niedziela, 5 grudnia 2010

149.

Dopiero w samochodzie komisarze spojrzeli na siebie. Sebastian pochylił się i pocałował namiętnie narzeczoną.
- Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie – szepnął. – Dziękuję.
- To ja dziękuję – odparła.
Uśmiechnęli się do siebie i ruszyli w kierunku domu. Dopiero po kilku minutach Aśka przypomniała sobie, że nie będą sami.
- Może skoczymy jeszcze do sklepu? – zagaiła.
- Czemu nie... A co ci trzeba?
Zawahała się. Natychmiast zdała sobie sprawę, że zakupy były marną wymówką. Sebastian dobrze wiedział, że nie znosi łażenia po sklepach.
- No... Dollka zjadła swoje posłanko, trzeba jej kupić nowe – odparła w końcu.
Zerknęła na ukochanego. Wyglądało na to, że takie wyjaśnienie mu wystarczyło. Odetchnęła spokojniej, obiecując sobie, że maksymalnie przeciągnie te zakupy.
Pojechali do centrum handlowego. Przy okazji postanowili zrobić zakupy spożywcze. Aśka długo marudziła, nie mogła się na nic zdecydować, wracała po kilka razy do tego samego działu. Sebastiana trochę to irytowało, ale świetnie ukrywał zniecierpliwienie. Jednak dopiero w sklepie zoologicznym dziewczyna dała popis kapryszenia. Zdenerwowała się, kiedy Seba bez słowa obserwował, jak przerzuca posłanka dla psów, wymagając od niego entuzjazmu. W końcu zakupili mnóstwo zbędnych rzeczy, które Aśka uznała za konieczne i skierowali się do samochodu. Po drodze zauważyli duży sklep z akcesoriami dla dzieci. Oczywiście zdawali sobie sprawę, że na takie zakupy mają jeszcze mnóstwo czasu, ale po krótkiej wymianie spojrzeń zadecydowali o przedłużeniu wyprawy do centrum. Sebastian zaniósł rzeczy do samochodu i wrócił do Asi, która oglądała śpioszki.
- Są cudne – szepnęła ze łzami w oczach.
- Te musimy koniecznie kupić – stwierdził Seba, biorąc do ręki żółte śpioszki z motywem żyrafy.
- Chyba będą trochę za duże – roześmiała się Aśka.
- Nie szkodzi, szybko urośnie.
Pocałował czule narzeczoną, jednocześnie wrzucając wybrane śpioszki do koszyka. Po chwili dołączyły do nich następne: niebieskie z Kubusiem Puchatkiem oraz jasnofioletowe z misiem. Im dalej zagłębiali się w sklepowe regały, tym szybciej opuszczał ich rozsądek. Śmiali się, pokazując sobie różne przedmioty i co chwilę wrzucając coś do koszyka. Znalazły się tam między innymi: czerwona czapeczka wiązana pod szyjką, bawełniane skarpetki w niebiesko-żółte prążki, śliczna, kolorowa gąsienica do zawieszenia w wózku, gryzak w kształcie ślimaka oraz mięciutka owieczka w kolorze ecru, która rozmiarami z pewnością przewyższała nie tylko noworodka, ale także kilkumiesięcznego niemowlaka.
- Kotku, zobacz jaki śliczny kombinezon – powiedział Seba, przyglądając się zimowym komplecikom.
- Sebuś, ale jak maleństwo się urodzi, będzie środek lata – odparła łagodnie.
- Też racja... Co ja zrobię, że chciałbym, żeby już był na świecie?
- Ja też.
Pocałowała ukochanego namiętnie, zupełnie zapominając, że są w sklepie narażeni na wścibskie spojrzenia ludzi. Zwykle unikała jakichkolwiek czułości w miejscach publicznych.
- Może obejrzymy jeszcze kołyski? – zagaiła po chwili z ekscytacją w oczach.
Natychmiast na to przystał, więc skierowali się na drugi koniec sklepu. Tam dopiero mieli zabawę, choć z początku wcale nie zamierzali niczego kupować. Pokusa okazała się jednak silniejsza i wyszli ze sklepu ze śliczną kołyską z jasnego drewna. Do kompletu dokupili także niewielki baldachim i pościel, wszystko w kolorze fioletowym, żeby pasowało zarówno dla chłopca, jak i dla dziewczynki.
- Zgłodniałam trochę – rzuciła Asia niby od niechcenia.
- To co? Zjemy coś tutaj? – zaproponował natychmiast Seba.
- Mam ochotę na kebaba...
- Proponuję jednak coś zdrowszego – odparł rozbawiony i poprowadził narzeczoną do restauracji. – Zamów nam coś, a ja odniosę zakupy do samochodu i zaraz do ciebie przyjdę.
Dał jej buziaka i wyszedł. Wracając nie udał się jednak prosto do narzeczonej. Postanowił najpierw odwiedzić sklep jubilerski. Już dawno miał tam upatrzony śliczne, długie kolczyki z białego złota ozdobione topazami, więc zakup był tylko formalnością.
- Co tak długo? – mruknęła, kiedy usiadł naprzeciwko niej.
- Zamek w bagażniku się zaciął – odparł bez zmrużenia oka. – Dobrze się czujesz, skarbie? Nie jesteś zmęczona?
- Tylko troszeczkę. Powiedz mi, dlaczego nie chciałeś znać płci dziecka? Wcześniej tyle o tym mówiłeś...
- Niby tak... – przyznał – ale w końcu uznałem, że jednak chciałbym mieć miłą niespodziankę.
- Miłą? A jeśli będzie dziewczynka?
- Kotku, ta niespodzianka ma to do siebie, że jaka by nie była, zawsze będzie bardzo miła – powiedział z uśmiechem.
Zjedli zamówiony obiad, a następnie lody i w końcu niechętnie opuścili restaurację.
- Może zajdziemy jeszcze do sklepu z bielizną? – zaproponowała Aśka. – Muszę kupić większy stanik... – westchnęła teatralnie.
- Bardzo chętnie – odparł Seba, szczerząc zęby.
Pół godziny później opuścili kolejny sklep. Tym razem dziewczyna już nie próbowała opóźniać powrotu do domu, bo czuła się po prostu zmęczona. Śnieg sypał jeszcze gęstszy niż rano, więc droga dłużyła się niemiłosiernie. Aśka nuciła pod nosem piosenkę lecącą z radia.
- Chcesz jutro iść do pracy? – zagaił Seba.
- Pewnie – powiedziała szybko.
- Rozumiem... Zostanie pod jednym dachem z moją matką nie jest szczytem twoich marzeń...
- Oj... – mruknęła lekceważąco, ale mężczyzna wiedział, że trafił w sedno.
Wejście do domu musieli rozłożyć na raty, bo Sebastian nie był w stanie wziąć na raz wszystkich zakupów, a nie pozwolił narzeczonej wziąć nawet jednej reklamówki. Aśka postanowiła zaczekać w samochodzie, nie chcąc ani na chwilę zostać sam na sam z przyszłą teściową. Po chwili Seba zszedł z ojcem i wzięli resztę rzeczy. Na górze przywitała ich awanturą matka. Aśka, słysząc krzyki, stanęła w rogu przedpokoju, chowając się częściowo za ukochanym i w milczeniu czekała na koniec.
- Cały dzień spędziłeś z tą lafiryndą! Powinieneś siedzieć w domu i zajmować się Krzysiem!
- Nie nazywaj jej tak! – odparował natychmiast Sebastian.
- Nie widzisz, że wyciąga tylko do ciebie pieniądze?!
Mężczyzna zauważył grymas bólu na twarzy narzeczonej.
- Co ci jest, kochanie? – zapytał troskliwie, natychmiast zapominając o matce
- To tylko skurcz, wszystko w porządku – odparła szybko.
- Zwykła dziwka! – kontynuowała starsza kobieta z pasją.
- Wynoś się – powiedział nagle Sebastian. Mówił cicho, ale w jego głosie było coś, co sprawiło, że w mieszkaniu natychmiast zapadła cisza. – Wyjdź z mojego domu i nigdy tu nie wracaj – mówił prze zaciśnięte zęby. – Zapomnij, że miałaś syna.
Objął ostrożnie Joasię i zaprowadził do sypialni. Miała łzy w oczach. Usiadła na łóżku, głaszcząc się delikatnie po płaskim jeszcze brzuszku.
- Sebastian, mi wcale nie chodzi o pieniądze – zaczęła cicho. – Ja...
- Daj spokój – powiedział stanowczo i przytulił ukochaną. – Nie słuchaj jej. Jesteście dla mnie wszystkim, kocham was nad życie, rozumiesz? – zapytał, patrząc jej prosto w oczy.
- My ciebie też – odparła, rozluźniając się i opierając o niego swobodniej.
Siedzieli w milczeniu, słuchając, jak rodzice Sebastiana zbierają swoje rzeczy. Po chwili do ich uszu dobiegło ciche pukanie. Mężczyzna zerwał się z łóżka gwałtownie, gotów na kolejną awanturę i z rozmachem otworzył drzwi. W progu stał jego ojciec.
- Wejdź, tato – mruknął, przesuwając się, by mógł przejść.
- Przepraszam was, dzieci – powiedział mężczyzna zmęczonym tonem. – Zwłaszcza ciebie, Asiu. Wiem, że mój syn dobrze wybrał – uśmiechnął się odrobinę do Sebastiana – i będziecie razem szczęśliwi. Już jesteście – poprawił się. – Mam nadzieję, że kiedyś zobaczę wnuka...
- Będziesz pierwszą osobą, którą powiadomimy o jego narodzinach – obiecał Seba.
Mężczyzna pożegnał się z komisarzami i wyszedł. Chwilę później usłyszeli, jak zamykają się z hukiem drzwi frontowe.
Następnego ranka Sebastian wstał pierwszy i szybko wyłączył budzik. Spojrzał na ukochaną, która nadal spała spokojnie. Włosy jak zwykle miała rozrzucone po całej poduszce, częściowo zasłaniały też jej twarz. Pogłaskał ją po policzku i wstał ostrożnie, by nie wyrwać jej ze snu. Z uśmiechem na ustach przygotował śniadanie, poustawiał wszystko na tacy, wyjął z kieszeni zakupioną poprzedniego dnia biżuterię i skierował się z powrotem do sypialni. Obudził narzeczoną czułym pocałunkiem.
- Sebuś – mruknęła, ziewając. – Która godzina?
- Pół do siódmej, ale nic się nie stanie, jeśli troszkę się spóźnimy.
Pomógł jej usiąść, podkładając pod plecy poduszki i postawił na kolanach tacę ze śniadaniem.
- A co to za okazja? – zapytała, robiąc łyk kakao.
- No, no, no... – zacmokał. - Nie pamiętasz? Nieładnie.
Aśka spojrzała na niego, przekrzywiając nieco głowę.
- Och! – powiedziała po chwili. – Piętnasty! Czyli jakby mamy rocznicę.
Uśmiechnęła się nieśmiało do ukochanego i na moment zatopili się w namiętnym pocałunku.
- Mam coś dla ciebie – oświadczył po chwili Seba.
Sięgnął po niewielkie pudełeczko i podał je dziewczynie. Obserwował, jak na jej twarzy pojawia się uśmiech, a chwilę później zakłopotanie.
- Są śliczne – powiedziała cicho.
- Co się dzieje? – zapytał z niepokojem, widząc jej niepewność.
- Ja... Na pewno były bardzo drogie... – mruknęła.
- Asiu – przerwał jej stanowczo, - zapomnij o mojej matce, proszę. Nigdy wcześniej nie mieliśmy takich problemów i niech się teraz nie pojawiają, dobrze?
Pokiwała głową i pozwoliła się pocałować.
- Jesteś kochany – powiedziała, patrząc mu w oczy. – Nie sądziłam, że będziesz pamiętać.
- Jak mógłbym nie pamiętać? – zdziwił się. – To jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu. Zaraz po tym jak zgodziłaś się zostać moją żoną i powiedziałaś mi, że zostanę ojcem.
Zaczęli całować się namiętnie, zupełnie zapominając o śniadaniu. Oprzytomnieli, dopiero kiedy dżem znalazł się na piżamie Joasi. Roześmiali się, zabierając za jedzenie i sprzątanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz