sobota, 11 grudnia 2010

155.

Obdarzył dziewczynę czułym pocałunkiem, a potem zaprowadził do sypialni i dopilnował, by położyła się wygodnie. Sam nie spał całą noc. Rozmyślał o Patryku. Nie mógł uwierzyć, że nic nie zauważył, że się nie domyślił. Trudno było mu pogodzić się z myślą, że Joasia zainteresowała się kimś innym. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że trudno ją o to oskarżać, w końcu nie zrobiła tego celowo. Zresztą, właściwie nie zrobiła niczego.
Przekręcił się na drugi bok i spojrzał na zegarek. Dochodziła czwarta. Wstał ostrożnie, otulił Aśkę kołdrą i poszedł do kuchni. Nie zapalając światła, usiadł przy stole i wpatrzył się w okno. Nadal padało, nawet mocniej niż poprzedniego wieczoru. Po chwili namysłu stwierdził, że jego nastrój także niewiele się zmienił. Poprzedniego dnia zamartwiał się coraz bardziej męczącym milczeniem narzeczonej, potem wydawało mu się, że napięcie opadło i wszystko wróci do normy. Niestety teraz nie był już tego taki pewien. Nie miał jednak najmniejszego zamiaru rozmawiać o tym z Asią. Wiedział, jak przeżyła całą sytuację, wiedział, że było jej bardzo przykro i zależało mu na tym, by jak najszybciej zapomniała.
- Dlaczego nie śpisz? – usłyszał cichy głos za plecami.
Odwrócił się i ujrzał Aśkę. Uśmiechnął się mimowolnie. Nagle gdzieś rozpłynęły się wątpliwości, żale. Na widok jej wielkich, szarych oczu, w których teraz widniał niepokój, poczuł rozrzewnienie. Prawą dłoń trzymała opiekuńczym gestem na dużym brzuszku. Przykrył ją swoją i głaskał przez moment zamyślony. W końcu spojrzał dziewczynie w oczy i uśmiechnął się.
- Myślałem – odparł.
- O tym, co ci zrobiłam, prawda? – zapytała z napięciem.
Widział, jak lewą ręką opiera się o blat stołu i przenosi ciężar ciała na drugą nogę. Ostatnio nawet kilka minut na stojąco sprawiało jej problem. Objął ją delikatnie i posadził sobie na kolanach. Chciała wstać, ale przytrzymał ją mocno.
- Jestem za ciężka – zaprotestowała.
- Nigdy nie będziesz dla mnie za ciężka – powiedział, przytulając się do niej.
- Sebastian... – zaczęła zrezygnowanym tonem, - ja zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał... – zawahała się, szukając odpowiednich słów.
- Wiesz, Asiu – westchnął, - całe życie śniłem o tym wszystkim, co teraz mam. O tobie, maleństwie i cudownym, wspólnym życiu. Nigdy nie przypuszczałem, że te marzenia mogą się spełnić. I uwierz mi, że nie ma takiej rzeczy, której nie mógłbym ci wybaczyć.
- Nie masz pojęcia, jak strasznie tego żałuję...
- Wiem, kotku. Chodźmy już spać, musisz dużo odpoczywać.
Obserwował ją uważnie, kiedy szła do sypialni. Widać było, że każdy krok sprawia jej dyskomfort. Usiadła na łóżku i zaczęła z grymasem na twarzy prostować plecy.
- Może zrobię ci masaż? – zaproponował z troską.
Pokiwała głową i z ulgą przyjęła dotyk mężczyzny.
- Nie wiem, jak wytrzymam jeszcze miesiąc – westchnęła, kiedy pierwsze napięcie odeszło.
- Wytrzymasz – odparł spokojnie. – A już niedługo ujrzymy nasze maleństwo.
Tym sposobem ledwie Sebastian zdążył zasnąć, zadzwonił budzik. Wyłączył go półprzytomny i chciał wyślizgnąć z łóżka tak, by nie obudzić Asi. Okazało się to jednak niemożliwe, bo dziewczyna miała już otwarte oczy.
- Witaj, słonko – powiedział, całując ją delikatnie. – Poleż sobie jeszcze, ja zaraz przyniosę ci śniadanko.
- I tak muszę iść do toalety – odparła, podnosząc się powoli. – Wiesz – dodała po chwili, - chyba zbliża się poród – oznajmiła z namysłem.
- Co?! Masz skurcze?! – zawołał Seba z przerażeniem.
- Nie, nie, nie o to chodzi – powiedziała szybko. – Chciałam tylko powiedzieć, że na trzy, cztery tygodnie przed porodem pojawiają się pewne objawy.
- Na przykład?
- Na przykład znowu częściej się siusia, bo główka dziecka odwraca się do dna miednicy. Poza tym obniża się brzuch, a ja już to czuję, mogę swobodniej oddychać.
- Czyli to już niedługo... – Sebastian zamyślił się, gładząc ją delikatnie po brzuszku.
- Przepraszam – powiedziała po chwili, - ale ja naprawdę muszę siku.
- Jasne – uśmiechnął się i pozwolił jej wstać.
Nim dotarła do kuchni, już czekały na nią gofry z owocami i bitą śmietaną. Uśmiechnęła się.
- Czytasz mi w myślach – mruknęła, sięgając po jednego. Ugryzła ciepłego gofra, ale po chwili odłożyła go na talerz i utkwiła w nim wrogie spojrzenie, jakby był odpowiedzialny za całe zło świata.
- Nie smakuje ci? – zdziwił się. – Może zrobię ci tosty? Albo jajecznicę?
- Nie, nie, jest pyszny – zapewniła. – Tylko... Sebastian, nie przeszkadza ci, że jestem taka gruba, prawda?
- No coś ty! Przecież to nasz skarbek – odparł, głaszcząc ją po brzuchu.
- A wiesz, że ja tak od razu nie odzyskam figury? To znaczy wiesz... pewnie minie kilka miesięcy, nim znowu będę wyglądać tak jak przed ciążą. Oczywiście od razu się za siebie wezmę, przejdę na dietę, będę ćwiczyć, ale...
- Daj spokój, kotek – przerwał jej z uśmiechem. – Po ciąży masz przede wszystkim odpocząć, a nie się umartwiać.
- Nie będzie ci to przeszkadzać?
- Asiu, przestań się zadręczać takimi głupotami. Jesteś idealna i zawsze taka będziesz, rozumiesz? Nic nie musisz w sobie poprawiać.
Uśmiechnęła się i sięgnęła po zaczętego gofra. Sebastian nalał jej soku i usiadł obok. Sam był zaskoczony, że potrafił odsunąć na bok wszystkie swoje żale i żyć tak jak wcześniej.
Na komendzie tego dnia było wyjątkowo dużo roboty. Sebastian chciał za wszelką cenę uporać się ze wszystkim jak najszybciej, żeby pojechać z Asią do kliniki, ale jak na złość dostał sprawę.
- Pojadę z tobą – zaofiarowała się Anka. – Będzie szybciej.
- Dzięki – mruknął.
Było już po czternastej, a wyjazd do zabójstwa musiał potrwać kilka godzin i Seba dobrze o tym wiedział. Rozmowa ze świadkami, powiadomienie rodziny, już nie wspominając o rozpoznaniu na miejscu zbrodni.
- Jesteś zadowolona ze szpitala, w którym rodziłaś? – zagadnął Seba w samochodzie.
- No wiesz... wszystko ma swoje plusy i minusy, ale nie narzekałam.
- Dlaczego Aśka nie chciała w tym samym?
- Jej bardzo zależy na braku jakiejkolwiek ingerencji – odparła Ania zamyślona, - a na Mickiewicza normą jest nacinanie krocza albo znieczulenie.
- Dlaczego tak się upiera? Przecież to mogłoby jej pomóc...
- Widzisz – uśmiechnęła się dziewczyna, - Aśka jest... Zresztą, co ja ci będę tłumaczyć. Wiesz, jaka jest uparta. Ubzdurała sobie, że jeśli nie poradzi sobie sama przy porodzie, to znaczy, że nie jest w pełni kobietą. - Sebastian spojrzał na Anię z mieszaniną zaskoczenia i oburzenia. – No nie patrz tak na mnie – mruknęła, wzruszając ramionami, - przecież to nie mój pomysł. Próbowałam jej to wybić z głowy, ale jak grochem o ścianę.
- Nawet nie będę tego komentować – stwierdził. – Powiedz mi lepiej, dlaczego wybrała tą nieszczęsną Kołecką?
- Właściwie to nie wiem – przyznała, - ale chyba dla świętego spokoju. To znaczy... – zawahała się, zerkając na niego uważnie. – No nie chciała cię w to absorbować, wiesz, ostatnio była trochę podenerwowana i w ogóle...
- Nie wysilaj się, wiem o wszystkim – powiedział Seba spokojnie.
- Jak to? – zdziwiła się Ania, odwracając przodem do przyjaciela.
- Normalnie. Powiedziała mi wczoraj o tym całym Patryku.
- Ale... – dziewczyna zawiesiła głos, szukając odpowiednich słów. – Ona z nim nigdy nic – zapewniła, - ona cię bardzo kocha...
- Spokojnie – przerwał jej Sebastian z uśmiechem, - nie pokłóciliśmy się. Nie powiem, że to po mnie spłynęło, ale nie mam do niej pretensji.
- Ona naprawdę bardzo to przeżyła...
- Wiem, Aniu. Przepraszała mnie wczoraj ze sto razy. Zresztą, nieważne. Słuchaj, powiedz mi jeszcze taką rzecz... Jesteś zadowolona, że Rafał był przy tobie, kiedy rodziłaś?
- Nawet bardzo – odparła bez wahania. – A co, Aśka wreszcie cię poprosiła?
- Można tak to ująć. Tylko wiesz... mam trochę wątpliwości. To znaczy oczywiście bardzo tego chcę, ale boję się, że będę tam zawadzał. Nie chcę, żeby przeze mnie czuła się skrępowana czy coś. Może lepiej by było, żebyś to ty z nią poszła? – zasugerował, patrząc na Anię nieśmiało.
- Ona potrzebuje twojego wsparcia – powiedziała dziewczyna stanowczo. – Ale mogę dać ci radę – dodała z uśmiechem. – Poczytaj sobie w Internecie o porodzie. Im więcej będziesz wiedział, tym mniej cię zdziwi. A Aśka doskonale wszystko wyczuje i jeśli ty będziesz czymś zgorszony, ona z pewnością nie będzie czuła się komfortowo.
- Zgorszony? – zdziwił się.
- No wiesz, kobiety przy porodzie robią różne rzeczy – odparła, chichocząc. – Niekoniecznie świadomie i niekoniecznie to potem pamiętają.
- Na przykład?
- Na przykład wiesz, że poród jest dla kobiety bardzo bolesny? Nie przeraź się, jak będzie płakać czy krzyczeć, to norma. Poza tym, jeśli położna nie zrobi lewatywy albo nawet i zrobi, mogą zdarzyć się różne rzeczy. No a widok krwi, zwłaszcza w tak intymnych okolicznościach, też na niektórych mocno działa.
- Widziałem Aśkę już w tak różnych sytuacjach, że nie sądzę, by miało mnie cokolwiek zgorszyć. Zresztą, pamiętaj, że byłem pierwszą osobą, która znalazła ją po gwałcie. Jeśli po tym widoku jakoś się otrząsnąłem, to nie sądzę, żeby widok krwi przy porodzie był dla mnie traumą.
- Też masz rację – przyznała. – Zresztą, kurczę, pogadaj sobie z Rafałem. Mam nadzieję, że spakowaliście już torbę do szpitala?
- Przecież mamy jeszcze miesiąc – odparł Seba, wzruszając ramionami.
Anka wywróciła oczami i spojrzała na policjanta z politowaniem.
- Na kiedy Aśka ma wyznaczoną datę porodu? – zapytała spokojnie.
- Szóstego lipca.
- A na którą godzinę? – drążyła, nie dając mu odczuć ironii. Odwrócił się zaskoczony. – Naprawdę jesteś taki głupi czy tylko udajesz? – dodała niewinnym tonem.
- O co ci chodzi? – zdziwił się.
- Sebastian, czy ty myślisz, że poród zawsze odbywa się dokładnie w wyznaczonym terminie?
- No... w sumie...
- Widzę, że tak – skwitowała. – Więc cię uświadomię: narodzin dziecka możesz spodziewać się każdego dnia i lepiej, żebyś się zawczasu na to przygotował. Po pierwsze spakuj torbę do szpitala.
- Torbę? – mruknął odrobinę zdezorientowany.
- Dobra, słuchaj uważnie – westchnęła. – Spakuj wszystko, co zwykle jest potrzebne w szpitalu.
- Kosmetyki, ręcznik, szlafrok, piżama, bielizna, kapcie, zgadza się?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz