czwartek, 16 grudnia 2010

160.

Faktycznie już tydzień później Joasia wyszła ze szpitala. Oczywiście ślady po postrzałach nie zdążyły się jeszcze do końca zagoić, ale komisarze zdawali się zapomnieć o przykrej przygodzie. Sebastian wziął sobie dodatkowy tydzień wolnego, żeby przypilnować narzeczoną, choć oficjalna wersja głosiła, że on także chce odpocząć.
W środę, następnego dnia po powrocie Aśki ze szpitala, Ania i Rafał zabrali Krzysia do siebie na noc, chcąc podarować przyjaciołom jeden wieczór tylko we dwoje. Nie planowali jednak żadnych romantycznych kolacji. Chcieli po prostu pobyć ze sobą. Na nieszczęście Aśkę dopadł akurat wisielczy nastrój. Pałętała się po mieszkaniu, biorąc się za kilka rzeczy jednocześnie i niczego nie kończąc. Coraz mocniej dokuczał jej ból kręgosłupa, ale kiedy próbowała usiąść lub się położyć, czuła się jeszcze gorzej. W końcu stanęła w łazience przed lustrem, rozpięła górę od piżamy i zaczęła przyglądać się sobie krytycznie. Przytyła już czternaście i pół kilograma, ale ze względu na jej niedowagę przed ciążą, było to jak najbardziej wskazane. Zastanawiała się jednak, co zrobić, żeby jak najszybciej wrócić do poprzedniej figury. Przecież wciąż mieli przed sobą ślub, a wolała nie wstydzić się tego dnia dodatkowych kilogramów. Przesunęła ostrożnie dłonią po lewym boku, gdzie uwagę przykuwały niewielkie rozstępy. Przez całą ciążę bardzo się ich bała, a pojawiły się dopiero w ostatnim tygodniu. Cieszyła się, że przynajmniej uniknęła ich na piersiach, ale i tak martwił ją fakt, że Sebastian zauważy je prędzej czy później.
- Poprawił się trochę humorek? - zapytał mężczyzna, przytulając się do jej pleców.
Aż podskoczyła. Zamyślona nie zauważyła, kiedy wszedł do łazienki. Ostrożnie przesunął palce po miejscu, które akurat starała się zakryć.
- To boli? - mruknął zaniepokojony.
- Nie, skąd. Ale nie zniknie po porodzie - westchnęła, odwracając się do niego.
- Nie szkodzi - odparł bez zastanowienia. - Może masz ochotę na mały masaż?
- W wannie - szepnęła rozmarzona.
Sebastian uśmiechnął się i prawie odruchowo zabrał za spełnianie jej prośby. Kilka minut później Asia siedziała w gorącej wodzie, poddając się delikatnemu masażowi.
- Jeszcze siedemnaście dni - powiedziała nagle.
- Kotek, a nie myślałaś o porodzie w wodzie?
- Nie chcę żadnych udziwnień - odparła stanowczo.
- Nie ma sensu cię namawiać, nie? - uśmiechnął się.
- Wiesz... - westchnęła, odwracając się do niego - zastanawiam się... nie żałujesz?
- Czego? - zdziwił się Seba.
- Wszystkiego. Tego, że się ze mną związałeś, że poszliśmy do łóżka, że za kilka dni zostaniesz ojcem...
- Żartujesz? Jesteś moim największym skarbem - powiedział z pasją. - A już niedługo będę miał dwa skarby.
- A jeśli dziecko będzie chore albo upośledzone? Wiesz, ja mam trzydzieści osiem lat...
- A ja czterdzieści - mruknął z uśmiechem. - I co wynika z tej matematyki?
- Nie rozumiesz czy tylko udajesz? - zapytała z nagłą złością.
- Asiu, oczywiście, że rozumiem, tylko nie bardzo wiem, co chcesz ode mnie usłyszeć. Dziecko będzie zdrowe, zobaczysz.
- A jeśli nie? - drążyła uparcie.
- I tak będę je kochał nad życie - powiedział spokojnie.
- Przeraża mnie to wszystko - wyznała już zupełnie innym głosem. - Ostatnio dużo myślałam o Szymku...
Sebastian objął ją delikatnie, przytulił do siebie i pogłaskał po włosach.
- Wiesz... - powiedział powoli. - Wiele razy wściekałem się na Boga za to, ile przeciwności postawił na naszej drodze. Ale kiedy teraz o tym myślę, już nie jestem zły. On wie, co robi lepiej niż my, no nie? - uśmiechnął się. - Może chciał szybciej wyczerpać limit tragedii, żebyśmy potem mogli żyć szczęśliwie?
- Chciałabym, żebyś mi coś obiecał - szepnęła. - Przez wzgląd na to, co kiedyś było między nami. Jak sobie ufaliśmy, jak byliśmy wobec siebie uczciwi.
- Teraz też jesteśmy - zauważył Seba.
- Ale inaczej... Trochę tęsknię za tymi czasami, kiedy mogłam się do ciebie przytulić, wiedząc, że kochasz mnie bezwarunkowo taką... braterską miłością.
- Asiu, przecież ja cały czas cię kocham i zawsze będę kochał - zapewnił nieco zaniepokojony.
- Tak, wiem - uśmiechnęła się nagle. - Nie umiem ci tego wyjaśnić. Po prostu... dopóki byłam twoją przyjaciółką, nie musiałam się zastanawiać nad tym, czy jestem dla ciebie dość dobra. Kiedy w grę zaczynają wchodzić uczucia, ludzie dziwnie się zachowują.
- Ty i te twoje kompleksy - westchnął Seba teatralnie. - Nie miałem ci czegoś obiecać?
- Że jeśli kiedykolwiek poczujesz, że nie chcesz już ze mną być, powiesz mi to wprost - poprosiła, patrząc mu głęboko w oczy.
- Obiecuję - odparła odrobinę rozbawiony, - ale nie liczyłbym na to na twoim miejscu.
Aśka wychyliła się, prosząc spojrzeniem o pocałunek. Odkąd była w ciąży zdawała się dużo silniej reagować na jego dotyk, zupełnie tak, jakby dziecko też się z tego cieszyło. Zarzuciła narzeczonemu ręce na szyję, a on wychylił się tak, by mogła siedzieć w wygodniejszej pozycji. Namiętny pocałunek przerwał im dźwięk telefonu Sebastiana. Zdawał się zupełnie tego nie zauważać, ale Asia oderwała się od niego.
- Odbierz - powiedziała stanowczo. - Może coś z Krzysiem.
Mężczyzna westchnął, ale wyszedł z łazienki. Aśka wyciągnęła się w wannie, masując sobie delikatnie nabrzmiałe piersi. Anka straszyła ją, że podczas karmienia jeszcze bardziej się powiększą, ale jej jakoś nie mieściło się to w głowie. I tak nosiła już dużo większe miseczki niż przed ciążą.
- I kto to był? - zapytała, kiedy Seba wszedł ponownie do łazienki.
- Daria. U niej już prawie koniec roku i pytała, czy może do nas wpaść na trochę - odparł.
- Mam nadzieję, że się zgodziłeś - mruknęła, mierząc go groźnym spojrzeniem.
- No jasne - uśmiechnął się. - Będziemy mieli wielką rodzinę... przynajmniej przez jakiś czas.
- Daria za rok zdaje maturę, prawda?
- Tak. Idzie na prawo - westchnął. - Chodź, kotku. Zjemy kolację i położymy się.
Dwa dni później Daria przyjechała do komisarzy. W niewielkim mieszkanku zrobiło się trochę ciasno, ale wszyscy byli zadowoleni. Krzyś chciał podzielić się pokojem z kuzynką, ale suma summarum spała w salonie, a jej rzeczy, podobnie zresztą jak i innych, walały się wszędzie.
W niedzielę drugiego lipca Sebastian wziął sobie wolne. Ten dzień mieli spędzić wszyscy razem. 
- Ja pozmywam - zawołała Daria, zrywając się z krzesła i wyjmując talerze z rąk Aśki.
- To ja wyjdę z psami - zaofiarował się Krzysiek, również wstając.
- A może pójdziemy razem do parku? - zaproponowała policjantka. Poczuła na sobie ostrzegawcze spojrzenie Sebastiana. - Świeże powietrze wszystkim nam dobrze zrobi - dodała, zerkając na niego znacząco.
Tym sposobem pół godziny później spacerowali między drzewami. Kiedy dotarli do spokojniejszej części parku, Daria i Krzysiek spuścili ze smyczy psy i bawili się z nimi piłkami, a Joasia i Sebastian usiedli na ławce.
- W takich chwilach czuję, jakbym miała prawdziwą rodzinę - powiedziała dziewczyna, przytulając się do narzeczonego.
- Masz. No może brakuje jeszcze jednego elementu - odparł z uśmiechem.
- Jakiego?
- No wiesz, wciąż nie jesteśmy małżeństwem.
- Myślałam o tym ostatnio - przyznała. - Może czas już ustalić datę?
- Chcesz?
- Ostatecznie zgodziłam się zostać twoją żoną, więc miejmy to już za sobą.
Seba roześmiał się i pocałował ją we włosy.
- Pójdziemy jutro do kościoła, ok? - powiedział w końcu.
Przytaknęła bez zastanowienia. Od kilku dni czuła, że bardzo zależy jej na ślubie. Wcześniej świetnie czuła się w roli narzeczonej, ale teraz jakoś brakowało jej obrączki.
- W przyszłym roku Krzyś ma komunię - zauważyła po chwili.
- Asiu, wiesz przecież, że nie znamy dnia ani godziny...
- Niby tak, ale musimy zachowywać się jak najnormalniej. A w to wchodzi także przygotowywanie komunii.
- Wygrałaś - skwitował. - Ale tak czy inaczej, to jeszcze prawie rok.
Wieczorem dziewczyna rzuciła się w wir pracy. Czuła się dziwnie pobudzona i ignorowała wszelkie upomnienia narzeczonego. Zmywała stół w kuchni, robiła porządki w szafkach, prasowała, a nawet zabrała się za zmywanie podłogi, ale wtedy wkroczył Sebastian i niemal siłą zaprowadził ją do sypialni.
- Nie dam rady siedzieć bezczynnie - jęknęła błagalnie.
- Poczytaj książkę - odparł zmęczonym głosem.
Poczuła silny skurcz w dole brzucha, co natychmiast wywołało grymas na jej twarzy. Sebastian od razu to zauważył.
- Wszystko gra - powiedziała, uśmiechając się z wysiłkiem.
Prawda była jednak taka, że przez następną godzinę skurcze nawiedzały ją z przerażającą wręcz regularnością. Aśka liczyła w duchu sekundy i minuty, zastanawiając się, co robić dalej. W coraz większym zdenerwowaniu nie potrafiła podjąć żadnej decyzji. Nie chciała robić fałszywego alarmu i wyjść na panikarę. W końcu skryła się w łazience z zamiarem wzięcia odprężającej kąpieli. Relaks skończył się jednak fiaskiem. W wannie doszła do wniosku, że skurcze występują co dziesięć minut i trwają przynajmniej trzydzieści sekund. Więcej dowodów nie potrzebowała. Wygramoliła się z wanny i chciała iść do Sebastiana, ale nerwy zrobiły swoje i jak na zawołanie dostała biegunki. W związku z tym kolejnych piętnaście minut spędziła w łazience. Kiedy w końcu z niej wyszła, była bliska histerii i tylko niemal równie silna euforia sprawiała, że nie zemdlała ze strachu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz