poniedziałek, 6 grudnia 2010

150.

Na komendzie pojawili się spóźnieni kilkanaście minut. Asia poszła prosto do Starego, by zanieść mu zaświadczenie lekarskie o ciąży i poinformować, że rezygnuje z pracy w terenie. Kiedy weszła do biura, oprócz trójki komisarzy zastała tam również Bartka, Tomka i jakąś blondynkę, którą widziała po raz pierwszy.
- Cześć – przywitała się z przyjaciółmi, utkwiwszy spojrzenie w nieznajomej dziewczynie.
Odpowiedział jej zgodny pomruk.
- To jest Julita – poinformował ją Tomek. – Nowa asystentka.
Aśka podała jej rękę i uśmiechnęła się przyjaźnie. Zawsze miło witała nowych, dopóki nikt nie próbował odebrać jej partnera.
- Co powiedział Stary? – zapytał Seba, przyciągając dziewczynę do siebie i sadzając na kolanach.
- Nic – odparła, wzruszając ramionami. – Ale nie będzie przydzielał ci nowej partnerki – dodała ze znaczącym uśmiechem. – W razie czego ktoś z ekipy będzie ci pomagał.
- To super.
Pocałował delikatnie ukochaną, a uwadze Aśki nie umknął fakt, że Julita przygląda im się z uwagą.
Dzień mijał powoli. Komisarze nudzili się, wypełniając akta. Jedynym urozmaiceniem był fakt, że dostali do pomocy, a właściwie przyuczenia, Julitę. Aśka czuła, że mimowolnie lubi ją coraz mniej. Denerwował ją sposób, w jaki patrzyła na Sebastiana, choć w rzeczywistości nic złego nie robiła.
- Macie sprawę – poinformował ich po południu Bartek. – To znaczy ty jedziesz, Seba. Aśka ma oczywiście zostać. Potrzebujesz kogoś do pomocy?
- Nie trzeba. To ja uciekam, słoneczko – zwrócił się do narzeczonej, kiedy Bartek wyszedł, - a ty sobie posiedź.
- Wiesz co, ja chyba pojadę do domu – mruknęła. – Nie najlepiej się czuję.
- Ale co się dzieje? – zaniepokoił się. Odruchowo położył dłoń na jej czole.
- Jakoś mi słabo – przyznała. – I duszno. Ale nie martw się, to nic wielkiego.
- Chodź – powiedział, obejmując ją w pasie. Zaprowadził dziewczynę do pokoju asystentów. – Bartek, odwieziesz Aśkę do domu?
- Jasne – odparł natychmiast asystent.
- Sebastian... – mruknęła dziewczyna z dezaprobatą.
- Bez dyskusji. Zadzwonię do Anki, żeby do ciebie przyjechała. Ja nie wiem, o której wrócę.
Wywróciła tylko oczami, ale bez słowa poszła z Bartkiem do samochodu.
W domu zastała widok, który bardzo ją zaskoczył. Krzyś zupełnie nie spodziewał się jej przyjścia, więc nie siedział jak zwykle zamknięty w pokoju. Bawił się z Dolly na dywanie w salonie. Zamarł, kiedy zobaczył Aśkę w drzwiach. Uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Dolly najbardziej lubi przeciągać się sznurkiem – powiedziała. – Zna kilka sztuczek, które na pewno chętnie ci pokaże, jeśli dasz jej ciasteczko.
Poszła do łazienki. Nie chciała zmuszać chłopca do swojego towarzystwa. Dziwna słabość wciąż jej nie opuszczała, przez co bała się wejść do wanny. Przemyła tylko twarz chłodną wodą i skierowała się do kuchni. Nucąc pod nosem ostatnio zasłyszaną piosenkę, wzięła się za przygotowywanie zapiekanek. Pół godziny później do kuchni wszedł Krzyś.
- Mogę? – zapytał nieśmiało.
- Oczywiście.
Podała chłopcu talerz i nalała soku. Starała się traktować go przyjaźnie, ale nie nachalnie. Włączyła cicho radio, by zagłuszyć niewygodnie milczenie i wyjęła z piekarnika resztę zapiekanek. Przez chwilę jedli w ciszy, a potem o dziwo odezwał się Krzysiek.
- Laura nie chciała się ze mną bawić – powiedział. – Chyba się mnie boi.
- Jest bardzo nieśmiała – odparła Asia. – Na początku nas też się bała. Wymaga dużo cierpliwości.
Suczka jakby wiedziała, że o niej mowa, podeszła do Joasi i usiadła przy jej nogach. Utkwiła w chłopcu spojrzenie brązowych oczu. Dziewczyna pogłaskała ją machinalnie, zastanawiając się, co sprawiło, że Krzyś się do niej odezwał.
- Mama nigdy nie chciała w domu psa – mruknął.
- To duży obowiązek.
- Od dawna mieszkasz z tatą? – zapytał znienacka.
- Nie, dopiero trzy tygodnie.
- Babcia powiedziała, że to przez ciebie tata nie chce wrócić do mamy – wyznał z niechęcią.
- Babcia bardzo cię kocha – odparła ostrożnie Asia. – Chciałaby, żebyś zamieszkał tu na stałe i częściej się z nią widywał. Dlatego tak mówi.
- Powiedziała też, że tata nie ma czasu się mną zajmować, bo cały czas jest z tobą. Ale ja myślę, że to nieprawda. Tata od początku mnie nie chciał. Zostawił mnie jak byłem mały, a przecież wtedy nie byłaś jego żoną.
Aśka utkwiła w chłopcu uważne spojrzenie. To wcale nie brzmiało jak wypowiedź ośmiolatka.
- Coś ci pokażę – powiedziała w końcu.
Poszła do sypialni i wyciągnęła z szafki nieco zakurzony album. Wróciła z nim do kuchni, kładąc na stole przed Krzysiem. Chłopiec spojrzał na nią, ale bez słowa otworzył go i przez chwilę w milczeniu oglądał zdjęcia.
- Wiem, że niewiele pamiętasz z okresu, kiedy mieszkałeś jeszcze z tatą – powiedziała Asia. – I wiem, że nie uwierzysz w żadne moje zapewnienia. Ale jeśli przejrzysz ten album dokładnie, będziesz wiedział, że tata poświęcał ci każdą wolną chwilę.
Wstała, włożyła naczynia do zlewu i poszła do sypialni, zostawiając chłopca sam na sam ze wspomnieniami. Położyła się na łóżku, czując rosnące zmęczenie. Zaczęła się zastanawiać, czy przyjedzie do niej Ania. Wcześniej zdenerwował ją ten pomysł, bo miała dość nadopiekuńczości, ale teraz musiała przyznać, że czułaby się pewniej. Złe samopoczucie coraz bardziej dawało jej się we znaki. W końcu zasnęła.
Kiedy się obudziła, była przykryta grubym kocem. Usiadła zdezorientowana. Była niemal pewna, że zasypiała bez niego. Czuła nawet chłód, ale była zbyt zmęczona, by wstać po coś do przykrycia.
Usłyszała donośny śmiech dochodzący z salonu. Wstała i poszła w kierunku głosów. W pokoju zastała Anię i Krzysia grających na dywanie w makao. Zauważyli ją dopiero po chwili.
- Witaj śpiochu. W kuchni czekają na ciebie gorące ciasteczka – powiedziała Anka z uśmiechem. – Przed chwilą wyjęliśmy z piekarnika.
- Z rodzynkami – pochwalił się Krzyś.
Aśka uśmiechnęła się. Weszła do salonu i usiadła na kanapie, podkulając nogi.
- Kto wygrywa? – zagadnęła.
- Krzysiek – mruknęła Ania z teatralną rezygnacją. – Chcesz się przyłączyć?
- Od następnej rozgrywki – odparła. Spojrzała na zegarek i stwierdziła, że już po szóstej. – Dawno przyszłaś?
- Jakieś dwie godziny temu. Sebastian dzwonił, że będzie późno. Rafał pomaga mu ze sprawą.
- Ania powiedziała, że mogę do niej przyjechać odwiedzić Patrycję – powiedział Krzyś podekscytowany.
- Kiedy tylko będziecie chcieli – dodała policjantka.
Chłopiec spojrzał na Asię z wyczekiwaniem.
- Jasne – zgodziła się szybko. – Może jutro tata wróci wcześniej z pracy.
- Niedługo będziesz miał rodzeństwo – powiedziała Ania.
- Serio jesteś w ciąży? – oczy Krzysia spoczęły nieufnie na brzuchu Joasi.
- Tak, chociaż jeszcze nie widać. Za niecałe sześć miesięcy urodzę dzidziusia – odparła.
- Pewnie już mnie tu nie będzie – mruknął, ale trudno było wyczytać, czy jest z tego zadowolony, czy nie.
- Przepraszam – powiedziała nagle Asia, zrywając się z kanapy.
Pobiegła do łazienki i zwymiotowała. Nie miała już czasu na zamknięcie drzwi, przez co chwilę później pojawiła się za nią Ania.
- Co się dzieje? – zapytała zaniepokojona, kiedy dziewczynie udało się opanować torsje.
- Nie wiem – mruknęła.
- To już drugi trymestr, mdłości dawno powinny minąć.
- Tyle to i ja wiem.
Usiadła na wannie, odgarniając włosy z twarzy. Poczuła się trochę lepiej.
- Już w porządku – powiedziała po chwili uspokajającym tonem.
- Zaparzę ci herbaty – zaofiarowała się szybko Ania i wyszła z łazienki.
Chwilę później obie pojawiły się w salonie, gdzie Krzyś przeglądał filmy na DVD. Aśka uśmiechnęła się do niego przyjaźnie, choć zdawała sobie sprawę, że jej wygląd odstrasza.
Aż do przyjścia Sebastiana grali we trójkę w karty. Kiedy usłyszeli dźwięk klucza przekręcanego w zamku, Krzyś wstał i poszedł do swojego pokoju. Dziewczyny wymieniły się znaczącymi spojrzeniami.
- Już jestem – zawołał Seba od progu. – Jak się czujesz? – dodał, wchodząc do pokoju i całując ukochaną w policzek.
- Lepiej – odparła. – Jak sprawa?
- Jakoś leci. Co robiłyście?
- Grałyśmy z Krzysiem w karty – powiedziała Ania, szczerząc zęby.
Sebastian spojrzał na nią z zaskoczeniem, unosząc brwi.
- Tak jakoś wyszło – wyjaśniła nieskładnie Aśka.
Mężczyzna zdjął kurtkę i buty i wreszcie przywitał się należycie z podekscytowanymi psami. Dziewczyny w międzyczasie podniosły się z ziemi.
- To ja już będę lecieć – oznajmiła Ania, ściskając delikatnie przyjaciółkę.
- A właśnie, Rafał czeka na ciebie na dole – przypomniał sobie Seba.
- Sklerotyk... – mruknęły jednocześnie dziewczyny.
Ania pożegnała się i wyszła, a Aśka odruchowo przytuliła się do narzeczonego. Stali tak dłuższą chwilę, rozmyślając. W końcu dziewczyna przerwała ciszę.
- Zrobiłam na obiad zapiekanki – powiedziała.
- A odpoczęłaś choć troszkę?
- Spałam zanim przyszedłeś. I wiesz co... nie obraź się, ale zaczekam na ciebie w łóżku – dodała z uśmiechem.
Kilka minut później leżała, czytając gazetę. Słyszała, że Sebastian bierze kąpiel. Psy czuwały przy niej. Laura leżała na łóżku przytulona do swojej pani, a Sisi i Dolly przeciągały się sznurkiem, powarkując cicho. Nagle Aśka usłyszała pukanie.
- Proszę – rzekła odrobinę zaskoczona.
Do pokoju wszedł nieśmiało Krzyś. Zbliżył się do dziewczyny i dopiero po chwili podniósł wzrok.
- Przepraszam, że zadzwoniłem do babci – powiedział cicho. – Nie wiedziałem, że będziecie się kłócić.
Przez moment nie wiedziała, co odpowiedzieć. W końcu usiadła na łóżku i ostrożnie wzięła chłopca za rękę.
- Świat dorosłych czasem jest okrutny i niezrozumiały nawet dla nich samych – odparła spokojnie. – Nieporozumienia między nami a babcią nie mają z tobą nic wspólnego. Nie myśl o tym.
Chłopiec usiadł obok niej i zaczął bezmyślnie bawić się rąbkiem kołdry. Wyglądało na to, że chce jeszcze coś powiedzieć.
- Dzwoniła mama? – zapytał w końcu.
- Nie.
- Kiedy do niej wrócę?
- To zależy, kiedy wyzdrowieje – odparła Asia. – Jak wyjdzie ze szpitala, zabierze cię do siebie.
Krzyś pokiwał głową, wstał i wyszedł z sypialni, mówiąc dziewczynie „dobranoc”.
Kiedy pół godziny później Sebastian wszedł do pokoju, jeszcze nie spała. Czekała, by się do niego przytulić. Dopiero w jego ramionach poczuła, że wszystko jest na swoim miejscu.
- Kopie? – zapytał nagle Seba, wsuwając dłoń pod jej piżamę i kładąc na brzuchu.
- Jeszcze nie. Tylko czasem trochę się rusza – odparła z uśmiechem.
Mężczyzna rozpiął górę od piżamy i zaczął obsypywać pocałunkami ciało narzeczonej. Zachichotała.
- Łaskoczesz – mruknęła cicho.
Przesunął delikatnie dłoń po jej brzuchu. Przyglądała mu się z uśmiechem. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że dla niego musi być to jeszcze bardziej niepojęta magia niż dla niej.
- Wiesz... już się trochę zaokrąglił – powiedział po chwili, patrząc niemal z namaszczeniem na miejsce, gdzie pod skórą i ochronnymi błonami znajdowało się ich nienarodzone dziecko.
Aśka pogłaskała narzeczonego po włosach i przymknęła oczy. Nigdy nie przypuszczała, że będzie tak szczęśliwa. Miała przy sobie ukochanego mężczyznę, który już niedługo zostanie jej mężem. Za kilka miesięcy urodzi jego dziecko. Uśmiechnęła się sama do siebie na wspomnienie wieczoru po porodzie Ani. Wtedy jej zazdrościła. Myślała, że sama nigdy nie dostąpi takiego szczęścia. A jednak dostąpiła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz