poniedziałek, 27 czerwca 2011

20. Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna

Zaczął spacerować po pomieszczeniu, próbując zmylić poczucie bezradności. Wypatrzył na kominku coś, co go interesowało i podszedł tam. Wziął do ręki ślubne zdjęcie Joasi i Marka. Przez dłuższą chwilę przyglądał mu się zamyślony. Ocknął się, dopiero słysząc kroki.
- Wiesz – powiedział, nie odwracając się, - przypomniał mi się ten dzień, kiedy po raz pierwszy poszliśmy do łóżka. Byłem wtedy wielkim optymistą. Myślałem, że skoro zgodziłaś się ze mną spotykać, wszystko już się ułoży. Twoje małżeństwo jakoś nie robiło na mnie większego wrażenia.
Urwał na moment i uśmiechnął się sam do siebie. Aśka nie odezwała się ani słowem, nie podeszła, ale wiedział, że słucha go uważnie.
- Byłem strasznym egoistą – kontynuował po chwili. – Miałem wtedy taki pomysł… o którym nigdy ci nie powiedziałem. Może nie był jakiś super szlachetny, ale gdybym wtedy wprowadził go w życie, teraz byłabyś wolna, choć pewnie nawet nie wiedziałbym, co się z tobą dzieje. Chciałem pojechać do Marka i powiedzieć mu, że spędziliśmy razem noc – oznajmił, uśmiechając się do siebie. – To był taki odruch po tym, co mi o nim opowiadałaś. Nie powiedziałaś tego wprost, ale ty nigdy nie mówiłaś jasno, kiedy coś było nie tak. Zresztą, nie musiałaś… Wiedziałem, że jesteś z nim nieszczęśliwa i czułem, jakbyś się go bała. Naprawdę chciałem mu powiedzieć, bo wtedy by cię zostawił i nie musiałabyś… - westchnął. – Ale zdałem sobie sprawę, że jeśli to zrobię, znienawidzisz mnie i już na pewno więcej nie będziesz chciała się ze mną spotkać. Zacząłem sobie tłumaczyć, że jestem przewrażliwiony, że przecież nie mogę niszczyć ci życia, ale tak naprawdę po prostu nie chciałem cię stracić. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo tego żałuję.
Odstawił zdjęcie na kominek i odwrócił się do kobiety, wciąż uśmiechając się smutno. Joasia siedziała na oparciu fotela, obejmując się ramionami.
- Znienawidziłabym cię – odparła cicho. – A ty mnie…
- Może – przyznał Sebastian. – Ale przynajmniej nie musiałbym patrzeć, jak się męczysz. Wtedy była jeszcze szansa, żeby to przerwać, a teraz… teraz chyba już nie ma.
- Nigdy nie było – mruknęła Joasia.
- Wtedy nie byłaś jeszcze w to wszystko tak wkręcona. Teraz mam wrażenie, jakbyś naprawdę była jego własnością.
Aśka nie odpowiedziała. Milczała z uporem przez kilka kolejnych minut, chcąc przeczekać kłopotliwy temat. Sebastian w międzyczasie krążył po pokoju.
- Może powinnaś zrobić choć podstawowe badania? – odezwał się nagle, stając pod oknem.
- Nie jestem chora – odparła cicho Joasia.
Otuliła się szczelniej swetrem, unikając spojrzenia ukochanego.
- Skąd wiesz? Byłaś u lekarza? Zresztą, po co ja pytam? Przecież wiadomo, że nie.
- Nie mogę pójść do lekarza. Nie pokażę mu tych wszystkich śladów…
- Więc poczekaj, aż się zagoją – upierał się Seba, krzyżując ręce na piersiach.
- Zanim się zagoją, będą następne. A poza tym, wiesz przecież, że zostają blizny.
Sebastian pokręcił głową.
- Zrobisz, jak zechcesz – powiedział.
Tę noc trudno było uznać za miłe wkroczenie w nowy rok. Jeszcze przed północą komisarze pożegnali się i Sebastian pojechał do siebie. Nie był na Joasię zły, ale spędzenie kilku godzin w jej towarzystwie bardzo go przygnębiło. Zdał sobie sprawę, że się poddała i niezależnie od jego starań jest już za późno, by cokolwiek z tym zrobić. Aśka także to wiedziała. Ona jednak w przeciwieństwie do Sebastiana odczuwała ulgę. Wiedziała, że sprawy zaszły za daleko i z jej sytuacji nie ma już wyjścia. Marek z każdym dniem zdawał się coraz bardziej wściekły, a Joasia czekała już tylko, aż do reszty straci nad sobą panowanie. Niestety nie wiedziała, że mąż ma dla niej inne plany.
Kilka dni później komendę obiegła informacja o zatrzymaniu Ogryzka, który był prawą ręką Małego, a także kilku innych, mniej ważnych członków gangu.
- Wpadli podczas przejęcia towaru – opowiadał Rafał, który poprzedniego wieczoru uczestniczył w akcji. – To był zupełny przypadek. Chłopcy szukali niejakiego Maliny. Gość jest podejrzany o serię napadów na sklepy jubilerskie, kantory i tak dalej. Informator dał im cynk, że Malina ukrywa się na Piastowskiej, ale jak tam wpadliśmy… Ogryzek z kumplami właśnie odbierali towar. Mówię wam, cały arsenał broni…
- Szkoda, że Małego tam nie było – westchnął Seba.
- To i tak wielki sukces – zauważyła Anka, upijając łyk herbaty. – Tyle lat bawił się z nami w kotka i myszkę…
- Rozmawiałeś z prokuratorem? – zapytała Aśka, którą ta sprawa chyba najbardziej interesowała. – Jakie dostanie zarzuty?
- Chyba należenie do zorganizowanej grupy przestępczej, przemyt, no i zaatakowanie policjanta na służbie – odparł Rafał. – Tym razem już się nie wywinie, jest umoczony.
Joasia spojrzała na partnera, który uśmiechnął się do niej nieco. Obojgu im ulżyło, bo byli przecież bliscy zatrzymania ludzi Małego i sami z tego zrezygnowali. A teraz, kiedy Ogryzek siedział już w areszcie, nie musieli się tym aż tak zadręczać.
- Marek na pewno będzie wściekły – powiedział Sebastian, kiedy zostali sami. – Może nie powinnaś wracać dziś do domu?
- Nie oberwę dziś, oberwę jutro – skwitowała Aśka, uśmiechając się. – Ale zawsze mogę wrócić trochę później.
- To co dziś robimy?
- Może pojedziemy do ciebie? Dawno nie widziałam Vivy…
- Uważaj, bo jeszcze pomyślę, że chcesz się spotkać z nią, a nie ze mną – zażartował mężczyzna.
- No… powiedzmy, że nie tylko z nią – odparła Joasia, pokazując mu język.
Seba uśmiechnął się mimowolnie. Dawno nie widział jej w tak dobrym humorze, a to wróżyło bardzo miłe popołudnie.
Viva przywitała Aśkę bardzo entuzjastycznie. Zdążyła się już co prawda przyzwyczaić do Sebastiana, ale pani komisarz nadal była dla niej najważniejsza. Dlatego też ledwie Joasia weszła do ogrodu, wilczyca niemal się do niej przykleiła i nie opuszczała na krok.
- Strasznie żałuję, że nie może ze mną mieszkać – westchnęła policjantka, kiedy kilka minut później siedziała z Vivą na kanapie.
- Nie martw się, niczego jej tu nie brakuje.
- Wiem…
Seba przysiadł obok ukochanej i objął ją ramieniem. Joasia wciąż wyglądała bardzo źle, żeby nie powiedzieć fatalnie, ale mężczyzna zdążył się już do tego przyzwyczaić.
- Z chęcią wyjechałabym znowu do Zakopanego – westchnęła Aśka, przeciągając się. – Może pogoda nam nie dopisała, ale i tak było fantastycznie.
- Zwłaszcza na stoku – zaśmiał się Seba. – W życiu nie miałem tylu siniaków… No ale wiesz, że jeśli uda ci się wyrwać z domu…
- Nie uda – przerwała mu. – Nie ma szans, nie teraz. A nie chcę znowu uciekać, bo potem…
- Wiem, ja też tak nie chcę – powiedział spokojnie mężczyzna. – Zbyt wysoka cena.
- Słuchaj, Sebuś – zaczęła Joasia, nagle całkowicie poważniejąc, - czy jeśli o coś cię poproszę… nie złamiesz danego słowa bez względu na wszystko?
Policjant zmarszczył brwi. Taki początek nie wróżył nic dobrego, ale nie mógł oprzeć się utkwionym w nim oczom Joasi.
- Zależy o co chodzi – odparł wymijająco. – Ale możesz spróbować.
- Widzisz… to może trochę głupio zabrzmieć…
Kobieta uśmiechnęła się z zakłopotaniem i uklękła na kanapie, odwracając się przodem do Sebastiana. Wzięła delikatnie jego dłoń w swoje i spojrzała mu w oczy.
- Zaczynam się bać… - mruknął mężczyzna ostrożnie.
- Chciałeś wiedzieć, dlaczego jestem z Markiem…
- A ty nagle postanowiłaś wyznać mi prawdę? – zapytał Seba z ironią.
Joasia przygryzła wargę. Nastawienie Sebastiana zbiło ją z tropu.
- Przepraszam – westchnął mężczyzna. – Po prostu za każdym razem jak rozmowa schodzi na ten temat, denerwujesz się i mnie opieprzasz… Mów, o co chodzi.
- O nic – odparła chłodno. – Muszę już iść, Marek pewnie na mnie czeka.
- Aśka, nie obrażaj się…
- Ani mi to w głowie – powiedziałam kobieta, ale ton jej głosu wskazywał na coś innego.
- Oj, proszę cię…
- Naprawdę muszę już iść – oznajmiła Joasia, wkładając buty. Ubrała się szybko, pożegnała z Vivą i spojrzała jeszcze raz na Sebastiana. – Kocham cię bardzo – szepnęła, głaszcząc go po policzku. – Wiem, że czasem cię denerwuje, że czasem mnie nie rozumiesz… Tym bardziej doceniam, że cały czas jesteś przy mnie.
- Na ciebie po prostu nie można się złościć – westchnął Seba z uśmiechem. – Wystarczy, że na mnie spojrzysz i zaraz zapominam o wszystkim…
Aśka pocałowała kochanka namiętnie, pomachała mu i wyszła. Chciał ją odwieźć, ale wolała pojechać autobusem. Mówiąc szczerze rozczarował ją swoją reakcją. Dla niej to była bardzo ważna sprawa, a on to zlekceważył. Czekając na autobus, wyciągnęła z kieszeni kurtki kopertę i przyjrzała się jej zamyślona. Z jednej strony chciała wyrzucić ją do kosza, a z drugiej wręcz przeciwnie – wręczyć ukochanemu i prosić, żeby przeczytał. Nie potrafiła podjąć żadnej decyzji, więc ostatecznie włożyła list z powrotem do kieszeni i wsiadła do autobusu.
W domu czekała na nią niemiła niespodzianka. Już otwierając bramę, wyczuła, że coś jest nie tak. Na podjeździe stały dwa samochody, które z całą pewnością nie należały do Marka, a co gorsze jednym z nich było czarne audi. Zatrzymała się zaniepokojona, nie wiedząc, czy powinna wejść do domu. Odruchowo zacisnęła dłoń na swojej broni, jakby zamierzała jej użyć.
- Spokojnie – mruknęła sama do siebie, - nie popadaj w paranoję.
Zdecydowanym krokiem weszła do domu. Od progu słyszała męskie głosy, ale nie mogła rozróżnić słów. Zdjęła buty i kurtkę, po czym skierowała się do salony. Zamarła w drzwiach. Na fotelach i sofie siedziało kilku mężczyzn, na których jednak nie zwróciła najmniejszej uwagi. Jej wzrok spoczął na postaci pod oknem. Mały odwrócił się, spojrzał na nią i uśmiechnął kpiąco.
- Kogo widzą moje oczy… - zaczął, krzyżując ręce na piersiach.
Joasia natychmiast sięgnęła po swoją broń, ale na jej nadgarstku zacisnęła się dłoń jednego z członków gangu. Gruby wyjął z kabury pistolet policjantki i odszedł powoli, bawiąc się nim ostentacyjnie. Kobieta spojrzała na Marka, ale jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. Siedział na fotelu w niedbałej pozie i obserwował pozostałych.
- Oddaj mi broń – warknęła Aśka w kierunku Grubego. Mężczyzna tylko się zaśmiał. – Źle się to dla was skończy – ostrzegła, ale w jej głosie dało się wyczuć strach.
Jej próba odzyskania kontroli nad sytuacją wywołała ogólne rozbawienie. Przez moment chciała uciec, ale zaraz zdała sobie sprawę, że nie ma na to najmniejszej szansy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz