czwartek, 9 grudnia 2010

153.

Przez resztę dnia siedziała nad papierami. Sebastian wrócił na komendę dopiero po drugiej i został dość chłodno przywitany. Aśka mimowolnie traktowała go z pewnym dystansem, choć obiecała sobie, że nie będzie się na niego złościć. Mężczyzna był przekonany, że jest po prostu zmęczona, ewentualnie źle się czuje, więc zabrał ją wcześniej do domu.
Kiedy razem przygotowywali obiad, w końcu nie wytrzymała. Z hukiem odłożyła na stół nóż i odwróciła się do niego.
- Przepraszam – powiedziała, patrząc mu w oczy. – Przegięłam, wiem o tym.
- Nie rozumiem – zdziwił się Seba. – O czym ty mówisz?
- O tej cholernej kelnerce! – wypaliła. – Wiem, że nie zrobiłeś nic złego, to ja jestem przewrażliwiona...
- Wydawało mi się, że już wyjaśniliśmy sobie tą kwestię – powiedział ostrożnie.
- Niby tak, ale... Po prostu przepraszam – mruknęła, przytulając się do niego.
- W porządku – zapewnił, gładząc ją delikatnie po włosach.
Tego popołudnia przy obiedzie panowała prawdziwie rodzinna atmosfera. Krzyś opowiadał o szkole i nowych kolegach. Z tego co mówił, jego najlepszym przyjacielem był w teraz Filip Halik. Sebastian słuchał bardzo uważnie i zadawał synowi szczegółowe pytania, komentując wszystko obszernie. Starał się jak mógł najlepiej potrzymać świeżo odzyskane zaufanie syna. Rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Mężczyzna  wywrócił oczami, bo nie miał najmniejszej ochoty na wizyty, ale bez słowa poszedł otworzyć. Wrócił po chwili trzymając w dłoni kopertę z zagranicznymi znaczkami. Miał bardzo dziwną minę, jakby zaskoczenie mieszało się z zakłopotaniem i zaniepokojeniem.
 - Kto to był? – zapytała Aśka, zajadając się pyzami. Nie doczekała się jednak odpowiedzi. – Sebastian, stało się coś? – drążyła zaniepokojona, zauważając jego minę.
- Nie, nic się nie stało. To tylko listonosz. Przyniósł list od - zawahał się, zerkając znacząco na ukochaną. Uwadze Asi nie umknęło także szybkie spojrzenie, jakim obrzucił syna.
- Krzysiu, a może wyszedłbyś na spacer z Laurą, co ty na to? Ostatnio bardzo cię polubiła – zagadnęła. - Przy okazji kupiłbyś dla nas coś na deser. Mam wielką ochotę na kremówki, a u nas w cukierni sprzedają najlepsze – ciągnęła, mrugając do chłopca.
- A mogę sobie kupić eklerki? - zapytał  ochoczo Krzysiek, patrząc prosząco na ojca.
- Możesz, oczywiście, tylko uważaj na siebie po drodze – poprosił.
Kiedy tylko mały wyszedł, zabierając ze sobą  czarno-białą suczkę, która podskakiwała entuzjastycznie, Sebastian usiadł na krześle i podał narzeczonej list.
- To od Anity – oznajmił zdawkowym tonem. - Muszę przyznać, że jestem zaskoczony. Tak długo nie pisała, a teraz raptem... Zresztą, sama przeczytaj – westchnął.
Asia ostrożnie rozłożyła list i przeczytała go z uwagą. Treść faktycznie była zaskakująca.
„Witaj Sebastianie! Kiedy byłeś u nas w Szwecji, nie powiedziałam ci wszystkiego. Zresztą i teraz nie mam zamiaru z niczego się tłumaczyć, na pewno nie tobie. Nigdy ci nie ufałam, ale muszę cię poinformować, że na jakiś czas lecę do Stanów. Po namyśle uznałam, że nie mogę ze sobą zabrać Krzyśka, niech więc zostanie z tobą. Wolałabym tego nie robić, zwłaszcza po tym, co mi napisała twoja matka, ale nie mam wyjścia. Lepszy już taki opiekun jak ty, niż ktoś obcy. Przekaż Krzysiowi, że bardzo go kocham i odezwę się, jak tylko będę mogła. To chyba wszystko, co musiałam ci przekazać. Uwierz mi, że pisanie do Ciebie nie sprawia mi przyjemności. Gdyby tylko miała inną możliwość, natychmiast zabrałabym mojego syna do domu. Przekaż mu to, o co prosiłam, Anita”
Asia skończyła czytać i spojrzała na Sebastiana.
- To faktycznie dziwne – przyznała z namysłem. - Przez cztery lata uniemożliwia ci kontakty z dzieckiem, a teraz nagle zostawia go pod twoją opieką, w dodatku pisząc taki list - powiedziała, prostując się na krześle i krzywiąc, bo ból kręgosłupa znowu stał się bardziej dokuczliwy.
- Jak ją znam, to nic dobrego z tego nie wyniknie. Już po tym wypadku była jakaś dziwna - stwierdził krótko Sebastian. - Wyraźnie coś ukrywała, zresztą jak to ona - dodał z sarkazmem. - Moje całe życie z nią tak wyglądało. Zawsze robiła mi jakieś awantury o byle co, a sama robiła za moimi plecami, co chciała.
- Tak czy inaczej, mały na razie zostaje z nami - podsumowała Asia, – a to bardzo dobra wiadomość. Co mu powiesz?
- Chyba prawdę – odparł, wzruszając ramionami. - Nie widzę powodów, żeby coś przed nim zatajać.
- Tylko zrób to w miarę delikatnie – zastrzegła. – Ostatecznie chodzi o jego matkę.
- Jedno jest pewne: tego listu mu nie pokażę. No a teraz, czas się zbierać na basen.
- Sebastian... – zagadnęła, obserwując, jak mężczyzna zbiera ze stołu talerze, - nie cieszysz się?
- Cieszę się. Oczywiście, że się cieszę – odparł. – Tylko... widzisz, po prostu się martwię. Im dłużej Krzyś tu zostanie, tym bardziej się do siebie przyzwyczaimy i później trudniej będzie nam się rozstać.
- A może zostanie z nami już na zawsze? Nie zamartwiajmy się na zapas.
- Masz rację.
Pocałował narzeczoną w czoło i zaniósł talerze do kuchni. W międzyczasie wrócił Krzyś z deserem, który szybko zjedli i wybrali się na basen. Bawili się doskonale, choć Asia nie wchodziła do wody. Obserwowała, jak jej chłopcy pływają i grają w piłkę. Potem zajechali jeszcze do centrum handlowego i kupili dla Krzysia nowy tor samochodowy, który upatrzył sobie już kilka dni wcześniej. Wyprawę zakończyli w lodziarni. Dopiero tam, korzystając w przyjemnej atmosfery, Sebastian postanowił wyjawić chłopcu prawdę.
- Krzysiu, chciałbyś jeszcze trochę z nami zostać? – zapytał, zerkając znacząco na narzeczoną. Chłopak pokiwał głową, wcinając bitą śmietanę. – W takim razie mamy dla ciebie dobrą wiadomość. Dzwoniła mama i mówiła, że na razie nie może zabrać cię do siebie – oznajmił ostrożnie, choć nie kryjąc entuzjazmu.
- Dlaczego? – zapytał Krzyś, podnosząc na ojca wzrok.
- Musiała wyjechać do Stanów – odparła za narzeczonego Joasia. – Kazała ci powiedzieć, że bardzo cię kocha i odezwie się, jak tylko będzie mogła.
O dziwo chłopiec wzruszył tylko ramionami. Wyglądało na to, że ta informacja nie zrobiła na nim większego wrażenia.
- Chciałbym mieć zwierzątko – oznajmił nagle.
Komisarze wymienili się nieco zaskoczonymi spojrzeniami.
- Przecież mamy trzy psy – zauważył Seba.
- Ale ja chcę inne – odparł chłopiec z pasją. – Takie dla chłopców!
- To znaczy jakie? – zainteresowała się mimowolnie Asia, a po tonie jej głosu Sebastian poznał, że znalazł się na przegranej pozycji.
- Pająka – powiedział stanowczo.
Policjantka wzdrygnęła się mimowolnie. Lubiła właściwie wszystkie zwierzęta, ale pająk, zwłaszcza duży i włochaty, nie mieścił się w jej wyobrażeniu domowego pupila.
- A są jakieś inne opcje? – zapytała z nadzieją. – Może węża?
Sebastian spiorunował ją spojrzeniem. Wąż był jednym z nielicznych zwierząt, których nie był w stanie zaakceptować.
- A może jaszczurka? – zaproponował.
- Na przykład legwan – poparła go gorliwie Aśka. – Wiesz, że one osiągają nawet dwa metry długości?
Chłopiec zdawał się analizować propozycje.
- To kupicie mi jaszczurkę? – zapytał w końcu.
- Pod warunkiem, że to zakończy temat pająków i węży – mruknął Seba z rezygnacją.
- Umowa stoi.
Aśka zachichotała na widok miny narzeczonego. Wiedziała, że on także bardzo kocha zwierzęta, ale mieszkając z nią pod jednym dachem miał prawo reagować lękiem na każdą propozycję kolejnego lokatora.
Następny ranek mijał w atmosferze senności i nudy. Komisarze siedzieli we czwórkę w biurze, wypełniając niespiesznie raporty. Ciszę przerwało wejście psycholog z nieznajomym mężczyzną. Aśka podniosła wzrok, odkładając kolejną porcję dokumentów na niewielki stosik. Nie mogła nie zauważyć, że przybyły mężczyzna ma kręcone, złociste włosy i niebieskie oczy, choć dużo jaśniejsze niż Sebastiana. Rysy jego twarzy zdawały się być wyrzeźbione z marmuru, tak idealne, że aż niewiarygodne. Uśmiechnął się, a Aśka mimowolnie odpowiedziała mu tym samym.
- Cześć wszystkim – przywitała się Ania. – To jest Patryk, mój kolega. Muszę wyjechać na dwa, może trzy miesiące i w tym czasie mnie zastąpi.
- Ale wrócisz do nas? – zapytał Rafał.
- Jasne. Słuchajcie, sorry, że to wszystko tak na szybko, ale ja się naprawdę strasznie spieszę. Oprowadzicie Patryka po komendzie?
- Oczywiście – odparła natychmiast Aśka. – Ja chętnie to zrobię.
Wstała i pierwsza przywitała się z mężczyzną. Ania rzuciła jej jeszcze uważne spojrzenie, pomachała komisarzom i wyszła. Chwilę później Aśka i Patryk również opuścili biuro. Dziewczyna paplała jak najęta, choć poznali się raptem dwie minuty wcześniej. Sebastian zdawał się nie zwrócić na to najmniejszej uwagi i spokojnie zabrał się za raporty.
Kiedy dwie godziny później Aśka nadal nie wróciła do biura, zaczął się niepokoić.
- Poszukam jej – zaofiarowała się Ania.
Nie zajęło jej to dużo czasu. Przyjaciółkę znalazła w kuchni razem z nowym psychologiem. Siedziała na krześle, a on pochylał się nad nią, pokazując jej coś w gazecie leżącej na stole i gestykulując przy tym żywo. Nawet nie zauważyli Ani, która przez chwilę przyglądała im się z korytarza. W końcu odwróciła się na pięcie i odeszła.
- No i co? – zapytał zaniepokojony Sebastian.
- Jest w kuchni z Patrykiem – odparła z dziwnym cynizmem w głosie.
Jej irytacja wzrosła, kiedy stwierdziła, że mężczyzna zupełnie się tym nie przejął. Niestety przez cały dzień nie nadarzyła się okazja do spokojnej rozmowy. Dopiero wieczorem Rafał i Sebastian poszli z Krzysiem na obiecany mecz, a dziewczyny spotkały się na plotkach. Aśki dobry humor zdawał się wciąż utrzymywać.
- ... i dwa lata pracował w policyjnej izbie dziecka – kontynuowała godzinę później swoją opowieść o Patryku.
- Dość – powiedziała nagle Ania, widząc, że przyjaciółka tylko bierze głęboki oddech przed kolejnym monologiem. – Siadaj. - Wskazała jej kanapę, a sama zajęła miejsce na niskim stoliku. – Mam tylko jedno pytanie: co się z tobą dzieje, do cholery?
- Co? – zdziwiła się Aśka.
- Od godziny buzia ci się nie zamyka, a nie usłyszałam jeszcze ani słowa na żaden temat poza Patrykiem – powiedziała z wyraźną pretensją. – Jesteś cała czerwona, oczy ci się błyszczą... Aśka, co jest grane?
Dziewczyna odruchowo przyłożyła dłoń do policzka i stwierdziła, że faktycznie jest rozpalony.
- Nie wiem do czego zmierzasz – powiedziała w końcu, udając zaskoczenie.
- Zapytam wprost: podoba ci się?
- Oszalałaś? Przecież ja jestem zaręczona!
- Myślisz, że nie widzę? – zapytała Ania retorycznie, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Ubzdurałaś sobie coś.
- Nigdy nie byłaś dobrą kłamczuchą.
Aśka wstała i podeszła do okna, krzyżując ręce na piersiach. Cisza trwała dobrych kilka minut, ale w końcu odezwała się zupełnie innym tonem.
- Tylko raz w życiu się tak czułam – powiedziała cicho, - jak poznałam Krzyśka. Tak jakbym się naćpała. Nie wiem... zupełnie straciłam głowę – wyznała i spojrzała na przyjaciółkę ze strachem.
- A Sebastian? – szepnęła Ania z niedowierzaniem. – Nie kochasz go już?
- Kocham! Oczywiście, że kocham. Sebastian jest całym moim światem.
- Więc co? Kochasz ich obu na raz?
- Nie! Patryk to tylko... Sama nie wiem, Aniu. Przy nim nie czuję się sobą.
- Ja już nic nie rozumiem – przyznała. Chciała powiedzieć coś jeszcze, zrobić przyjaciółce wykład, ale zauważyła w jej oczach łzy. – No już – mruknęła, podchodząc i przytulając ją delikatnie. – Weźmiesz sobie trochę wolnego i wszystko wróci do normy.
- Czuję się jak... – zawahała się, próbując opanować drżenie głosu – zwykła szmata. Zdradziłam go. Mojego Sebastiana...
- Oszalałaś? Wcale go nie zdradziłaś!
- Może nie fizycznie, ale moralnie tak. Pomyślałam o innym facecie, a przecież Sebastian... on jest wszystkim, rozumiesz? Wszystkim!
- Asiu, nie dramatyzuj – powiedziała Ania spokojnie. Zdążyła już odzyskać równowagę po wydarzeniach tego dnia i postanowiła postawić na rozsądek. – Jeszcze nic się nie stało i jeśli się ogarniesz, na pewno się nie stanie.
Dziewczyna pokiwała głową, choć serce podpowiadało jej coś innego.
Jeszcze tego samego dnia oświadczyła Sebastianowi, że przechodzi na urlop macierzyński. Był bardzo podejrzliwy, pół wieczoru wypytywał ją o powody, ale w końcu uwierzył, że jest zwyczajnie zmęczona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz