niedziela, 26 czerwca 2011

19. Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna

Długo bawili się w wodzie, grali w berka i ochlapywali się. W końcu zmęczeni wyszli na plażę i usiedli na piasku.
- Musimy wyschnąć – westchnęła Joasia. – Nie wzięłam nawet bielizny…
- Ani ręcznika – zauważył Seba. – Nie chcę nic mówić, ale nie jest aż tak ciepło, żebyśmy zdołali wyschnąć do rana.
- Ale zostańmy tu jeszcze…
- Ile tylko zechcesz.
Joasia położyła się na piasku, a Sebastian zaczął bawić się sznureczkami od jej bikini.
- Niby się pogodziliśmy – zaczęła niespodziewanie kobieta, - ale to co nas poróżniło, wciąż jest aktualne.
- Wiem.
- I co z tym zrobimy?
Sebastian westchnął i przez chwilę milczał, delikatnie podrzucając sznureczek od majtek Joasi.
- Nie wiem – odparł w końcu. – Ale wiem jedno: nie chcę już nigdy kłócić się przez to.
- Ani ja.
- Wiesz, że powinniśmy zatrzymać Marka, prawda? – zapytał Seba łagodnie.
Kobieta pokiwała głową, spuszczając wzrok. Od trzech miesięcy ten temat wciąż do niej wracał.
- Może ściągnąć na ciebie niebezpieczeństwo – dodał Sebastian po chwili. Był już całkiem poważny, a romantyczna atmosfera gdzieś zniknęła. – Nie wiadomo, jak głęboko w tym siedzi, a sama wiesz, że Mały jest nieobliczalny.
- Marek to płotka – mruknęła Aśka lekceważąco. – Nie może pełnić tam znaczącej roli, a Małego pewnie nawet nie widział.
- A mi się wydaje, że wręcz przeciwnie – upierał się mężczyzna. – Na Jaworowej wyglądało, jakby cieszył się sporym poważaniem.
- Nie mogę tak po prostu go zatrzymać – powiedziała Joasia przepraszającym tonem.
- Nie musisz. Wystarczy, że zgłosimy to do CBŚ, oni zrobią resztę…
- Nie mogę, przepraszam.
Przez moment Sebastian bił się z myślami. Bardzo trudno było mu się z tym pogodzić, tym bardziej, że nie znał przyczyn zachowania ukochanej. Po chwili jednak uśmiechnął się sam do siebie.
- Kocham cię – szepnął i pocałował kobietę namiętnie.
Wszystko zdawało się wrócić do normy. Problemy nadal były te same, ale komisarze nauczyli się nie przywiązywać do nich aż takiej wagi. Po trzech miesiącach rozłąki zrozumieli, że łatwiej jest martwić się razem niż tęsknić osobno. Starali się nie myśleć o przyszłości, bo takie rozważania nie mogły wnieść nic dobrego. Sebastian zmienił swoje nastawienie o sto osiemdziesiąt stopni i teraz z czystym sumieniem mógł stwierdzić, że jest szczęśliwy.
Gorzej było z Joasią, która czuła się osaczona ze wszystkich stron. Kochanek nie wspominał już o żadnych pretensjach, ale i tak wiedziała, że są aktualne. Miała ogromne wyrzuty sumienia, że ignorowała przestępcze praktyki męża, a jakby tego było mało, jego kumple zaczęli coraz częściej gościć w ich domu. Ulubioną rozrywką mężczyzn była rzecz jasna Joasia. Coraz gorzej to znosiła, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Rany goiły się wolniej, siniaki dłużej zostawały na ciele, a większość czasu spędzanego w samotności zwykle przepłakiwała.
W tym tonie minęło całe lato i jesień, a nastała zima. W ciągu ostatnich miesięcy Aśka zmieniła się bardzo, nie była już tą samą kobietą.
- Co się z nią dzieje? – zastanawiała się na głos Ania, kiedy w Sylwestra razem z Sebastianem wypełniali raporty. – Tak strasznie zmizerniała…
- To prawda – westchnął tylko mężczyzna, podnosząc głowę znad papierów.
- Może jest chora? – prorokowała dalej policjantka. – Schudła z piętnaście kilo, to sama skóra i kości. Poza tym tak szybko się ostatnio męczy...
- Gdyby była chora, na pewno by nam powiedziała – mruknął Seba, nagle zdając sobie sprawę, że w rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie.
- No to może coś ją gnębi? Ale z drugiej strony… czy z powodu złego samopoczucia aż tak bardzo by się zmieniła?
- Nie wiem, Anka.
- Na pewno?
- Pewnie prędzej by powiedziała tobie niż mnie – mruknął Sebastian, chcąc zakończyć ten temat. – W końcu jesteście przyjaciółkami.
- Próbowałam z nią rozmawiać, ale tylko mnie zbyła. Może ty byś spróbował?
- Spróbuję – powiedział na odczepnego i wrócił do raportów.
Tymczasem Aśka szykowała się na przyjęcie sylwestrowe. Upięła włosy i zrobiła mocny makijaż, ale i tak nie ukryła kiepskiej kondycji. Kilka dni wcześniej Marek strasznie ją pobił. Nie ukrywał, że jest „rozczarowany” jej wyglądem. Żądał, by zadbała o to i znowu ładnie prezentowała się na jego bankietach, jednak Joasia nie mogła nic zrobić. Zupełnie straciła apetyt, przez co chudła w oczach, a dodatkowo niemal nieustające biegunki i wymioty pogarszały sprawę.
- Wyglądasz fatalnie – oznajmił Marek, wchodząc bez pukania do łazienki. – Doprowadź się do porządku.
- Ja… robię co mogę… - odparła cicho, zasłaniając się nerwowo szlafrokiem.
Mężczyzna zerwał go z niej gwałtownym ruchem i przyjrzał się żonie krytycznie.
- Jak ty wyglądasz? – warknął. – Tylko spójrz na siebie.
Złapał ją za ramię i z pogardą odwrócił do ściany. Czuła, że mierzy ją spojrzeniem, ale nie miała odwagi się odezwać.
- Zostajesz w domu – zadecydował Marek. – Nie pokażę się z czymś takim.
Wyszedł z łazienki, a Joasia usiadła na brzegu wanny. Łzy popłynęły jej po policzkach. Wcale nie chciała iść na przyjęcie, wręcz przeciwnie: wolała zostać w domu i mieć święty spokój. Wiedziała jednak, co to dla niej oznacza. Przestawała być dla Marka potrzebna i dzień, kiedy wszystko wyjdzie na jaw zbliżał się nieuchronnie. Chciała zadzwonić do Sebastiana, zapytać, kiedy będzie w domu i czy może do niego przyjechać, ale przypomniała jej się sytuacja sprzed kilku dni.
Mężczyzna wszedł do sypialni w samych bokserkach. Natychmiast poczuła radosne podniecenie. Przygryzła wargę i odruchowo odgarnęła włosy, czekając, aż do niej podejdzie. Kiedy usiadł na brzegu łóżka, uklękła i zarzuciła mu ręce na szyję. Zaczęła całować jego kark i ramiona, a po chwili leżała już pod nim. Wszystkie problemy zniknęły, liczyli się tylko oni. Przymknęła oczy, ciesząc się bliskością ukochanego. Czuła, jak delikatnie pieści jej piersi okryte tylko cienkim materiałem koszulki. Zamruczała cicho, przesuwając jego dłonie nieco niżej. I nagle wszystko prysło.
Sebastian odsunął się od niej tak nagle, że wystraszona usiadła.
- Co jest grane? – zapytała zaskoczona.
- Nic, nic – odparł Seba z zakłopotaniem. – Wiesz, jakoś nie najlepiej się dziś czuję.
- To… na pewno nie… jeśli zrobiłam coś nie tak…
- No coś ty, skarbie. Nadrobimy to innym razem, dobrze?
Pocałował ją delikatnie, ale już nie było w tym zaangażowania.
Więcej nie pytała go o to, ale przeczuwała, co było przyczyną. Jemu także przestawała się podobać i, szczerze mówiąc, wcale się temu nie dziwiła. Sama zaczynała czuć do siebie obrzydzenie. Spędzała mnóstwo czasu przed lustrem, odkrywając coraz to nowe zmarszczki, które, choć w rzeczywistości delikatne, jej wydawały się koszmarne.
Mocno przybita wyszła z łazienki i założyła na siebie stary podkoszulek. Miała zamiar zaszyć się w łóżku i w ten sposób spędzić sylwestrową noc. I pewnie by jej się to udało, gdyby Sebastian nie postanowił sprawdzić, jak bawi się na przyjęciu. Kiedy w telefonie usłyszała głos ukochanego, straciła nad sobą kontrolę. Rozszlochała się i w końcu przyznała, że jest sama w domu. Seba natychmiast postanowił działać. Ubłagał Rafała, żeby wziął jego dyżur i pojechał do ukochanej.
- Nie musiałeś przyjeżdżać… - mruknęła, otwierając mu drzwi.
- Stary podkoszulek, rozmazany makijaż i czekolada – podsumował, wycierając kciukiem kącik jej ust. – Czyli chandra.
Joasia uśmiechnęła się smutno i weszła w głąb pokoju. Zapadła się w fotelu, próbując ukryć przed Sebastianem twarz.
- Co się dzieje, słońce? – zapytał mężczyzna, przysiadając na oparciu fotela.
- Nic…
- Jasne – mruknął, kpiąco. – Znowu Marek?
- Nie… to znaczy tak. Ale nie tylko – przyznała z niechęcią.
- Więc?
- Starzeję się – powiedziała Joasia cicho. – Wyglądam coraz gorzej. Przestaję się podobać i jemu, i tobie…
- Mnie? Chyba żartujesz!
- A ta sytuacja z soboty? – wypaliła bez zastanowienia. – Nie chciałeś się ze mną kochać, odskoczyłeś tak nagle…
- Oj, Asia… - westchnął Seba, kręcąc głową. – Kiedy podwinąłem ci koszulkę, zobaczyłem, jak strasznie jesteś szczupła… po prostu bałem się, że cię skrzywdzę. Jesteś taka delikatna…
- Akurat…
- Chyba nie myślisz, że kłamię? – zapytał, uśmiechając się pobłażliwie.
- Po prostu…
- Kochanie, jesteś śliczna i zawsze taka będziesz. A to co mówi Marek… przecież sama wiesz, że to stek bzdur.
Sięgnął do jej włosów i zaczął delikatnie wyjmować z nich wsuwki. Aśka siedziała w milczeniu, rozważając jego słowa.
- Jestem już tym naprawdę zmęczona – wyznała w końcu. – Czasem sobie myślę, że chciałabym po prostu zasnąć i się nie obudzić…
- Aśka, jak możesz tak mówić?
- Nie oceniaj mnie. Nie masz do tego prawa.
Kobieta przymknęła oczy, wtulając się w oparcie fotela. Naprawdę wyglądała fatalnie.
- Nie oceniam cię – powiedział Sebastian łagodnie. – Ale serce mi pęka, kiedy mówisz takie rzeczy.
- Kiedy byłam młodsza, jakoś lepiej to znosiłam… - mruknęła, skubiąc tapicerkę fotela. – Teraz jest coraz trudniej.
- Musisz odpocząć, zregenerować siły – odparł mężczyzna, próbując sprowadzić rozmowę na racjonalne tory. – Powinnaś gdzieś wyjechać…
- Daj spokój, przecież wiesz, jak jest. Przepraszam cię – dodała cicho.
Wstała i wyszła z salonu. Sebastian podążył za nią. Skryła się w łazience, a on, stojąc na skraju pokoju, słyszał, jak kobieta wymiotuje. Przybity wrócił do salonu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz