wtorek, 21 czerwca 2011

14. Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna

Rozmowę przerwało wejście Kaśki, po której także widać było skutki nieprzespanej nocy. Położyła przed nimi kolejny stos akt i przysiadła na brzegu biurka.
- Chłopcy właśnie wrócili z lasu – powiedziała zmęczonym głosem. – Nic tam nie ma, nawet najmniejszego śladu obuwia czy fragmentu ubrania.
- A psy?
- Wciąż gubią trop.
- Mam nadzieję, że Anka jeszcze żyje – mruknął Seba.
- Wszystkie ofiary były torturowane przez wiele godzin – odparła Kaśka, - więc jest spora szansa…
- Dość tego – przerwała im gwałtownie Joasia. – Weźmy się do pracy.
- Racja. Wytypowaliśmy trzech seryjnych, których zbrodnie wyglądały dość podobnie. Trzeba się tym podzielić.
Komisarze zgarnęli teczkę Matczaka, który wydawał im się najbardziej prawdopodobny i pobiegli do samochodu. Jadąc w kierunku więzienia, Aśka na głos studiowała akta.
- Zamordował w sumie pięć kobiet, wszystkie były torturowane, choć żadnej nie zgwałcił. Przez dwa lata był nieuchwytny – mówiła.
- Długo siedzi?
- Siedem lat, ma oczywiście dożywocie.
- Rodzina? Wspólnicy?
- Wspólników raczej nie miał – odparła, przewracając stronę, - a przynajmniej nigdy ich nie wydał. Ma za to syna, który obecnie… ma dwadzieścia siedem lat. Z żoną nie ma rozwodu, ale podczas odsiadki nie widywał się z rodziną.
- Oficjalnie. Mógł wysyłać im wiadomości – zauważył Sebastian, któremu bardzo zależało, żeby ten trop okazał się prawdziwy.
- Zostawisz mnie w więzieniu i pojedziesz do jego rodziny – zadecydowała Joasia, odkładając akta na tylne siedzenie. – Szkoda czasu.
Dwie godziny później spotkali się w centrum, żeby wymienić się zdobytymi informacjami i przy okazji zjeść prowizoryczny obiad. Aśce nie udało się nic dowiedzieć w więzieniu, za to Sebastian miał sporo nowości.
- Żona Matczaka zaprzecza, żeby w ciągu ostatnich siedmiu lat utrzymywała z nim jakikolwiek kontakt – zaczął. – Według niej syn nienawidzi ojca, no ale to oczywiście o niczym nie świadczy. Młody Matczak wyjechał gdzieś tydzień temu, a matka twierdzi, że nie ma jego telefonu.
- Ta, jasne – mruknęła Aśka, wywracając oczami. – Może powinniśmy przeszukać ich dom?
- Obawiam się, że to nie ma sensu. Ale to jeszcze nie koniec.
- No to dawaj.
- Kamil sprawdził młodego Matczaka – oznajmił Sebastian tajemniczym tonem. – Oficjalnie nic na niego nie mamy, ale informator twierdzi, że miał powiązania z ludźmi Małego.
- Małego? – upewniła się Aśka. – A to ciekawe. Przemyt?
- Broni, i to na wysoką skalę – przytaknął mężczyzna.
- Ale to się ma nijak do tych zabójstw i porwania Anki…
- I tu się mylisz. Iga Konarska, ta ostatnia ofiara seryjnego, do niedawno była blisko związana z gangiem Małego. To jego kochanka.
- No proszę, ależ ten świat mały… Myślisz, że wśród jego ludzi jest sprawca?
- Niekoniecznie – odparł Seba, zapalając papierosa. – Ale Mały mógł szukać sprawcy na własną rękę. Możliwe, że wie więcej niż my.
- Tak, na pewno nam powie – zakpiła Aśka.
- On może nie, ale jeśli jego ludzie będą mieli nóż na gardle…
- Co planujesz?
- Informator twierdzi, że dziś w nocy mają odbiór towaru z Niemiec.
- Wiesz gdzie i o której? – zapytała kobieta rzeczowo.
- Hale na Jaworowej, ale godziny nie znamy. Trzeba będzie tam posiedzieć.
Aśka kiwnęła głową i wrzuciła do kosza serwetkę od hamburgera. Pierwsza skierowała się do samochodu.
- Seba – zagadnęła, kiedy ruszyli w stronę komendy, - rozmawiałeś już z Tomkiem?
Zaskoczona stwierdziła, że mężczyzna się uśmiecha.
- Nie, nie mogłem go znaleźć. Zdaje się, że mój powrót jest mu nie na rękę. Aśka – dodał, widząc jej przygnębioną minę, - wiem, że cię zawiodłem. Obiecałem, że cię nie tknie, a tymczasem musiałaś radzić sobie sama. Ale to się więcej nie powtórzy.
Kobieta pokiwała głową, jednak nie odezwała się. Wolała w tym momencie zakończyć dyskusję, bo nie była do końca pewna, co oznaczał uśmiech Sebastiana.
Mężczyzna także nie podjął tematu, ale przez całą drogę myślał o tym intensywnie. Był na siebie wściekły, bo nie zapobiegł tej sytuacji, jednak z drugiej strony czuł satysfakcję na myśl o tym, że będzie mógł osobiście rozprawić się z Tomkiem.
Na komendzie Aśka pobiegła prosto do Starego, żeby zdać mu relację z postępu w sprawie, natomiast Sebastian postanowił zrobić im po kawie. Ku swojemu wielkiemu zadowoleniu w kuchni spotkał Tomka. Poczuł, że wszystko zaczyna się w nim gotować. Wcześniej postanowił sobie, że rozegra sprawę w inteligentny sposób, jednak w tym momencie wściekłość wzięła górę. Złapał asystenta za bluzę i odwrócił do siebie przodem. Zanim Tomek zorientował się, kto przed nim stoi, pięść Sebastiana wylądowała dokładnie na jego nosie. Zatoczył się, a krew buchnęła mu na twarz, ale komisarzowi to nie wystarczyło.
Donośny hałas zaalarmował resztę policjantów przeglądających akta w biurze asystentów. Kamil, Bartek i Rafał wbiegli do kuchni, a ich oczom ukazał się groteskowy obrazek. Tomek leżał na połamanym stole, a Sebastian właśnie zamierzył się po raz kolejny.
- Ej, ej, spokojnie – zawołał Kamil i pierwszy rzucił się w stronę walczących.
Chwilę trwało, nim Kamilowi i Rafałowi udało się odciągnąć przyjaciela. Wyglądał, jakby coś go opętało.
- Stary, wyluzuj się – mruknął Rafał, popychając go stanowczo w stronę drzwi.
Na tę scenę weszła Aśka. W sekundę zrozumiała, co jest grane. Złapała Sebastiana za ramię i wyprowadziła. Zdążyli zrobić raptem dwa kroki, kiedy Tomek wreszcie odzyskał głos.
- Odbiło ci?! – krzyknął do Sebastiana. – Ciekawe co Stary na to powie.
Komisarz wyrwał rękę z uścisku partnerki i ponownie się zamachnął. Koledzy natychmiast go przytrzymali.
- Co, chcesz to zgłosić? – warknął, nie mogąc go dosięgnąć. – Ja też jestem ciekaw, co powie Stary.
Rafał wypchnął go z kuchni zdecydowanym ruchem. Tym razem Sebastian już się nie cofnął, poszedł prosto do biura, a Aśka podążyła za nim.
- Może oskarżyć cię o pobicie – powiedziała cicho, obserwując, jak mężczyzna przechadza się nerwowo po pomieszczeniu.
- Sama powinnaś go oskarżyć – warknął.
- Seba…
- A może ci to sprawia przyjemność, co? Marek, Tomek, ja… fajnie masz.
Był wściekły, nie panował nad sobą. Nie miał się na kim wyładować, a pod ręką była tylko Aśka. Nawet kiedy zobaczył jej minę, nie poczuł wyrzutów sumienia.
- Stary, co się z tobą dzieje? – zapytał Rafał, wchodząc do biura. – Czym ci tak podpadł?
Seba zerknął na Joasię. Patrzyła na niego obojętnie, ale dobrze wiedział, co myśli.
- Nieważne – mruknął.
Rafał uniósł brwi, ale w tym momencie bardziej zajmowały go poszukiwania Anki niż rozważania na temat bójek przyjaciela. Rzucił coś o aktach i wyszedł. Sebastian zdążył się nieco uspokoić i postanowił także skupić się na sprawie.
– Co mówił Stary? – zwrócił się do partnerki.
- Nie wyraził zgody na jakąkolwiek akcję z gangiem Małego – odparła Joasia chłodno. Miała wielką ochotę obrazić się na Sebastiana, ale najważniejsze było teraz odnalezienie Ani. – Powiedział, że jeśli chodzi o przestępczość zorganizowaną, sprawą zajmie się CBŚ, ale na razie nic na to nie wskazuje, więc mamy dalej normalnie prowadzić sprawę.
- Może ma rację – westchnął mężczyzna.
- Może, ale tu chodzi o życie Anki – przypomniała mu Aśka. – Musimy sprawdzić każdy trop.
- Co sugerujesz?
- Pojedźmy tam.
Sebastian zamyślił się na moment. Pakowanie się we dwójkę, bez wsparcia w środek groźnego gangu, w dodatku w momencie przejęcia towaru było co najmniej nierozsądne. Z drugiej strony w duchu był przekonany, że te sprawy się łączą i to pomoże im znaleźć Anię.
- Ale nie mówmy nikomu, nawet Rafałowi – zgodził się w końcu. – Za bardzo boi się o Ankę, mógłby zrobić coś głupiego.
- Powinniśmy jednak komuś powiedzieć. Tak na wszelki wypadek…
Mężczyzna bezbłędnie zrozumiał, co miała na myśli. Akurat do biura weszła Kaśka z naręczem akt, więc ich wybór okazał się oczywisty. Streścili jej wszystko pokrótce, zakładając jednocześnie kurtki.
- Zaraz, czekajcie – zawołała za nimi asystentka. Minę miała nieco zdezorientowaną. – Załóżcie chociaż kamizelki.
Komisarze spojrzeli po sobie. Dobrze wiedzieli, że jeśli znajdą się na linii strzału, żadne kamizelki im nie pomogą. Nie chcieli jednak mówić takich rzeczy przy koleżance, więc bez słowa zgodzili się na dodatkowe środki ostrożności.
Czterdzieści minut później siedzieli w samochodzie zaparkowanym za ogrodzeniem hal na Jaworowej. Była dopiero dwudziesta pierwsza i spodziewali się, że spędzą tam co najmniej kilka godzin. Na domiar złego żadne się nie odzywało, bo oboje mieli w pamięci żywe wspomnienie zajścia na komendzie.
- Mam nadzieję, że informator nas nie wypuścił – zagadnął w końcu Seba, nie mogąc już znieść milczenia.
Aśka nie odpowiedziała. Wpatrywała się zamyślona w szybę. Sebastian wyczuł, że ma do niego żal, ale nadal był zbyt poirytowany, żeby spokojnie o tym porozmawiać.
Minęła już druga, kiedy coś wreszcie zaczęło dziać się na Jaworowej. Samochody jeden za drugim podjeżdżały pod hale. Komisarze wysiedli po cichu i ukucnęli w krzakach, by obserwować wszystko z bezpiecznej odległości.
- Wchodzimy, jak zostanie ich maksymalnie dwóch czy trzech – mruknął Sebastian. – Z większą liczbą nie mamy szans.
Joasia skinęła głową. Zaczynała się zastanawiać, czy ten plan miał w ogóle jakiś sens. Było jednak za późno, by się wycofać.
Z czarnego audi wysiadło kolejnych trzech mężczyzn. W ciemności trudno było rozpoznać któregokolwiek, ale po chwili ktoś zapalił jedyną latarnię znajdującą się na placu. Komisarze natychmiast schowali się za drzewa, bo światło padło wprost na nich, a bezlistne gałęzie krzewów nie mogły ich zasłonić. Na moment zapadła cisza, podczas której Aśka wstrzymała oddech. Była niemal pewna, że przemytnicy ich zobaczyli.
- No, no, kogo my tu mamy – odezwał się jeden z nich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz