sobota, 25 czerwca 2011

18. Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna

Kiedy pół godziny później Joasia zagrzebywała się w chłodnej pościeli pod czujnym okiem Sebastiana, miała ochotę rozpłakać się z radości. Klimatyzacja sprawiła, że wreszcie przestała narzekać na gorąco i w kilka minut zaczęła przysypiać. Jeszcze kątem oka obserwowała apartament, ale nie była już w stanie nic zaobserwować.
Sebastian obudził ukochaną późnym popołudniem. Kobieta przeciągnęła się zaspana i spojrzała na niego z uśmiechem.
- Czyli to jednak nie był sen – powiedziała rozleniwionym głosem.
- Absolutnie nie. Siadaj, słońce.
Postawił na jej kolanach tacę z obiadem. Joasia tylko się uśmiechnęła i sięgnęła po widelec.
Niestety nie mogła dłużej zabawić u Sebastiana. Po obiedzie pobiegła do „swojego” apartamentu, gdzie czekał już na nią Marek. Na widok bogatej, „ciężkiej” sukni na kole zwyczajnie ją zemdliło. Nie zaprotestowała jednak, a nawet uśmiechnęła się z wysiłkiem. Wzięła suknię bez słowa i zniknęła w łazience.
Tego wieczoru stanowczo zwracała na siebie uwagę i to w pozytywnym sensie. Wyglądała zjawiskowo, choć sama się sobie nie podobała. Wciąż ktoś prosił ją do tańca i przez pierwsze dwie godziny, nie zdołała nawet dostrzec Sebastiana, nie wspominając już o rozmowie.
- Wyglądasz cudownie – usłyszała nagle nad uchem czuły szept.
Uśmiechnęła się pod nosem, ale nie odwróciła. Wiedziała, że w tym towarzystwie jest non stop obserwowana i nie może sobie pozwolić na żaden fałszywy ruch. Niby niechcący musnęła jego dłoń swoją, dając mu do zrozumienia, że usłyszała komplement i odeszła za mężem do stołu.
Rozmowy z partnerami biznesowymi Marka czy też ich wyelegantowanymi żonami kompletnie jej nie interesowały. Siedziała więc, uśmiechając się i od czasu do czasu wtrącając jakąś neutralną uwagę. Ożywiła się nieco, dopiero kiedy usłyszała, że umawiają się na pokera po zakończeniu bankietu. Wiedziała, co to dla niej oznacza: dodatkowe godziny wolnego, które mogła spędzić z Sebastianem. Niestety już chwilę później mina jej zrzedła, bo jeden z mężczyzn zaproponował, żeby zabrać ze sobą żony. Dobrze wiedziała, że to tylko tak ładnie się nazywa, a w rzeczywistości oznacza zupełnie coś innego.
- Sebastian, przyłącz się do nas – zawołał Marek.
Aśka odwróciła się mimowolnie i stwierdziła, że Seba właśnie przechodzi za jej plecami. Rzuciła mu błagalne spojrzenie, po czym mężczyzna już bez wahania dosiadł się do stołu.
- Po bankiecie gramy w pokera – powiedział Marek, - mam nadzieję, że do nas dołączysz? Kobiet też nie zabraknie, chyba wiesz co mam na myśli – dodał, obejmując Joasię niedbałym ruchem. – Nie znasz jeszcze swojej partnerki z tej strony.
Wplątał palce we włosy żony i nieco je zmierzwił. Joasia natychmiast poczuła się jak sztuka mięsa na sklepowej wystawie. Spuściła wzrok, czując, że palą ją policzki i modląc się, by zakrył to makijaż.
- Z chęcią poznam – odparł Sebastian, chcąc zachować twarz, ale w jego uśmiechu dało się wyczuć niechęć.
- O tak, nawet nie wiesz, jaki jest z niej pożytek – kontynuował Marek wyraźnie zadowolony, bo reszta przyglądała się kobiecie z pożądaniem.
Joasia czuła, jak mąż klepie ją po policzku, a potem bawi się jej ustami. Ledwie już panowała nad emocjami. Czuła się potwornie upokorzona, a fakt, że Seba na to patrzył wcale nie polepszał sprawy. Nie wyobrażała sobie, by jeszcze kiedykolwiek mogła spojrzeć mu w oczy, a poza tym bała się, że w pewnym momencie nie wytrzyma i rzuci się na rywala.
Po bankiecie Marek wysłał Aśkę do pokoju i kazał się przygotować. Zaznaczył dokładnie, co ma założyć, więc kobieta nie miała wielkiego wyboru. Zdjęła znienawidzoną suknię, ale tym razem nie poczuła ulgi. Bardzo bała się tego, co jeszcze ją czekało.
Aż podskoczyła, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Była w samej bieliźnie, więc zaczęła gorączkowo szukać szlafroka.
- To ja – zawołał Seba.
Aśka wpuściła go bez słowa i zamknęła za nim drzwi. Nie miała ochoty słuchać tego, co z pewnością miał jej do powiedzenia, więc po prostu zaczęła się rozbierać.
- Chcesz, żebym tam szedł? – zapytał mężczyzna, nie spuszczając z niej wzroku.
- Nie wiem – odparła cicho. – Wolę, żebyś nie widział tego, co się będzie działo.
- Pomogę ci…
- Nie – przerwała mu gwałtownie. – Pamiętaj, co mi kiedyś obiecałeś.
- Nie o to mi chodziło – powiedział Sebastian, siadając na fotelu. – Możemy ich przechytrzyć.
Mruknęła pod nosem coś niezrozumiałego i zapięła stanik. Bielizna, którą przygotował jej Marek składała się tylko z niewielkiej ilości cieniutkiej koronki.
- Nienawidzę tego – burknęła, biorąc do ręki springi.
- Ale seksownie w tym wyglądasz.
Aśka uśmiechnęła się mimowolnie, kręcąc głową z dezaprobatą. Nawet wizja koszmarnej nocy nie mogła sprawić, by zapomniała o szczęściu, które wciąż ją przepełniało. Sebastian podał jej pończochy z nieco rozbawioną miną, ale zaraz na powrót spoważniał.
- Kochanie, nie martw się – zaczął łagodnie. – Nie tkną cię, przynajmniej nie dzisiaj.
- Seba…
- Zaufaj mi.
Uśmiechnęła się smutno i wcisnęła się w czarną, wieczorową sukienkę.
- Ufam – powiedziała. – I cieszę się, że nie będę tam sama.
Najwyższe piętro budynku przeznaczone było na rozrywkę. Jak na luksusowy hotel przystało, można tam było znaleźć wszystko, czego dusza zapragnie. Marek i jego kumple zajęli salę ze stołami do bilardu i pokera. Kiedy Joasia tam weszła, byli już wszyscy. Podeszła powoli do męża i chciała usiąść obok niego, ale on miał inne plany. Wziął ją na kolana i na oczach kolegów sięgnął do piersi.
- Wiecie co, jakoś nie kręcą mnie takie grzeczne zabawy – powiedział niespodziewanie Sebastian, udając rozleniwienie i znudzenie.
- Nie martw się – odparł Janusz, który najczęściej bywał u Marka, - nie będziesz się z nami nudził.
Mężczyźni wybuchnęli śmiechem, ale Sebastian tylko wywrócił oczami i ostentacyjnie rozejrzał się po pomieszczeniu, jakby szukał czegoś ciekawszego.
- No to co proponujesz? – zapytał Marek.
Sebastian uśmiechnął się w duchu. Tego się właśnie spodziewał. Marek należał do osób, które zawsze musiały być we wszystkim najlepsze, więc podważenie „jakości” jego rozrywek było bardzo celnym strzałem.
- Żonę masz na co dzień, nie znudziła ci się jeszcze? – odparł lekceważącym tonem. – Niech spada, a my lepiej zadzwońmy po dziwki.
Marek zmierzył Joasię spojrzeniem, jakby oceniał, czy jest dość atrakcyjna, by uczestniczyć w wieczorze. Prawdę mówiąc nigdy jakoś szczególnie nie bawiło go zamawianie prostytutek. Wolał, kiedy jego „partnerka” wyrywa się i prosi o litość, wyraźnie cierpiąc. W ostateczności wystarczała mu świadomość, że zmusza ją do czegoś, czego nie chce.
- Co racja, to racja – oznajmił w końcu, ale zrobił to tylko po to, by dbać o swój image.
Niespodziewanie zrzucił Joasię z kolan, tak że kobieta o mało nie wylądowała na ziemi. W ostatniej chwili zdołała złapać równowagę i ustać na nogach. Zerknął na nią wymownie i lekceważącym ruchem wskazał drzwi, więc wyszła, rzucając tylko Sebastianowi ostatnie spojrzenie.
Zaszyła się w apartamencie, ale nawet nie próbowała zasnąć. Miała wielką nadzieję, że Sebastian pierwszy wyrwie się z „imprezy” i zechce spędzić z nią choć chwilę. Niestety zmęczenie dało o sobie znać i w końcu przysnęła. Po niespełna godzinie obudziło ją ciche pukanie. Zerwała się z kanapy i otworzyła drzwi z nadzieją, że ujrzy za nimi Sebastiana. I nie przeliczyła się.
- Dziękuję – mruknęła, zamykając za nim drzwi, a potem obdarzyła go czułym pocałunkiem. – Dziękuję.
- Nie ma za co.
Przysiedli na kanapie, trzymając się za ręce. Przez dłuższą chwilę zgodnie milczeli.
- Marek tam został? – zapytała w końcu Joasia.
- Tak, zdaje się, że nieźle się bawi – odparł Seba z sarkazmem.
- Ty też…? – zaczęła z wahaniem, ale koniec zdania nie przeszedł jej przez gardło.
- Aśka, musiałem – westchnął, mimowolnie wywracając oczami. – Przecież musiałem zachować pozory, sama tego chciałaś.
- Wiem…
- No dobrze, kładź się spać – zarządził mężczyzna. – Markiem się nie martw, pewnie wróci półprzytomny.
- Jeszcze raz dziękuję…
- Daj spokój. Wyśpij się, a jutro na pewno znajdziemy trochę czasu, żeby popływać.
Pokiwała głową, pozwoliła się pocałować i odczekała aż Sebastian wyjdzie. Potem zmęczona położyła się spać i, o dziwo, tej nocy nie nawiedziły jej żadne koszmary.
Cały następny dzień z nielicznymi przerwami odbywały się „spotkania w interesach”, jak nazywał je Sebastian. Joasia miała więc spokój, który postanowiła wykorzystać na poznanie okolicy. Ponownie wybrała się na plażę i molo, potem zwiedzała miasto, aż w końcu usadowiła się w apartamencie przed telewizorem.
Późnym wieczorem spotkania wreszcie się zakończyły. Tym razem Marek nie miał dla żony wiele czasu, bo umówił się z kumplami na bilard. Ku jej wielkiemu zadowoleniu postanowił zniknąć na noc. Ledwie ucichły jego kroki na korytarzu, kobieta wskoczyła w strój kąpielowy, na wierzch zarzuciła dżinsy i koszulkę, po czym pobiegła do Sebastiana.
- Wejdź, kotku – mruknął mężczyzna, otwierając jej drzwi.
- Nie idziemy? – zapytała zaskoczona.
- Oczywiście, że idziemy, tylko muszę doprowadzić się do porządku. Szczerze mówiąc jestem wykończony.
- To może lepiej sobie odpuśćmy – zaproponowała Joasia, sięgając ręką na klamkę. – Wyśpij się i…
- Oj, Asia, daj mi tylko dziesięć minut, dobrze? – zaśmiał się Seba.
Faktycznie kilka minut później był gotowy. Komisarze razem wymknęli się z hotelu i lasem ruszyli w stronę plaży.
- Ale ciemno… - mruknęła Joasia niespodziewanie.
Sebastian wziął ją za rękę i uśmiechnął się czule.
- Na plaży będzie jaśniej – powiedział. – Księżyc jest prawie w pełni.
Miał rację. Księżyc oświetlał brzeg, a woda po upalnym dniu wciąż jeszcze była ciepła, dzięki czemu zakochani mogli korzystać z uroków morskiej kąpieli. Zrzucili ubrania i wskoczyli do wody.
- Nigdy nie byłam na plaży o tej porze – wyznała Joasia, wynurzając się z wody.
- Za licealnych czasów różne rzeczy się robiło – westchnął Seba rozbawiony. – Ale nigdy w takim towarzystwie.
Pochylił się nad ukochaną i pocałował ją namiętnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz