piątek, 27 stycznia 2012

45. Nie wierzcie bliźniaczkom

Przez kilka kolejnych dni komisarze usiłowali rozwiązać sprawę porwań kobiet i jednocześnie nieoficjalnie pomagali przyjaciołom znaleźć sprawcę pobicia dziecka. Niestety póki co niewiele mogli zrobić, bo dziewczynka wciąż nie odzyskała przytomności, a im nie udało się nawet poznać jej nazwiska.
- Beznadziejna sprawa – mówiła Joasia tydzień później, kiedy razem z Sebastianem spędzali wieczór na komendzie.
- Niestety masz rację, obawiam się, że znalezienie Czerwińskiej graniczy z cudem… - przyznał mężczyzna.
- Ja nie o tym – odparła. – Chodzi mi o tę małą. Już tydzień jest nieprzytomna…
- Aśka, słyszałaś przecież, co mówił lekarz. Trzeba czekać.
- Jakoś nie mogę przestać o niej myśleć. To jeszcze takie małe dziecko… Co ona komu zawiniła? A najsmutniejsze jest to, że nikt jej nie szuka.
- Ja bym raczej powiedział: „najdziwniejsze” – mruknął Seba.
- Mówię poważnie.
- Aśka, wiem, że bardzo się tym przejęłaś – powiedział łagodnie, spoglądając na ukochaną, - ale naprawdę musimy się skupić na naszej sprawie.
- No dobra, masz rację. Więc co robimy?
- Słuchaj, a może tak spotkałabyś się z Magdą? Ona zawsze jest ze wszystkim na bieżąco.
- Próbowałam – przyznała Joasia. – Ale nie ma jej w żadnym ze znanych mi miejsc. Może twoi informatorzy? Może ominąłeś kogoś, kto może coś wiedzieć?
- Niestety nie. No ale zawsze możemy skoczyć do Radomia, tam było ostatnie porwanie i miało podobny scenariusz – zaproponował Seba.
- W sumie tak, w końcu to tylko trzy godziny drogi. To co? Jutro rano?
- No to co, wracamy do domu?
- Jasne.
- Ale śpisz u nas – zaznaczył Sebastian z chytrym uśmiechem.
- Czemu nie – skwitowała Joasia, wzruszając ramionami i sięgnęła po kurtkę. – Chwileczkę… Przecież jutro jest Sylwester – powiedziała szczerze zaskoczona.
- Faktycznie… Kurczę, przez to śledztwo kompletnie straciłem poczucie czasu. Mam nadzieję, że jutrzejszy wieczór spędzimy razem – powiedział, obejmując kobietę delikatnie.
- I niekoniecznie w pracy – dodała Aśka z uśmiechem.
- Czyli postanowione – podsumował Seba. – Jedziemy do Radomia i wracamy prosto do domu.
- Trzymam za słowo.
Było jeszcze całkiem ciemno, kiedy komisarze wsiedli do samochodu i ruszyli w stronę północnej wylotówką z miasta. Joasia chciała usiąść za kierownicą, bo Seba zwykle z rana był nieprzytomny, jednak nie pozwolił jej na to.
- Nie powinnaś prowadzić w tym stanie – oświadczył z całkowitą powagą.
Nie pomagały żadne argumenty, więc chcąc nie chcąc, bardziej dla świętego spokoju, kobieta usiadła na miejscu pasażera i włączyła radio.
- Już wiem, kim jest nowy chłopak Elizy – powiedział nagle Seba. – To Arek.
- A kto to jest? – zapytała Joasia z grzeczności.
- No… właściwie to nie wiem – przyznał mężczyzna zażenowany, na co Aśka wybuchnęła śmiechem.
- To faktycznie niezły z ciebie detektyw – zakpiła.
- Nie śmiej się… Nawet nie wiesz, jak trudno coś z niej wyciągnąć.
- A w ogóle próbowałeś?
- No… - Seba zawahał się przez moment. – Jakoś głupio mi z nią rozmawiać o tych sprawach.
- Może jednak powinieneś? – zasugerowała ostrożnie Joasia. – Wiesz, nie chodzi mi o to, żebyś ją kontrolował, ale dobrze by było wiedzieć co i jak.
- Słuchaj… a może ty byś z nią pogadała? No wiesz, jak kobieta z kobietą.
Aśka spojrzała na partnera, unosząc brwi.
- Wybacz, ale muszę się upewnić… Ty tak serio?
- No proszę… Na pewno prędzej powie innej kobiecie, niż ojcu.
- Pomyśli, że mnie nasłałeś – odparła Joasia. – I w dodatku będzie miała rację.
- Sama powiedziałaś, że powinienem wiedzieć, co jest na rzeczy.
- Gdybym wiedziała, że wpadniesz na taki idiotyczny pomysł, ugryzłabym się w język.
- Aśka, proszę… - mruknął Seba, uśmiechając się przymilnie. – Przynajmniej spróbuj.
- Spróbuję, ale pamiętaj, że cię ostrzegałam. Nie mniej do mnie pretensji, jak to się zakończy wielką awanturą.
- Jesteś kochana.
Joasia westchnęła. Nagle przestała marzyć o powrocie do domu.
- A co z Karoliną? – zapytała po chwili. – Ona nie spotyka się z chłopakami?
- Karolina bardzo różni się od Elizy pod względem charakteru – odparł Sebastian zamyślony. – Jest bardziej nieśmiała. Wydaje mi się, że jeszcze nie miała chłopaka.
- Musi im bardzo brakować Basi – mruknęła Joasia, wpatrując się w przednią szybę. – Oczywiście jesteś dla nich wspaniałym ojcem, ale…
- Matki im nie zastąpię, wiem – westchnął. – Chociaż bardzo się staram.
- Nastolatki w tym wieku bardzo potrzebują matki – przyznała policjantka. – Pierwsze miłości, kłopoty sercowe… I te wszystkie babskie sprawy.
- Ty też wychowywałaś się bez matki – zauważył Seba.
- Dlatego wiem, co mówię. Wiem, jak jest ciężko.
- Bardzo za nią tęskniłaś? Nie pomagała ci obecność ojca? – dopytywał Sebastian z wyraźnym zainteresowaniem.
- Pomagała, na pewno. Ale są takie rzeczy, o których nie można porozmawiać z ojcem.
- Jak na przykład chłopak – westchnął Seba przygnębiony.
- To zupełnie inna sytuacja. Ja znałam swoją matkę z kilku spotkań, a dziewczyny przecież się z nią wychowywały. Dopiero potem jej zabrakło…
Seba tylko pokiwał głową. W duchu cały czas rozmyślał o Elizie i jej nowym chłopaku.
- A ty? – zapytała Joasia po chwili namysłu. – Tęsknisz za Basią?
Wiedziała, że to cios poniżej pasa, ale nie dbała o to. Ostatnio coraz częściej myślała o byłej żonie Sebastiana.
- Basia przez wiele lat była moją żoną, jest też matką moich dzieci. Zawsze będzie dla niej miejsce w moim sercu – odparł dyplomatycznie mężczyzna.
- Kochasz ją jeszcze? – drążyła Aśka.
Sebastian zmarszczył brwi, ale nie odwracał oczu od drogi. Nie sądził, że Joasia posunie się tak daleko. Raczej nie rozmawiali o zmarłych członkach swoich rodzin, zawsze był to bolesny temat, a tymczasem kobieta jakby nabrała odwagi.
- Równie dobrze mógłbym zapytać cię o Janusza - powiedział, chcąc nieco uszczypliwie dać jej do zrozumienia, że nie ma ochoty na tą dyskusję.
- Więc zapytaj – odparowała kobieta bez zastanowienia.
- Dobrze, w takim razie może coś sobie wyjaśnijmy. Jakiej odpowiedzi ode mnie oczekujesz? Mam ci oznajmić, że Basia nic dla mnie nie znaczyła i właściwie wcale jej nie kochałem? Jeśli tak, od razu uprzedzam: nigdy nie usłyszysz ode mnie czegoś takiego.
Aśka odwróciła głowę do bocznej szyby, jednak nie odpowiedziała od razu. Nie czuła się ani trochę zażenowana własną śmiałością. Odkąd dowiedziała się, ze jest w ciąży, czuła niewyjaśnioną potrzebę bycia jedyną miłością Sebastiana.
- Więc są tylko dwa wyjaśnienia – odezwała się w końcu. – Albo kochasz jednocześnie dwie kobiety, co jest raczej niepojęte, albo związałeś się ze mną z jakichś niewyjaśnionych powodów.
- Czy kiedykolwiek powiedziałem, że cię nie kocham? A może dałem ci to w jakiś sposób odczuć? – zapytał Seba, z trudem kryjąc irytację.
- Nie chcę być tą drugą, nawet dla ciebie – oświadczyła stanowczo Joasia.
Przez kilka długich minut Sebastian milczał, całkowicie skupiony na drodze. Kiedy jednak nadarzyła się pierwsza okazja, zjechał na pobocze i wyłączył silnik.
- Mam ochotę powiedzieć: „kocham cię”, ale obawiam się, że to nie wystarczy – zaczął spokojnie. – Może więc wyjaśnisz mi, co mam zrobić.
Joasia wciąż nie patrzyła na partnera, wzrok miała utkwiony w bocznej szybie. Nie była do końca pewna, jak powinna się zachować.
- Przepraszam – mruknęła w końcu.
- Basia to przeszłość – powiedział Seba łagodnie, choć widać było, że sprawia mu to ból. – A ty jesteś moją teraźniejszością i przyszłością.
W końcu kobieta nieco się uśmiechnęła. Przeniosła wzrok na Sebastiana, choć nadal w jej spojrzeniu było coś smutnego.
- Nie powinnam, prawda…? – westchnęła.
Seba pochylił się i pocałował ją delikatnie, ale nic nie powiedział. Był trochę zły, więc wolał rozmowę po prostu zakończyć.
W Radomiu okazało się, że nikt specjalnie nie ma czasu z nimi rozmawiać. Policjanci z tamtejszego komisariatu zbyli ich bezwartościowymi frazesami i koniec końców komisarze skierowali się pod dom porwanej kobiety.
- Pan Jarczyk? – zagadnął Seba, kiedy na ulicy obok domku jednorodzinnego spotkali młodego mężczyznę. – Jesteśmy z policji.
- Państwo w sprawie zaginięcia Ali? Proszę, wejdźmy.
Zaczął szukać w kieszeniach kluczy wtedy nadjechał samochód. Niewielka, czerwona honda jechała z prędkością stanowczo zbyt dużą jak na wąską, osiedlową uliczkę. Komisarze odwrócili się jednocześnie, chcąc zatrzymać kierowcę, ale nie zdążyli zareagować. Samochód nie zmniejszając prędkości uderzył w Joasię. Kobieta przeleciała przez maskę i upadła kawałek dalej, a kierowca hondy przyspieszył i odjechał.
- Aśka! – zawołał Seba przerażony, podbiegając do partnerki.
Pochylił się nad Joasią i z ulgą stwierdził, że oddycha.
- Niech pan wezwie pogotowie – rzucił do mężczyzny, który z nie mniejszym przerażeniem przyglądał się całemu zdarzeniu. – Skarbie – szepnął do Joasi, - słyszysz mnie? Asia?
Odgarnął jej włosy z twarzy i delikatnie sprawdził, czy nie ma na głowie otwartej rany. Kiedy pochylił się, by ponownie skontrolować oddech, otworzyła oczy.
- Dzięki Bogu – westchnął z ulgą. – Coś cię boli?
- Nie wiem – mruknęła kobieta.
- Leż spokojnie, zaraz będzie karetka.
Joasia jeszcze dwa razy traciła przytomność, aż wreszcie obudziła się na dobre w szpitalu. Obserwowała, jak lekarze i pielęgniarki uwijają się wokół niej i próbowała się odezwać.
- Co z moim dzieckiem? – wyszeptała w końcu.
- Pani jest w ciąży? – zapytał natychmiast jeden z lekarzy. Joasia pokiwała głową. – Zaraz zrobimy USG.
Kobieta z niecierpliwością wypatrywała na monitorze swojego maleństwa. Nie uśmiechała jej się ta ciąża, ale kiedy okazało się, że może ją stracić, wystraszyła się nie na żarty.
- Nic tu nie ma – oświadczył po chwili lekarz. – Nie jest pani w ciąży.
- Czy to znaczy…?
- To nie było poronienie – odparł mężczyzna, zanim Joasia skończyła pytanie. – Przykro mi, ale po prostu nie jest pani w ciąży.
- Ale to niemożliwe… Kilka dni temu robiłam test ciążowy…
- Musiała zajść jakaś pomyłka – powiedział spokojnie lekarz. – Na szczęście wygląda na to, nie ma żadnych urazów wewnętrznych ani złamań. Jedynie zwichnięty nadgarstek. Zostawimy panią do jutra na obserwacji.
- Czy to konieczne? Jestem z Krakowa i wolałabym wrócić do domu.
- Może się pani wypisać na własną odpowiedzialność, ale raczej to odradzam.
- Jednak się zdecyduję – mruknęła. – I bardzo proszę nikogo nie informować o moim stanie zdrowia – zastrzegła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz