sobota, 11 czerwca 2011

5. Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna

- Rozmawiałaś z Markiem o wyjeździe? – zapytał Seba, głaszcząc ukochaną po policzku.
- Nie, zrobię to po balu.
- Zależy mi na tym – powiedział dobitnie.
- Mi też – odparła Aśka zniecierpliwiona. – Postaram się to załatwić, ok? A tymczasem pomóż mi zawiązać to świństwo, musimy wracać.
Tej nocy nie mieli już więcej okazji, by porozmawiać choć przez chwilę. Joasia wróciła do domu dopiero po czwartej. Była wykończona i obolała, jednak przede wszystkim poirytowana zachowaniem Sebastiana. Wiedziała, że chciał jak najlepiej, ale poczuła się osaczona.
Po kilku godzinach niespokojnego snu obudził ją hałas na dole. Kiedy zeszła, zastała Marka w towarzystwie kumpli. Aż za dobrze wiedziała, co to oznacza, więc postanowiła natychmiast działać.
- Zapomniałam ci powiedzieć, że mam dziś nockę w pracy – poinformowała męża. – Muszę się już zbierać.
- Zrób sobie wolne – odparł Marek, obejmując ją w pasie.
Przyciągnął ją do siebie i zaczął całować szyję, a wszystko to na oczach kumpli. Joasia wygięła się, próbując choć trochę zwiększyć dystans.
- Nie mogę, mamy ciężką sprawę – wykrztusiła. – Musimy zrobić jak najwięcej przed szkoleniem.
- Jakim szkoleniem? – zapytał Marek ostro, odpychając żonę gwałtownie.
- Nie mówiłam ci? – zdziwiła się teatralnie. – Przepraszam, ostatnio mamy tyle roboty…
- Co to za szkolenie?
Poczuła, że Marek zaciska dłonie na jej nadgarstkach. Cofnęła się odruchowo o krok, choć w niczym nie mogło jej to pomóc.
- Czyżbyś próbowała mnie oszukać? – warknął mężczyzna.
- Nie, nie, przecież to nie moja wina… To tylko cztery dni…
Przycisnął ją mocno do ściany i zmroził spojrzeniem. Joasia z trudem przełknęła ślinę. Nawet nie próbowała się wyswobodzić, bo to mogło tylko rozjuszyć Marka.
- Nigdzie nie pojedziesz, jasne?
Skinęła głową. Chciała już tylko uwolnić się z jego uścisku.
- Wynoś się.
Złapała pasek od torebki, wstąpiła w adidasy i wybiegła z domu. Dopiero kilka ulic dalej zatrzymała się i przysiadła na ławce. Śnieg znowu zaczynał padać, a ona miała na sobie tylko dresy, jednak emocje nie pozwoliły jej zmarznąć. Rozdygotana sięgnęła do torebki, ale już po chwili zdała sobie sprawę, że nie ma w niej telefonu. Nie mogła zadzwonić do Sebastiana, w portfelu nie miała ani złotówki na taksówkę, a do autobusu także nie chciała wsiadać, bo w tym stroju na pewno zwracałaby na siebie uwagę. Po chwili namysłu postanowiła pójść na skróty przez las.
Kiedy Sebastian zobaczył ją zmarzniętą i przemoczoną, serce mu się ścisnęło. Bez zbędnych pytań wpuścił ją do domu. Kilka minut później siedziała przy kominku owinięta kocem i jadła kolację.
- Zrobił ci coś? – zapytał Sebastian zdawkowym tonem.
Obserwował ją z pewnej odległości, oparty o ścianę. Tylko słabe światło ognia z kominka nieco rozjaśniało mu twarz.
- Nie – odparła cicho.
Wyczuła dziwny dystans i nagle jedzenie przestało jej smakować. Odłożyła kanapkę na talerz, wtulając się mocniej w koc.
- Przeszkadzam ci? – mruknęła po chwili ciszy.
- No coś ty.
- Nie wyglądasz na zadowolonego z mojej wizyty…
Sebastian podszedł do niej, usiadł obok i westchnął ciężko. Pochylony wpatrywał się w swoje splecione dłonie.
- To nie był dobry dzień – powiedział w końcu.
- Akurat mi nie musisz tego mówić…
Zakaszlała i wtuliła twarz w koc. Sebastian pogłaskał ją delikatnie po włosach.
- Nie mogę jechać – wyznała w końcu. – Ja… źle to rozegrałam. Przyszli do niego kumple, więc powiedziałam, że mam nockę i wtedy jakoś wymknęło mi się to szkolenie… Marek strasznie się wściekł. Przepraszam, po prostu się wystraszyłam. Nie chciałam, żeby jego kumple znowu mnie… - urwała.
- Rozumiem – odparł mężczyzna krótko.
W jego głosie Joasia wyraźnie usłyszała pretensje. Przymknęła oczy i wtuliła twarz w oparcie fotela.
- Spotkałem się dziś z Anitą – powiedział nagle Sebastian. Kiepsko udawana obojętność kazała Aśce natychmiast zainteresować się sprawą.
- Po co?
- Chciała porozmawiać. Ostatecznie mamy ze sobą sporo wspólnego.
- I? – ponagliła go.
- Chce wrócić – oznajmił spokojnie Seba. – Zaproponowała mi, żebyśmy ponownie wzięli ślub.
- Słucham?
Joasia była wpół rozbawiona, wpół poirytowana. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że Sebastian jest całkiem poważny.
- Chyba nie chcesz tego zrobić, prawda? – zapytała z niedowierzaniem.
- Dlaczego? Skończą się wreszcie samotne wieczory, będę miał się z kim pokazać na przyjęciu.
- Ale co z nami?
- Aśka, z nami? – powtórzył Sebastian z ironią. – Jakimi „nami”? Spotykamy się od przypadku do przypadku i dalej będziemy mogli to robić.
- To taka zemsta, tak? Chcesz mi pokazać, że nie angażuję się wystarczająco.
- Nie jesteśmy dziećmi, nie musimy bawić się w żadne gierki. Mówię ci otwarcie, dlaczego chcę wrócić do Anity.
- Ale przecież jej nie kochasz – próbowała dalej Aśka, - mówiłeś, że nie ma między wami uczucia.
- A między tobą i Markiem jest?
- Więc jednak – powiedziała kobieta tryumfalnie, kręcąc głową. – Próbujesz zrobić mi na złość.
- Nie rozumiem, z czego robisz taki problem.
- Nie chcę, żebyś dotykał inną kobietę! – zawołała.
- I tu cię mam – odparł Sebastian ze spokojem. – Zastanów się przez moment, jak ja się czuję, wiedząc, że nie jestem dla ciebie jedyny.
- Ale ja… przecież to zupełnie co innego – upierała się Joasia. – Ty nie musisz z nią być. Gdybym ja miała wybór, nigdy nie związałabym się z Markiem.
- Jesteś po prostu egoistką.
Aśka podniosła się z kanapy i podeszła do kominka. Na sobie miała tylko podkoszulek Sebastiana. Uklękła na dywanie i zaczęła ogrzewać dłonie.
- Dlaczego wszystko musi być takie skomplikowane? – zapytała cicho, wpatrując się w ogień. – Chciałabym po prostu z tobą być, bez ukrywania się, bez kłamstw i całej tej otoczki. Masz rację, jestem egoistką. Chciałabym mieć cię na wyłączność, chociaż wiem, że sama nie mogę ci tego dać. Masz prawo ułożyć sobie życie, a ja… mogę tylko mieć nadzieję, że będzie w nim miejsce dla mnie.
Sebastian uklęknął tuż za nią i objął ją w pasie. Poczuł, jak opiera się o niego nieśmiało.
- Brakuje mi ciebie – powiedział. – Niby spędzamy ze sobą całe dnie, ale nie mogę nawet się do ciebie zbliżyć. To za mało.
- Staram się, naprawdę. Spędzam z tobą każdą wolną chwilę, i tak płacę za to wysoką cenę.
Odwróciła się i pocałowała kochanka namiętnie. Potem przez chwilę w milczeniu patrzyli sobie w oczy.
- Ty też masz rację – mruknął Seba łagodnie. – Nie mogę związać się z Anitą, w ten sposób tylko ograniczyłbym nasze spotkania.
- Wynagrodzę ci to – obiecała Joasia.
Zarzuciła mu ręce na szyję i zaczęła całować. Chwilę później oboje leżeli nadzy na dywanie. Sebastian przesunął dłoń po udach ukochanej i dziewczyna natychmiast zrozumiała, że zauważył ślady ugryzień. Przewróciła się na bok, mając nadzieję, że w półmroku mężczyzna nie zobaczył za wiele.
- Znowu ci to zrobił – powiedział, przesuwając rękę po jej talii. – Mógłbym go za to zabić.
- Daj spokój – odparła lekceważąco. – To nic takiego.
- Pewnie, w porównaniu z tym, co jeszcze ci robił…
- Możesz udawać, że tego nie widzisz? – poprosiła Aśka, patrząc ukochanemu w oczy. – Skupmy się na przyjemniejszych sprawach.
Z samego rana komisarze pojechali do pracy. Nadal nie mieli żadnej sprawy, za to Stary dopilnował, żeby nie zabrakło im raportów do wypełniania. Joasia wciąż zerkała nerwowo na komórkę, w każdej chwili spodziewając się telefonu od Marka. Im dłużej nie dzwonił, tym bardziej była podenerwowana. Za długo go znała, by wierzyć, że zapomni o wydarzeniach poprzedniego dnia. I nie pomyliła się. Wieczorem mąż zrobił jej awanturę, a potem ją pobił. Jak zwykle załatwił to w taki sposób, by niewiele było widać.
W środę Joasia wstała bardzo wcześnie. Cicho, by nie obudzić Marka, spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i z torbą pojechała do pracy. Wiedziała, że przyjdzie jej za to słono zapłacić, ale nie chciała zawieźć Sebastiana. Wcześniej nic mu nie powiedziała i aż do dzisiaj był przekonany, że Aśka nigdzie się nie wybiera. Kiedy zobaczył spakowaną torbę, spojrzał na nią zaskoczony.
- Naprawdę jedziesz? – zapytał z niedowierzaniem.
- Przecież powiedziałam, że ci to wynagrodzę – odparła kobieta, uśmiechając się znacząco.
- A Marek?
Wzruszyła ramionami z teatralną obojętnością.
- Będzie musiał jakoś to przeżyć.
Sebastian podszedł do niej, wychylił się nad biurkiem i pocałował ją namiętnie. Dopiero podniesione głosy dobiegające z korytarza przywołały ich do porządku. Ledwie się od siebie oderwali, do ich biura weszły Anka i Kaśka. Joasia speszona spuściła wzrok i skupiła się na dokumentach, mając nadzieję, że dziewczyny niczego nie wyczują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz