wtorek, 14 czerwca 2011

7. Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna

Następnego ranka Joasia jak zwykle obudziła się pierwsza. Zegarek wskazywał ósmą, co jak na nią było bardzo późną godziną do wstania. Nie miała jednak zamiaru ruszać się z łóżka. Za oknem było pochmurno i sypał gęsty śnieg, a w ogrzewanym pokoju, pod ciepłą kołdrą, na miękkiej poduszce było wygodnie i przyjemnie. A co najważniejsze, Sebastian spał spokojnie z głową na jej piersiach. Uwielbiała obserwować go podczas snu. Wyglądał jak mały chłopiec, z zaczerwienionymi policzkami i rozczochranymi włosami.
Odetchnęła głęboko i pogłaskała ukochanego po głowie. Poruszył się.
- Jak ty możesz zawsze tak wcześnie wstawać – mruknął zaspany.
- Śpij, śpij.
Opadł na własną poduszkę i przeciągnął się, ziewając.
- Która godzina? – zapytał, wciąż nie otwierając oczu.
- Ósma. Zrobić ci śniadanie?
- Kotku, nie jesteś w domu, nie musisz mi usługiwać – odparł Sebastian i znowu ziewnął potężnie.
- Chciałam zrobić ci przyjemność.
Joasia wstała z łóżka, narzuciła na siebie szlafrok i zaczęła zbierać z podłogi ubrania. Nagle zdała sobie sprawę, że zachowali się bardzo nieostrożnie. Gdyby którekolwiek z przyjaciół zechciało zajrzeć do ich pokoju, wszystko natychmiast by się wydało.
- Musimy bardziej uważać – mruknęła do Sebastiana, który cały czas ją obserwował.
- Jesteś zła?
- Nie… nie. Po prostu nie jesteśmy tu sami i powinniśmy o tym pamiętać.
Powiesiła koszulę Sebastiana do szafy i przysiadła na brzegu łóżka, tyłem do niego. Natychmiast poczuła, jak ręce mężczyzny oplatają ją w pasie.
- Martwisz się, prawda? – zapytał Seba łagodnie. – Tym co będzie po powrocie.
- Nie – zaprzeczyła szybko. – Wszystko jest w porządku. Wiesz, Rafał i Anka chyba…
- Mają się ku sobie? – podchwycił. – Tak też wczoraj pomyślałem. Zresztą, to była idealna okazja, żeby zrobić pierwszy krok. Gdyby coś poszło nie tak, zawsze mógł obrócić wszystko w żart.
- Oni przynajmniej nie muszą się ukrywać…
- My też nie musimy – powiedział Sebastian ze spokojem. Usiadł obok niej i uśmiechnął się z czułością. – Możemy być razem.
- Daj spokój…
- Wiem, że się go boisz. Rozumiem to, ale wystarczy jedno twoje słowo, a więcej cię nie tknie.
Aśka ukryła twarz w dłoniach, próbując odzyskać spokój. Za każdym razem zaczęcie tego tematu kończyło się awanturą.
- Potrafię cię obronić – kontynuował Seba, patrząc na nią uważnie.
- Ja się nie boję, że mnie skatuje, zabije czy nie wiem co jeszcze – odparła kobieta. – Po prostu… jest coś, przez co nie mogę się z nim rozstać i nawet ty nie możesz nic na to poradzić.
- Powiedz mi o co chodzi, a obiecuję, że…
- Nie – przerwała mu ostro. – Postawię sprawę jasno: albo pogodzisz się wreszcie z tym, że nigdy nie stworzymy normalnego związku, albo zakończmy to w tym momencie.
- Wciąż grozisz mi zerwaniem – powiedział Sebastian, odsuwając się od niej. – Nie zależy ci na mnie ani trochę?
- Nie obracaj kota ogonem…
- No wybacz, jak mam to odebrać?
- Zależy mi – mruknęła. – To dlatego tu jestem. Jak wrócę, Marek… Nawet nie chcę myśleć, co mi zrobi. Ale i tak warto było. Wiesz dlaczego? Bo zależało ci na tym wyjeździe, a mi zależy na tobie.
- Wiesz, jak się czuję, kiedy wciąż widzę na twoim ciele nowe ślady?
Zapadła cisza. Nic już nie pozostało z miłej atmosfery poranka, a zamiast tego wróciły najważniejsze problemy. Po chwili milczenia Joasia bez słowa wstała z łóżka.
- Gdzie idziesz? – zapytał Seba zaniepokojony.
- Muszę do łazienki. Ale jak chcesz, możesz iść ze mną – powiedziała, uśmiechając się nieśmiało. – Pozostali pewnie jeszcze śpią.
Wspólny prysznic pomógł rozładować negatywne emocje, choć temat wciąż pozostawał otwarty. Kiedy Joasia rozczesywała włosy, a Sebastian delikatnie całował jej plecy, ktoś nagle zapukał do drzwi. Oboje podskoczyli.
- Aśka, jesteś tam? – zawołała Anka.
Komisarze spojrzeli na siebie zdezorientowani.
- Nie, to ja – odkrzyknął Sebastian, gestem nakazując partnerce milczenie.
- A gdzie Aśka?
- Wiesz co… chyba poszła się przejść…
- Ok!
Usłyszeli oddalające się kroki i odetchnęli z ulgą. Aśka zakryła się szlafrokiem, złapała suszarkę do włosów i przemknęła się do pokoju. Tam starała się jak najszybciej doprowadzić do porządku, ale ledwie włożyła bieliznę, ktoś zapukał do drzwi. Otworzyła, owijając się szlafrokiem.
- No jesteś – powiedziała Ania niecierpliwie. – Wszędzie cię szukałam.
- A wiesz, tak się krzątałam – mruknęła Joasia, zamykając za przyjaciółką drzwi. – Coś się stało?
- Nie, właściwie to nie… Chciałam ci tylko powiedzieć, że wczoraj Rafał… - zaczerwieniła się i usiadła na brzegu łóżka.
Aśka uśmiechnęła się. Dobrze wiedziała, do czego jej przyjaciółka pije.
- Zaszło coś między wami? – zapytała z niemałym zainteresowaniem.
- No coś ty! Po prostu podczas gry przekazywał mi eee… dwuznaczne wiadomości – powiedziała ostrożnie. – I teraz nie jestem do końca pewna, czy to były tylko żarty.
- Nie rozmawialiście potem?
- Było strasznie późno, poza tym wiesz… wino zrobiło swoje. Nawet nie pamiętam, kiedy zasnęłam.
- Myślę, że powinnaś po prostu zaczekać na jego ruch. Jeśli nie żartował, prędzej czy później spróbuje ci to powiedzieć – odparła Joasia, która teraz już sama nie była pewna intencji Rafała.
- I właśnie tego się obawiam.
- Nie rozumiem.
- Widzisz, ja do Rafała kompletnie nic nie czuję – wyznała Ania ze skruchą w głosie. – A wczoraj chyba przesadziłam i mogłam mu dać odczuć coś zupełnie innego.
Wyglądała na przybitą, ale Aśka nie wiedziała, jak ją pocieszyć. Tak naprawdę za bardzo była zajęta własnymi problemami, żeby na dłużej skupić się na innych sprawach. Pokiwała tylko głową i zamyślona podeszła do okna.
- A ty i Sebastian? – zapytała nagle Anka.
- Co? – zdziwiła się Joasia, a w jej głosie dało się wyczuć nerwowość.
- Najpierw znaczące spojrzenia, uśmieszki, a potem wyszliście razem tak szybko.
- Och, daj spokój – zaśmiała się kobieta, starając się jak najlepiej odegrać rozbawienie. – Przecież to wy umieściliście nas w jednym pokoju!
- Tak tylko pomyślałam...
- Przecież mam męża… A Seba to kumpel. Nie dopowiadaj sobie za wiele.
- No dobra już, poniosło mnie. Chyba jeszcze nie wytrzeźwiałam do końca.
- Chyba tak – zgodziła się Aśka z uśmiechem. – Lepiej idź się wyspać.
Kiedy Ania wyszła, mogła wreszcie odetchnąć z ulgą. Wiedziała, że mało brakowało. Zbyt mało. Doprowadzając się do porządku, rozmyślała, jak powinna postąpić. Musiała jakoś dać Sebastianowi do zrozumienia, że ostrożność jest konieczna, ale z drugiej strony nie chciała, by powrócił konflikt sprzed godziny. Kiedy pojawił się w pokoju z ręcznikiem przewiązanym w pasie, Joasia nadal nie podjęła decyzji.
- Spławiłaś jakoś Ankę? – zapytał.
- Tak. Zaczynała coś podejrzewać, ale na szczęście dość łatwo dała się zmylić.
- Będziemy bardziej uważać – powiedział Seba ugodowo.
- No dobra, ubieraj się, a ja zrobię jakieś śniadanie. Chcę wreszcie iść na narty.
- A taką pogodę?
- Chyba nie myślałeś, że przesiedzę cały weekend w czterech ścianach – odparła, uśmiechając się ironicznie.
- I nie chcesz zaczekać na resztę? – spróbował raz jeszcze mężczyzna.
- Przecież wiesz, że będą spać do wieczora. Nawet nie próbuj się wymigać – dodała.
Sebastian westchnął ciężko i otworzył szafę. To była jedna z tych męczących cech Joasi: nie potrafiła usiedzieć w miejscu.
Półtorej godziny później byli już na stoku. Żadne z nich nie było wprawnym narciarzem, więc w ich sportowych wyczynach przeważały upadki.
- Byłoby ci łatwiej, gdybyś ułożyła narty w literę „V” – zaśmiał się Seba, kiedy Asia po raz kolejny wylądowała na ziemi. – Inaczej nie zjedziesz, no chyba że na tyłku.
- Sam spróbuj, jak z ciebie taki cwaniak – mruknęła, zbierając się ze śniegu.
Sebastian zrobił minę świadczącą o nadmiernej pewności siebie i wdrapał się na niewielką górkę. Joasia podparła się pod boki i uśmiechnęła złośliwie, czekając na jego upadek. Nie rozczarowała się. Mimo że ugiął kolana, rozstawił narty na szerokość bioder i zbliżył do siebie ich dzioby, zjazd po stoku nie okazał się sukcesem. Pewnie byłoby inaczej, gdyby nie chciał się popisać i nie spróbował skręcić. Najpierw się zachwiał, potem jedna z nart podcięła drugą i chwilę później leżał już na śniegu. Aśka zaśmiała się.
- Świetnie ci idzie, mistrzu – zakpiła.
Mimo mnóstwa siniaków i kompletnie przemoczonych ubrań oboje świetnie się bawili. Kiedy opuścili wreszcie stok, minęła już szesnasta i było niemal całkiem ciemno. Zmęczeni wrócili do domku, całą drogę docinając sobie wzajemnie. Przyjaciele już na nic czekali. Rafał, Tomek i Kamil leczyli kaca, a dziewczyny wspierane dzielnie przez Bartka szykowały jedzenie.
- Nareszcie się towarzystwo wyspało – powiedziała Joasia zamiast powitania.
- A wy chyba się nieźle bawiliście – zauważyła Kaśka, patrząc na ich ośnieżone i przemoczone ubrania.
- Tak, Seba uczył mnie jeździć – zachichotała policjantka.
- Oj, dobrze już, dobrze – westchnął Sebastian. – Następnym razem zapiszesz się na jakiś kurs.
- Chciałeś powiedzieć, że razem się zapiszemy.
- Niech ci będzie – zgodził się w końcu, zdejmując buty. – A jak u was, chłopaki? Główki bolą? – zakpił, zwracając się do kolegów.
- Daj se siana – mruknął Kamil, odwracając się na drugi bok.
- Planujemy ognisko, co wy na to? – przerwała im Ania.
- Chętnie, tylko daj nam trochę odtajać.
- No to róbcie coś ze sobą, a my bierzemy się za chłopaków – westchnęła Kaśka, patrząc na męską część towarzystwa.
Komisarze poszli na górę do swojego pokoju. Przez moment w milczeniu pozbywali się kurtek i bluz, a potem spojrzeli na siebie jednocześnie.
- Idź pierwsza pod prysznic – powiedział Sebastian.
Joasia wzięła tylko ręcznik i ubrania na zmianę, po czym wyszła z pokoju. Ulżyło jej, że nie zaproponował wspólnej wizyty w łazience, bo niestety o tej porze każdy mógł się nawinąć. Zmęczona i zmarznięta szybko zrzuciła z siebie mokre ubrania i wślizgnęła się pod prysznic. Zadrżała, kiedy gorąca woda dotknęła jej skóry. Zamyśliła się, czując, jak z minuty na minutę robi jej się cieplej.
Nagle usłyszała, że ktoś otwiera drzwi. Była niemal pewna, że to Sebastian, ale na wszelki wypadek złapała ręcznik przewieszony przez kabinę. Zasłoniła się nim i wyszła spod prysznica, chcąc przypomnieć kochankowi, że nie są sami. Zamarła, widząc, że Tomek właśnie zamyka za sobą drzwi.
- Wyjdź – powiedziała dużo ostrzej niż zamierzała, zasłaniając się jednocześnie szczelniej.
Mężczyzna nie zareagował. Uśmiechnął się tylko, a Joasia odruchowo zrobiła krok w tył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz