sobota, 18 grudnia 2010

162.

Dziewczyna zdawała się być jeszcze bardziej zdenerwowana. Krążyła po sali, dygocząc na całym ciele. Seba podszedł do niej, przytulił, pogłaskał i pomógł przetrwać kolejny skurcz.
- Teraz się przebierzemy - powiedział, sięgając do torby i wyciągając z niej koszulę. 
Kolejne minuty wlokły się w nieskończoność. Aśka chodziła po pomieszczeniu, pamiętając rady przyjaciółki. Sebastian siedział z kolei na krześle i obserwował ją uważnie.
- Która godzina? - zapytała w końcu policjantka.
- Zaraz północ - odparł mężczyzna, wstając.
- Dlaczego nic się nie dzieje? - mruknęła zdezorientowana. - Przecież pękł pęcherz płodowy, poród powinien się już zacząć...
- I zaczął - oznajmiła z uśmiechem położna, która akurat stanęła w drzwiach. - Pierwsza faza może trwać wiele godzin. Proszę się na chwilę położyć, sprawdzimy rozwarcie.
Aśka wykonała polecenie, pilnując, by Sebastian nie znalazł się w pozycji, z której widziałby "zbyt wiele". 
- Nadal dwa centymetry - powiedziała po chwili kobieta. - Mogę podać pani oksytocynę, to przyspieszy poród.
- Nie chcę - odparła Aśka bez zastanowienia. - Sama urodzę.
Seba już otwierał usta, żeby ją namawiać, ale dostrzegł zacięcie na twarzy narzeczonej, więc postanowił odpuścić.
- Proszę usiąść na piłce, kołysać się, a podczas skurczów lekko podskakiwać. To powinno pomóc - odezwała się położna.
Joasia bez słowa wstała z łóżka i zbliżyła do gumowej piłki. Sebastian usiadł na krześle obok niej, by móc w każdej chwili ją przytrzymać. Czas zdawał się z nich kpić. Wystarczyło, że na chwilę odwrócili się od zegarka, a gnał jak oszalały. Tymczasem skurcze stawały się coraz częstsze i bardziej bolesne. Położna twierdziła, że to dobry znak, ale Aśce wcale się to nie podobało. Ból zaczynał rozchodzić się od krzyża, co stawało się nie do wytrzymania.
- Zrobisz mi masaż? - poprosiła cicho w przerwie między skurczami.
- Oczywiście.
Mężczyzna z wielką ulgą przyjął fakt, że może jej w jakikolwiek sposób pomóc. Kiedy patrzył bezradnie na ból ukochanej, cierpiał niemal tak samo. Masując delikatnie jej plecy, poczuł, że jest bardzo spięta.
- Lepiej trochę? - zapytał niepewnie po kilku minutach.
Nie odpowiedziała, bo nadszedł kolejny skurcz, jeszcze bardziej bolesny niż poprzednie.
- Czterdzieści sekund - wychrypiała, kiedy przeszedł. - Tak, dziękuję - dodała, uśmiechając się do niego słabo.
Wstała z piłki i znowu zaczęła krążyć po pokoju. Ból sprawił, że mimowolnie odsunęła na drugi plan wszystkie lęki. Teraz czekała tylko na kolejny skurcz, bojąc się, że będzie jeszcze silniejszy.
Kiedy po raz kolejny spojrzała na zegarek, dochodziła już czwarta. Położna znowu sprawdziła rozwarcie i, ku ogólnej uldze, powiększyło się do pięciu centymetrów.
- Może spróbuje pani wziąć ciepłą kąpiel? - zaproponowała. - To powinno uśmierzyć nieco ból.
- Nie trzeba, wytrzymam - odparła automatycznie Aśka.
Kobieta pokręciła w milczeniu głową i wyszła z sali. Sebastian podszedł do narzeczonej, która stała przodem do okna, zaciskając mocno dłonie na parapecie. Tylko po grymasie na jej twarzy poznał, że przechodzi kolejny skurcz.
- Kotku - zagadnął, kiedy odetchnęła z ulgą, - chwila relaksu ci nie zaszkodzi. Przygotuję kąpiel, dobrze?
- Już mówiłam, że nie ma takiej potrzeby.
- To żaden wstyd - powiedział, odgarniając jej włosy z twarzy. - Jeszcze zdążysz się nacierpieć, chodź.
Złapał ją za rękę i pociągnął delikatnie w stronę łazienki. Nie zaprotestowała, tłumacząc sobie, że to przecież nie jest żadna ingerencja w poród. Po chwili musiała przyznać, że gorąca woda przyniosła wielką ulgę. Nawet skurcze w wodzie nie były aż tak dokuczliwe.
- Weźmiesz na dzisiaj wolne? - zapytała cicho.
- I nie tylko na dzisiaj - odparł z uśmiechem. - Dzwoniłem do Rafała, przekaże Staremu, że mnie nie będzie.
- Chciałabym być już w domu... - szepnęła, zamykając oczy.
- Niedługo będziemy - obiecał. - Razem z naszym maleństwem.
Uśmiechnęła się, ale zaraz jej twarz wykrzywił grymas bólu. Żeby chociaż ktoś mógł jej zagwarantować, ile godzin to jeszcze potrwa...
- Pani Joasiu - zagadnęła położna, zaglądając przez uchylone drzwi do łazienki, - lekarz polecił zrobienie KTG.
- Już wychodzę - mruknęła.
Następne pół godziny leżała podłączona do aparatury. Był to jak dotąd najtrudniejszy moment, bo w pozycji leżącej ból okazał się nie do wytrzymania. Dopiero odczuła, jak bardzo jest już wyczerpana. Do tego była głodna i spragniona, ale bała się wziąć cokolwiek do ust, żeby nie zwymiotować. To właśnie podczas KTG po raz pierwszy wyrwał jej się cichy okrzyk, popłynęły też pierwsze łzy. Coraz mniej obchodziło ją, co się dzieje poza jej organizmem. Sebastian był przerażony i czuł się fatalnie, nie mogąc jej w żaden sposób pomóc. Trzymanie za rękę, szeptanie czułych słów i odgarnianie włosów z twarzy zdawało mu się śmieszne. W każdej chwili spodziewał się ataku złości z jej strony. Rafał ostrzegał go, że wszystkie negatywne emocje najprawdopodobniej skupią się właśnie na nim i teoretycznie rzecz biorąc był na to przygotowany, jednak teraz wolałby tego uniknąć.
- Wszystko w porządku - oznajmiła w końcu położna. - Może pani wstać.
Niestety okazało się, że chodzenie już nie przynosiło takiej ulgi. Trzęsły jej się nogi i ręce, co znacznie utrudniało jakiekolwiek czynności.
- Możesz mi nalać wody? - poprosiła, kiedy zegarek wskazał szóstą piętnaście.
Sebastian natychmiast spełnił jej prośbę. Z troską obserwował, jak pije wodę małymi łyczkami. Kiedy nadszedł kolejny skurcz, szklanka wypadła jej z dłoni. Ból w krzyżu sprawił, że nogi się pod nią ugięły. Seba objął ją mocno i pomógł podejść do łóżka, a położna w mgnieniu oka sprzątnęła resztki szkła.
- Niech się pani położy - zarządziła, uchylając nieco okno. 
Podeszła do niej i ułożyła poduszki tak, by dziewczyna mogła się na nich oprzeć w pozycji półleżącej. 
- Nie chcę rodzić na łóżku - jęknęła, czując niekontrolowane łzy na policzkach.
- Proszę trochę odpocząć, w każdej chwili będzie pani mogła wstać.
Kiedy kilka tygodni później Sebastian wspominał poród, zdawało mu się, że wszystko zaczęło się właśnie od tego momentu. Nie pamiętał już dokładnie, co się po kolei działo. Wiedział tylko, że Aśka krzyczała, płakała i ściskała jego dłoń tak mocno, że niemal łamała mu palce.
- Osiem centymetrów - oznajmiła położna o dziewiątej. - Już niedługo. - Nie wyglądało na to, by ta informacja pocieszyła Sebastiana. Aśka zdawała się w ogóle tego nie usłyszeć. - Może pan pomasować narzeczonej nogi - dodała, widząc, że łydki dziewczyny trzęsą się nienaturalnie.
Seba przyjął tą propozycję z ulgą, ale Aśce nie bardzo się to spodobało.
- Zostaw! - zawołała ze złością, ledwie ją dotknął. - Wyjdź! Chcę zostać sama!
Spojrzał zdezorientowany na położną, a ona tylko kiwnęła lekceważąco, więc ze zwieszoną głową opuścił salę. Czuł się fatalnie. Bardzo mu zależało, by pomóc ukochanej jakoś ją wesprzeć, a fakt, że go wyprosiła mówił sam za siebie - zawiódł ją. Krzyki dochodzące z sali także mu nie pomagały. Słyszał, że Aśka mówi coś rozpaczliwie, a położna próbuje ją uspokoić. W końcu wyszła na korytarz i z westchnieniem zwróciła się do Sebastiana.
- Narzeczona się za panem stęskniła - powiedziała ze znaczącym uśmiechem.
Mężczyzna niemal wbiegł do środka i pochylił się nad narzeczoną. Ścisnęła mocno jego dłoń. Widać było, że chce go przeprosić, ale ból nie pozwalał jej na składną wypowiedzieć.
- Cii... - mruknął. - Już niedługo.
I znowu patrzenie na zegarek, liczenie sekund i minut. Aśka była wyczerpana. Drzemała w przerwach między skurczami. W końcu, kiedy wibiła dziesiąta, położna stwierdziła dziewięciocentymetrowe rozwarcie. 
- Muszę skorzystać z łazienki - mruknęła Aśka, próbując usiąść. Ręce jednak drżały jej tak bardzo, że nie mogła się na nich oprzeć.
- Leż spokojnie - odparł Sebastian.
- Muszę siku - nalegała.
- Może się pani tutaj załatwić, łóżko jest przystosowane - zapewniła położna.
Aśka jednak nie chciała o tym słyszeć. Usiadła z wielkim trudem.
- Pomóż mi - szepnęła do narzeczonego.
Przytrzymał ją bardziej odruchowo niż świadomie. Spojrzał na kobietę w białym fartuchu, jakby spodziewał się zgody, ale ona tylko wzruszyła ramionami. Wycieczka do łazienki poważnie nadszarpnęła resztę sił Joasi. Kiedy położyła się ponownie, rozpłakała się przerażona własną niemocną.
- Już nie mogę - wyszeptała. - Nie dam rady sama urodzić. Przepraszam...
- Spokojnie - powiedziała położna, poprawiając poduszki, - to dobry znak. Już naprawdę niewiele zostało.
Aśka jakoś nie bardzo chciała w to wierzyć, ale kilkanaście minut później pojawiły się pierwsze skurcze parte. Na początku wystraszyła się, nie rozumiejąc, co się dzieje. Położna natychmiast to zauważyła.
- Proszę nabrać powietrza w płuca i podczas skurczu mocno przeć - poleciła, stając między nogami dziewczyny i jednocześnie pokazując ręką Sebastianowi, żeby przeszedł bliżej głowy narzeczonej. - Niech pani zamknie oczy - dodała.
Dziewczyna przycisnęła brodę do klatki piersiowej i starała się jak najpilniej wykonać polecenia położnej. Była jednak tak potwornie zmęczona, że niewiele mogła zrobić. Rozpłakała się ze strachu i bezsilności i wtuliła się w Sebastiana. 
- Siadamy wyżej - zarządziła kobieta, podkładając Joasi pod plecy kolejne poduszki. - I przemy. Mocno!
Słowa położnej już nie docierały do dziewczyny. Wciąż powtarzała sobie w duchu, że nie da rady. Pomogły jej dopiero ciche, pełne czułości zapewnienia Sebastaiana, że jest bardzo dzielna, że świetnie jej idzie, że jest z niej bardzo dumny. Wstąpiły w nią nowe siły, wróciła świadomość i zaczęła dostosowywać się do poleceń. Nadal bolało, choć w porównaniu z wcześniejszymi skurczami było to całkiem znośne. Nawet nie zauważyła, kiedy w sali pojawił się lekarz.
- Trzeba naciąć krocze - poinformował ich, ledwie rzucił okiem na Joasię.
- Nie! - zaprotestowała gwałtownie.
Dalsza dyskusja nie miała żadnego sensu i choć lekarz próbował ją przekonać, nie było na nią mocnych. Skupiła się na twarzy Sebastiana, starając się przeć ze wszystkich sił. Mężczyzna głaskał ją czule po włosach, uśmiechając się krzepiąco, choć w duchu był niesamowicie podekscytowany i przerażony. Nagle zobaczył, że dłonie położnej są ochlapane krwią i poczuł przypływ paniki.
- Widać główkę - powiedział lekarz, nim Seba zdążył o cokolwiek zapytać. - Może pan dotknąć.
Sebastian przesunął się, czując, jak uginając się pod nim kolana. Faktycznie widać było główkę dziecka, pokrytą dość długimi, ciemnymi włoskami. Dotknął jej ostrożnie, drżącymi palcami. Wzruszył się niesamowicie. W jego oczach natychmiast pojawiły się łzy. Spojrzał rozanielony na wykończoną i zaniepokojoną twarz narzeczonej. Sięgnął po jej dłoń i przesunął ją tak, że i ona mogła dotknąć maleństwa. Uśmiechnęła się, nie próbując nawet walczyć ze łzami. To dodało jej sił. Jeszcze tylko kilka minut i dziecko było już na świecie.
- To chłopiec - oznajmiła położna.
Położyła go na brzuchu Joasi. Był siny, mokry, zakrwawiony, miejscami pokryty jeszcze meszkiem płodowym. Miał zamknięte oczy i wykrzywione usteczka, ale świeżo upieczeni rodzice zakochali się w nim natychmiast. Aśka objęła go, szlochając cicho. Sebastian także płakał, przytulając narzeczoną. Zdołał tylko spojrzeć na zegarek. Ich syn urodził się trzynaście minut po jedenastej.
- Chce pan przeciąć pępowinę? - dobiegł ich głos lekarza.
Seba spojrzał na ukochaną, która uśmiechnęła się do niego z trudem, ale jak najbardziej szczerze. Wziął od położnej nożyczki i drżącymi rękami odciął pępowinę. Płakał jak dziecko, obserwując swoją rodzinę. Aśka także płakała, zmęczona, ale szczęśliwa.
Kilka minut później znowu poczuła skurcze, choć o wiele słabsze. Urodzenie łożyska przebiegło szybko i bezboleśnie. Joasia cały czas przytulała do siebie noworodka, który powoli otwierał oczka. Nawet nie zauważyła, kiedy lekarz ją znieczulił i zszył pęknięte krocze. Obserwowała swojego synka, co chwilę podnosząc głowę i uśmiechając się do Sebastiana, ze łzami w oczach. Wiedziała, że bez względu na wszystko, zapamięta ten dzień jako najpiękniejszy w swoim życiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz