czwartek, 9 czerwca 2011

3. Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna

Seba kiwnął głową i także wstał. Przez kolejną godzinę w milczeniu zacierali ślady, a potem zbierali się do pracy. W końcu, kiedy oboje byli już gotowi do wyjścia, Sebastian nie wytrzymał. Złapał Aśkę za nadgarstek, odwrócił przodem do siebie i spojrzał w oczy.
- No powiedz coś - poprosił. - Przecież nie będziemy tak milczeć.
- Gdybyś mi powiedział, że straciłeś nad sobą panowanie i zrobiłeś to tylko pod wpływem emocji, bez żadnych uczuć, przeszłabym nad tym do porządku dziennego - rzekła powoli. - Ale w takiej sytuacji nie możemy tego zignorować. Są dwa wyjścia: albo nigdy więcej nawet nie pomyślisz o mnie w ten sposób, albo jeszcze dziś poproszę Starego o przeniesienie. Wybór pozostawiam tobie.
Mężczyzna zamarł. Takiej reakcji zupełnie się nie spodziewał. Puścił ją i odsunął się.
- Nie zrobisz mi tego - powiedział błagalnie.
- Ty masz żonę, a ja narzeczonego - odparła. - Nie możemy ich krzywdzić. Nie zasłużyli na to. Nikt nie może się o tym dowiedzieć, rozumiesz? Obiecaj, że nigdy już nic między nami nie zajdzie. Obiecaj.
- Obiecuję - powiedział cicho.
Otworzył drzwi i pierwszy wyszedł z domu, nie patrząc na nią. Aśka przygryzła wargę, próbując powstrzymać łzy. Pierwszy raz w życiu poczuła się naprawdę szczęśliwa, a musiała z tego zrezygnować. To była najtrudniejsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjęła, ale nie miała wyboru i dobrze o tym wiedziała.
Całe przedpołudnie na komendzie minęło w ciszy. Komisarze zupełnie nie wiedzieli, jak ze sobą rozmawiać. Co chwilę rzucali sobie ukradkowe spojrzenia pełne tęsknoty i pożądania. Nie mogli skupić nie na niczym, wciąż wspominając kolejne szczegóły minionego wieczoru albo wyobrażając sobie, co jeszcze mogłoby się zdarzyć, gdyby tylko dali sobie szansę.
Po południu dostali sprawę i pojechali do lasu, gdzie znaleziono zwłoki młodego mężczyzny. Na tym jednak również nie mogli skupić myśli. Przypadek sprawił, że kiedy technicy rozeszli się w poszukiwaniu śladów, komisarze zostali przy samochodzie sam na sam. Aśka odruchowo spojrzała przyjacielowi w oczy i ten krótki gest wystarczył, by zapomniała o wszystkich swoich postanowieniach. Wspięła się na palce, objęła go za szyję i pocałowała namiętnie. Gdyby tylko miała taką możliwość, natychmiast wyskoczyłaby z ubrań i powtórzyła poprzedni wieczór, ale już sam pocałunek sprawił, że ugięły się pod nią kolana. Poczuła dłonie Sebastiana w talii i wpiła się w jego usta z jeszcze większą namiętnością. Odległa rozmowa techników przywróciła ich do porządku. Oderwali się od siebie, oddychając ciężko i rozejrzeli, by upewnić, czy nikt ich nie widział.
- Przepraszam - powiedziała drżącym głosem. - To silniejsze ode mnie.
- Nie rezygnujmy z tego - poprosił Sebastian, biorąc ją delikatnie za ręce.
- Nikt nie może o tym wiedzieć - odparła i stanowczo wyrwała mu swoją dłoń.
Szybko odeszła w stronę denata, bojąc się, że jeszcze chwila i zupełnie straci nad sobą panowanie. Ręce nadal jej drżały, a na ustach czuła smak warg Sebastiana, którego nie mogła pomylić z żadnym innym.
Godzinę później próbowali przebić się przed zakorkowane ulice centrum. Milczeli, ale tym razem była to inna cisza - pełna napięcia i oczekiwania.
- Nie trzymaj mnie dłużej w niepewności - mruknął Seba błagalnie.
- Co mam ci powiedzieć? Co z tego, że zabronię ci się do siebie zbliżać, jeśli za chwilę sama rzucę ci się na szyję? Nigdy żaden facet tak na mnie nie działał.
Sebastian zdawał się od razu urosnąć o kilka centymetrów. Uśmiechnął się dumny jak paw.
- Nie umiem być tą drugą - wyznała Aśka z żalem. - Nie umiem dzielić się mężczyzną.
- Rozwiodę się - odparł natychmiast Sebastian. - Jutro złożę pozew.
- Nie, nie ma mowy! - zawołała dziewczyna ze strachem. - Nie rób tego, proszę. Ja nie chcę rozstawać się z Markiem i nie chcę też, żebyś ty zostawiał Anitę. Nie krzywdźmy ich...
- Ale ja nie potrafię z ciebie zrezygnować. Nie teraz, kiedy już poczułem, co to znaczy naprawdę kochać.
- Więc może... może zostawmy to tak jak jest? - zaproponowała nieśmiało. - Wiem, że to nie w porządku, ale... Nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział, że poszłam do łóżka z żonatym mężczyzną, rozumiesz? Ludzie nigdy nie przestaną gadać, a ja przecież... ja przecież taka nie jestem... chyba...
- Nie jesteś.
Dziewczyna uśmiechnęła się do Sebastiana, ale wcale nie poczuła się lepiej. Sama nie potrafiła ocenić, co jest silniejsze: strach czy radość.
Dopiero z perspektywy czasu możliwa okazała się chłodna i obiektywna kalkulacja. Nim się obejrzeli, ich cichy związek liczył sobie już rok. Przez ten czas bardzo wiele się wydarzyło. Przede wszystkim Joasia wyszła za mąż za Marka. Sebastian próbował ją przekonać, by tego nie robiła, ale nie chciał za bardzo na nią naciskać. Bał się, że jeśli poczuje się przyciśnięta do muru, ze strachu zdecyduje się zakończyć ich romans. W końcu musiał się pogodzić z tym, że spotyka się z zamężną kobietą.
Od początku ustalili, że nikt nie dowie się o ich tajemnicy. Nalegała na to Aśka, bo bardzo się bała, że Marek odkryje zdradę. Pierwsze tygodnie były trudne, wciąż im się wydawało, że wszyscy na nich patrzą, ale z czasem się uspokoili i nauczyli cieszyć sobą. Sebastian rozstał się z żoną, więc to u niego w domu najczęściej się spotykali. Tam czuli się bezpiecznie, mieli pewność, że nikt ich nie zobaczy, ale czasem robili też krótkie wypady za miasto. Zaszywali się w spokojnych, odludnych miejscach i wykorzystywali każdą chwilę.
- Czasem naprawdę ciężko mi utrzymać to w tajemnicy, zwłaszcza przed Anią – mówiła Joasia. – Przez to oddaliłyśmy się od siebie.
Leżeli na kanapie przed kominkiem, przytuleni do siebie. Marek wyjechał na dwa dni w sprawach służbowych, dzięki czemu tę noc mogli spędzić razem.
- Przykro mi, skarbie – mruknął Seba. – Wiem, że byłyście sobie bliskie.
- Było, minęło – westchnęła Aśka, układając się wygodniej w ramionach mężczyzny. – W moim życiu wciąż się coś zmienia. Jedni ludzie się pojawiają, inni znikają.
- Mam nadzieję, że ja nie zniknę – zażartował.
Minęła sekunda, nim zdał sobie sprawę, że dowcip był wyjątkowo nieudany. Joasia nachmurzyła się, ale nic nie powiedziała.
- Dlaczego właściwie pogorszyły się wasze relacje? – zapytał Sebastian już całkiem poważnym tonem. Chciał jakoś się zrehabilitować i pokazać ukochanej, że jej problemy nie są mu obojętne. – Ma do ciebie jakieś pretensje?
- Nie, wręcz przeciwnie. To ja jej unikam, bo… boję się, że z czymś się wydam. Jeśli będę spędzać z nią zbyt dużo czasu, prędzej czy później palnę coś albo Anka sama zauważy, że inaczej się zachowuję.
- Nie rozumiem jednej rzeczy… - zaczął mężczyzna ostrożnie. – Anka jest twoją najbliższą przyjaciółką, masz do niej zaufanie… więc dlaczego po prostu nie powiesz jej prawdy? Przecież ona się nie wygada, a tym bardziej nie doniesie Markowi.
Aśka westchnęła głośno, chcąc delikatnie przypomnieć Sebastianowi, że wałkowali ten temat już milion razy i uważa to za stanowczo wystarczające. Prawda była jednak taka, że nigdy nie powiedziała mu wszystkiego i nie zamierzała tego robić, więc wolała unikać kolejnych sytuacji zmuszających ją do kłamstwa. Zwlekała tyle ile mogła, ale upewniwszy się, że Sebastian nie zrezygnował z czekania na odpowiedź, w końcu sama podjęła temat.
- Anka może i jest moją przyjaciółką, ale jest też tylko człowiekiem. Mogłaby się z czymś niechcący zdradzić. Krótko mówiąc, im więcej osób wie, tym większe prawdopodobieństwo, że wieści dotrą do Marka.
- A jeśli ja niechcący coś wypaplam? – zapytał Seba z chytrym uśmieszkiem. Miał nadzieję, że uda mu się w miarę delikatny sposób skłonić Aśkę do zwierzenia się przyjaciółce.
- Skoro nie wypaplałeś przez rok, to może już tego nie zrobisz – odparła najbardziej obojętnym tonem, na jaki było ją stać.
- Kotek… - mruknął, całując delikatnie jej ucho.
- Nie powiem jej, nie mogę – oświadczyła Joasia zdecydowanie. – Możesz tego nie rozumieć, wcale się nie dziwię. Nie jesteś w takiej sytuacji jak ja, nigdy nie będziesz, więc nie wiesz, jak zachowałbyś się na moim miejscu. A jeśli ty coś komuś powiesz… cóż, nie zabiję cię przecież. Ale to będzie oznaczało koniec naszego… naszych spotkań.
- Wiesz, że tego nie zrobię – powiedział w końcu mężczyzna, zauważając, że to nie najlepszy temat do przekomarzań. – Chciałem po prostu… Zresztą, nieważne. Masz ochotę na kąpiel?
- Z tobą? Zawsze
Próba rozładowania napięcia okazała się wyjątkowo udana. Ledwie wstali z kanapy, przypomniał im się powód spotkania. Zrozumieli, że tracą cenny czas, który mogliby spożytkować w zupełnie inny sposób.
Poszli na górę do największej łazienki. Sebastian odkręcił wodę i zaczął wyjmować ręczniki, a Joasia rozglądała się po pomieszczeniu, obejmując się ramionami. Znała na pamięć każdy zakamarek tego domu i czuła się w nim lepiej niż gdziekolwiek indziej, ale przypominał jej o czymś, czego wolałaby nie pamiętać. Kiedy patrzyła na marmurowe schody, drogi sprzęt i przysłowiowe „złote klamki”, o wiele wyraźniej czuła różnice, które chcąc nie chcąc dzieliły ją i Sebastiana.
Z kilkusekundowym opóźnieniem zauważyła, że Sebastian zmysłowymi ruchami zdejmuje jej ubrania. Uśmiechnęła się, zarzuciła mu ręce na szyję i postanowiła odsunąć wszelkie myśli, które mogłyby zakłócać tę noc.
Następnego ranka niestety musieli iść do pracy. Próbowali wcześniej załatwić sobie wolne, ale Stary nie chciał nawet o tym słyszeć. Było to tym bardziej irytujące, że od dawna nie mieli żadnej sprawy i mogli tylko spędzić kolejny dzień nad papierami.
- Będziecie na jutrzejszej imprezie? – zapytał Seba, przerywając panującą ciszę.
Aśka wywróciła oczami, niechcący łamiąc ołówek.
- Dość oryginalne określenie – zauważyła. – Będziemy oczywiście, Marek by tego nie odpuścił. Tyle interesów do ubicia…
- Wiem, że tego nie znosisz, ale skoro będziemy tam razem…
- Nie ma żadnego „ale” – przerwała mu Joasia gwałtownie. – Nienawidzę tych okropnych, sztywnych sukni, tego całego przepychu, tych snobów, a przede wszystkim tego, że nie mogę mrugnąć bez pozwolenia. I twoja obecność… - zawahała się, nie chcąc sprawić Sebastianowi przykrości. – Cieszę się, że tam będziesz, ale sam wiesz, że fizycznie to niczego nie zmieni.
- A może jednak?
Uśmiechnął się figlarnie, co sprawiło, że Joasia poczuła motyle w brzuchu. Natychmiast zrozumiała, co miał na myśli i zaczęła kombinować, jak tu wykrzesać choć chwilę z dala od innych, kiedy nagle do ich biura zaczęli sznureczkiem wchodzić przyjaciele: najpierw Ania i Rafał, a za nimi Tomek, Kaśka i Kamil. Nie czekając na zaproszenie, porozsiadali się na wszystkich wolnych powierzchniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz