środa, 22 czerwca 2011

15. Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna

W jego głosie można było wyczuć ironię, rozbawienie, ale i pewną dozę szacunku, co Joasi bardzo nie pasowało. Do nich na pewno zwróciłby się inaczej.
Światło nieco przygasło, więc korzystając z okazji wychylili się odrobinę ze swoich prowizorycznych kryjówek. Aśka szybko prześlizgnęła się wzrokiem po obecnych, szukając znajomych twarzy. Kiedy odkryła, do kogo zwracał się przed chwilą jeden z mężczyzn, nogi się pod nią ugięły i usiadła na piętach. Czuła na sobie spojrzenie Sebastiana, ale nie była w stanie się odwrócić. Cały czas wpatrywała się w oświetloną twarz męża.
Nie miała pojęcia, ile czasu siedziała w osłupieniu. W końcu poczuła, że ktoś ciągnie ją do tyłu. To Sebastian postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.
- Zaczekamy tu – mruknął do niej, kiedy schowali się za ogrodzeniem.
Wszystko to trwało strasznie długo. Sebastian z każdą minutą był coraz bardziej zniecierpliwiony. Oczami wyobraźni już widział, jak zatrzymuje Marka jako członka gangu. Potem zostawało już tylko postawić zarzuty i Aśka była wolna. Mogli żyć razem długo i szczęśliwie.
Dźwięk zatrzaskiwanych drzwi samochodu ściągnął go na ziemię. Mężczyźni wreszcie zaczynali się zbierać, po kolei wsiadając do aut. W końcu pod halą zostało już tylko czarne audi, Marek i dwóch innych mężczyzn.
- Wchodzimy – zadecydował Sebastian, ciesząc się w duchu jak dziecko.
Aśka otrząsnęła się z odrętwienia i złapała go za rękę. Spojrzała mężczyźnie w oczy.
- Nie rób mi tego – wyszeptała błagalnie.
- Słucham?
- Proszę…
Sebastian pokręcił głową z niedowierzaniem. Nie mógł uwierzyć, że Aśka chce odpuścić Markowi udział w przemycie broni i przy okazji zrezygnować z jedynego jak na razie tropu w sprawie Ani.
Wstał zdecydowany na samodzielną akcję. Zrobił raptem kilka kroków i odwrócił się, wciąż czując na sobie spojrzenie ukochanej. W oczach miała łzy. Zawahał się przez moment, ale w końcu zawrócił z westchnieniem. Minął ją bez słowa, kierując się prosto do samochodu. Pobiegła za nim, chcąc jakoś wyjaśnić całą tę sytuację, ale kiedy znaleźli się już razem w aucie, nie wiedziała, co powiedzieć. Sebastian ruszył w stronę komendy.
W biurze zastali Kamila, Kaśkę i Rafała dyskutujących o czymś zaciekle. Na widok przyjaciół zerwali się z foteli.
- Mamy trop! – zawołała Kasia podekscytowana. – Bartek znalazł świadka, który widział jak pewien facet wsadzał Ankę do auta.
- Gdzie to było? – zapytał natychmiast Seba.
- Z drugiej strony tego lasu przy pętli.
- No dobra, ale wiemy coś więcej? – wtrąciła się Aśka.
- Mamy jego portret pamięciowy – powiedział Rafał, który spacerował nerwowo po biurze. – Problem tylko w tym, że nadal nie wiemy, kim jest…
Nie zmieniło się to aż do następnego wieczoru. Nikt nie mówił tego na głos, ale wszyscy myśleli tylko o jednym: czy jest jakaś szansa, że Ania jeszcze żyje? Minęły już prawie dwie doby, odkąd widzieli ją po raz ostatni i coraz częściej nawiedzały ich ponure myśli. Cały czas ktoś siedział przy telefonie gotowy odebrać najgorsze wieści, choć żadne by się do tego nie przyznało.
Mijała dziewiętnasta, a komisarze nadal siedzieli nad aktami. Od nocnej akcji prawie się do siebie nie odzywali. Aśka była bardzo przybita, a Sebastian wciąż nie mógł uwierzyć, że zachowała się tak egoistycznie. Ponurą ciszę przerwał Rafał, który właśnie wrócił na komendę po sprawdzeniu kolejnego fałszywego alarmu.
- Nie ma szans, żebyśmy ją znaleźli – mruknął, opadając na fotel. – Minęło zbyt dużo czasu, pewnie już… - urwał i ukrył twarz w dłoniach.
- Nie możemy tak po prostu czekać, aż rozwiązanie samo się znajdzie – powiedziała Aśka, wzdychając. – Poprzednia prowokacja dała efekty, facet złapał haczyk. Teraz też może tak być.
- Dała efekty? Aśka, chyba żartujesz – zdenerwował się Rafał.
- Powinniśmy spróbować jeszcze raz – oznajmiła stanowczo. – Lepiej się przygotujemy, drugi raz mu się nie uda.
- Zbyt duże ryzyko – mruknął Seba.
- Żadne ryzyko nie jest teraz zbyt duże – upierała się Aśka. – Chodzi o życie Ani.
- I kto to mówi…
Komisarze zmierzyli się spojrzeniami, ale w końcu Sebastian pierwszy odwrócił wzrok. Aśka uznała to za niemą zgodę.
- Niby kogo mielibyśmy wysłać? – zapytał Rafał wyraźnie zrezygnowany.
- Ja pójdę – powiedziała Aśka zdecydowanie. – Od początku ja powinnam tam iść, to był mój pomysł.
Zapadła cisza. Mężczyźni wymienili się niepewnymi spojrzeniami. Widać było, że żadnemu z nich nie podoba się ten pomysł, ale mieli świadomość, że to może być ostatnia szansa na uratowanie Ani.
- Pójdę do Starego – powiedział w końcu Rafał.
Kiedy wyszedł, Sebastian jednak postanowił się odezwać.
- Nie powinnaś tego robić – oznajmił.
- To nasza jedyna szansa.
- Ale ty nie jesteś jedyną policjantką w tym wydziale.
- Tylko ja mogę pójść – mruknęła Joasia, bawiąc się nerwowo długopisem. – Mam doświadczenie, najdłużej tu pracuję, w razie czego będę miała większe szanse.
- Tak – zakpił Seba, mrużąc oczy, - jak będzie cię gwałcił i torturował na pewno pomoże ci doświadczenie.
- Myślę, że gwałt zrobi na mnie mniejsze wrażenie niż na innych – odparowała.
Sebastian natychmiast zrozumiał, do czego pije. Jego poirytowanie tylko wzrosło.
- Śmieszne to jest dla ciebie? – warknął.
- Wręcz przeciwnie.
Kobieta wstała i bez słowa wyjaśnienia opuściła biuro.
O dziwo Stary nie wniósł sprzeciwu i punkt dwudziesta druga Joasia wsiadła do tramwaju linii 107. Zdecydowaną zaletą tej prowokacji była możliwość „normalnego ubioru”. Dlatego siadając na samym końcu, z zadowoleniem poprawiła dżinsową bluzę zakrywającą podsłuch.
Zanim się obejrzała, tramwaj zatrzymał się na pętli. Wysiadła, rozglądając się nieznacznie. Zauważyła zaparkowany kilkanaście metrów dalej samochód asystentów. Wiedziała, że reszta ukrywa się w lesie.
Przeszła raptem kilkadziesiąt metrów wąską ścieżką, kiedy ktoś zaatakował ją od tyłu. Próbowała się bronić, ale celowo robiła to bardzo nieudolnie. Według planu miała pozwolić się obezwładnić i przewieźć do dziupli mordercy, bo tylko w ten sposób mogli dowiedzieć się, gdzie przetrzymuje Anię. Nawet nie musiała jakoś specjalnie udawać, bo uderzenie w głowę na kilka dobrych minut wyłączyło ją z życia. Kiedy nieco oprzytomniała, było już za późno na reakcję. Po odgłosach poznała, że zamknął ją w bagażniku. Nie potrafiła ocenić, jak długo jechali. W końcu zatrzymał się na odludziu i otworzył bagażnik. Usłyszała mnóstwo krzyków i kilka strzałów, a potem Sebastian wyjął ją z samochodu.
- Cała? – zapytał.
- Tak – mruknęła, trzymając się za głowę, kiedy wreszcie postawił ją na ziemi. – Co z Anką?
- Żyje, czekamy na karetkę.
Stan Ani okazał się nie najlepszy. Została brutalnie pobita i kilkukrotnie zgwałcona, miała wiele urazów wewnętrznych, złamań i niestety nie odzyskała przytomności, ale jej życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Po uzyskaniu tej informacji i opatrzeniu rany głowy Joasia zadzwoniła po taksówkę i pojechała do domu.
Tam czekała na nią kolejna niespodzianka: w sypialni prócz Marka zastała dwie półnagie prostytutki. Nie zrobiło to jednak na niej wielkiego wrażenia. Wyszła stamtąd bez słowa i położyła się na kanapie w pokoju gościnnym.
Dopiero rano wydarzenia minionej nocy okazały się bardziej realne. Aśka wstała stanowczo za późno i wszystkie poranne czynności wykonywała w biegu. Nie zdążyła więc dobrze przemyśleć żadnej istotnej kwestii i dopiero w biurze przypomniała sobie, że posprzeczała się z partnerem. Przywitała się jednak spokojnie i zajęła swoje miejsce.
Cały dzień minął komisarzom w milczeniu. Oboje czuli się skrzywdzeni i żadne nie chciało ustąpić, czekając na przeprosiny. Kiedy minęła szesnasta, Sebastian pożegnał się uprzejmie i wyszedł. Za pół godziny miała przyjechać jego młodsza siostra i chciał odebrać ją z dworca.
Aśka natomiast udała się do szpitala. Tam oczywiście zastała Rafała, który prawie nie ruszał się spod sali partnerki.
- Jak Ania? – zapytała, siadając obok niego.
- Obudziła się, ale lekarz nie pozwala do niej wejść. Jest bardzo słaba.
- Trzeba pomyśleć o psychologu dla niej – zauważyła kobieta.
- Myślisz, że będzie jej potrzebny? – zapytał Rafał wyraźnie przygnębiony.
- No wiesz… - zawahała się, widząc jego spojrzenie. – Nie wiadomo, ale trzeba się na to przygotować.
- Cholera, nie mogę sobie wybaczyć, że jej nie obroniłem…
- Rafał, jeśli chcesz kogoś obwiniać, masz mnie – powiedziała Joasia spokojnie. – Zawaliłam sprawę.
- Nie powinienem w ogóle pozwalać jej iść – mruknął mężczyzna. – Chciała za wszelką cenę go złapać, nie myślała o niebezpieczeństwie…
- Myślała, każdy myśli. Jest po prostu świetną policjantką i zdecydowała się zaryzykować własne życie, żeby nie skrzywdził już nikogo.
- Oby tylko z tego wyszła…
- Na pewno, to silna kobieta – oznajmiła Aśka z pewnością w głosie.
- Ale to bydle ją zgwałciło – wyszeptał Rafał wyraźnie zrozpaczony. – Jak ona się pozbiera po ty wszystkim…?
Joasia zamyśliła się na moment. Przypomniała sobie pierwszy raz, kiedy mężczyzna zmusił ją do stosunku. Nie miała wtedy nawet piętnastu lat. Ale czy można w jakikolwiek sposób porównywać ich doświadczenia?
- Ania ma rodzinę i przyjaciół, na których może liczyć – powiedziała powoli policjantka, rozważając własne przeżycia. – Sama może zdecydować, w jakim tempie wróci do normalnego życia. To teraz dla niej najważniejsze.
Zauważyła, że Rafał patrzy na nią z mieszaniną niezrozumienia i współczucia.
- Aśka, czy ty… też… kiedyś…? – zapytał ostrożnie.
- Co? Och… - uśmiechnęła się zakłopotana. – Po prostu też jestem kobietą, więc mogę… mogę domyślić się, co teraz czuje Ania. Muszę już iść – dodała, - wpadnę jutro. Trzymaj się.
Poklepała Rafała po ramieniu i opuściła korytarz. Rozmowa z kolegą przypomniała jej o wszystkich problemach i sprawiła, że i tak nienajlepszy nastrój jeszcze bardziej się pogorszył. Miała ochotę upić się do nieprzytomności, ale wiedziała, że w domu czeka na nią Marek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz