka minut później zastał ją nad kołyską.
- Wiesz... boli mnie krocze - wyznała na jego widok. - Zresztą, brzuch też...
- Może jednak powinnaś zostać dłużej w szpitalu?
- Nie, Ania mówiła, że to normalne. Ale niezbyt mnie to pociesza...
- Połóż się, a ja ci przyniosę obiad, dobrze?
Pokiwała głową, ale kiedy wrócił z talerzem nadal stała obok kołyski.
- Asiu... - zaczął, z uśmiechem kręcąc głową.
- Jakoś nie mogę się z nim rozstać - westchnęła.
Chłopiec jak na zawołanie zaczął płakać. Wyjęła go natychmiast, tuląc do siebie.
- Ja go przewinę - powiedział, stawiając na szafce talerz z obiadem.
Bardzo niechętnie oddała mu dziecko, ale kiedy jadła, wciąż obserwowała jego poczynania. Sebastian czuł na sobie jej wzrok, jednak starał się to ignorować. Zmienił synowi pieluszkę i wziął go na ręce, przemawiając do niego z przejęciem. W końcu Aśka nie wytrzymała i podeszła do nich. W pierwszym odruchu kierowana nieposkromioną zazdrością, chciała mu zabrać dziecko, ale szybko się opamiętała. Uśmiechnęła się nieco zakłopotana, pocałowała Sebastiana w policzek, żeby usprawiedliwić wstanie z fotela i położyła się na łóżku. 
- Chyba jest głodny - powiedział, podchodząc do niej.
Aśka bez słowa rozpięła bluzkę i stanik i wzięła na ręce dziecko. Przystawiła je ostrożnie do piersi i spojrzała na Sebastiana. Uśmiech szybko zamienił się w grymas bólu. Piersi wciąż były bardzo nabrzmiałe i bolesne. W takich okolicznościach karmienie nie mogło sprawiać przyjemności.
Kubuś zasnął, nie wypuszczając z buzi sutka Joasi. Dziewczyna spróbowała się uwolnić, ale chłopiec natychmiast się obudził i zaczął kwilić. 
- Spróbuj go uspokoić - poprosiła zmęczonym głosem. - Pójdę odciągnąć pokarm, bo nie wytrzymam już dłużej.
Podała mu dziecko i wymknęła się do łazienki. Kiedy wróciła, maluszek już spał w kołysce. Podeszła do Sebastiana i wtuliła się w niego mocno. Od kilku godzin czuła dziwny, niewyjaśniony lęk. Nawet dobrze znane ramiona mężczyzny nie mogły go ukoić.
- Jesteś jakaś... niespokojna - powiedział, głaszcząc ją delikatnie po włosach.
- Czuję się, jakby... - zawahała się, szukając odpowiednich słów - jakby czekało na mnie coś złego.
Spojrzał jej w oczy zaniepokojony.
- Nic się nie stanie - mruknął, całując delikatnie jej szyję. - Już zawsze będziemy szczęśliwi.
- Kochasz mnie? - zapytała nagle.
- Najbardziej na świecie - odparł z uśmiechem.
Kolejne dni mijały powoli. Nie obyło się bez trudności, które wiązały się głównie z wciąż nie najlepszym samopoczuciem Joasi. Kubuś okazał się dzieckiem niezwykle absorbującym. Budził komisarzy nawet kilkanaście razy w ciągu nocy, wciąż domagając się przystawiania do piersi. Całokształt pogarszał fakt, że w mieszkaniu było dość tłoczno, nawet kiedy trzy dni później wyjechał ojciec Sebastiana.
Ostatniej nocy lipca Kuba znowu obudził rodziców donośnym płaczem. Seba wstał niemal machinalnie, wyjął go z kołyski i wrócił z nim do łóżka. Joasia, nie otwierając oczu, rozpięła koszulę i przystawiła synka do piersi. Chwilę później zasnęli we trójkę.
Jednak nie dane im było odpocząć, bo raptem po kilkunastu minutach usłyszeli pukanie do drzwi. Usiedli jak na komendę, a Asia przytuliła do siebie dziecko, które wykrzywiło usteczka i już zamierzało się rozpłakać. Pukanie powtórzyło się, tym razem bardziej naglące.
- Sprawdzę kto to - mruknął Seba i chciał wstać, ale dziewczyna go przytrzymała.
- Nie - powiedziała stanowczo. - Nie idź, proszę.
- Zaraz wrócę - odparł z uśmiechem.
- Nie idź - powtórzyła niemal błagalnie. - Kto normalny przychodzi o tej porze?
Seba spojrzał na zagarek. Faktycznie dochodziła już druga.
- Nie przesadzaj - mruknął.
Pocałował ją w czubek głowy i wyszedł z sypialni. W przedpokoju wpadł na Darię i Krzysia, których także zaalarmował niespodziewany gość. 
- Wracajcie do łóżek - mruknął, podchodząc do drzwi.
Spojrzał przez wizjer, ale na klatce panowała ciemność. 
- Kto tam? - zawołał.
Nikt mu nie odpowiedział, więc wzruszył ramionami i odwrócił się z zamiarem powrotu do łóżka. Niemal zderzył się z dziećmi, które stały tuż za nim. Uniósł brwi, a Daria i Krzysiek natychmiast rozeszli się po pokojach. Sam wrócił do narzeczonej. Wślizgnął się do łóżka, a dziewczyna natychmiast wtuliła się w niego, przyciskając do piersi synka, któremu najwyraźniej udzieliło się jej zdenerwowanie.
- Kotek, co się z tobą dzieje? - zapytał, głaszcząc ją delikatnie.
- Nic - szepnęła.
Następnego dnia już nie wspominali o nocnym zajściu, chociaż siedziało w Aśce głęboko. Od rana przygotowywali się na pierwszy wspólny spacer, który zaplanowali dokładnie na dzień, w którym chłopiec skończy cztery tygodnie. Był bardzo ciepły dzień, a mimo tego Joasia ubrała go niemal jak na mrozy. Sebastian przyglądał się temu bez słowa, dopiero kiedy uznała, że są gotowi, postanowił się wtrącić.
- Nie sądzisz, że trochę przesadzasz? - zapytał ostrożnie. - Zgrzeje się.
- Nie chcę żeby zmarzł...
Mężczyzna uśmiechnął się i zdjął z malca sweterek. Dla świętego spokoju włożył go do wózka. Spacer nie trwał długo. Już pół godziny później znowu znaleźli się w domu, bardzo zadowoleni i podekscytowani. 
Wieczorem Joasia śpiewała synkowi kołysankę. Sebastian w tym czasie grał z Krzysiem w piłkarzyki, a Daria siedziała na kanapie, czytając książkę.
- "Pamiętnik narkomanki"? - zagaiła Aśka, siadając obok niej.
- Yhy.
- I gol! - zawołał Sebastian, klaszcząc w dłonie.
Daria spojrzała na wujka, unosząc brwi, a potem westchnęła i odłożyła książkę.
- W przyszłym tygodniu wracam do domu - powiedziała, patrząc na Aśkę.
- Nie chcesz zostać do końca wakacji?
Nastolatka zamyśliła się, rozmyślając nad odpowiedzią. Policjantka nie dała sie zwieść.
- Chodźmy do kuchni, pomożesz mi zrobić kolację - powiedziała. - Więc co się dzieje? - zapytała, kiedy już znalazły się poza zasięgiem słuchu pozostałych lokatorów.
- Nic, czemu? - zdziwiła się teatralnie Daria.
- Bajerować to my, ale nie nas - mruknęła Aśka.
- Oj... Poznałam takiego jednego chłopaka...
- Tutaj?
- Tak.
- No i co z tym chłopakiem? - dopytywała policjantka.
Daria wzruszyła ramionami, krojąc pomidory. Odpowiedziała dopiero po dłuższej chwili.
- Dobrze mi zrobi, jak się z nim rozstanę.
- Czyli jesteście parą?
- Nie, nie w tym sensie. Po prostu... Aśka, ile miałaś lat, jak pierwszy raz poszłaś z kimś do łóżka? - zapytała, odwracając się do kobiety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz