piątek, 10 czerwca 2011

4. Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna

- Mamy dla was propozycję – zaczął Tomek.
- To nie propozycja tylko informacja – przerwała mu Ania. – W przyszłym tygodniu jedziemy do Zakopanego, Rafał ma tam domek.
- Mamy cztery dni wolnego, więc chyba szkoda byłoby to zmarnować, nie? – wtrąciła Kaśka.
- To świetny pomysł, nie? – Sebastian zwrócił się do partnerki z szerokim uśmiechem, ale natychmiast zauważył dezaprobatę na jej twarzy.
- Bardzo was przepraszam, ale nie mogę jechać – powiedziała, patrząc na przyjaciół ze szczerym smutkiem.
- Przecież możesz wziąć Marka – odparła Ania, jakby czytała w jej myślach.
- Namówię ją, spokojna głowa – zapewnił Seba, uśmiechając się do przyjaciół znacząco.
Aśka nie skomentowała tego, ale mężczyzna wiedział, ze czeka, aż zostaną sami. I nie pomylił się. Ledwie komisarze i asystenci opuścili pomieszczenie, podeszła do jego biurka, usiadła na nim i wbiła w kochanka świdrujące spojrzenie.
- Chcesz mnie zdenerwować? – zapytała jadowitym tonem, jednocześnie krzyżując ręce na piersiach.
- Aśka…
- Chyba zdajesz sobie sprawę, że nie mogę tak po prostu zniknął na cztery dni, prawda? Co powiem Markowi? Że chcę się zabawić z przyjaciółmi? Na pewno będzie przeszczęśliwy.
- Wiesz, po prostu sobie pomyślałem, że mielibyśmy dla siebie cztery cudowne dni – powiedział Sebastian niewinnym tonem. Zauważył, że Joasia przygryza nerwowo wargę i już wiedział, że zaczęła się wahać. – Ale oczywiście rozumiem, że nie możesz…
Uśmiechnął się pojednawczo i przez chwilę w milczeniu obserwował, jak walczy sama ze sobą.
- Bardzo chciałabym pojechać – mruknęła w końcu.
- Powiedz Markowi, że mamy jakieś szkolenie i po sprawie.
Westchnęła ciężko. Sebastian wziął jej dłonie w swoje i zaczął obsypywać pocałunkami.
- Ktoś może nas zobaczyć – upomniała go łagodnie, zerkając przez ramię i odsuwając się nieco. – Spróbuję omamić go szkoleniem – obiecała, - ale jeśli się dowie…
- Nie dowie się.
Pozwoliła pocałować się lekko w usta i szybko czmychnęła za swoje biurko. Bała się starcia z Markiem, wiedziała, że jak zwykle będzie podejrzliwy, ale miała nadzieję, że udobrucha go wzorowym zachowaniem podczas balu. Perspektywa wyjazdu z Sebastianem była niezwykle kusząca i tylko dlatego zdecydowała się na takie ryzyko. Już nie wystarczały jej pojedyncze godziny spędzane z ukochanym i szczerze mówiąc, coraz bardziej ją to martwiło. Oczywiście nie trudno było przewidzieć, że konieczne będzie coraz większe zaangażowanie, ale już nie mogła dać z siebie więcej. Co gorsze, na wyjeździe i tak będą musieli się pilnować, żeby żadne z ich przyjaciół niczego się nie domyśliło.
- Uśmiechnij się – zagadnął Sebastian znienacka.
Joasia spojrzała na niego i kąciki jej ust uniosły się mimowolnie. Nagle poczuła, że bez względu na wszelkie przeciwności jest szczęśliwa, bo wreszcie ma kogoś bliskiego.
Tego dnia wróciła do domu przed mężem. Na kolację przygotowała jego ulubionego kurczaka, ale niewiele to zmieniło, bo mężczyzna najwyraźniej nie był zainteresowany jedzeniem. Kiedy zbliżyła się, by pocałować go na powitanie, natychmiast wsunął dłonie pod jej bluzkę. Przymknęła oczy, powtarzając sobie, że nie może mu odmówić. Posłusznie skierowała się do sypialni, chcąc jak najszybciej mieć to za sobą.
Godzinę później Marek brał kąpiel, a Joasia zbierała ubrania, którymi usłana była podłoga w sypialni. Łzy leciały jej z oczu strumieniami. Szybko zaścieliła łóżko i wrzuciła bieliznę do szuflady. Aż podskoczyła, kiedy zadzwonił telefon. Minęła dłuższa chwila, nim zdołała opanować łzy na tyle, by normalnie porozmawiać.
- Halo? – powiedziała nieswoim głosem, nacisnąwszy zieloną słuchawkę.
- Stało się coś? – zapytał Sebastian, błyskawicznie wyczuwając, że płakała.
- Nie… nie mogę rozmawiać – odparła szeptem, upewniając się, że Marek nadal jest łazience.
- Tęsknię za tobą…
- Sebastian, proszę…
- Przepraszam, kotku. Wiem, że nie powinienem dzwonić, ale…
- Nie w tym rzecz – mruknęła Joasia, - po prostu trafiłeś w kiepski moment. Porozmawiamy jutro, dobrze?
- Jasne.
- Pa – rzuciła szybko i rozłączyła się.
Przez dłuższą chwilę dreptała nerwowo po pokoju, ściskając w dłoniach komórkę. W końcu napisała do Sebastiana krótkiego smsa: „Kocham Cię”, wyczyściła szybko skrzynkę i pobiegła do kuchni podgrzać mężowi kolację.
Wszystko wskazywało na to, że sobota będzie ciężkim dniem. Oficjalny bal, na którym mieli spotkać się najbogatsi ludzie z okolicy zaplanowany był na osiemnastą, a Joasia z doświadczenia wiedziała, że zakończy się nad ranem. Nienawidziła tego typu „imprez”, bo Marek wymagał od niej, żeby przez całą noc zabawiała wpływowych ludzi. Miała ładnie się prezentować i na każdym kroku okazywać swoją uległość. Marek lubił chwalić się żoną i wykorzystywał ku temu wszystkie okazje.
- O siedemnastej masz być gotowa – poinformował ją przy śniadaniu. – W garderobie masz wszystko przygotowane.
Uśmiechnęła się z wysiłkiem i pokiwała głową. To była właśnie jedna z tych rzeczy, które tak bardzo ją denerwowały. Nigdy nie mogła sama wybrać, w co się ubierze, bo Marek miał już dla niej gotowy plan.
- Gdzie to ma się odbyć? – zapytała.
- W dworku trzydzieści kilometrów za miastem. Sebastian też będzie?
Kobieta przełknęła nerwowo ślinę i z trudem ukryła fakt, że nie jest w stanie trafić widelcem w kawałek pomidora.
- Chyba tak, a co?
- Mam z nim do obgadania jedną sprawę.
Odłożyła nerwowo widelec na talerz i sięgnęła po kubek, chcąc jakoś pokryć zdenerwowanie. Niestety ręce trzęsły się jej do tego stopnia, że tylko zwróciła na siebie uwagę męża, oblewając się gorącą kawą. Syknęła z bólu, klnąc w duchu. Szybko opłukała rękę pod zimną wodą. Marek zdawał się kompletnie nie zauważyć jej zdenerwowania.
- To coś ważnego? – zagadnęła, wracając po chwili do stołu.
- A odkąd to interesujesz się biznesem?
Joasia wzruszyła tylko ramionami. Miała wielką nadzieję, że Markowi faktycznie chodzi tylko i wyłącznie o interesy.
Po śniadaniu mężczyzna wyszedł z domu, więc policjantka mogła spokojnie zadzwonić do kochanka. Rozmawiali prawie godzinę, ale Joasia ani słowem nie wspomniała o porannym zajściu. Poczuła się trochę lepiej, Sebastian jak zawsze umiał poprawić jej humor.
Przez cały dzień odwlekała przygotowania do balu. Wzięła się nawet za znienawidzone prasowanie, ale w końcu nie miała już wyjścia i kilka minut po trzeciej poszła do garderoby. Skrzywiła się na widok bogato zdobionej sukni. Nie znosiła całego tego przepychu, ale przyzwyczajenie zrobiło swoje i coraz mniej ją to denerwowało. Prawdziwą irytację poczuła na widok gorsetu, który z pewnością był na nią za mały.
Kiedy Marek wrócił do domu, Joasia była już gotowa do wyjścia. Ściśnięta zbyt wąskim gorsetem ledwie oddychała, ale jej mąż był wyraźnie zadowolony z efektu końcowego. Z doświadczenia wiedziała, że dyskusje nie mają sensu, więc nie wspomniała ani słowem o swoim dyskomforcie.
Półtorej godziny później wysiadali z samochodu przed dworkiem, gdzie miał odbyć się bal. Aśka już z daleka dostrzegła Sebastiana spacerującego niedaleko wejścia. Palił papierosa, rozglądając się niby od niechcenia, ale dobrze wiedziała, że na nią czeka. Ich spojrzenia spotkały się tylko na ułamek sekundy, a potem kobieta odwróciła wzrok i ujęła pod ramię męża.
Przebieg balu nie był dla niej zaskoczeniem, bo Marek od lat zmuszał ją do brania udziału w podobnych przyjęciach. Nim zauważyła, minęła już północ, a ona nie usiadła ani na chwilę. Cały czas tańczyła ze znajomymi męża, kątem oka obserwując, jak mężczyzna rozmawia z Sebastianem, a potem przez większość wieczoru adoruje kobiety. Była już wykończona, ale Marek zdawał się być w świetnym nastroju, dzięki czemu wiedziała, że jej starania nie idą na marne.
- Zatańczysz? – zapytał Seba, pojawiając się znienacka za plecami kobiety.
Mimo zmęczenia uśmiechnęła się szczerze. Po raz pierwszy tego wieczoru miała okazję pobyć z ukochanym choć chwilę. Położyła mu ręce na ramionach, wsłuchując się w muzykę.
- Ślicznie wyglądasz – powiedział mężczyzna, uśmiechając się z czułością.
- Nie czaruj, przecież ty też nie znosisz tego całego przepychu – odparła półgłosem.
- Co nie zmienia faktu, że do twarzy ci w czerwieni. Chociaż masz rację, najbardziej podobasz mi się bez niczego…
Joasia uśmiechnęła się rozbawiona, ale w rzeczywistości komplement sprawił jej niemałą przyjemność.
- Zmęczona? – zagadnął Sebastian.
- Bardzo…
- Myślisz, że Marek zauważy, jak znikniesz na chwilę? Należy ci się odrobina relaksu.
Po błysku w oczach ukochanego bezbłędnie poznała jego intencje.
- Myślę, że mogę wymknąć się do łazienki – odparła ze znaczącym uśmiechem.
Komisarze wmieszali się w tłum i czmychnęli na niższe piętro, żeby przez przypadek nie wpaść na Marka. Dopiero kiedy zamknęli się w łazience, ich spojrzenia ponownie się spotkały.
- Nie mamy za wiele czasu – mruknęła Joasia.
Sebastian zbliżył się do niej, obserwując jak ściąga rękawiczki. Natychmiast zauważył ślad po poparzeniu.
- Co się stało? – zapytał, biorąc delikatnie jej dłoń w swoją.
- Wylałam na siebie kawę – mruknęła policjantka. – Czego Marek od ciebie chciał?
- Szuka wspólnika do prowadzenia sieci lombardów.
- I pomyślał akurat o tobie? – zapytała Joasia podejrzliwie.
Mężczyzna wzruszył ramionami, dając jej do zrozumienia, że nie wzbudza to w nim żadnego zainteresowania.
- Wystraszył mnie rano – szepnęła, - myślałam, że coś podejrzewa…
- Daj spokój. Nigdy nie przyjdzie mu do głowy, że miałabyś odwagę mu się sprzeciwić.
Pochylił się nad nią i pocałował namiętnie. Na chwilę straciła wątek, ale zaraz odsunęła się powoli.
- Jestem zmęczona, przepraszam – powiedziała.
Sebastian jednak nie dał się zmylić. Bez słowa komentarza rozpiął jej suknię i rozsznurował gorset. Joasia odetchnęła z ulgą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz