piątek, 24 czerwca 2011

17. Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna

Uśmiechnęła się smutno do przyjaciółki i wyszła z biura. W kuchni zastała Sebastiana. W jego spojrzeniu jak zwykle dostrzegła smutek i wyrzut, co wcale jej nie pomogło.
- Zrobiłem ci kawę – mruknął mężczyzna, podając partnerce kubek.
- Dziękuję.
Ulotnił się z kuchni tak szybko, jak tylko było to możliwe. Od pewnego czasu towarzystwo Joasi nie sprawiało mu już przyjemności, wręcz przeciwnie i rozstanie nie było tego jedynym powodem. Wciąż bił się z myślami, nie wiedząc, jak postąpić. Z jednej strony czuł, że powinien powiedzieć Staremu, czego dowiedzieli się o Marku, ale z drugiej nadal chciał być lojalny w stosunku do partnerki. Mimo że całkowicie potępiał ukrywanie prawdy, nie mógł mieć pewności, dlaczego Aśka się przy tym upiera. Bał się, że jeśli wyjdzie to na jaw, stanie się coś złego i to on będzie temu winien.
- Wybierasz się do Trójmiasta? – zapytała nagle Joasia, wyrywając go z zamyślenia.
Dopiero zdał sobie sprawę, że kobieta jest w biurze. Złapał długopis, żeby sprawiać wrażenie, że robi coś pożytecznego i spojrzał na nią.
- Tak, muszę jechać w imieniu ojca.
Kobieta pokiwała głową i upił łyk kawy, żeby ukryć zakłopotanie. W najbliższy weekend w Trójmieście miało odbyć się ważne, biznesowe spotkanie połączone z bankietem i konferencją. Oczywiście Marek nie mógł tego przegapić, a jako że była to idealna okazja na pochwalenie się żoną, zabierał także Joasię. Mieli spędzić tam aż dwie noce. Normalnie Aśka nawet by się cieszyła, bo podczas gdy Marek zajmie się hazardem, ona i Seba mieliby trochę czasu tylko dla ciebie. Ale teraz nie miało to znaczenia.
- To… fajnie – mruknęła.
Ostatnie dwa dni do weekendu minęły dla Joasi stanowczo za szybko. Nim się obejrzała, jechała już z Markiem drogą na Warszawę. Od poprzedniego wieczoru fatalnie się czuła. Cały ranek biegała do łazienki, ale podejrzewała, że nie ma to wiele wspólnego z zatruciem, a raczej jest wynikiem nerwów. Zawsze tak miała, kiedy zapowiadała się dłuższa podróż u boku męża. Marek nagle zjechał na pobocze, a Joasia poczuła, że wszystko podchodzi jej do gardła.
- Zmienisz mnie – oznajmił, wysiadając.
Przesiadła się za kierownicę i ruszyli w dalszą drogę. Zwykle lubiła prowadzić i czuła się przy tym pewnie, ale kiedy Marek siedział obok, było inaczej. Palce zaciskała mocno na kierownicy, żeby nie widział, jak drżą. Czekało ich jeszcze dobrych dziesięć godzin jazdy, co oznaczało, że jej wytrzymałość zostanie wystawiona na ciężką próbę.
Była druga w nocy, kiedy zaczęła odczuwać poważne zmęczenie. Od czterech godzin nie ruszyła się zza kółka, walcząc ze znużeniem i sensacjami żołądka. Marek spał na fotelu obok, a kobieta zaczęła się zastanawiać, czy obudziłby go krótki postój. Po kolejnych kilkunastu minutach postanowiła zaryzykować. Zjechała na leśny parking, zatrzymała samochód i wysiadła najciszej jak tylko mogła. Zniknęła w krzakach, modląc się, by Marek się nie obudził.
Niestety, kiedy dosłownie chwilę później wyszła z lasu, mężczyzna stał oparty o maskę samochodu i palił papierosa. Joasia zatrzymała się niepewnie kilka metrów od niego. Marek uśmiechał się w sposób, który wywołał u niej przerażenie. Zbliżył się, a ona zaczęła się cofać. Zatrzymała się, dopiero kiedy trafiła plecami na pień drzewa.
- Pozwoliłem ci się zatrzymać? – zapytał spokojnie Marek, stojąc tak blisko niej, że stykali się ciałami.
- Musiałam się załatwić…
Marek po raz kolejny zaciągnął się papierosem, a potem powoli wypuścił dym prosto w jej twarz. Zaniosła się kaszlem, próbując odzyskać oddech. Nagle poczuła ból na wysokości ramienia. Spojrzała zaskoczona w tamtym kierunku i stwierdziła, że to Marek gasi papierosa na jej skórze. Syknęła z bólu, obserwując, jak w miejscu zetknięcia z żarem pojawia się niewielka, okrągła ranka. Podniosła wzrok i popatrzyła mężowi w oczy.
- Przepraszam – wyszeptała.
Przez moment nic się nie działo, a potem nagle kopnął ją w brzuch i odszedł do samochodu. Joasia zwinęła się z bólu, czując, że po jej policzkach mimowolnie popłynęło kilka łez. Minęła dłuższa chwila, nim zdołała się opanować. Ledwie dała radę iść, ale posłusznie wsiadła do samochodu, bojąc się, że każde opóźnienie może spowodować kolejne konsekwencje.
Przed dziewiątą zajechali do hotelu położonego na obrzeżach Sopotu. Joasia była już bardzo senna i marzyła tylko o łóżku. Wiedziała, że za dwie godziny Marek ma być na konferencji, dzięki czemu będzie mogła chwilę się zdrzemnąć. Jednak kiedy wyszedł, jakoś nie mogła znaleźć sobie miejsca. Doprowadziła się do porządku, założyła letnią sukienkę i postanowiła się przejść.
Nie chciała iść na plażę, bo o tej porze wszędzie było już pełno ludzi. Przeszła więc przez lat i ruszyła skrajem wydm, obserwując bawiących się turystów. W końcu zmęczona przysiadła w cieniu. Z wybranej pozycji widziała spory fragment plaży i molo, a sama pozostawała niemal niewidoczna dla potencjalnych obserwatorów. Podciągnęła kolana pod brodę i zachłysnęła się świeżym powietrzem.
- Mogę? – usłyszała za plecami znajomy głos.
Odwróciła się i rozpoznała Sebastiana.
- Nie jesteś na konferencji? – zapytała, kiedy usiadł obok niej.
- Urwałem się. Wiesz, że nie znoszę takich „atrakcji”…
Pokiwała głową i westchnęła cicho.
- Skąd się tu wziąłeś? – odezwała się po chwili. – To raczej odludne miejsce…
- Wygląda na to, że szukałem spokoju. Podobnie jak ty.
Zauważył rozogniony ślad na jej ramieniu i podniósł rękawek sukienki, żeby dokładniej mu się przyjrzeć. Nie skomentował, nie zapytał, bo nie było ku temu powodów. Mógł bez problemu domyślić się jego pochodzenia, a szczegółów i tak chyba nie chciał znać.
- Sebastian – powiedziała nagle Joasia, odwracając się do partnera, - brakuje mi ciebie. Wiem, że sama chciałam się rozstać… to znaczy nie chciałam… tylko…
- Wiem – odparł Seba spokojnie. – I mi także bardzo cię brakuje.
- Myślałam, że będzie lepiej, kiedy przestaniemy się spotykać – westchnęła kobieta, bawiąc się bezmyślnie rąbkiem sukienki. – Byłam tym wszystkim strasznie zmęczona… Z jednej strony naciskał na mnie Marek, z drugiej ty… i jeszcze Tomek do tego wszystkiego…
- Naprawdę mi przykro, że powiedziałem ci wtedy…
- Wiem – przerwała mu szybko. – Chyba oboje… za bardzo się unieśliśmy…
- Zamiast skupić się na pozytywach – dodał Seba, przypominając sobie słowa siostry. – Wszystko zepsuliśmy.
- Może nie wszystko – powiedziała Asia, zerkając nieśmiało na mężczyznę.
- Myślisz, że da się to jeszcze naprawić?
- Nie wiem, ale zawsze możemy spróbować.
Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Wiatr wiejący od morza rozwiewał Aśce włosy i sukienkę, ukazując jej nogi niemal w całości. Sebastianowi przypomniało to najpiękniejsze chwile spędzone z ukochaną. Poczuł rosnącą falę pożądania. Zanim jednak zdecydował się na pierwszy krok, Aśka sama zbliżyła się do niego. Uklękła między jego nogami i pocałowała czule.
- Tak mi tego brakowało… - mruknęła, odsuwając się na moment.
- Nie tylko tobie – odparł Seba, szukając na oślep zamka jej sukienki.
- A jak ktoś nas zobaczy? – zapytała między pocałunkami, kiedy wreszcie ręce mężczyzny wylądowały na jej piersiach.
- A niech patrzy – skwitował i zaczął dobierać się do jej majtek.
Tęsknota nie pozwoliła im na subtelną grę wstępną. Chcieli jak najszybciej zasmakować swojej bliskości i dopiero wtedy nieco się uspokoili. Zaczęli poprawiać ubrania, ale robili to na oślep i dość niezdarnie, bo wciąż nie mogli się od siebie oderwać.
- Kocham cię – wyszeptała Joasia, patrząc Sebastianowi w oczy.
- A ja ciebie.
- Nie jesteś już na mnie zły?
- Ani trochę – odparł mężczyzna z szerokim uśmiechem. – Ale jeśli chcesz mnie ładnie przeprosić, nie mam nic przeciwko.
Nie czekając na kolejną zachętę, Joasia pocałowała go namiętnie.
- Może być?
- Czy ja wiem…
Popchnęła go na piasek i pochyliła, a potem nastąpił kolejny gorący pocałunek.
- A teraz? – zapytała, uśmiechając się figlarnie.
- Wybaczone – oznajmił Seba. – Ale teraz będziesz mnie musiała częściej przepraszać.
Zsunęła się z niego ostrożnie i także położyła na piasku. Przymknęła oczy, wsłuchując w odgłosy morza. Poczuła, jak Sebastian kreśli palcem na jej brzuchu bliżej nieokreślone kształty.
- Łaskoczesz – mruknęła, a kąciki jej ust nieco się uniosły.
- Nie wiesz, co znaczą łaskotki! – odparł Seba podejrzanie rozbawionym tonem.
Otworzyła oczy, przeczuwając, co za chwilę nastąpi. Nie zdołała jednak zareagować, bo Sebastian już wsunął dłonie pod jej pachy i zaczął łaskotać. Znał jej wrażliwe miejsca aż za dobrze, dzięki czemu kobieta wiła się w piasku, śmiejąc głośno. Próbowała się bronić, ale Seba w ogóle nie miał łaskotek, więc była bez szans. W ferworze „walki” nie zauważyli, że niebezpiecznie przesunęli się do granicy klifu i w pewnym momencie razem zsunęli się po piasku na skraj plaży.
- Wygrałeś – zaśmiała się Aśka, obciągając sukienkę.
- Idziemy na molo? – zaproponował Seba.
Kobieta rozejrzała się niezdecydowana. Trochę się bała, że wpadną na kogoś znajomego.
- Konferencja na pewno jeszcze trwa – dodał, jakby czytał jej w myślach.
- Chodźmy.
Podnieśli się i skierowali w stronę ludzi. Sopockie molo nie było może wielką atrakcją, ale liczył się wspólnie spędzony czas.
- Ale gorąco – westchnęła Aśka, opierając się o barierkę i patrząc tęsknie na wodę. – Z chęcią bym popływała…
- Dzisiaj jest bankiet, więc raczej nie da rady – zauważył mężczyzna. – Ale za to rano Marek na pewno będzie odsypiał.
- Szczerze mówiąc ja też z chęcią bym odespała noc – mruknęła, ziewając. – Tylko że mi raczej nie będzie to dane…
- Zobaczymy, jak się rozwinie sytuacja – skwitował Sebastian. – Jak Marek się napije, nie będzie na nic zwracał uwagi. A wtedy zrobisz, co zechcesz.
- Wracamy do hotelu? Spróbuję się zdrzemnąć chociaż pół godziny…
- Ale w moim pokoju – zastrzegł Seba z uśmiechem i pierwszy ruszył w stronę ośrodka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz